06 stycznia 2009
Nie da się przekreślić ogromnego wysiłku Narodu nazywanego dziś „straconym pokoleniem”, któremu przyszło żyć w czasach PRL. Na to życie pokolenie to zostało politycznie skazane także przez zachodnich przywódców. Czasy trudne na pewno, a mimo to dokonywano w tych ciężkich warunkach bardzo wiele.
A korzyści czerpał cały świat, choćby z wykształcenia, wiedzy polskich inżynierów i naukowców z peerelowskich uczelni. Z tej wiedzy i doświadczenia pełnymi garściami czerpią także dzisiejsze rządy demokratyczne. PRL to część historii naszej Ojczyzny, historii i złej i dobrej – barwnej po prostu i pełnej także ogromnego dorobku. To jest część naszej Ojczyzny i każdy, kto ten dorobek przekreśla, wypacza i zakłamuje, jest nieuczciwy.
W PRL
zakres wolności tak wyznaniowych /nauczanie religii, na którą dzieci
chodziły oficjalnie i w butach, a nie boso, jak za sanacji, żeby się
uczyć od księdza jedynie tego, jak być dobrym poddanym; śluby kościelne,
budowanie świątyń, chrzty itd./, jak i gospodarczych, był większy niż
gdzie indziej – w krajach komunistycznych.
W PRL komunizmu i
totalitaryzmu nie było. I to dzięki sprytowi i pracowitości
spisanego dziś na straty pokolenia do komunizmu i totalitaryzmu nie
doszło. Patrioci w tamtych czasach, jak już byli – to byli prawdziwi. Z
sentymentem i wielkim szacunkiem wspominam nauczycielkę historii –
dyrektorkę mojego liceum, dla której Bóg, Honor i Ojczyzna to były
świętości. I nikt jej za to nie pałował. I jakoś nawet dyrektorką była.
Więc czapki z głów przed takimi „peerelowcami” dzisiaj powinno się
zdejmować i tego powinna być także młodzież uczona. Jak tak sobie siedzę
i czytam, albo oglądam telewizję, to aż się chwilami gotuje we mnie,
jak dzisiaj wszystko się wypacza, albo pokazuje w jedynie „słusznym”
kolorze – na czarno, z lekka czasami na szaro dla niepoznaki
przemalowując. Tylko, czemu to ma służyć? I komu ma to służyć? Bo w PRL
przynajmniej wiadomo było, czemu i komu służy propaganda i zakusy
totalitarne. Przed wojną też wiadomo było, że panu dziedzicowi.
Nie winię za tę niewiedzę nikogo, kto tych czasów nie zna z autopsji.
Trudno się złościć za to, że ktoś jest młody i ojcu albo babci nie
wierzy i za straceńców ich uważa, bo nowe autorytety tak nakazują. Winię
polityków, politycznie sterowanych historyków, nauczycieli i media -
najpopularniejsze dzisiaj źródło wiedzy. Szczególnie telewizję publiczną
z polityczną misją i propagandą, do której to propagandy, tej z
czasów PRL ani się równać swą siłą oddziaływania.
Nawet
wpływa się na ludzi wmawiając im, co mają kochać, kogo gloryfikować,
kogo opluwać. Ba, nawet kształtuje się wzorce życia osobistego... Ba,
nawet życie polityczne obywateli i formy ich uczestnictwa w życiu
publicznym są określane, także przez kościół... Ba, nawet rogatywkę -
wyróżnik Polski i Polaków, która oparła się peerelowi i była w nim
obecna, zastąpiono amerykańskimi bejsbolówkami i cylindrami.
Zauważyliście, że dopiero demokracja ten Bogu-Ducha winny symbol
usunęła? Ba, nawet św. Mikołaja, (chociaż był także Ded Maroz) częściej
widywałam w PRL, niż dzisiaj.
Hasła... Hasła... W socjalizmie miały służyć propagandzie, zrywać/podrywać naród, jednoczyć go we wspólnym - jednolitym froncie, manipulować i sterować nim, podporządkowywać...
Czyż dzisiaj jest inaczej? Czyż np. marketing, reklamy nie służą temu samemu? Zbudowaniu jednolitego frontu jedności, tyle, że konsumentów uganiających się za reklamowanymi gadżetami. Czyż politycy, rządy, wielcy producenci, lobbyści nie manipulują całymi społeczeństwami w imię "zaszczytnych" haseł np. pod sztandarem ekologii?
- „Złomuj lodówkę po 3 latach użytkowania i kup ekologiczną. Uratujesz ludzkość i piękną naszą matkę Ziemię!”.
Czyż nie używają haseł przekonujących naród do akceptowania „jedynie słusznego" modelu życia - modelu konsumpcyjnego?
Wreszcie sprawy religii. Czyż np. biskupi nie czerpią pełnymi garściami ze wzorców komunistycznych w robieniu baranów ze swoich owieczek? Tak! Demokracja czerpie wzorce od komunistów! Tylko oprawa jest inna... Taka demokratyczna, taka piękna – „hamerykańska”... Tylko się ludzie biernie jej poddają...
No i teraz można napisać, że te zapędy totalitarne mi się nie podobają! No to napisałam.
A moje pisanie, to też wygodna bierność. W PRL, jak się coś nie podobało, to się walczyło. „Stracone pokolenie” do totalitaryzmu nie dopuszczało.
Hasła... Hasła... W socjalizmie miały służyć propagandzie, zrywać/podrywać naród, jednoczyć go we wspólnym - jednolitym froncie, manipulować i sterować nim, podporządkowywać...
Czyż dzisiaj jest inaczej? Czyż np. marketing, reklamy nie służą temu samemu? Zbudowaniu jednolitego frontu jedności, tyle, że konsumentów uganiających się za reklamowanymi gadżetami. Czyż politycy, rządy, wielcy producenci, lobbyści nie manipulują całymi społeczeństwami w imię "zaszczytnych" haseł np. pod sztandarem ekologii?
- „Złomuj lodówkę po 3 latach użytkowania i kup ekologiczną. Uratujesz ludzkość i piękną naszą matkę Ziemię!”.
Czyż nie używają haseł przekonujących naród do akceptowania „jedynie słusznego" modelu życia - modelu konsumpcyjnego?
Wreszcie sprawy religii. Czyż np. biskupi nie czerpią pełnymi garściami ze wzorców komunistycznych w robieniu baranów ze swoich owieczek? Tak! Demokracja czerpie wzorce od komunistów! Tylko oprawa jest inna... Taka demokratyczna, taka piękna – „hamerykańska”... Tylko się ludzie biernie jej poddają...
No i teraz można napisać, że te zapędy totalitarne mi się nie podobają! No to napisałam.
A moje pisanie, to też wygodna bierność. W PRL, jak się coś nie podobało, to się walczyło. „Stracone pokolenie” do totalitaryzmu nie dopuszczało.
***
Z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy to przy stole siedziały trzy,
a często cztery pokolenia. Nawet ksiądz wpadł na herbatę, tak
zwyczajnie, po sąsiedzku. Niekoniecznie po kasę i nie w celu
uzupełnienia parafialnej kartoteki.
Pozmieniało się wszystko. Przewartościowały się priorytety. Trudno zdążyć na Wigilię do babci, kiedy obowiązkiem jest integracyjne spotkanie opłatkowe z prezesem. Trudniej też "wyprawić" urodziny w domu. Specjalnie używam słowa "wyprawić", bo wszelkie uroczystości teraz się WYPRAWIA (przeważnie zresztą w restauracji). Czy to źle czy dobrze? Nie oceniam, zauważam jedynie, że inaczej po prostu. Nie po polsku! Gdyby tak poszukać przyczyn, to chyba komercjalizacja wszystkiego jest główną winowajczynią. Także postęp, pośpiech, rywalizacja - często niezdrowa. Strach przed bezrobociem przede wszystkim! Jeśli do wyboru jest zabawa w pracy i urodziny babci czy mamy - to wiadomo - co należy wybrać, żeby pracy nie stracić.
To także bezwarunkowe i entuzjastyczne przejmowanie zwyczajów, świąt i tradycji zachodnich, które pasują do nas, jak pingwin do Sahary. Jakieś Walentynki, zamiast Świętojańskiej nocy zakochanych, amerykański "pajaco-krasnal" zamiast św. Mikołaja, Halloween, bejsbolówki zamiast polskiej rogatywki, podczas gdy każdy Eskimos, jeśli chce przedstawić Polaka, to rysuje go w rogatywce, Francuza w degolówce, Anglika w angielce zaś Amerykanina w bejsbolówce. Nie spotkałam ani w literaturze historycznej, ani w poezji ułanów, kawalerzystów, czy krakowiaków w bejsbolówkach. W PRL też nie!
Ded Maroz i Śnieżynka nie zawładnęli – tak jak się to pokazuje - sercami Polaków – patriotów ze „straconego pokolenia”, nie zawładnęli też wszystkimi umysłami.
***
Dlaczego dziś się wypacza, przekreśla, albo tuszuje to, co dobre w PRL
było? Kogo za to winić? Kogo wreszcie winić za to, że silny coraz
bezczelniej stawia stopę na karku słabszego, a sprawy, o które walczono
sto kilkadziesiąt lat temu, zostały zaprzepaszczone. Ośmiogodzinny dzień
pracy, praca dla wszystkich, godne warunki życia, prawdziwa, a nie
tylko formalna demokracja... Postulaty wypisywane ongiś na
transparentach pierwszomajowych znowu powinny się na nich znaleźć. Jeśli
nie na defiladzie, bo takie z mody wyszły, to chociaż na procesjach na
przykład, lub w gabinetach związkowców zarabiających po 7-10 tysięcy PLN
miesięcznie.
Czy może samych siebie winić, bo wybieramy posłów i samorządy nie zawsze w sposób przemyślany, a potem, jak wybierzemy, tak mamy?
Czy może samych siebie winić, bo wybieramy posłów i samorządy nie zawsze w sposób przemyślany, a potem, jak wybierzemy, tak mamy?
"Kto powie prawdę o straconym pokoleniu?"
OdpowiedzUsuńNie czułem się i nie czuje "pokoleniem straconym". Przez całe swoje
życie, zawodowo i społeczne brałem udział w odbudowie, przebudowie i
rozbudowie.
Przecież to nie partie ale ludzie prawicy i lewicy odbudowali
zniszczone dokumentnie wielkie miasta; Warszawę, Szczecin,
Wrocław..........
"PRAWDA JEST JEDNA, ZARÓWNO DLA GREKÓW JAK I DLA BARBARZYŃCÓW" Nauczał
Platon.
Zwróćcie uwagę, że zalecenie mówienia prawdy znajduje na czele
większości występujących religii.
Wmawia się nam, że obowiązujące w PRL plany długoterminowe są narzucone
nam przez Związek Radziecki nieprawda
Plan ten został opracowany i wdrożony przez zespół ówczesnego V-ce
Premiera prof. Eugeniusza Kwiatkowskiego jako plany trzyletnie. Pierwszy
jego etap zakładał zorganizowanie Centralnego Okręgu Przemysłowego w okół
Stalowej Woli, oraz miasta i portu w Gdyni.
Oczywiście ze względu na ówczesną sytuację polityczną, ekonomiczną i
militarną ten plan nie mógł być zrealizowany. Jak wiecie pan profesor w
pierwszych dniach września wraz z całym rządem ewakuowany.
Wrócił do Polski już w drugiej połowie 1945 roku. Prawie natychmiast
zgłosił się do Premiera Osóbki - Morawskiego, przekazał plany i oferował
swoją współpracę przy ich realizacji
Jestem dumny z tego, że jestem wychowankiem takich naukowców jak
profesorowie Kwiatkowski, Oskar Lange, Kotarbiński, którzy nie tylko
przekazywali nam nie tylko wiedzę ale również wychowywali nas.
Na przykład bezczelne kłamstwo, że spółdzielnie rolnicze, (kołchozy)
są wymysłem radzieckim, następne kłamstwo. Pierwsza spółdzielnia powstała s
końcu XIX wieku na terenie polskim w zapuszczonej wsi w Liskowie. Jej
założycielem był katolicki proboszcz.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ten pomysł podebrał nam Lenn i
wprowadził jako obowiązujący w Związku Radzieckim system gospodarki rolnej.
Na zakończenie przypomnę Wam pytanie, które zadał nam pytanie Antoine
de Saint - Exupery:
"DLA CZEGO MAMY SIĘ NIENAWIDZIĆ ? ZESPALA NAS SOLIDARNOŚĆ,NIESIE NAS TA
SAMA PLANETA, JESTEŚMY ZAŁOGĄ JEDNEGO STATKU"
Staram się postępować zgodnie ze wskazaniem Pitagorasa:
"TAK POSTĘPUJ Z PRZYJACIÓŁMI, ABY NIE STALI SIĘ NIEPRZYJACIÓŁMI, A Z
NIEPRZYJACIÓŁMI TAK SIĘ OBCHODŹ, ŻEBY JAK NAJPRĘDZEJ STALI SIĘ TOBIE
PRZYJACIÓŁMI."
Szkoda, że nasi "politykierzy" postępują wprost przeciwnie.
Serdecznie pozdrawiam; Czuj ! Czuj ! Czuwaj !
Mirek.