luty 2009
Sławię wielkich mojego miasta
https://aleblogowanie.wordpress.com/2009/02/01/slawie-wielkich-mojego-miasta/
Kasztanka - słynna klacz Marszałka Józefa Piłsudskiego wraz ze swym panem na
grzbiecie - natchnienie i inspiracja artystów rzeźbiarzy. Czasami dla sztuki,
często dla zarobku, na zamówienie rzeźbiona, bo ciężka dola wielu artystów, a
żyć trzeba. Gdy nastały czasy łaskawe dla Marszałka Piłsudskiego, stanął
jego pomnik na placach wielu miast. Jest też na placu Litewskim w Lublinie.
Pomnik Józefa Piłsudskiego na koniu zwraca uwagę przechodniów. Ludzie
przystają, przyglądają się, mało kto jednak wie, że formę w skali 1:1 wykonał w
swojej stodole chełmski rzeźbiarz Krzysztof Skóra. Zleceniodawcy domagali się
wiernej rekonstrukcji pomnika, który przed wojną stał w Komorowie pod Warszawą.
Przysłali zdjęcia. Chełmski artysta jednak poprawił proporcje „Kasztanki”, bo
jakaś za długa była. Tak więc stał się Krzysztof Skóra nie tylko odtwórcą, ale
i poniekąd twórcą monumentu.
Dlaczego o tym piszę?
Otóż Krzysztof Skóra jest przykładem
artysty, który udowodnił, że po zdobyciu dyplomów Akademii Sztuk Pięknych w
stolicy, można powrócić w rodzinne strony i aktywnie funkcjonować oraz zdobywać
laury. Rzeźbi statuetki, wykorzystując modę na przyznawanie ich z różnych
okazji. Kiedy także medale stały się popularne - zaczął odnosić najważniejsze w
swojej karierze sukcesy. Jego prace można oglądać w renomowanym Muzeum Sztuki
Medalierskiej we Wrocławiu, a także w wielu prywatnych kolekcjach na świecie. W
konkursie na projekt medalu poświęconego pamięci skrzypka Henryka
Wieniawskiego, zdobył pierwszą nagrodę.
Krzysztof
Skóra jest nie tylko artystą, ale także przykładem człowieka sukcesu z małego
miasta. Gdyby tak inni, nie musieli szukać szczęścia w Warszawie, Krakowie czy
Poznaniu, /o wyspach nie wspomnę/, a swój talent i możliwości mieli szansę
spożytkować w rodzinnych stronach, to może szybciej rozwijałyby się małe
miasta, a w tak zwanej Polsce „B” żyło się lepiej i dostatniej. Aby zechcieli
powracać, potrzebna jest jednak mądra władza samorządowa. To samorządy powinny
ułatwiać start wszelkiej inicjatywie, bo każda działalność, która daje ludziom
zarobić, czy sławi ich talent w świecie, poprawia byt całej okolicy.
Mówi
się, że do Chełma trzeba wjechać od razu całym pociągiem, by osiągnąć sukces.
Małą drezyną nie wystarczy - podatki i konkurencja zmiotą natychmiast z
powierzchni. Ile w tym winy samych mieszkańców, ile samorządu, a ile rządu i
państwa - nie wiem... Ale to, że Chełm jest miastem otwartym dla artystów i
szeroko pojętej kultury, wiem na pewno. To, że Ziemia Chełmska wydała wielkich
i znanych jest także niezaprzeczalne.
Oto przykłady:
Ida Haendel - wybitna skrzypaczka, urodzona w rodzinie chełmskich Żydów. Laureatka I Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Warszawie w 1935 r. Od 1937 r. koncertowała na licznych scenach świata, współpracując z najsłynniejszymi orkiestrami i dyrygentami. Autorka licznych nagrań płytowych. W 1982 r. otrzymała nagrodę za mistrzowskie wykonanie koncertu Jeana Sibeliusa. Uhonorowana tytułem "Commander of the British Empire" (1991) i "Honorary Doctorate of the Royal College" (2000). W 2006 r. w Chełmie odbył się koncert Idy Haendel, który był zarazem sentymentalnym powrotem 86-letniej artystki do rodzinnego miasta.Marian Zieliński - sztangista, oficer. Pierwszy Polak, który w podnoszeniu ciężarów zdobył złoty medal olimpijski, ustanowił rekord świata i wywalczył tytuł mistrza świata. Czterokrotny uczestnik Igrzysk olimpijskich. Trzykrotny brązowy medalista z Melbourne (1956) w wadze piórkowej z wynikiem 335 kg, Tokio (1964) 420 kg w wadze lekkiej, Meksyk (1968) 420 kg w wadze lekkiej. W Rzymie (1960) był czwarty. Prekursor wielkich sukcesów polskich sztangistów. W 1958 roku w Sztokholmie, jako pierwszy Polak ustanowił rekord świata w rwaniu w wadze piórkowej wynikiem 112,5 kg. Dwukrotny mistrz świata (Warszawa, 1959 - 365 kg; Sztokholm, 1963 - 417,5 kg), dwukrotny wicemistrz (1965-66). Trzykrotny mistrz Europy.Longin Jan Okoń - poeta, prozaik, krytyk literacki, etnograf i pedagog. Pasjonat historii Chełma. Wydał m.in. „Legendy chełmskie” oraz „Opowieści niedźwiedziego grodu”. W polskiej literaturze znany jest jako prekursor nowej powieści indiańskiej. Po wydaniu powieści „Tecumseh” (1977 r.) na wniosek jednego z plemion został członkiem Międzynarodowego Ruchu Obrony Praw Indian.
komentarze przy kominku: https://aleblogowanie.wordpress.com/2009/02/01/slawie-wielkich-mojego-miasta/
No to macie fajnie. W Opolu jest o wiele gorzej chociaż........ . Kiedys rodzimych artystów sie sekowało a których przemilczec się nie dało to spychałó na marcines.
OdpowiedzUsuńNiejaki Thomas Myrtek - rzeźbiarz, kiedys jego popiersie zarastało chaszczami przy jednaj z głównych ulic Opola. Dzis wraca i przy nalesnikarni Grabówka stanęła jego rzeźba "chłopczyk na świnie". Czołowy przedstawiciel romantyzmy Józef von Eichendorff jest do dziś często okreslany trzeciorzędnym poetą. Mało kto wie ża nasz Opolsko-nyski Józef Elsner był nauczycielem F. Szopena.......
Myslę że z czasem wrócą na śląsk nobliści /w tym jeden zyjący/ chociaz na fizyczny powrót nie ma co liczyc.
Pozdrawiam
Piotrze Opolski, mało kto z ludzi zasługujących na to ma szansę się przebić, czy to w pamięci ludzkiej, czy na pomniku. Nastała moda na miernoty, którymi media się ekscytują, a za mediami i my poświęcamy im zbyt wiele uwagi, nawet na blogach analizując każdą durnotę, którą wypowiedzieli lub zrobili.
UsuńKażda sroczka... mawiają. Uważam, ze trzeba pisać o miejscach gdzie mieszkamy, chwalić się , jeżeli jest czym, a przy okazji opowiadać ludziom o swoim mieście. Czynię to od zawsze , bo jestem dumna z miejsca, w którym przyszło mi żyć. Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńI ja uważam, że tak trzeba, o! A pewnie, a co! A ja chwalę też sroczki...
UsuńW przeciwnym wypadku będziemy znali tylko miasta, w których palono opony, albo był marsz "bzykania" i cytowali miernoty z gazet i telewizji.
Chyba mam gdzieś fotografię Mariana Zielińskiego. Brat mój w tym czasie podnosił ciężary i zdobywał medale na Mistrzostwach Polski. Musze poszukać w swoich przepastnych archiwach. Nie pamiętam komu brat zostawił tę fotografię, czy jest u mnie , czy wzięła ją córka Czesława. Miłego dnia życzę.
UsuńTo niesamowite. W tym samym czasie, kiedy ja czytam wiersz Twojego brata, TY o nim wspominasz tutaj...
UsuńCzasami zdarza się, ze mijamy się gdzieś na zakrętach. Miłego dnia Słoneczko.
UsuńalEllu, uważam, że na tej liście jest miejsce dla Ciebie też. Mało jest tak aktywnych i zaangażowanych w promocję swojego regionu jak Ty. Bez wstydliwej skromności w uznaniu talentu nie tylko literackiego / a jakże!/ ale i plastycznego czego dowodem obrazki w ramkach! O ! Nie licz na potomnych, teraz takie czasy, że trzeba samemu dbać o swoje interesy...hi,hi...
OdpowiedzUsuńBet, lejesz miód na moje serce :) Ale z miejscem na tej liście to przesadzasz, hi, hi... Jednak chętnie znajdę się na liście bardziej do mnie towarzystwem dopasowanej. W zasadzie już jestem - w linkowniach na wielu blogach.
UsuńPowiadasz, że samej trzeba zadbać o swoje interesy? Może notka pt. "O ja wielka!" ;-))))
Tak, komentarz usunęłam aby wypróbować tą opcję. No i chciałam dopisać, że jesteś wielka. Zwłaszcza jak siedzisz na wielbłądzie...hi,hi...Widac to w ramce obok!
Usuńps nie da się usunąć napisu że usunięto?
Dało się usunąć. Z tego wynika, że tylko autor ma taką możliwość. Komentator chyba nie może usunąć bez śladu.
UsuńWłaśnie o to mi chodziło, aby to sprawdzić. Komentator niech raczej uważa co pisze bo ślad zawsze zostanie...hi,hi..
UsuńMyślę, że to dobre rozwiązanie, bo daje szansę,żeby poprawić komentarz, a ślad po usuniętym sygnalizuje, że odpowiedzi, które są pod usuniętym komentarzem nie są "z gruszki i pietruszki".
UsuńO każdym z takich, bodaj i drugoligowych pamiętać potrzeba, bo to ta memoryja właśnie i duma lokalną społeczność cementuje... Całym sercem żem za tem, jak Polska długa i szeroka, a nawet dalej:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu, ładnie i mądrze powiedziałeś o cementowaniu społeczeństwa. To prawda!
UsuńŁatwo jest być artystą w stolicy, można nim nawet nie być - ale z powodzeniem go grać. Wbrew pozorom na tak zwanej prowincji poprzeczka jest postawiona znacznie wyżej.
OdpowiedzUsuńBrunecie, nie pomyślałam o tym. Faktycznie, racja z tą poprzeczką.
UsuńUwielbiam czytać Hrabala - w swoich książkach magluje niemal bez przerwy kwestię bycia sławnym pisarzem w otoczeniu tak zwanego Zadoopia.
UsuńA to nie obrazy z Pragi w jego opowiadaniach? Ale nie zabieram głosu, bo nie czytam Hrabala.
UsuńBardzo to Ci się chwali Elu że tak promujesz swoje miasto i ludzi z nim związanych. To raczej rzadko spotykane na szczęście nie u Ciebie.Moda na celebrytki i celebrytów jest żałosna.Tylu prawdziwych artystów robi skromnie swoje ale o nich się milczy bo nie są medialni i nie mają parcia na szkło.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńJa właśnie zupełnie nie wiem, jakim sposobem tak żałosna moda kwitnie w pełnej krasie.
UsuńJesteś zaprzeczeniem powiedzenia, że "cudze chwalicie, swego nie znacie". Choć niewiele mówią mi te nazwiska, to warto wiedzieć, że w Chełmie też rodzą się ludzie, którzy w przyszłości rozsławią imię Polski.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Anno, już rozsławili i rozsławiają.
UsuńMyślę, że wielu ludzi, a może nawet każdy najchętniej mieszkałby i tworzył w miejscu urodzenia, które zna dobrze i kocha.
OdpowiedzUsuńJeśli tylko w tym miejscu miałby takie same możliwości, co w większym mieście.
p.s. fajne te fotki na wielbłądzie i zmienione zdjęcie główne! :)
pozdrowienia!
Cieszę się, że podobają się zdjęcia. Główne - to wersja letnia nagłówka - w drodze i oazie. Przy kominku zrobiło się za gorąco:)))
UsuńW I klasie liceum zmontowałem sobie sztangę. Gdy zaczęły się pojawiać pierwsze efekty przyrostu mięśni i siły razem z kolegami urządziliśmy salę do ćwiczeń w piwnicy. Ci co ćwiczyli np. rwanie, wiedzą co się dzieje, gdy sztanga przeleci nam nad głową - zawodnik wtedy uprawia dziwny taniec aż do chwili, gdy ze sztangą, albo bez niej, zlegnie na ziemi. Takie sztuki zdarzały się często i nieraz były bardzo spektakularne. Ale o ile pamiętam to Marian Zieliński był naprawdę wspaniałym artystą, bo prawie zawsze pokonywał swoją sztangę. Taaaaak ... to był wielki artysta.
OdpowiedzUsuńAnzai
Ale to, że Chełm jest miastem otwartym dla artystów i szeroko pojętej kultury, wiem na pewno. To, że Ziemia Chełmska wydała wielkich i znanych jest także niezaprzeczalne.
UsuńUważasz, Anzai, że w drugim zdaniu zabrakło słów "także w innych dziedzinach"?
Stylistyka, stylistyką. Pan Zieliński na pewno był wielkim człowiekiem, nie tylko w obszarze sportu. Tak mi się tylko skojarzyło, bo kiedyś trener chciał nam pokazać technikę rwania, i zapomniał, że był już w spodniach, a nie w dresie. Na sali czekała jego dziewczyna, a on podszedł poderwał sztangę, i kiedy przysiadł, spodnie rozleciały mu się razem z majtkami. To był prawdziwy artyzm.
UsuńCo do tekstu, to chyba niczego nie zbrakło, piszesz przecież o "Wielkich Twojego miasta", a takim M. Zieliński przecież był. To tylko ja jestem taki czepialski.
Anzai
To jest dobrze, tak? Myślałam, że w zawoalowany sposób "czepnąłeś" się stylistyki i już nawet chciałam poprawiać.
UsuńalEllu, nie aspiruję do miana wyroczni. Jest super, bo przypominasz o wielu sprawach o któych nie mieliśmy pojęcia. "Czepnąłęm" się tylko ze względu na swoje wspomnienia. Może i lepiej by było coś dodać, coś ująć, ale nie zmieni to tego, że M. Zieliński był nie tylko Wielkim Chełmianinem, ale i Polakiem.
UsuńAnzai
PS. Jest jeszcze druga czepialska, ta od mrówek o goździków, więc uważaj.
A wiesz, że na Jego pogrzeb w 2005 roku z Chełma jechały tłumy? Pociąg przepełniony, na PKS biletu nie można było dostać. To o czymś mówi, prawda?
UsuńMelduje się "czepialska mrówka goździkowa".... wszystko widzę!
UsuńPhiii... tylko widzenie? A gdzie czepianie?
UsuńSpoko, EURO-spoko... czyham na okazję.
UsuńTo będę uważać :)))
UsuńJeszcze doczekamy się Twojego Honorowego Obywatelstwa. Wtedy przyjadę osobiście do Chełma. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAntoni, lepiej nie czekaj, bo nigdy tego miasta nie zobaczysz, hi, hi...
UsuńDla mnie jest to dowód, że kochaz swoje miasto.Pozdrawiam.Ula
OdpowiedzUsuńBo ja wiem... czy to kwestia miłości do miasta?
UsuńA z Lublina pochodzi poeta Czechowicz,O.Ja też mam się czym pochwalić.Jakub
OdpowiedzUsuńJózef Czechowicz, po latach, na nowo jest odkrywany. Podziwiam to, jak znakomicie operował językiem polskim, a uczył się przecież w szkole rosyjskojęzycznej. Znam go głównie z piosenek Marka Grechuty, Grzegorza Turnaua i lubelskiej grupy muzycznej Federacja. Chyba Maryla Rodowicz też sięgała po tekst Czechowicza.
UsuńJa tam za dużo strzępił języka nie będę,ale co muszę bałaknąć,to muszę!O! Wśród osób zasłużonych i wymienionych wyżej brak jednej blogerki,która to nie śpi,nie dojada,a nieustająco promuje w internecie swe miasto,ludzi,Ducha Bielucha,Białego Niedźwiedzia..Gdyby nie Ona,to miasto wielokrotnie ogarnęła by niszcząca ogniowa pożoga,lecz Ona,jako komendantka Straży Pożarnej,odgoniła"czerwonego kura"od bram miasta tak skutecznie,że do dziś czmycha i gubi pióra i kapciory! O!
OdpowiedzUsuńOj, Cichy... Cichy... Polemizowałabym z Tobą :))) , ale tym razem nie mam za dużo czasu. Pozdrowienia!
UsuńHej Elu!
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę. Oczywiście ten cudzysłów przy KOMUNIE jest potrzebny. Komuna owszem była, le tez było bardzo rozwinięte rzemiosło prywatne! W którym i ja pracowałem. Usługi i produkcja. Komuna padała, ale razem z tym rzemiosłem:)
Popieram jak najbardziej patriotyzm lokalny. Sztangistę Zielińskiego pamiętam.
Patriotyzm lokalny jest bardziej namacalny. Rym przypadkowy:)
Pozdrawiam z mojej małej ojczyzny Żoliborza.
Pozdrowienia odwzajemniam. Najlepszego! Tobie i Twojej małej ojczyźnie.
UsuńBardzo ciekawy wpis, odwiedzam Lublin i lubię czytać ciekawe opowieści związane z tym miastem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja bardzo rzadko bywam w Lublinie. Szkoda, że prawie nic nie mogę o tym mieście napisać. Miałabym zainteresowaną czytelniczkę.
UsuńTyle ciekawostek!!!!Wspanialy wpis.Twoje Nowe ubranko dla blogow-fajne!
OdpowiedzUsuńStaram się Krystynko, by ciekawie i ładnie było. Dziękuję za pochwałę:)
Usuń