KLIK i LUPA - większy obraz |
Adolf Guyer - Zeller i jego wizja /1893/ kolejki górskiej |
Dzięki Zellerowi jedziemy na Top of Europe! Mamy
doskonałą przewodniczkę, która angażowana jest tylko do grup vipów i
przedstawicieli mediów. Tak też się czujemy. Zarezerwowane
mamy miejsca w pociągu, a na szczycie stoliki w restauracji z
widokiem na lodowiec.
Kolej zębata - z dodatkową szyną zębatą umieszczoną pośrodku toru. |
Ze łzami wzruszenia i otwartą buzią oglądam podniebny pejzaż z
platformy widokowej, a także stąpając po zlodowaciałym śniegu. Próbuję zrobić
orła, ale śnieg zbyt twardy. Jesteśmy nie tylko na
lodowcu, ale także w jego wnętrzu. Przemieszczamy się tunelem lodowego pałacu,
mając nad głowami 20 metrów lodu.
Fotografujemy miejsce,
w którym masy lodowcowe stykają się ze sobą.
Podróż kolejowa na Jungfraujoch to
doświadczenie niesamowite. Widoki, dla opisania których poety potrzeba. Odsyłam do Jana Kasprowicza - Z wichrów i hal - Z Alp - Na lodowcach Aletschgu, Jungfrau.
W drodze powrotnej z Top of Europe jeszcze chłoniemy! Dopijamy!
Dojadamy wzrokiem! Jak najwięcej! Jak najpełniej! Jeszcze! I jeszcze! Żeby
nasycić się do woli. A potem... Potem na długo zachować pod zamkniętymi
powiekami...
Jesteśmy coraz niżej, a Jungfrau w dalszym ciągu...
(...)
Tak przędzie sobie tkań,
ze śniegów tkań promienną,
Milczących pani skał,
ta Jungfrau niewzruszona. /Jan Kasprowicz/
A widzisz,alEllu,a widzisz? Znów to białe szaleństwo Cię dopadło! A tak tego nie lubiłaś..A ono jest i trzyma się dobrze! Jak nie tu,to tam,ale cholerstwo zawsze z nami,psia jucha..
OdpowiedzUsuńA myślałam, że po naszej długiej zimie, śnieg i lód nie jest w stanie zrobić na mnie większego wrażenia... W Alpach jednak "dopada" inaczej...
UsuńMoże i seksu nie potrzeba, ale jakby był, to by dopiero było...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Hi, hi... Pewnie tak, Mości Wachmistrzu.
UsuńPytałem po co czapka.
OdpowiedzUsuńNo i przydała się. Pozdrawiam
Wiedziałam, że się przyda.
UsuńWidoki niesamowite. I wrażenia widzę, że też. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, niesamowite. Chociaż... i to słowo nie oddaje w pełni doznań.
UsuńNo, nie od samego czytania dech mi zaparło i zrobiło sie lodowato. Tego, co widziałaś i co przeżyłaś nikt ci nie odbierze. Pękam z zazdrości.....wrrrr.........:)))))))
OdpowiedzUsuńAcha, wytłumacz, proszę nazwę tego szczytu. Jest w niej coś z młodej kobiety, prawda? Jung Frau - znaczy, chyba /?/ - młoda kobieta, po niemiecku. Nie wiem co to znaczy "joch"... Może po szwajcarskiemu coś tam????
OdpowiedzUsuńSzczyt to Jungfrau. Tak, to Młoda Kobieta. U Kasprowicza góra ta uosobiona jest właśnie jako kobieca piękność rozczesująca swe włosy z mgieł. I nawet na zdjęciach udało mi się te włosy i mgły pokazać. Dlatego jako pierwszy dałam pokaz slajdów w poprzedniej notce, by wprowadzić w klimat.
UsuńA Jungfrau z chmurnych szarf
Usuńna skroniach swego szczytu
Śnieżysty przędzie haft
i mgławy włos swój czesze
Na nieb bezbrzeżny krąg
i milczy, niewzruszona.
Dziękuję bardzo, że zapytałaś o to. Oj czujesz, Bet, te góry... czujesz... Nie pękaj, tylko ruszaj, o!
Aaaaaa, jak będziesz przy większym sprzęcie, to zauważysz na pewno także "chmurne szarfy" i "śnieżny haft" na moich zdjęciach.
UsuńWszystkie szarfy i hafty zauważyłam. Zdjęcia są F E N O M E N A L N E !
UsuńO wiele lepsze od tego "ściągniętego". Nie masz się czego wstydzić a wręcz przeciwnie, trzeba się nimi chwalić.
A skąd wiedziałaś, że Kasprowicz też tam był? Ja bym na taki ślad nie wpadła, za nic na świecie.
Phiii....łatwo powiedzieć: ruszaj. Nawet "o!" nie pomoże.
UsuńA może akurat pomoże? Ja w życiu nie przypuszczałam,że będę w Szwajcarii i co?
UsuńCo zaś się tyczy Kasprowicza, to jak wiesz, zawsze na wycieczkach wpadam na kogoś, jak nie na Mickiewicza, to na Puszkina, Czechowa albo innego Hemingway'a. Tym razem Kasprowicz mnie dopadł ;)
W Szwajcarii trafiłam też na ślady Marka Twaina i Lenina - pławił się w Leukerbad w 5 gwiazdkowym luksusie i moczył w wodach termalnych spryciul jeden.
Faktycznie, jak u Ciebie lirycznie się zrobiło. :) AlEllu, wracamy?
OdpowiedzUsuńJa po prostu miejsca nie mogę sobie znaleźć. Kupiłam piwo, usiadłam - wyobrażając sobie, że pod kościołem w Thun - i do sufitu deklamuję Kasprowicza.
UsuńCiekawe, czy to już wariactwo, czy jeszcze wspomnienia?
Ojjjj, nawarzyła mi piwa Szwajcaria... :)))
Piwo pod kościołem? A co to za zwyczaje? Ha?
UsuńTam była ławeczka i punkt widokowy. Na sąsiedniej ławce piwo pili Szwajcarzy. Nic w tym wstydliwego w Szwajcarii.
UsuńWow! Lodowy tunel rewelacja! Ale szczęściara z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńOj, tak. Dostać w nagrodę taką wycieczkę, to trzeba mieć szczęście. Chociaż... myślę, że "zapracowałam" na nią ;)
UsuńalEllu, no jakby to było, gdyby w Seroraju nie mogli sobie dać rady z zębatkami? Wprawdzie pociąg to nie zegarek, ale zasada ta sama ... :)
OdpowiedzUsuń... i nie cyka.
UsuńBardzo marzę o takiej podróży , ale na tym się kończy . Chyba , że z całego serca uwierze w to , ze marzenia sie spełniają. Tylko kiedy? Szwajcaria cudna , przypomina mi sie też monolog Kordiana na Mont Blanc. Swoją drogą trzy razy próbowałam wejść na Twój blog w "strefę" komentarzy. Wreszcie się udało. ozdrawiam....
OdpowiedzUsuńJuliusz Słowacki w Kordianie nazwał Mont Blanc dachen świata.
UsuńPionierki kobiecego alpinizmu zdobywały ten szczyt w spódnicach. Jak one tego dokonały?
Obejrzałam dokładnie zdjęcia zamieszczone w pierwszej relacji ze Szwajcarii. Ogromne wrażenie robią fotografie lodowca, gór we mgle i słońcu, kaskady lodowe i tunele. Nie wiem czy są to zdjęcia perfekcyjne pod względem technicznym ale myślę, żę najważniejsze jest wrażenie zwykłego oglądacza.
OdpowiedzUsuńNa tych zdjęciach widać zachwyt. Coś takiego sfotografować jest wielką sztuką.
Bet, mam malutki, taniutki aparacik, więc o dobrej jakości technicznej chyba nie ma mowy. Jest on jednak czuły na moje emocje. Gdy się zachwycam, to i on, gdy raduję - to radość łapie w obiektyw, a gdy smucę i widzę tragedię - mroczość.
UsuńCieszę się, że - jako oglądacz, którego w Szwajcarii ze mną nie było - zachwyt zauważyłaś, bo to znaczy, co znaczy.
Fantastyczne fotki. Pozdrawiam Ciebie i pracowitych Szwajcarów :) To teraz mi się marzą Alpy ale latem.
OdpowiedzUsuńVojtek
Vojtku, ja nawet nie marzyłam, bo posiadłam sztukę kasowania niemożliwych do zrealizowania marzeń. A jednak... Byłam! Jak znam Ciebie, to zrealizujesz swoje marzenie. Życzę Ci tego.
Usuń