Tytuł postu jest mądrością zaczerpniętą z e-maila od Osoby, którą poznałam osobiście w Hammamet Yasmine, a wcześniej - wirtualnie - na forum turystycznym. Jest wielka prawda w tym stwierdzeniu i ja także się pod nim podpisuję.
Jeszcze nie jestem gotowa do wspominania. Ogrom wrażeń, które do dziś nie wygasły jest tak splątany, że nie pozwala na pozbieranie myśli, usystematyzowanie ich i przedstawienie w sposób interesujący. Czuję się, jak po sytym, smacznym obiedzie. Z przyjemnością głaszczę się po brzuchu, chłonę z podniebienia pozostałe tam jeszcze smaki, oblizuję się z rozkoszą na samą myśl o skonsumowanych daniach, ale nie jestem zdolna do niczego więcej, jak „zawiązywania sadełka”. Tak też jest z moimi wakacjami. Niedługo miesiąc upłynie od dnia wylotu do Tunezji, a ja ciągle „zawiązuję sadełko” i tak mi z tym dobrze. Oj... jak dobrze... bardzo dobrze !!!
Miejsce wypoczynku - Hammamet Yasmine - bardzo mi odpowiadało. Pierwszy tydzień upłynął nie wiadomo kiedy, a drugi jeszcze szybciej Nie zdążyłam zrealizować wszystkich planów turystycznych.
Już tak jest, że zawsze pozostawiamy gdzieś za sobą miejsca nie obejrzane i trasy nie przebyte. Plan zwiedzania miałam w punktach nakreślony, zatwierdzony przez zjazd rodzinny i gremium wirtualnych znajomych, ale go nie zrealizowałam w 100%.
Już tak jest, że zawsze pozostawiamy gdzieś za sobą miejsca nie obejrzane i trasy nie przebyte. Plan zwiedzania miałam w punktach nakreślony, zatwierdzony przez zjazd rodzinny i gremium wirtualnych znajomych, ale go nie zrealizowałam w 100%.
Za to pozaplanowo... ponad miarę... (mierząc możliwościami nie babcinymi, a młodego, zdrowego, kochającego życie młodzieńca). Doszłam do wniosku, że lepiej improwizować i robić to, co w danej chwili daje radość. Planów rocznych, 5-letnich, 10-letnich i wytycznych kolejnych zjazdów PZPR już się 'nawykonywałam' podczas życia zawodowego. Postawiłam na relaks, delektowanie się rajskim otoczeniem, wprawdzie nienaturalnym, takim "pod publiczkę", czyli pod turystę, ale wygodnym, ładnym i bezpiecznym dla spacerów. Warszawskie Stare Miasto też jest przecież nowe, a ma swój klimat tak uwielbiany przez warszawskich spacerowiczów i przyjezdnych z całego świata. Tak i Nowa Medina w Hammamecie. Nadmorska promenada, klimatyczne alejki i uliczki, kilometrami ciągnąca się plaża zwana bursztynową , ogrody palmowe pełne kwitnących krzewów, wnętrza, jak u Ali Baby... To wszystko sprawiło, że ciągle chciało się „pętlować”. Tak więc nie tylko zrealizowałam „Malutką Pętlę Hińczyka”, ale też tę ciut większą, dużą, wielką i kto wie, jeszcze jaką. Gdyby tak był licznik kilometrów w nogach, to pokazałabym go Hińczykowi. Może byłby ze mnie - pilnej uczennicy - dumny. Nie obyło się także bez wycieczek wykraczających znacznie poza wszelkie "pętle" i „wtykania nosa” gdzie się da..., wypytywania o co się da..., oglądania czego się da...
Nie sposób też nie wspomnieć o znakomitym towarzystwie: Łodzianach, Rodzinie ze Śląska, DamiePik z Mężem i Córeczką. Oni też dodawali kolorytu wakacjom w Tunezji i mają swój duży udział w naszej ocenie pobytu na afrykańskiej ziemi na szóstkę z plusem. Wróciłyśmy z siostrą szczęśliwe, zrelaksowane, zachwycone i zadowolone. Podsumowując w samolocie pobyt, stwierdziłyśmy, że Hammamet Yasmine - to najlepsze miejsce dla nas zarówno na czynny, jak i leniwy wypoczynek. Jest tam wszystko, co potrzeba, czyli długie i dość szerokie plaże, urokliwe "spacerniaki", wygodne hotele z pięknymi ogrodami, pola golfowe, korty tenisowe, wszelkie atrakcje i sporty wodne, a dla zmarzluchów (gdy temperatura wody morskiej nie zachęca do pływania) ciepłe - kryte baseny świetne na rehabilitację sfatygowanego życiem kręgosłupa. Na pobyt w taką pogodę, jaka była w drugiej połowie maja - nasz hotel ze swym małym (w porównaniu do innych) - przytulnym podwórkiem był ok. Na gorące dni – gdyby nam przyszło jechać w innym miesiącu - wybrałyśmy hotel Marillia z dużym ogrodem, z palmami i kwitnącymi krzewami oraz leżakami rozmieszczonymi i w słońcu, i w miejscach zacienionych zielenią - na zraszanej trawie, a nie na betonie, kącikiem zabaw dla dzieci pod palmami, z płytkim basenem dziecinnym (niezależnym od wielkiego - głównego basenu). Oczywiście też Africanę - ale ta cenowo nie odpowiada emerytkom.
Planujemy w przyszłości zabrać wnuki właśnie do hotelu Marillia w Hammamet Yasmine. Rodziców też namówimy
Tak więc ja już znalazłam swoje miejsce wypoczynkowe na ziemi. Nie twierdzę, że jest najpiękniejsze i najlepsze na świecie, ale odpowiada zarówno mnie, jak i siostrze i jest na emerycką kieszeń. Przede wszystkim obie babcie czuły się tam wyśmienicie ciśnieniowo, krążeniowo i jelitowo. Zero spuchniętych nóg, zero skoków ciśnieniowych, fizycznie i psychicznie 100 procentowe małolaty z babć tam były .
Tak więc ja już znalazłam swoje miejsce wypoczynkowe na ziemi. Nie twierdzę, że jest najpiękniejsze i najlepsze na świecie, ale odpowiada zarówno mnie, jak i siostrze i jest na emerycką kieszeń. Przede wszystkim obie babcie czuły się tam wyśmienicie ciśnieniowo, krążeniowo i jelitowo. Zero spuchniętych nóg, zero skoków ciśnieniowych, fizycznie i psychicznie 100 procentowe małolaty z babć tam były .
komentarze ocalone:
- dodano: 14 czerwca 2008 17:07O tak! Bardzo, bardzo bym chciała.
Mówią: -Góra z górą się nie zejdzie ale.........
:*autor damapik - dodano: 11 czerwca 2008 20:33Kto wie?Różne pętle są w życiu i różnie sie zapętlają :)autor Aneta
- dodano: 11 czerwca 2008 8:51No widzisz Anetko, ze trzydzieści lat odkrywałam, tułając się po świecie, a to tak bliziutko, tylko 3 godziny lotu.
Dozuję??? No jak nie dozować... Delektować się trzeba i do maja ma wystarczyć :)))
Pozdrawiam serdecznie Dziewuszki Wszystkie Trzy :)
Ela
PS. Na spotkanie Anetki w Tunezji to raczej nie liczę, bo nie "tunezyjska", ale z Jagodą i DamąPik... to kto wie... pewnie się gdzieś "na pętlach" spotkamy :)autor grycelablog: afrykamoja.bloog.pl - dodano: 09 czerwca 2008 20:55Elusiu kochana,tak nam dozujesz po kawałku,że aż mnie skręca z niecierpliwości na ciąg dalszy :) Ale poczekam cierpliwie! Cieszę się bardzo,że wreszcie odkryłaś swoj raj na ziemi!!!autor Aneta
- dodano: 09 czerwca 2008 8:04Ach... jak miło czyta się te Pani relacje, aż się łezka kręci na myśl o miejscach pozostawionych gzieś tam- daleko, daleko...
Ps. Dziekuję serdecznie za pamięć i przesyłam ze słonecznego regionu Warmii i Mazur, echem płynące pozdrowienia oraz uściski :*autor damapik - dodano: 08 czerwca 2008 21:10Bardzo pieknie Elu to opisałas, miejsce wydaje się też idealne i dla mnie i mojej emerytalnej kieszeni, kto wie, może kiedyś w jakiejś pętki Hiończyka spotkamy sięautor Jagoda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak opublikować komentarz?
Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:
- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.
- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.
W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.