poniedziałek,
07 lipca 2008
DBJM. Kto wie, co to jest?
Ja
wiem. To symbol pokoju 2 - osobowego z bezpośrednim widokiem na morze.
Jaki to jest widok NIE...bezpośredni, to nie wiem. Może taki, jak w
dowcipie z babcią, która zatelefonowała na policję, bo z okna ma widok na
gorszące ją sceny erotyczne rozgrywające się przy odsłoniętych oknach w
pobliskim budynku. Przyjechała policja, mundurowy do babcinego okna
podchodzi i nic gorszącego nie widzi. Ba, nawet pobliskiego budynku nie
dostrzega.
-
Źle pan patrzy, panie władzo, trzeba otworzyć okno, wejść na stołek,
mocno wychylić się i spoglądać przez lornetkę na prawo, a nie na wprost.
Dla pana bezpieczeństwa, niech ten drugi, co w samochodzie został,
przyjdzie i pana przytrzymuje.
Może
też tak z tym widokiem na morze nie...bezpośrednim. My, czyli siostra i
ja mamy DBJM – znaczy bezpośredni, więc się nie zastanawiamy. Za
bardzo nam zresztą na tym DBJM nie zależało
przy wykupie wczasów, wszak taki pokój aż o czterysta złotówek droższy.
W innych – tańszych pokojach nie było jednak miejsc. Szybko zapominamy z
siostrą o pieniądzach i jak dzieciaki cieszymy się z tego widoku
morskiego, snując plany na romantyczne - balkonowe kawy o wschodzie
słońca wyłaniającego się z morza. Widok dotychczas nieznany, bo w Polsce
słońce idzie spać do Bałtyku, wstaje zaś nad lądem, dokładnie zresztą
tu, gdzie mieszkam. Zapewniam! Widzę to codziennie z okien sypialni w
momencie, gdy na drugi bok się przewracam o poranku. Cóż jednak po tym,
że biuro podróży tak skrupulatnie oznakowuje pokoje „ogrodowe”,
„morskie”, „uliczne”, a także większe i mniejsze i cenę za nie
różnicuje, skoro w hotelu to ignorują. Tak więc jesteśmy już w hotelu,
klucz w dłoni, winda i „heja” do pokoju. Otwieramy balkon...
- a gdzie morze?
Rozglądam
się na trzy strony świata, jak babcia z kawału na stołek już chcę
wyłazić i wychylić się, ale przypominam sobie na szczęście /na
szczęście, bo stołka nie było, a wchodzenie na miękki fotel – to jest
wbrew zasadom BHP z pewnością/, że w hotelu tym są też pokoje DBJG
- widok od strony ogrodu – właśnie te o 400 PLN tańsze. Znam ten widok
ze zdjęć. Nie ma co wypatrywać tu morza nawet z lornetką. Wracamy do
recepcji. Zbiera się w recepcji cztero, czy nawet pięcioosobowa komisja.
W komputerze szukają, na zaplecze recepcji do biura wychodzą na zmianę,
telefonują, znowu do komputera zaglądają...
Odwracam do siebie wykaz rozmieszczenia osób w pokojach i widzę, że faktycznie jesteśmy przydzielone do DBJG. Ale
co tam, opaski ALL mamy już na nadgarstkach, nakarmione usadawiamy się
więc na kanapach w lobby barze, zamawiamy gin z tonikiem i popijamy.
Wiemy, że Arabowie nie spieszą się nigdy. My też mamy czas, jeszcze
więcej od nich, bo na urlopie jesteśmy...
W Afryce trzeba być leniwym, krew musi płynąć wolniej. To pierwsza zasada pobytu na afrykańskiej ziemi i stosujemy się do niej.
W Afryce trzeba być leniwym, krew musi płynąć wolniej. To pierwsza zasada pobytu na afrykańskiej ziemi i stosujemy się do niej.
Niektórzy zdążyli już z plaży wrócić i się opalić, inni... nie opalić... pod opaskami (a
mówiłam, żeby przy zakładaniu palce albo zegarki podkładać, by opaska
była luźno), my zaś jeszcze "ALL - ujemy" i "DBJM - ujemy" przy
recepcji.
Serdecznie pozdrawiam Właścicielki rąk i fotografa.
Miło Was wspominam.
Ostatecznie mogłyśmy rozgościć się w
tym DBJG i przenieść się następnego dnia, po spotkaniu z rezydentką.
Ale... Co to... to nie! Dla zasady przede wszystkim i z lenistwa po drugie. Szkoda energii na rozpakowywanie walizek na
jedną noc, a potem przeprowadzkę. Poza tym z doświadczenia wiem, że
turysta zakwaterowany jest turystą "z głowy", zaś "warujący" przy
recepcji jest turystą "na głowie". Jutro można usłyszeć bukra, a pojutrze znowu bukra.
Bukra (jutro) - ulubione przez Arabów słówko - najczęściej oznacza u nich "nie da rady".
Wycieczki zaplanowane, tak wiele do posmakowania, obejrzenia, przeżycia, kilometry pętli do zatoczenia, targ w Nabul jutro tylko do południa, czego na życzenie nikt nam nie powtórzy w innym dniu. Po południu, jako że piątek, zaczną świętować.
Żadne tam bukra więc, czy in sza Allah... i już, o!
Pieniędzy
też drugi raz za to samo nie damy. W Polsce przecież zapłacone za
konkretny rodzaj pokoju! A bez problemu można było tutaj - na
miejscu. Ta sama cena za widok na morze.
Wyciągam czekolady.
- Dla ciebie szokolade, żeby ci słodko było. Zwracam się do pana z wykazem zakwaterowania gości.
- Dla jedna madame jedna szokolade, a dla druga madame druga.
Podaję
tabliczki także dziewczynom, które z naszego powodu biegają: biuro –
komputer – telefon - my – biuro – komputer – telefon - my. Natychmiast
dziewuchy zmieniają front bezskutecznego działania (pewnie dzięki
czekoladowemu magnezowi) i przynoszą z zaplecza nasz voucher. Proszą o
przetłumaczenie zdania napisanego na nim w języku polskim: pokój
dwuosobowy z bezpośrednim widokiem na morze. Tłumaczę na francuski.
Tak
sobie też w tym czasie myślę - pomyłki się zdarzają, tym bardziej w tak
„skomplikowanych” kodach, jak „S-32” na lotnisku, czy „DBJM” w hotelu,
ale dlaczego informację na dokumencie, który dla hotelu w obcym kraju
jest przeznaczony, napisano tylko po polsku? Czy biura podróży uważają, że język polski jest powszechnie znany w Afryce? Można
też przecież było na voucherze podać ten komputerowy symbol pokoju,
znany recepcjonistom. I roboty mniej dla pani wystawiającej voucher i
hotel ma jasność i turysta dnia nie przebimba na kanapie w recepcji.
Pod wieczór (bo jeszcze długo trwało przygotowywanie
"morskiej" strony budynku na przyjęcie nieoczekiwanych gości -
hi..hi..hi.. aż 2 sztuki na całe skrzydło hotelu)
jesteśmy na balkonie naszego DBJM, z którego widok prezentuję w albumie „Barwy morza w zatoce Al Hammamet” -
https://get.google.com/albumarchive/114175338512708624226/album/AF1QipOxkp9x4pQTD-zj6THZ8JYchFhCdN1pDK4pkn2X
https://get.google.com/albumarchive/114175338512708624226/album/AF1QipOxkp9x4pQTD-zj6THZ8JYchFhCdN1pDK4pkn2X
Jest przecudnie!
Bez stołka, lornetki i wychylania się. A morze widać i słychać nawet z
łóżka. Z radości tańczymy, śpiewamy, skaczemy w niedźwiedzim uścisku.
Na drugi dzień otrzymuję laurkę z różą słodkości od GraMysi - wzruszam się do łez.
Na toaletce
pojawia się przeprosinowy koszyk owoców od dyrekcji hotelu (wiem, że za
sprawą rezydentki). Wybuchamy śmiechem, bo czeka nas bitwa o banana - jednego na dwie. Owoców pod dostatkiem mamy w ALL, ale gest doceniamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak opublikować komentarz?
Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:
- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.
- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.
W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.