17 kwietnia 2009
W Gorgany i Czarnohorę!
https://aleblogowanie.wordpress.com/2009/04/17/w-gorgany-i-czarnohore/
Są to góry wchodzące w skład Karpat, leżące po stronie ukraińskiej, w
odległości około 100 km od polskiej granicy. Bardziej dzikich gór bliżej
nie znajdziemy. Bujna, naturalna roślinność i dużo zwierząt. Poza tym
obszary te należały do Polski i z tego okresu pozostało wiele pamiątek,
które warto zobaczyć.
Niewątpliwie są to piękne góry. Niezwykle
fotogeniczne (dużo widocznych planów dla fotografów), teren pokryty
dywanem lasu, zagubione jeziorka, kosodrzewina, pozostałości klauz - tam
spiętrzających wodę . Czasami trafia się odcisk niedźwiedziej stopy na
ścieżce.
W Gorganach znajduje się przełęcz legionów. Dla upamiętnienia bitew prowadzonych wokół Rafajłowej wzniesiono krzyż z napisem:
W Gorganach znajduje się przełęcz legionów. Dla upamiętnienia bitew prowadzonych wokół Rafajłowej wzniesiono krzyż z napisem:
Młodzieży polska, patrz na ten krzyż
Legiony polskie dźwignęły go wzwyż
Przechodząc góry, doliny... nie pamiętam
i dalej... do ciebie Polsko i dla twej chwały
Zaś w samej Rafajłowej, obok starego kościoła znajduje się pomnik poległych legionistów. Co w tym nadzwyczajnego jest?
A jest! Otóż byliśmy tam za czasów naszego peerelu, a na Ukrainie - wiadomo, co było w tym czasie... Można więc sobie wyobrazić, jakie było nasze zdziwienie, że nie zniszczono krzyża i nie zamazano wiersza. Mało tego. Widać było, że jakaś niewidzialna ręka otacza to miejsce opieką. Ogromnie wzruszyliśmy się.
Młodzi to pewnie nie wiedzą, co znaczył wyjazd w owych czasach w tamte strony i w dodatku w tak dzikie tereny. Ciężkie plecaki z żywnością, kuchenka na denaturat, lekarstwa, lemoniady w proszku, menażki, zapałki, koce...
Objuczeni, jak wielbłądy stanęliśmy w polu i nikt nie miał już siły dźwigać ekwipunku dalej, a miejsce niedobre do rozbicia namiotu - zbyt odkryte.
Patrzymy... nieopodal jedynego w polu drzewa pasą się konie haculskie. Pomyśleliśmy, że wynajmiemy u gospodarzy takiego konia, aby zapewnić sobie transport bagażu podczas wędrówki.
A gdzie szukać gospodarzy? Nigdzie żadnego domu... gospodarstwa... żywego ducha.
Decyzja krótka: pożyczamy sobie konie.
Do reklamówki z peweksu (z takimi reklamówkami paradowało się kiedyś po deptaku w mieście) wkładamy gumę balonówkę, trochę lemoniady w proszku, szyneczkę "krakus", papierosy oraz kartkę z informacją, że pożyczamy sobie koniki i zostawiamy za to „padarki”. Reklamówkę przywiązujemy starannie do drzewa - tak, aby wiatr jej nie porwał i ewentualny deszcz nie rozpuścił lemoniady.
Wracamy w to samo miejsce,
reklamówki z zawartością nie ma, a na drzewie kartka z zaproszeniem (na
odwrocie naszej kartki) do chutoru i narysowana mapka, jak trafić. Pod
mapką dopisek: "konie nie nasze, no padarki wziali, bolszoje spasiba".
Udaliśmy się tam.
W ciągu trzech-czterech godzin z odległych - innych chutorów zeszło się tyle gości, ile na wielkim weselu nie widziałam. Ogniska, pieczenie ptaków (ze względów politycznych nie podaję rodzaju drobiu) nad ogniem, ciepłe drożdżowe pampuchy ze skwarkami i czosnkiem, barszcz, pierogi, kawior czerwony w wielkich słojach, muzyka, tańce, śpiewy i smaczny podpiwek, także morze napoju o swojskim zapachu.
Matko kochana, co się tam działo. Ileż radości, otwartych gorących serc, wspólnych pieśni, kawałów, żartów i czego tam jeszcze... Fantastycznie!
Udaliśmy się tam.
W ciągu trzech-czterech godzin z odległych - innych chutorów zeszło się tyle gości, ile na wielkim weselu nie widziałam. Ogniska, pieczenie ptaków (ze względów politycznych nie podaję rodzaju drobiu) nad ogniem, ciepłe drożdżowe pampuchy ze skwarkami i czosnkiem, barszcz, pierogi, kawior czerwony w wielkich słojach, muzyka, tańce, śpiewy i smaczny podpiwek, także morze napoju o swojskim zapachu.
Matko kochana, co się tam działo. Ileż radości, otwartych gorących serc, wspólnych pieśni, kawałów, żartów i czego tam jeszcze... Fantastycznie!
A
na pożegnanie znowu to samo, potem spanie i powitanie, znowu pożegnanie
na pożegnanie i powitanie po pożegnaniu... Wreszcie już na pożegnalne –
ostatnie pożegnanie - obtańcowywanie w niedźwiedzim uścisku.
Ufff, padłam od samego wspominania.
"Filipinka" z kampanii wyborczej 2007 - to pikuś.
Ta przygoda była dla nas i ucztą wzrokową - cudne pejzaże, i wędrówką w przeszłość - lekcja historii. Także ucztą smakową i zabawą w chutorze na miarę sienkiewiczowskich powieści. Ale nade wszystko wielką ucztą duchową, lekcją prostych, szczerych zachowań, z głębi serca, ponad podziałami, ponad polityką, ponad wszelkimi różnicami.
Ufff, padłam od samego wspominania.
"Filipinka" z kampanii wyborczej 2007 - to pikuś.
Ta przygoda była dla nas i ucztą wzrokową - cudne pejzaże, i wędrówką w przeszłość - lekcja historii. Także ucztą smakową i zabawą w chutorze na miarę sienkiewiczowskich powieści. Ale nade wszystko wielką ucztą duchową, lekcją prostych, szczerych zachowań, z głębi serca, ponad podziałami, ponad polityką, ponad wszelkimi różnicami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak opublikować komentarz?
Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:
- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.
- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.
W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.