28 października 2010

Spojrzenia zależne od miejsca siedzenia


    - Życie w Warszawie jest teraz zdecydowanie droższe, niż w innych miastach, co zawsze podkreślają moje kuzynki, które mieszkają we Wrocławiu. Zawsze słyszę od nich - ludzie nieuprzejmi, ceny wysokie jak diabli, wszędzie daleko i nic fajnego. No i dobrze, przynajmniej mi niczego nie zazdroszczą.
Bo już sobie wyobrażam, co by się działo gdyby u mnie było tanio i miło, siedziałyby mi na głowie na zmianę.
Co innego u Ciebie, gdzie jest pewnie milej i taniej.



  - Taniej? Ściana wschodnia to już nie tanie zaplecze mięsno -warzywno-owocowe. To było dawno i już dawno nieprawda. Kiedy Ty w Warszawie lepisz pierogi z truskawkami i się nimi już objadasz, tu są sprzedawane na sztuki - paczkowane po trzy. W moim mieście są wyższe ceny, niż chociażby w niedalekim Lublinie. Nawet ceny paliwa - średnio o około 30 groszy/l - w zależności od stacji. Trochę staniało życie dzięki supermarketom. Chociaż z drugiej strony pobankrutowali okoliczni sklepikarze. Tutaj, na ścianie wschodniej, za to jest tanio, ale nie w sklepach, tylko w wielu domach, szczególnie u emerytów i licznych bezrobotnych. Jak się ma na osobę na jedzenie 3,50 PLN na dzień, to i "miło i tanio".



- Przeraziłaś mnie tą kwotą na dzienne utrzymanie - z tego nie da się  wyżyć! 
Na naszym warszawskim osiedlu np. większość starszych samotnych pań zajmuje się pilnowaniem obcych maluchów, najczęściej kilka godzin dziennie, bo mamy jednak wracają do pracy, czasem nawet na 1/2 etatu tylko, byle nie utracić pracy. Wiem, że stawka godzinowa jest  5 zł/godz. To jest stawka dla opiekunek, gdy są zatrudnione oficjalnie w  agencji, oczywiście agencja bierze więcej od klienta, więc taka transakcja na czarno  opłaca się obu stronom. A niektóre wyprowadzają odpłatnie psy na spacer  tym ludziom, którzy już sami nie mogą, np. z powodu choroby. Ja uważam, że każda forma zarobkowania jest dobra, bo te nasze emerytury to są jednak bardzo niskie, a koszty stałe ( jak czynsze i media) wciąż rosną.

 


- Twoja troska i pomysły na poprawienie sytuacji cenna. Widzę jednak, że  nie byłaś na ścianie wschodniej  i zupełnie nie wiesz, jak tu się żyje. Pilnowanie dziecka za 5 zł za godzinę, czy wyprowadzanie psa? Żartujesz chyba, a kto tu do dzieci zatrudnia? I w dodatku za tak WIELKĄ STAWKĘ. Dzieci to w lesie jagody zbierają i sprzedają je po domach albo pod zieleniakiem.  Wyprowadzanie piesków w dodatku? Rozśmieszyłaś mnie normalnie. Ci, którzy mogą sobie na to pozwolić, mają swoje babcie, czy ciocie lub zaufane znajome. "Przedsiębiorczy"  robią za mrówki na granicy. Jako mróweczka zginęła córka mojej koleżanki w wielu 19 lat właśnie na granicy.  Gdy opowiedziałam o tym jednej Poznaniance, to ona na to: a po co tam się pchała, w tym wieku to się studiuje.  Nawet nie dotarło, że na te studia pieniądze mieć trzeba, choćby na zeszyt i ołówek.
 
Ogromne rzesze młodych rodzin są na utrzymaniu babć z ich rentami i emeryturami. Niektórzy się odważyli i wyjechali do Warszawy, bo tu wszelka kreatywność i przedsiębiorczość jest zmiatana z powierzchni ziemi natychmiast, a miejsc pracy nie ma. Żeby zaistnieć,  trzeba wjechać wielkim pociągiem, a nie drezyną z łóżkiem polowym czy blaszakiem na pietruszkę i skarpety.  Jeśli ma się w Warszawie mieszkanie i pracę, życie w Warszawie jest dużo lepsze i tańsze, a zarobki większe. Sama robię zakupy w Warszawie przy każdej okazji. Chociaż też na tej Warszawie niektórzy się przejechali, bo pracodawca całymi miesiącami nie wypłacał wynagrodzenia. Wiesz przecież, jaki to łańcuszek ekonomiczny pociąga, jeśli przy okazji wyjazdu wzięło się kredyt na mieszkanie.
Wyjazd stąd w poszukiwaniu pracy  nie jest prosty. Mieszkania tanie w stosunku do innych regionów i nikt ich nie kupuje. Żeby znaleźć pracę, trzeba się ruszyć, żeby się ruszyć trzeba tu mieszkanie sprzedać, a kupca  nie znajdziesz w przyzwoitej cenie.  Za zasiłek np. czy wyprowadzanie piesków na czas szukania lepszego zajęcia, nie wynajmiesz kąta w innym mieście i nie utrzymasz tego pozostawionego. Koło się zamyka.
 
Długo by pisać i trudno jest mi pisać, bo widzę, bez urazy, ale zupełnie nie znasz sytuacji tutaj i operujesz innym językiem. Bo skąd zresztą masz znać?  Jakieś wyprowadzane pieski? Jakieś stawki 5 zł za godzinę dla samotnych emerytek? To język dla wielu tutejszych z Marsa, a co najmniej "urwany z choinki". Może dlatego trudno zrozumieć, że pułap rozmowy jakby inny.  Nie wiem nawet jak to ująć.
A 3,50 na osobę jako stawka na przejedzenie, jest w niejednej rodzinie i u wielu samotnych, którzy pozostali w drogich pod względem utrzymania mieszkaniach.



- Masz rację, tu nikt nie ma pojęcia jak ta ściana wschodnia wygląda z bliska. Wiem, że w porównaniu z innymi częściami kraju to Warszawa prawie jak raj, bo  przynajmniej jest  praca, chociaż bardzo łatwo trafić na nieuczciwego pracodawcę, bo tych to jakoś nie brakuje. Wiem, że wiele osób dojeżdża codziennie do pracy z Radomia lub Łodzi, inni wynajmują do spółki mieszkania i jeżdżą do domu raz na tydzień.
Powiedz mi, a kto utrupia przedsiębiorczość u Was i dlaczego?  Przecież władzom miasta powinno zależeć na tym, by ludzie wykazywali się inicjatywą i w miarę możliwości   starali się o samozatrudnienie.  Z punktu widzenia ekonomii, to nawet, jeśli ktoś prowadzi nawet jednoosobową firemkę, sam się zatrudnia i sam płaci swe ubezpieczenie, to nawet, gdy ta firma nie przynosi dochodów takich, by musiała odprowadzać podatek dochodowy, to i tak jest korzystna dla  państwa.
Mogłabyś opisać gdzieś tę sytuację, w której się ten kawałek naszego kraju znajduje. Bo to nie tylko ja nie wiem, jak to w szczegółach wygląda. Myślę, że większość nie ma bladego pojęcia. Bo nie wolno stwarzać sytuacji, że jedynym miejscem  pracy jest praca szmuglera, czyli systematyczne naruszanie prawa.  Bo nawet, jeśli pokazują w TV,  że ludzie blokują wschodnie przejście graniczne to nikt nic nie mówi o tym, że tam zupełnie nie ma gdzie pracować. Ja tylko wiem z prasy ekonomicznej, że w ten region wpompowano już masę pieniędzy, to gdzie one się do cholery podziały?  Kto i w jaki sposób je przepuszcza, ludzie nic z tego nie mają? Ponieważ się tych spraw bliżej nie wyjaśnia, to po takim pokazaniu, jak ci ludzie blokują przejście, bo już nie wolno przenieść więcej niż paczkę papierosów, większość widzów odbiera to w ten sposób: no,  łatwiej jest coś półlegalnie szmuglować niż regularnie pracować. Z drugiej strony w wielu miejscowościach kwitnie praca na czarno, bo jest to opłacalne dla obu stron, ale ponieważ ludzie figurują jako bezrobotni to przed kamerą też się do pracy na czarno nikt nie przyzna. Państwo tak obciąża pracodawcę, że ten nie jest w stanie udźwignąć tych wszystkich wymagań fiskusa.

       Wiesz, za granicą też to nie wygląda za różowo, tam też ludzie przemieszczają się za pracą. Z tym, że oni już do tego przywykli.  Jeden z moich znajomych - Niemiec - mieszka np. w górnym Tyrolu a pracuje w Monachium i Berlinie. To jakaś paranoja jak dla mnie. A on mi mówi, że ja histeryzuję, bo to normalne. Być może, że mam fioła, bo nie widzę w tym nic normalnego.



- Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób nie ma pojęcia, co też dzieje się w innych regionach. Ja też nie. O Warszawie wiem akurat sporo, ale o innych miastach już nie. O swoim regionie też nie wiem wszystkiego i nie potrafię powiedzieć, kto ukatrupia inicjatywę na samozatrudnienie. Znam jedynie przykłady z życia moich znajomych i rodziny. Np. syn mojej koleżanki (prawnik bez aplikacji) bardzo długo już czeka na to, by zostać taksówkarzem. Zdał jakieś egzaminy pozytywnie, mama  emerytka kupiła mu na raty samochód i tak czeka (auto było właściwie kupione wcześniej - jako warunek zatrudnienia na agenta handlowego). Stracił już nadzieje. Przed pomysłem o taksówce próbował różne branże, w tym doradztwo prawne ( radcą być nie może bez aplikacji, ale doradcą tak). Pozwolenia na taką działalność też nie otrzymał. Obecna sytuacja jest taka: mama pracuje za granicą, syn z mamy emerytury opłaca mieszkanie i skromną nadwyżkę sobie bierze, a rodzinę w innym mieście utrzymuje z handlu paliwem zza wschodniej granicy.
To jeden z nielicznych przykładów. Nie wspomniałam, ile w międzyczasie skończył przeróżnych kursów - jeden finansowany przez urząd pracy, pozostałe za własne, znaczy mamy pieniądze. Jeśli już komuś się uda otworzyć działalność, bo nie powiem, że wszystkim w czambuł nie udaje się, to szybko znikają z rynku, nie wiem, z jakiego powodu, mówią, że ZUS i fiskus nie da pożyć. Po firmie pozostają tylko długi i nic więcej. Bardziej opłacalne staje się korzystanie z opieki społecznej. Czy to dobrze? Osobiście jestem za  dawaniem wędki, jak mawiał Lech Wałęsa, a nie za rozdawanymi rybami. Inni politycy też tak gadali, a jak polityk gada... To gada...;):)



- A gdzie ludzie pracowali wcześniej? 


- Te mrówki graniczne, to przeważnie młodzi, którzy raczej nie pracowali. Pojedyncze osoby miały co najwyżej tzw. staże absolwenckie i to wszystko. Dziewczęta, to np. pracownice Biedronek, których biedronkowa kariera kończyła się w momencie zamążpójścia i urodzenia dziecka, a nawet jeszcze wcześniej, bo podczas ciąży.
Pokolenie natomiast 50+ to pracownicy wielkich zakładów: cementowni, fabryki obuwia, zakładów przetwórstwa owocowo-warzywnego, cukrowni, wszelkiej spółdzielczości około rolniczej i nie tylko, zakładów metalowych i obsługi rolnictwa. To jest rzesza ludzi, którzy nie zdążyli wypracować emerytury. Wreszcie emeryci, którzy też by chętnie dorobili i chętnie na czarno się zatrudniali. To także rolnicy, którzy w miastach zaczęli szukać pracy, bo ich produkcja rolna jest nieopłacalna. A to nadprodukcja mleka, a to ogórek za krzywy, a to jabłka na śmietnik, a to zakontraktowane maliny zostają na krzaku, bo w międzyczasie obniżyli cenę skupu i nie opłaca się nawet zebrać, a to marchewki nie przyjmują, bo kontrakt był na warzywa, a Bruksela zdefiniowała marchewkę jako owoc i skup nie wie, co z marchewką zrobić.
Do tego doszła tania siła robocza z Ukrainy i Białorusi.

       Wiem, że w Niemczech, tak, jak mówi Twój znajomy - przemieszczanie się za pracą jest normalne. Też mam tam rodzinę. Nie porównywałabym jednak tego do warunków polskich.

       Na co idą wpompowywane pieniądze, o których czytałaś? Nie mam pojęcia. Ze "schetynówek" np. Chełm nie dostał ani grosza. Nie wiem, dlaczego.

       A tym 3,50 nie martw się. To pewnie sytuacja przejściowa. Czasami musi być gorzej, żeby już zawsze było lepiej. Jeśli pieniążki zostały wpompowane w ostatnim czasie, to może w przyszłości efekty będą. Regionalna prasa podawała, że głównie mają zasilać branżę turystyczną i w tej dziedzinie woj. lubelskie będzie stawiać na rozwój i uczelnie wyższe (fakt - powstają, jak grzyby po deszczu - piękne, wyremontowane cacka). Jeśli zaś chodzi o turystykę, to głośno było, kto dostał. Oczywiście osoby powiązane z wysokimi urzędami. Nazwisk nie pamiętam, bo już dość dawno się rozpisywano na ten temat, ale pamiętam, że podawano nawet nazwiska.



- W jakiejś dyskusji w TVN 24 ktoś powiedział,  że te pieniądze wpompowane w naszą ścianę wschodnią nie dały rezultatu, podobnie jak te olbrzymie środki wpompowane przez RFN w dawne tereny NRD. Bo za mało dać środki, trzeba wpierw zmienić mentalność ludzi. Czy zauważyłaś, że u nas nie ma zupełnie oddolnego ruchu spółdzielczego, nie ma żadnego samodzielnego zrzeszania się producentów, aby uniknąć  w zbycie swych produktów pośredników? A przecież wiadomo, że pośrednicy żerują i na producencie i na nabywcy. Nie wiem, z czego to wynika, ja podejrzewam, że tyle lat "odgórnego" sterowania pozbawiło ludzi  chęci i umiejętności samodzielnego działania. Pewnie przydałyby się i jakieś szkolenia na te tematy. 

- O jednej z inicjatyw szkoleniowych na moim terenie pisałam w notce pt. "Nauka po pięćdziesiątce"   https://aleblogowanie.wordpress.com/2008/11/06/nauka-po-piecdziesiatce/



- Jak sama widzisz mnie jest trudno  wypowiedzieć się na ten temat, bo inaczej wygląda to z odległości 240 km, a inaczej na miejscu.


- To, co mówię, wydaje się szare jakieś i smutne? Nie chcę, byś odniosła wrażenie, że według mnie nowe popsuło stare i zostały prawie same ruiny i zgliszcza. Ten dosyć pesymistyczny i ponury obraz ściany wschodniej jest z pewnością trochę jednostronny. Zadowolonym, którym się powiodło trudno się z nim zgodzić. I tutaj żyją też ludzie, którzy odnieśli sukces. Widzę także mieszkańców zamożnych i zadowolonych. Miasta pięknieją, nawet siermiężne peerelowskie blokowiska.


komentarze
Komentarze: https://aleblogowanie.wordpress.com/2009/01/25/spojrzenia-zalezne-od-miejsca-siedzenia/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.

W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.