1 września 2010

Egipt. Do świtu pod gwiazdami


          Na statek weszliśmy zmęczeni, ale pod wielkim wrażeniem pierwszego zetknięcia ze starożytnością. Za szklanymi drzwiami holu przy recepcji powitano nas odświeżającymi ręcznikami oraz sokiem pomarańczowym. Bardzo rozbawił nas widok pracownika odzianego w galabiję, w foliowych rękawiczkach, który szczypcami podawał mokre ręczniki starannie ułożone w kuwecie na nóżkach. 

- Odkażają nas!
- A obiad ugotują z wody z Nilu.
Skomentowaliśmy  ten miły i zaskakujący epizod z rejsu. Ceremoniał taki odbywał się za każdym razem, gdy wracaliśmy z wycieczki na pokład statku.

„I gospodarz przywołał swojego niewolnika
i kazał przynieść dzban z wodą
i polać nią ręce przybyłym na ucztę”

Tak było... i tak jest...

       Duży hol z recepcją i kanapami wypoczynkowymi zrobił wrażenie gustownego bogactwa i wygody. Wszystko tu było stylowe, ze smakiem rozmieszczone. Nasze walizki wnieśli do kajut tragarze, oczywiście za stosowny bakszysz. O bagaże nie martwiliśmy się zresztą podczas całej podróży po Egipcie. Zawsze trafiały tam, gdzie należy. 

Kajuta ładna i przestronna. Wygodne łóżko z włoskimi materacami, komfortowo wyposażona łazienka ze śnieżnobiałymi ręcznikami, starannie zasłane /wymawiam głoskę „r”/ łóżka, fotel, stolik z marmurowym blatem tuż przy panoramicznym rozsuwanym oknie, stylowa toaletka z kryształowym lustrem, klimatyzacja regulowana w pokoju, telewizja satelitarna, telefon.
Pomimo zmęczenia podróżą oraz zwiedzaniem, poczułam, jak bardzo chce mi się żyć. Zaczęłam więc stroić się na bal. Przegrałam jednak walkę ze zmęczeniem i po kolacji, zamiast bawić się na 
powitalnym balu kapitańskim, położyłam się na pokładzie widokowym, wyposażonym w leżaki rozstawione przy basenie, by pod gwiazdami, w ciszy... skupieniu... przeżywać swoje pierwsze spotkanie z kulturą starożytną.

       Ciągle jeszcze miałam przed oczami dziecko czyszczące turystom buty, maleńką dziewczynkę – pucybucika i obraz ten powraca każdego wieczora do dziś, przysłaniając majestat i zacierając wygląd wielkiego kompleksu świątynnego Luksor – Karnak.

       Słońce znikło za górami na zachodzie i na niebie zapaliły się gwiazdy. Patrzyłam na Wielką Niedźwiedzicę, szukałam gwiazdy polarnej i starałam się rozpoznać na podstawie gwiazd strony świata, które stale w Egipcie myliły się wszystkim podróżnikom. Może to się wydawać dziwne, ale tam tak właśnie jest.


"A krokodyle leżały jak kłody na brzegu. Nie zadawały sobie nawet trudu, by bić ogonami, lecz przeciągały się z otwartymi paszczami i pozwalały małym ptaszkom czyścić sobie zęby...”

Tak było... ale nie jest...
Po krokodylach pozostało w Dolinie Nilu tylko wspomnienie.


 „W pustyni i dookoła nas stało się jaśniej, a góry przed nami rozpaliły się złotem i słońce wzeszło...”
Tak było... i tak jest ...

       O wschodzie zza skalnych wzgórz szybko wyłania się jasna kula. Unosi się w górę tak szybko, jak wypuszczony z rąk dziecka balonik. Podobnie szybko w Egipcie słońce opuszcza się w dół, gdy zachodzi. Po prostu spada i ginie. Ciemność zapada tak samo gwałtownie, jak staje się jasność.
       
       Nie widziałam świtania ani zmierzchu, tylko jasność i ciemność, a ciemność ta jest prawdziwie egipska. Teraz wiem, dlaczego starożytni Egipcjanie tak bardzo czcili słońce. Nad ranem na kilka chwil przed wschodem słońca niebo bieleje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.

W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.