4 kwietnia 2011

Kłopoty Eli

04 kwietnia 2011


       Ela ma na imię Ela. Pierwsze kłopoty z imieniem miała już w przedszkolu, bo panie przedszkolanki uparcie wpisywały Elę do dziennika jako Elżbietę. To samo było w szkole.  W sprawie świadectwa dojrzałości musiała interweniować napisaniem podania z prośbą o wydanie nowego świadectwa - z właściwie wpisanym imieniem. Obawiała się, że imię niezgodne z metryką urodzenia i dowodem osobistym może utrudnić dostanie się na wyższą uczelnię. Inne świadectwa – mniej ważne – pozostały nie zmienione.
      
       Prawo jazdy też ma wystawione na „Elżbieta”, bo urzędnik we wniosku o wydanie nowego dokumentu poprawił Elę na Elżbietę. Dlaczego? Kto go do tego upoważnił? Tego nie wie nikt...  A może to taka urzędnicza „ułomność”, że wszystko wiedzą lepiej od innych? Nawet to, jak powinien mieć na imię petent?
Dla służb drogowych brzmienie imienia w prawie jazdy nie ma znaczenia, bo dokument jest ze zdjęciem. Jednak w banku, jeśli wymagane są dwa dokumenty, kredytu nie udzielą, skoro w dowodzie osobistym jest Ela, a na prawie jazdy Elżbieta.
       Nie wiadomo też, czy śmiać się, czy płakać z tego powodu. Chyba zależy od sytuacji. Kiedy na przykład zawita komornik zająć niespłacony fortepian z nakazem wystawionym na Elżbietę, może pokazać dowód osobisty, że to nie o nią chodzi. Ale już spadek po bogatym wujku z Ameryki lepiej niech będzie Eli zapisany.

Na ślubie w kościele goście zrywali boki ze śmiechu.

  • Ksiądz: ”ja Elżbieta, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ela: ”ja Ela, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ksiądz powtarza: ”ja Elżbieta, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ela: ”ja Ela, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ksiądz naciska: ”ja Elżbieta, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ela: ”ja Ela, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ksiądz z upominającym zgrzytem w głosie: ”ja Elżbieta, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ela: ”ja Ela, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ksiądz  podniesionym głosem: ”ja Elżbieta, biorę sobie ciebie... za męża...”
  • Ela: ”ja Ela, biorę sobie ciebie... za męża...”
Nie wiem, jak skończyłaby się ta ceremonia, gdyby do ołtarza nie podszedł ojciec panny młodej i nie szepnął coś księdzu na ucho.

       Mniej wesoło było na zagranicznej wycieczce, kiedy urzędnik kontroli granicznej zaczął porównywać listę wycieczkowiczów, przedłożoną  przez opiekuna grupy, z danymi w paszportach. Nie pomagały żadne tłumaczenia. Pogranicznik porównywał  literkę po literce z imienia i nazwiska w paszporcie  do literek na wykazie i basta. Żeby nie utrudniać życia innym wycieczkowiczom i nie przedłużać w nieskończoność  postoju na granicy, Ela honorowo wycofała się i powróciła do domu. Pozostał żal... nie tylko wycieczki... Żal o to, dlaczego? Dlaczego osoba sporządzająca listę chciała być mądrzejsza od paszportu, dowodu osobistego, metryki urodzenia i tego, co sama Ela mówi. Przecież do licha lepiej wie, jak ma na imię!
Z powodu Eli dziś kłopoty mają jej dzieci.
- Imię matki.
- Ela.
- Elżbieta!  Poprawiają urzędnicy.

   Rodzi się pytanie, po co rodzice takie imię córce nadali, skoro w mądrych księgach pisze, że Ela to zdrobnienie od Elżbiety? Myślę jednak, że to „jedna para kaloszy” i  ta wymianie nie podlega, zaś upór ludzi w nazywaniu kogoś inaczej, niż zapisano w metryce urodzenia i sam podaje, to „kalosze” zupełnie inne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.

W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.