24 sierpnia 2010

Tunezja. Turysto! Zamiast zwiedzać, do roboty marsz!

10 lipca 2008 r.

Także o tym, co ma toples do cementu?



Piątek. Dzień wielkiego targu w Nabul. 
Nie mamy jednak czasu, by pojechać. 

       Co tam  rzymskie Neapolis? To co, że Nabul - stolica gubernatorstwa Cap Bon już w epoce rzymskiej była znanym i szanowanym ośrodkiem ceramiki, którą tak bardzo pragnę zobaczyć. Pierwszy raz o tej ceramice dowiedziałam się podczas pobytu w Hiszpanii 10 lat temu. To właśnie Arabowie przybywający  nad zatokę Al Hammamet z Hiszpanii po upadku Grenady przywieźli z Andaluzji wiele technik, wzorów, motywów, narzędzi, lakierów i farb służących do tradycyjnego wyrabiania przedmiotów z ceramiki, która tak mnie fascynuje.

       Nabul jest centrum tej odwiecznej sztuki i całego rzemiosła artystycznego w Tunezji. To nic, że mam wreszcie okazję podziwiać także piękne wyroby rękodzielnicze: kowalskie, hafciarskie, koronkarskie, kaletnicze... w niepowtarzalnym podobno klimacie miasta zamienianego w piątki  w wielkie targowisko. To nic, że chcę poczuć zapach geranium oraz esencji pomarańczowych. Może nawet kupić perfumy wyrabiane właśnie na bazie geranium, jaśminu oraz olejków różanych i pomarańczowych. To nic, że w piątek wszyscy zjeżdżają do Nabul:  turyści i rzemieślnicy, rolnicy i kwiaciarze, którzy ustawiają swoje kramy na centralnym placu miasta. To nic, że można tu kupić wszystko. Poczynając od staroci z epoki rzymskiej aż po owoce i warzywa, które zebrane kilka godzin wcześniej, mają zupełnie inny smak, niż te podawane w hotelu lub te na półkach w sklepach – takie same, jak u nas – na ofoliowanych tackach, w słoikach i puszkach.
To nic...
My nie mamy dzisiaj czasu, phihihihihiii...
Tak wiele "obowiązków" nas czeka. 
       
       W pokoju DBJM mieszkamy na czarno. Nie ma nas na wykazach obsługi hotelowej. Trzeba więc wszystko pozałatwiać, rozdysponować obowiązki, dopilnować, by naniesiono na wykazy numer naszego pokoju. Przecież chcemy mieć to, co mają inni. Przyjechałyśmy bez mydła, szamponu, ręczników. Nie kupiłyśmy wody, zapewnione, że codziennie butelkę mineralnej pan „od wody” nam przyniesie. A specjalizacja poszczególnych stanowisk w Tunezji bardzo wąska. Od zabierania ręczników „zabieraczka”, od rozwożenia czystych „rozdawaczka-czyściocha”. Od dawania wody „mineralny”, od sprawdzania (czy równo postawił butelkę na toaletce?)  - kontroler, a od kontroli całokształtu – 2 osobowa komisja okazjonalna w eleganckich garniturach. Zanim jednak wszystko pozałatwiamy, rozdysponujemy obowiązki hihihihihiii... Do sklepu iść trzeba... Zakupy zrobić, żeby się umyć, kawy zaparzyć, a potem specjalistów połapać i na ich wykazy „się nanieść”. Z pomocą biegnie MamaSmerfunia. Dostajemy od niej żele, szampony, wodę. Rezygnujemy więc z zakupów, chcemy już tylko odpocząć. Na targ w Nabul za późno. O tej porze muzułmanie zaczynają się gorliwie modlić, klękają także w zaułkach ulic. Piątkowa modlitwa popołudniowa i wieczorna ma większą rangę, niż odmawiana w inne dni.
Pojedziemy najwyżej w przyszłym roku...
        
       Trochę zmęczone "robotą", ale wreszcie domyte, kawą zasilone, udajemy się na basen w towarzystwie Smerfetki i MamaSmerfuni. Lokujemy się najbliżej basenowego barku i grilla, na którym właśnie  skwierczą ryby. Wszak dzień po stokroć niezwykły, świętujemy! Opalamy się, radośnie rozmawiamy, przebieramy w napojach i trunkach, obserwujemy. Ścieżką przez środek basenu chodzi w tę i z powrotem budowniczy i taczką cement wozi. Z akrobatyczną wprawą omija leżaki, a kółko taczki na samej krawędzi basenu. Połowa taczki co chwilę  pochyla się  nad lustrem wody, a pan taczkowy momentami zdaje się nad tym nie panować.  Nieliczni (bo woda zimna!) kąpiący się na te momenty truchleją, inni zaś  nura i uciekają.

- Nie może tego cementu wozić pod płotem?
- Pewnie, że nie może!!!

Na ścieżce  opalają się śliczne dziewczyny... toples!

Ach ci budowlańcy!



Hammamet. Hotel El Mouradi. "Ścieżka budowlańca" - foto: Damapik

komentarze ocalone:
  • dodano: 18 sierpnia 2009 22:49
    Do dzis mam skorupy kupione 10 lat temu na tym targu. Dźwigałam z córką ciężkie walizy, ale warto było, mam je do dziś. Dziadek garncarz robił rzeczy z gliny na poczekaniu i zrobiłam sobie z nim zdjęcie. Jest to moje szczęśliwe zdjęcie.
    autor Justyna
  • dodano: 14 lipca 2008 22:23
    Witaj !!!
    Jak zawsze ciekawie i barwnie opowiedziane, czyję sie tak jabym Elu była z Tobą w tej Afryce.
    Pozdrwiam i całuje :-))
    P.S. Odbierz pocztę , wysłalam @
    autor bonynka
  • dodano: 11 lipca 2008 20:55
    No to jest okazja,żeby w przyszłym roku jechać -musowo :).
    no atrakcji coraz więcej,czekam na cd. :)
    autor Aneta
  • dodano: 11 lipca 2008 7:42
    Witam !
    Wróciłam właśnie z urlopu na Półwyspie Helskim i z ogromną ciekawością "wskoczyłam" od razu na blog.
    Widzę pięknie się tu dzieje i z uśmiechem na buzi rozczytałam się w Pani opowiaskach.
    Przesyłam pozdrowienia i całuski.
    autor damapik
  • dodano: 10 lipca 2008 17:36
    bardzo barwnie opowiedziane. W Nabul byłam przejazdem i to co mnie urzekło to mnóstwo sklepików z ceramiką w każdym kolorze, kształcie i wielkości. Wplątany świetnie rys historyczny. Brawo.
    autor Jagoda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.

W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.