24 lipca 2010

ku pokrzepieniu udręczonych upałami





Upały mamy! I co? I narzekamy... Niemal wszyscy udręczeni... A co na to świeczki? Z powodu wysokiej temperatury bidulki straciły swój wiekopomny status: stoi prosto, jak świeca! Jak teraz powiemy o przystojnym mężczyźnie? Chłopak jak świeca?

Oj, niech każda pani zastanowi się, zanim takim „komplementem” obdarzy lubego. Jeśli on zobaczy to zdjęcie, nie wiem, czy będzie zadowolony z porównania do świecy... Pan może poczuć się trochę bezużytecznie, jak ta świeczka, której nawet zapalić się nie da. No, bo jak? Płomieniem w dół?  

 
Ale... Ale... Odrobina fantazji... pomysłowości... I... Świeca pali się pełnym blaskiem! Nie ma to, jak żywy płomień! Choćby wbrew prawu grawitacji. Od razu świeczce weselej! A w miarę wypalania, wystarczy zrobić fikołek - hop świecznik na inną pozycję.



       Albo telewizor. Okazuje się, że nie tylko ludzie w upały działają wolniej i reakcje mają opóźnione. Świeczka sobie płonie - pozując do drugiego zdjęcia, a ja wciskam pilota. Telewizor nie reaguje. Czort z nim - myślę, nie jest mi tak bardzo potrzebna telewizja. Po kilku minutach otwieram drzwi do łazienki i w tym momencie słyszę męski głos - groźny i krzykliwy. Struchlałam dosłownie, zanim się okazało, że w łazience nikogo nie ma, tylko telewizor namyślił się i włączył.

     Dla ochłody szybki prysznic. Ten działa nienagannie. Choć słyszałam, że nie każdy. Niektóre ledwie ciurkają, wszak ciśnienie spadło z powodu nadmiernego używania w czasie upałów wody. Odświeżona mogę iść spać. Niechętnie! Noce są duszne, wyciskające wszystkie soki z człowieka. Nie lubię zlanych potem poduszek. Przygotowuję więc stosik ręczników, które w nocy bez wysiłku wymieniam, podczas gdy prześcielanie całego łóżka to za duża fatyga.


Dziś będę miała gościa. Przyjeżdża długo oczekiwana siostra. Może i jej przydadzą się w nocy ręczniki? Układam więc je fantazyjnie na łóżku. Będzie przyjemnie i praktycznie. I może na widok łabędzia w stawie gorąca sypialnia wyda się chłodniejsza? Sprawianie drobnych przyjemności i okazywanie, że gość jest ważny i mile widziany obowiązuje w moim domu nawet w upały. Biorę się więc za robienie transparentu z napisem "Gość w dom, Bóg wie po co". 


Puenta historii o świeczkach? Aby przeżyć upały i świecić swoim blaskiem, trzeba chodzić spać z przyjemnością lub robić fikołki.  

 
Mój sposób na okna (niezależnie od żaluzji czy rolet). Folia aluminiowa błyszczącą stroną na zewnątrz. Nadaje się tylko do sypialni, bo mocno zaciemnia.








24 lipca 2010. Upały coraz większe.

Świeczka, ta która nieco lepiej dotychczas znosiła wysoką temperaturę, całkiem oklapła w ciągu ostatnich 4 dni.

22 lipca 2010

Akcja 'Wisła'


O spotkaniu znajomych internetowych


       Na miejsce przybyłam 50 minut wcześniej. Można sobie wyobrazić, ile nadreptałam się przebierając nogami i spacerując przed kinem „Wisła” na Żoliborzu w Warszawie, bo właśnie tam byliśmy umówieni. W kinie 40 stopni ciepła odczuwam.  Eeeeeetam... czterdzieści... Sześćdziesiąt co najmniej, a ja zakutana w umówiony znak, czyli moherowy szal z czerwonym sercem.  Oblewają mnie siódme poty. Przez cały dzień kręcone loki przyklejają się do karku, modelowana na żel grzywka  zwisa, jak kąpiące sople lodowe podczas wiosennych roztopów, ręce mokre z podniecenia. W tej upojnej chwili oczekiwania nawet rzęsy roztapiają się i zalewają oczy piekącym tuszem. Przyklejam więc do nich kolejne warstwy tuszu, przypudrowuję nos. Mam już na nim parę milimetrów pudru. Znowu zerkam do lusterka. Wyglądam jak stara pudernica. Liżę więc palec i usuwam nadmiar pudru.  Co chwilę wychodzę na zewnątrz  na zimnicę i ślizgawicę, by się ochłodzić.

       Do kina są dwa wejścia, martwię się, by nie przegapić kogoś. Mijają sekundy, minuty, zegarek co chwilę przykładam do ucha, by się upewnić, że tyka, co dwie minuty pytam ludzi, która godzina, nie wierząc własnemu zegarkowi. Znowu oblewam się na przemian to zimnym to gorącym potem. Znowu chwila postoju na zewnątrz, gdzie ludzie patrzą na widniejące na mojej  piersi czerwone serce. Ciekawe, co myślą. Może wariatka? Nie! Pewnie jakaś działaczka charytatywna. Zakrywam na wszelki wypadek przyklejone serduszko rękawiczkami, żeby mi ludzie nie zaczęli wciskać datków.

       Eeeeeeee.. co będę zakrywać? Czekam na Swoich Znajomych Nieznajomskich i to jest najważniejsze. Znowu wchodzę do kina i udaję się w okolice kinowych kas. Temperatura podnosi się do 80 stopni, no może 76.

Jest!!!!
Jest!!!!
Jest!!!!

Przybywa R. Rozpoznaję ją od razu. Promienna! Uśmiechnięta! Opalona na mahoń. Całusy...  uściski... Okazuje się, że R. jest już od godziny, tylko czekała w sąsiadującym z kinem barku. Na przyszłość trzeba więc umawiać się... hihihihihihi... godzinę wcześniej. Czekamy na N. i C.
       Po kilku minutach wchodzi do kina C. Także natychmiast go poznaję, a potem N. zauważona pierwszym rzutem oka bez żadnej akcji rozpoznawczej i dodatkowych pytań. Wchodzi i już wiem, ze to ona. R. zaprasza nas do lokalu obok, a tam...
       W kameralnym, nastrojowo oświetlonym i uroczyście udekorowanym pokoiku nakryte stoły wszelakimi bakaliami tego świata. Najbardziej rzucają się w oczy połyskujące torebki z prezentami, oraz czekająca niespodzianka – tajemniczy T. Paczki z prezentami podpisane... A jakże... Co dla kogo....


 
Przystępujemy do rozpakowywania prezentów. Uciecha... fotografie... śmiech... rozmowy... wypełniają pokoik. A potem...


       Potem jeszcze dodatkowe paczki dla mnie. Jedna z Krakowa, druga z chałwą z Maroka. Jako miłośniczka marokańskiej  chałwy, natychmiast zaczynam otwierać pudełko z rozkoszną słodyczą.  Jest ono jakieś oporne i odporne na moje starania. Ręce się trzęsą, oczy niczego poza chałwą nie widzą, serce bije jak młot, usta pełne wyobrażonego smaczku. Pomagają okulary i łyżeczka od herbaty. Otwarte!!! Mniam!!! Mniam!!! Dwa duże kęsy lądują prosto w żołądku. No... pospolita chamka  ze mnie... Reflektuję się jednak w porę i częstuję wszystkich.
Potem już chałwy nie jem, zapominam o niej aż do końca spotkania. Słodsze od chałwy jest towarzystwo.


       Potwierdzam to, o czym dawno wiedziałam. Internet, oprócz  zagrożeń, jakie niesie, gromadzi też w różnych „kącikach tematycznych” ludzi wspaniałych, cudownych, czujących to, co do siebie mówią, rozumiejących się nawet bez słów, czytających właściwie gesty, intencje i rozumiejących je. A przede wszystkim nadających na tych samych częstotliwościach i z podobnym poczuciem humoru.

       Rozmawiało się miło o wszystkim, jak wśród starych dobrych znajomych. Najmniej rozmowna ja byłam. Chyba nie pomyśleli, że jestem ponuraczką?  Widzieli, że to z przejęcia. Ogrom wrażeń tego dnia sprawił, ze niewiele mówiłam. Kilka godzin wcześniej zostałam drugi raz babcią. A potem to spotkanie... cudowne spotkanie bratnich dusz i ciał.

       Szczególne chwile znalazły się także dla nieobecnych, którzy nie mogli przyjechać. SMS’y, dobre myśli, pozytywna energia i słoneczka zostały im wysłane z wiarą, że dotrą.

       Barmani zaczęli dawać rozpoznawcze sygnały, że lokal pora zamykać. Tak więc całuski, uściski, podziękowania...

      
Długo w noc opowiadałam rodzinie o tym spotkaniu, delektując się każdą jego chwilą.





Było też kilka innych spotkań i zjazdów. 
To np. 'zajęcia nadprogramowe' po jednym ze zjazdów. Champion Celebes (prywatnie Telepek, więc zostałam przezwana "Telepanką"). Aż sama sobie nie wierzę, że dosiadałam  znanego w Finale Pucharu Świata konia.





4 lipca 2010

XIII Festiwal Teatralny dla Przedszkolaków „Lalka i ja”



Główna nagroda na XIII Festiwalu Teatralnymdla Przedszkolaków „Lalka i ja” w Warszawie.


Specjalne wyróżnienie dla autorki scenariusza 
mgr sztuki Grażyny Muszyńskiej
za dobór utworów i aranżację muzyczną
oraz pierwszą w historii tego festiwalu formę inscenizacji kabaretowej.

       Utwory, w większości w oryginale Jana Brzechwy oraz różne wiersze i piosenki przetransponowane na potrzeby określonej scenki, a także wymyślone rymowanki. Wszystko tu jest możliwe i dozwolone, a bajki są poplątane. 

Osoby:
Konferansjer. Jan Brzechwa. Strażacy. Pies. Ptaki. Czerwony Kapturek. Gajowy. Zła Królowa. Krasnale. Sum. Zero. Jedynka. Stonoga /wszystkie dzieci/. Królewna Śnieżka. Zwierciadło. Harry Poter. Kotek. Pan Doktor. Kłamczuchy. Recytatorzy. Echo.

Śpiew na melodię piosenki B.Łazuki „Zimny drań”:

Dziś spotkaliśmy się tutaj,
By przyjemnie spędzić czas
Bo wesoło poharcować
Ma ochotę każdy z nas.
My jesteśmy jeszcze młodzi
Więc nie miejcie nam za złe
Nie plotkujcie
Jeśli coś nam nie powiedzie się
Więc zapraszamy
Wszyscy wraz
Piosenką dziś witamy was
I chociaż tremę mamy
To głośno przyrzekamy
Spędzicie z nami miło czas
I chociaż tremę mamy
Serdecznie zapraszamy
Kabaret „Fru - Fru”
Wita was.

Konferansjer:
Doczekaliśmy się czasu
Kiedy wiele jest hałasu
Bajki nam się poplątały
Spisywane przez wiek cały

Śpiew na melodię „Kto na ławce wyciął serce” Czerwonych Gitar:

Jest reforma w Europie
Duże zmiany w naszym kraju
Co... to będzie... co ?

Nic dziwnego
Że w tym świecie
Również bajki się zmieniają
Co... to będzie, co ?

Komputery i komórki
Si DI Romy, Di Wi płyty
Co... to będzie... co ?

Nic dziwnego
Że w tym świecie
Również bajki się zmieniają
Co... to będzie, co ?

Refren:
Tak bardzo bajki kocham
A ty bajko nie chcesz mnie
Za tobą ciągle szlocham
Powiedz mi dlaczego zmieniasz się?

Jan Brzechwa:
Imię moje Jan
A nazwisko Brzechwa mam
I wam powiem drodzy moi
Rzecz się dzieje niesłychana
Bajka ciągle jest kochana

Kłamczucha 1:
Proszę pana, proszę pana
Inna rzecz jest niesłychana
Zamiast deszczu u sąsiada
Dziś padała oranżada
I w dodatku całkiem sucha
Jan Brzechwa:
Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!

Kłamczucha 2:
To nie wszystko proszę pana
U stryjenki wczoraj z rana
Abecadło z pieca spadło
Całą pieczeń z rondla zjadło
Jan Brzechwa:
Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!

Kłamczucha 3:
Proszę pana, niech pan słucha
Po południu na zabawie
Utonęła kaczka w stawie
Pan nie wierzy? Daję słowo!
Sprowadzono straż ogniową

Śpiew na melodię „W Kwaśniewicach stanął w ogniu dom”)

Na zabawie stanął w ogniu staw
Na zabawie stanął w ogniu staw

Jedzie, jedzie straż ogniowa
Trąbka gra
Pan komendant dziś prowadzi wóz

Zamiast gasić
Kaczkę będą łowić dziś
A tu wodę ściął ogromny mróz

Strażak 1:
Łowienie kaczki?
To rzecz nie klawa!
Nie moja kaczka
Nie moja sprawa

Strażak 2:
A na dodatek
To dziwne kaczę
Bo zamiast pływać
Beczy i gdacze

Strażak 3:
Chude i szare
Jak jakiś zająć
O! Patrzcie!
Z kaczki zrobił się łabędź

Śpiew:
Nad rzeczka opodal krzaczka
Mieszkała Kaczka Dziwaczka
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki

Raz poszła więc do fryzjera

/kaczka/ - Poproszę o kilo sera!

Tuż obok była apteka

/kaczka/ - Poproszę mleka pięć deka

Z apteki poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki
Gryzły się kaczki okropnie
A niech tę kaczkę gęś kopnie!


Pies śpiewa na melodię "Kukułeczka kuka":

Ku - ku !  Ku - ku ! A ha ! A ha !
Odi ridi, odi ridi
Odi ridi, ridi
Ku - ka !

Konferansjer:
Przed laty żył pies kudłaty
Nie pokojowy, nie podwórzowy
Nie miejski, nie wiejski
Ale od ogona do głowy
Całkowicie czarodziejski

Pies  śpiewa:
Ku - ku .... itd

Recytator 1:
Powiecie przecież, że to żadna sztuka
Tak sobie kukać i kukać
Ale zważcie, że pies ten kukał
Jak najprawdziwsza kukułka

Pies śpiewa:
Ku - ku... itd

Recytator 2:
A siedział przy tym na drutach
I robił swetry wełniane
Raban podniosły więc ptaki

Ptaki:
A któż to ?
A cóż to ?
Ćwir, ćwir, tra, la, la,
Tra, la, la
A cóż to za pies taki?

Kuku ? Kuku? Może ryku ?
My ci damy rozbójniku !

Jan Brzechwa:
Wszystko mylicie drodzy moi
Pies robił swetry na drutach ???

Konferansjer:
Nie! To nie pies! Pies tutaj stoi!
Na drutach siedzi ciotka Danuta!

Recytator 3:
Gruba ciotka Danuta
Robi swetry na drutach
Już po pięciu minutach
Dowiedziały się o tym jaskółki
Gwałt podniosły z wróblami do spółki

Ptaki:
Jak to? Ciotka Danuta
Robi swetry na drutach?
Na drutach siadają ptaki
Lecz ciotka? Skąd pomysł taki?
Konferansjer:
A lećcie do niej gromadnie,
Bo wam ciotka z drutów spadnie!

Śpiew na melodię marszową:

Przez lasy przez dąbrowy
Wędruje gajowy
Na trąbce w lesie gra i gra
A echo niesie tra - ra - ra

Komórkę trzyma w dłoni
Do Babci nią dzwoni
Kapturka, lasu strzeże nam
Jest ochroniarzem
Dzielny pan
Gajowy:
Snuj się snuj bajeczko
A było to niedaleczko
Właśnie tutaj, nad rzeczką
Mieszkała wdowa z córeczką

Córeczka chociaż mała
Swej mamie pomagała
Zamiatała podłogę
Pełła grządki ubogie

Chrust zbierała też czasem
Bo mieszkały pod lasem
Niosła proso dla kurek
A zwała się po prostu Czerwony Kapturek

Czerwony Kapturek /śpiew/:

Nie Mruczek, nie Burek
Nie jeż, nie ptak
Czerwony Kapturek
To ja zwę się tak

Mam warkoczyk
Modre oczy
Buzie mam, jak mak
Pobiegnę na wzgórek
A las mi gra

Czerwony Kapturek
To ja, właśnie ja !

Echo /w tle groźnie brzmiąca przygrywka/:

Chyba wilk się zbliża... iża... iża... iża...
Wilk niedaleko... eko... eko... eko...

Zamiast wilka przybywa Zła Królowa:

Zwierciadełko - błyszczydełko !
Powiedz mi przecie,
Kto najpiękniejszy jest na tym świecie ?

Zwierciadło:
Piękna jesteś pani
Jak gwiazda na niebie
Lecz Królewna Śnieżka
Piękniejsza od Ciebie

Jan Brzechwa:
Śnieżka mieszka w lesie
Razem z Krasnalami
Są szczęśliwi, żyją w zgodzie
Śpiewają z ptakami

Krasnoludki i śpiewają  na melodię Czerwonych Gitar:

W drogę, czas do "Leklerka"
W drogę, promocji czas
W drogę, wyprzedaż wielka
"Szoping" to hasło dnia

Śnieżce kupimy lakę
Barbie na imię ma
W drogę, kupimy Kena
"Szoping" to hasło dnia

Do przejścia jest regałów stooo
Drogami, które dobrze znaaam
Nim kupię to co Śnieżce daaam
Zmęczę się i stracę cenny czas

Śnieżka:
Barbie jest piękna
A Ken wspaniały!
Lecz ja Potera chcę do zabawy!
Krasnoludki:
Kogo ?

Śnieżka:
Harry Potera znacie od dawna
Bo to jest postać ze wszech miar sławna !

Śpiew na melodię twista "Walentyna":

Harry Poter, Harry Poter
To czarodziej, sławę ma
Chcę do kina na Potera
Każde dziecko jego zna

Harry Poter, Harry Poter
Wyczaruje Śnieżce dom
Może będzie Śnieżki mężem
Ale jest daleko stąd

Zwierciadło:
Zła Królowa urok na Śnieżkę rzuciła
I Śnieżka usnęła, jakby już nie żyła
Lecz marzenia Śnieżki
Szybko się spełniły
Krasnoludki Potera jej przyprowadziły.

Harry Poter:
Przybyłem na prośbę krasnali do pięknej dziewczyny
Ożywię jej usta słodkie, jak maliny
Szkoła Czarodziejów magii mnie uczyła
By Królewna Śnieżka ze snu się zbudziła.

Krasnoludki /w tle melodia „Jamajka”/:

I żyją szczęśliwie
Jak w cudownej bajce
Z Gajowym – Ochroniarzem
Na wyspie Jamajce

Konferansjer:
W dalekiej Jamajce
Jak to zwykle bywa w bajce
Mieszka także sum wąsaty
Znakomity matematyk

Sum:
Do mnie młodzi przyjaciele
W dni powszednie i niedziele
Na życzenie mnożę, dzielę
Odejmuje i dodaję
I pomyłek nie uznaję

Cyfra Zero:
Drogi panie
Ja dla pana mam zadanie
Jeśli pan tak liczyć umie
Niech pan powie, panie sumie
Czy pan zdoła w swym pojęciu
Odjąć zero od dziesięciu

Sum:
To dopiero, mam z tym biedę
Może dziesięć, może jeden

Cyfra Jedynka:
To dopiero trudne dzieło
Od dziesięciu odjąć zero

Sum:
Zaraz, zaraz...
Wiem już ! Jeden !
Nie ! Nie jeden ! Dziesięć chyba !
Pójdę spytać wieloryba.

Zero i Jedynka:
Panie sumie
Biedny sumie
Dziś komputer liczyć umie

Śpiew na melodię „Gdzie strumyk płynie z wolna”:

Komputer liczyć umie
To każde dziecko wie

A sum niech pływa w rzece
Do wiedzy nie rwie się  /bis   ...ha, ha, ha

Komputer włączam co dzień
On program, myszkę ma

W nim sumy nic nie liczą
Ha, ha, ha, ha, ha, ha  /bis

Konferansjer:
W ogrodzie Saskim żyje stonoga
Co nóg bez liku ma
Ich liczba – to jedynka
A także zera dwa

Śpiew na melodie mazura w tańczącym „wężu”:

Lewa z prawa, przednia z tylną
Każdej nodze bardzo pilno
Szósta zdążyć chce za siódmą
Ale siódmej iść za trudno

Ósma mija się z piętnastą
Oplątała jedenastą
A ta znów z dwudziestą piątą
Trzydziesta z dziewięćdziesiątą

Zanim setna noga przyszła
To już pierwsza dawno wyszła  /bis

Recytator:
Mam dwie nogi
I dwie ręce
Wcale nie chcę mieć ich więcej
Ręka prawa, ręka lewa
Człowiek innych rąk nie miewa
Noga lewa, prawa tuż
No i dość ! Wystarczy już !
Stąd się właśnie pewność bierze
Że nie jestem ptak, ni zwierzę

Jan Brzechwa:
Miło nam się tu bajdurzy
Dobre dziś humory macie
A bajkę o kotku także pamiętacie?

Recytator:
Pan Kotek był chory
I leżał w łóżeczku
I przyszedł pan doktor

Pan doktor:
Jak się masz koteczku ?

Kotek:
Miauu, miaauuu
Źle bardzo, miauuu...

Recytator:
I polisę wyciągnął do niego.
Spojrzał na nią pan doktor
I rzekł

Pan doktor:
Twoja polisa nie jest
Z funduszu kociego.
Masz inną polisę?
A składki płaciłeś?
Oj, kotku, kłopotów
Ty się nabawiłeś!

Śpiew na melodię ludową „Kare konie”:

Koniec przedstawienia
Bo już się nudzicie
Kręcicie się w krzesłach
Oraz marudzicie

Bajek było wiele
Wszystkie pomieszane
I piosenek dużo
A każda lubiana
Oj dana, oj dana
Oj dana, oj dana
Idźcie już do domu
Widownio kochana  /bis

Jan Brzechwa:
W programie przedszkolnego kabaretu „Fru – Fru” plątały się bajki i wiersze 
/odpowiednie postacie kłaniają się/:
- Czarodziejski pies
- Ciotka Danuta
- Czerwony Kapturek
- Królewna Śnieżka
- Sum
- Ptasie radio
- Stonoga
- Ręce i nogi
- Pan kotek był chory
- Kaczka Dziwaczka
- Kłamczucha

Piosenka finałowa na melodię „Zimny drań”:

Już żegnamy się niestety
Choć przyjemnie płynie czas
Dziś musimy się już rozstać
I pożegnać trzeba was

My jesteśmy bardzo młodzi
Więc nie miejcie nam za złe
Nie plotkujcie
Jeśli coś nam nie udało się

Do zobaczenia wszyscy wraz
Piosenką dziś żegnamy Was
Być może się spotkamy
To znowu pośpiewamy

Do zobaczenia jeszcze raz

Być może się spotkamy
To znowu pośpiewamy
Kabaret „Fru – Fru”
Żegna was.