Cudowny czas przedświąteczny trwa. Prezydenci poustawiali na placach choinki i rozświetlili centra miast. Nie mogę być gorsza, pomyślałam i…
- Jak zdjąć choinkę z pawlacza?
Jak zawiesić światełka? Nie jestem już dzierlatką skaczącą po drabinie i akrobatką
wspinającą się po firance na karnisz
okienny niczym wiewiórka.
- Kto tam stuka i czego tu szuka
w ciemnościach o siódmej rano?
- To tylko ja, Marzenka, z
przedświąteczną misją pomocową. Rzekł głos za drzwiami.
No, to otwieram, i... Nastaje
ta nieoczekiwana chwila.
Drabina w ruch, pudełka z pawlacza
buch, marsz do salonu, choinka do pionu!
Przygotowuję więc warsztat.
Ubranie choinki pozostawiam sobie. Takiej czynności na pewno nikomu nie powierzę, skoro mogę i lubię.
Jeszcze sesja fotograficzna i pochwalenie
się najbliższym. Rozsyłam zdjęcia, po czym zasiadam na wprost choinki i patrzę,
co poprawić. Podchodzę, przewieszam koszyczek z orzeszkiem, po czym przyglądam
się i zmieniam miejsce dla aniołka, wszak znalazł się zbyt blisko gwiazdki. Gdy
już dość się nachodziłam i napoprawiałam, zasiadam do pierwszej przy choince kawy.
W salonie w świetle dziennym i wieczornym |
- Przepięknie! Dobrze, że w
miejsce białych kwiatów postawiłaś czerwone gwiazdy betlejemskie. Ożywiają ten śnieżnobiały
klimat przy choince. Chwali GraMysia.
Zaraz po niej odzywa się Monika
- graficzka i malarka.
- Zatwierdzam i chwalę artystyczną
choinkę oraz cały świąteczny wystrój. Taką wiadomość przysyła. Dodaje uśmiechniętą buźkę
i wzniesiony do góry kciuk.
To takie miłe - efemeryczne
nieoczekiwane chwile.
Pozostała do zawieszenia
girlanda. Niby łatwo i lekko, ale nie ma za co zaczepić.
A tu? Pojawia się Wiesio. Szpera w szafce narzędziowej, znajduje młotek i coś tam jeszcze. Kilka razy stuka i gotowe! Odpowiednie dwa gwoździe wbite w futrynę drzwi tak umiejętnie, że po ich wyrwaniu nawet śladu nie będzie.
- Cóż to takiego? Ktoś zapyta.
To nieoczekiwana efemeryczna chwila,
którą też rejestruje moje serce. Łącznie z tymi dobrymi śledziami, które Wiesio
dla mnie „złowił”.
Girlanda udekorowana, światełka w oknach zawieszone, tradycyjne kartki świąteczne wysłane, prezenty dla nieoczkiwanych gości naszykowane, pozostaje czekać na Mikołaja, który do mnie i tak nie przyjdzie.
W kuchni wieczorem |
- Kto tam? To tylko ja -
Mikołaj.
Wchodzi Marzenka z mikołajkowym
prezentem. Nastaje wielka radość, dziecięce podskoki i dygnięcia.
Ach, cóż za piękna
nieoczekiwana chwila. Do tego na dokładkę zgrzewka wody butelkowanej. Mikołaj
wszak wie, że nie mogę dźwigać. Teraz to już na pewno nic wyjątkowego się nie
wydarzy.
A tu? Spotkany na klatce schodowej sąsiad proponuje pomoc przy cięższych zakupach. Pani ze sklepu oddaje mi rzecz, za którą zapłaciłam a zapomniałam zabrać. Koleżanka blogowa - Bet - przysyła najprawdziwszą papierową kartkę z gwiezdnymi życzeniami oraz sms'a, którego treści nie zdradzę, ale do tych ważnych nieoczekiwanych chwil zaliczam, o!
No nie da się ukryć, że to wszystko ślicznie się prezentuje. Zazdroszczę Ci....tej chęci, tego entuzjazmu. Bo choć bardzo się staram to jakoś nadal nie mogę się "pozbierać" , bo to nie jest prawdą, że czas goi rany. Te fizyczne to goi, ale te emocjonalne jakoś nie chcą się zagoić. Serdeczności ślę;)
OdpowiedzUsuńNa takie robótki zawsze mam chęć. Gorzej ze sprzątaniem i gotowaniem, ale na to jest rada.
UsuńŻyczę Ci, Anabell, zagojenia także ran emocjonalnych. Trzymaj się!
Ty jesteś w czepku urodzona... chyba? :)
OdpowiedzUsuń😜
Usuń"Niewidzialna Ręka" w wersji odtajnionej:)
OdpowiedzUsuńNiewidzialna ręka powinna ślad dłoni zostawić.o! 😁
UsuńCzuję się wyróżniona zaliczeniem:))
UsuńOdtajniona nie musi.
UsuńZaliczenie być musiało, bo to jedna z tych cudownych chwil, które wyzwalają w nas emocje pozytywne i budują świąteczny nastrój, o!
UsuńInteresująco i sympatycznie to wszystko opisałaś, a dekoracje przepiękne!
OdpowiedzUsuńKawa z choinką przy kominku, to szczyt marzeń!
Dziękuję pięknie, dyg, dyg...
UsuńChoinka i kominek zapewne nie pogardzą także szerszym gronem kawoszy.
Pięknie przystrojony dom, nastrój już świąteczny, więc niechaj taki będzie do końca roku i zwiastuje rok następny jeszcze lepszym.
OdpowiedzUsuńBaaardzo dziękuję i niech się spełni, o!
UsuńPamiętam taki czas, gdy oboje z żoną pracowaliśmy na kilku etatach także w święta i nie było czasu na cieszenie się świętami. Wtedy wyciągaliśmy z pawlacza taką plastikową choinkę, już ubraną w plastikowe gwiazdki i bombki, jedzenie było z "Fast foodów", a atmosfera z telewizora. Teraz planujemy Wigilię w lesie pod namiotem. Czy się uda?
OdpowiedzUsuńTakże przepracowałam wiele świąt. Pod namiotem nie byłam jeszcze.
UsuńWspaniała pomoc w punkt i o czasie. Żyję nadzieją, że tak jak śpiewał Czesław Niemen - Ludzi dobrej woli jest więcej
OdpowiedzUsuńOczywiście, że więcej jest dobrych ludzi. Z tych innych też czasami dobroć można wykrzesać, bo każdy gdzieś w zanadrzu ją posiada.
UsuńA ja i tak najbardziej to Ci tego kominka zazdroszczę. Usiąść sobie wieczorem przy kominku, pogapić się w ogień, choinka za plecami, ciepełko w nogi grzeje, tudzież kieliszeczek naleweczki w ręce - i można żyć!
OdpowiedzUsuńTak właśnie zachwalała kominek moja koleżanka. Siedzi się, grzeje nogi, popija nalewkę. Do tej niewątpliwej zalety dodała jeszcze względy ekonomiczne, ponieważ lata temu drewno było dużo tańsze od węgla, prądu i gazu. Dałam się namówić na to klimatyczne siedzenie i grzanie kolan. Koleżanka zapomniało tylko powiedzieć, że:
Usuń- jej mąż jedzie do lasu wypożyczonym za darmo od ojca ciągnikiem z przyczepą i kupuje drewno u leśników;
- baliki drewna zawozi na wieś do ojca i tam piłą tarczową przecina każdy balik na 3 części, a każdą część siekierą przerąbuje wzdłuż na pół;
- cieńsze kawałki rąbie na drobne, średnie i grube szczapy na rozpałkę;
- tak przygotowane drewno, w ilości, jak stąd po dach stodoły, sezonuje za darmo u ojca przez 3 lata;
- w/w czynności powtarza rokrocznie, aby zawsze mieć drewno sezonowane;
- raz w tygodniu przywozi do domu 3-letnią porcję na tydzień i baliki układa na wielkim regale w domu a szczapki w wiklinowym koszu, który zdobi salon;
- co dwa dni wybiera i wynosi popiół oraz czyści kominek. Gdyby nie czyścić co 2 dni szyby, ognia w ogóle by nie było widać. Można czyścić szybko i lekko, ale preparatem, od którego nawet szczury zdychają, więc koleżanka wynosi się z domu, a on zakłada strój, niczym płetwonurko - kosmonauta. Można też czyścić bez użycia takiego preparatu, ale wtedy zajmuje to około pół dnia i jest ciężkie nad wyraz;
- koleżanka wraca do przewietrzonego po szczurzej truciźnie domu, wyjmuje szczapki z koszyka, rozpala i grzeje nogi, delektując się urokiem żywego ognia za szybką.
No, to miłego popijania nalewki przy kominku! Ja dziękuję, o! :)
Przepiękny wystrój! Lubię taki świąteczny klimacik
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Także bardzo lubię. Szczególnie światełka.
Usuń