2 stycznia 2011

Kuracja w blasku fajerwerków




      Barwny korowód kuracjuszy przebiega hol, salonik, świetlicę i korytarze sanatorium „Soplicowo”. Muzyka wypełnia przestrzeń, wiruje, faluje, załamuje się i wznosi. Szybko- wolno – szybko – szybko...
Suknie połyskują, garnitury pachną, panie przeglądają się w oczach panów, jak w lustrach. Tu nie ma par. Tu nikt jednak nie jest samotny i opuszczony. Tej nocy nikt nie jest tym, kim się wydawał na początku turnusu. W noc sylwestrową człowiek i muzyka, rytm, wino i śpiew stają się jednym.

       Korowód zatacza elipsy, okręgi, ósemki w saloniku przy choince, wokół stolików i między krzesłami; po chwili rozsypuje się w kilkuosobowe grupy, by znów utworzyć wirujące koło. Zatrzymuje się; to chwila na rozmowę, łyk wina, biesiadę, po której spiesznie – grupami i pojedynczo kuracjusze udają się na plac przed muszlą koncertową. Mróz chrzęści pod podeszwami pantofli. Fajerwerki już wzbijają się w niebo nad Nowym i Starym Domem Zdrojowym, Pijalnią Wód Mineralnych, Górą Parkową, Jaworzyną i całą okolicą, tworząc różnobarwne pióropusze i rozpryskujące się we wszystkie strony świata fontanny świetlistych iskier.

       Gwar rozmów, śpiewów, muzyki, śmiech, szampańskie wystrzały korków i dzwonienie kieliszków roztapia się w tej jasnej od świateł nocy.
       W tłumie można odnaleźć ucznia studenta, matkę z dzieckiem na saneczkach, turystę – narciarza i mieszkańca zdroju, kuracjusza i wczasowicza, wdowca i mężatkę, a także inwalidę na wózku. Tu nie chodzi o to, kto kim jest, tylko o to, aby być ze sobą w jednej wielkiej rodzinie. Orkiestra zaczyna grać coraz głośniej, laserowa wskazówka zegara coraz bliżej ma do dwunastki na zegarze.

        Na plac przybywają nieprzerwanie tłumy ludzi, a nad nimi jeszcze więcej i jeszcze piękniejszych kolorowych fajerwerków wzbija się w niebo. Niebo płonie, robi się coraz jaśniejsze; zgromadzeni zapalają zimne ognie i unosząc do góry ręce zataczają nimi elipsy nad głowami.
Po chwili już nie słychać rozmów, śpiewów ani śmiechu, tylko miarowe odliczanie sekund kończącego się roku.

       Świat zatrzymuje się w tańcu. Milknie także muzyka. Oto wskazówka zegara niebawem wskaże północ. Oto na zdrojowym placu stoją ludzie, którzy niedawno się spotkali. Ich oczy się śmieją, ich twarze są szczęśliwe, dobre i pełne życia.
- Trzy, dwa, jeden!
- Do Siego Roku!

       Zebrani opróżniają kieliszki, butelki, plastikowe kubeczki, składają szczere życzenia, obejmują się, całują, ściskają. Tłum zaczyna poruszać się znowu, przemieszczać z miejsca na miejsce w poszukiwaniu tych, którym jeszcze nie złożono noworocznych życzeń. Wreszcie zaczyna falować, tańczyć i znowu śpiewać. Na ubitym, śliskim śniegu tańczący nie dotykają prawie podłoża. Śpiewający nie czują w gardłach zimna. Inwalidzi nie wiedzą, że są na wózkach. Chorzy nie pamiętają o chorobach i bólu. Zdaje się, że przyjechali tu na bal, nie zaś leczniczą kurację. Cały skwer, plac, park i dochodzące do niego uliczki- wszystko jest w ruchu. Drzewa, krzewy, ławki i ludzie otaczają się wzajemnie okazując radość, miłość, beztroskę. Wirują gwiazdy, chmury i petardy. Muzyka, taniec i śpiew wciąż przybierają na sile.

       Pan Jan na wózku inwalidzkim, znajdujący się dotąd z boku roztańczonego tłumu, nagle staje na środku klombu, zawieziony tam przez Marysię, Elę, Emilkę i Damiana. Wszyscy ich okrążają, częstują szampanem, składają życzenia, ściskają ręce, a uszczęśliwiony pan Jan poddaje się czarowi upojnej nocy. Tylko Marysia chowa głowę pod jego wózkiem bojąc się głośnych wystrzałów. Jeszcze grają dzwonki, jeszcze w wydłużone światłem latarni aleje wpadają zwoje dźwięków. Jeszcze wybuchają race podsycane podmuchami mroźnego wiatru, oświetlając radość purpurową wstęgą.  Jeszcze spadają z nieba różnokolorowe iskry. Emilka, Marysia, Ela i Damian powracają do Soplicowa pchając pod górę po grząskim śniegu pana Jana na wózku. Jeszcze po drodze życzenia, jeszcze okrzyki przechodzących obok ludzi:

- Tak trzymać! Do Siego Roku! 

Jeszcze śpiewy, by za chwilę zmienić pantofle, ubranie i znowu rozpocząć biesiadę z tańcami w świetlicy sanatorium.

       Barwny korowód kuracjuszy znowu przebiega hol, salonik, korytarze Soplicowa. Znowu panie w swych błyszczących kreacjach przeglądają się w oczach panów.
Szybko – wolno – szybko – szybko...
Pora na walca.

Pan Jan powstaje z wózka i tańczy z Emilią. Pierwszy raz od kilkunastu lat...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.

W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.