27 lutego 2012

Krym. Успенський печерний монастир



       Na południu Półwyspu Krymskiego w pobliżu Czufut-Kale https://aleblogowanie.wordpress.com/2012/02/07/krym-droga-nad-przepascia-w-czufut-kale/, w skalistym zboczu wąwozu, wydrążony został monastyr /Успенський печерний монастир/. Po burzliwej historii, trwającej  najprawdopodobniej od  VIII wieku, kiedy to greccy mnisi chrześcijańscy uciekający z Bizancjum przed prześladowaniami, zaczęli tutaj wykuwać klasztor, obecnie monastyr należy co Cerkwi prawosławnej. To ciekawa i niezwykle malownicza atrakcja Krymu. Znajduje się tutaj czynny klasztor, więc dla turystów i pielgrzymów udostępniona jest tylko niewielka część kompleksu. Najbardziej rzuca się w oczy połyskująca w słońcu złota kopuła XV wiecznej cerkwi w całości wykutej w skale, a duszę upaja otoczenie...

I ja tu byłam, fotografie zrobiłam.
Lepiej od słów opowiedzą moje wrażenia.
Klik powiększa zdjęcie.













Kopuła dzwonnicy cerkwi.
Po prawej - dziedziniec klasztoru.
Zabudowania widoczne
w dalszym planie - współczesne.


 
Po przeciwnej stronie 
znajdują się domy 
wykute w skałach.



Ta fotograficzna relacja jest polecana 
w Onet - Podróże - 4 strony świata. 

23 lutego 2012

„Nieprawdziwe” wspomnienia

23 lutego 2012 

„Nieprawdziwe”wspomnienia

   https://aleblogowanie.wordpress.com/2012/02/23/nieprawdziwe-wspomnienia/


     


       Nie chcą moich wspomnień, a zdjęcia z rodzinnych zbiorów uznają za spreparowane. Nie przyjmują do wiadomości, że dzieciństwo miałam szczęśliwe. To nieprawda, krzyczą, kiedy opowiadam, jak w stroju krakowskim chodziłam z rodzicami do kościoła, nosiłam wstążki na procesjach Bożego Ciała, albo w białej sukience sypałam kwiatki. Dziewczynki lubiły sypać kwiatki, a chłopcy dzwonić dzwonkami. Religijność nie zamykała się tylko w murach kościoła. Ksiądz nam tłumaczył, że w Boże Ciało pan Jezus ukryty pod postacią Chleba wychodzi z kościoła na ulice. Traktowaliśmy to bardzo poważnie i jednocześnie przyjmowaliśmy z radością. Czasem kierowała nami tylko ciekawość, chęć uczestniczenia w święcie, bo ładnie i kolorowo wtedy było na ulicach udekorowanych dywanami, obrazami i biało-zielonymi brzózkami. A zbieranie kwiatowych płatków na łące, lub upraszanie o kwiaty znajomych w ogródkach, by mieć jak najwięcej w koszyczku,  było ambicją nie jednej dziewczynki.

- Niemożliwe! Kłamiesz! Przecież za udział w tym kościelnym święcie twoich rodziców wsadziliby do więzienia, albo potajemnie zgładzili a ciebie zabrali do domu dziecka, gdzie wybiliby ci z głowy kwiatki i dzwoneczki. A w ogóle to procesję pałami by rozpędzili.

- To przepraszam, że moich rodziców nie zgładzono, a mnie w domu dziecka nie umieszczono.

       Tak oto posprzeczałam się z redakcją pewnej polonijnej gazety za oceanem, która zaprzestała zamawiać u mnie opowiastki wspomnieniowe. Jak się wyraziła redaktor naczelna, moje „kłamliwe” wspomnienia zaburzają w Polonii poczucie słuszności emigracji i podsycają tęsknotę. Dla ludzi religijnych jest lepiej, gdy mają przekonanie, że za chodzenie do kościoła, chrzczenie dzieci, czy ślub - byliby w Polsce  szykanowani. Lżej wtedy znieść trudy emigracji.

       Historia mojej krótkiej współpracy z gazetą polonijną przypomniała mi się, gdy trafiłam na stronę internetową „Dawny Chełm”, gdzie zamieszczone są zdjęcia historyczne z uroczystości w moim mieście.

Boże Ciało 1956 r.
Dla pani Redaktor mam kolejne „spreparowane” /?/ zdjęcie z archiwów Urzędu Miasta Chełma.


16 lutego 2012

Niedoszła narzeczona


      Zaręczyny zaplanowano w nastrojowej kawiarence. Lokal zarezerwowany. Żadnych przypadkowych obcych, tylko rodzina i zaproszeni przyjaciele. Szampan, truskawki z zamrażarki, drobne ciasteczka i  przekąski. Brakuje jednej osoby. Czekamy... Upływa kwadrans... potem drugi... i trzeci...  Kamil nerwowo wyjmuje i wkłada do kieszeni marynarki czerwone pudełeczko. Domyślamy się, że jest tam zaręczynowy pierścionek. Rodzice nieobecnej narzeczonej co kilka minut odchodzą na bok i rozmawiają przez komórki.
Choć w tle słychać romantyczną muzykę, a szampan już napoczęty i na pozór jest miło, daje się wyczuć zdenerwowanie, które udziela się wszystkim gościom. Atmosfera zagęszcza się. Niektórzy nawet wychodzą.

      Tymczasem Jola, zamiast nadstawiać dłoń do założenia pierścionka na palec, wozi się z nim po salonach kosmetycznych,  aby naprawić uszkodzony żelowy pazurek i dokleić cyrkonię, która z paznokcia odpadła. Jedyna manicurzystka-stylistka posiadająca odpowiednie cyrkonie, podejmuje się zadania, ale po przyjęciu klientki wcześniej umówionej, czyli za dwie godziny, bo tyle trwa stylizacja dziesięciu  paznokci. Uratowana od hańby Jola powiadamia, że szczęśliwa z paluszkiem czeka...

My już nie czekamy!

       Lekarze mówią, że zbytnie przywiązywanie wagi do wyglądu może być chorobliwe. Często doprowadza do anoreksji albo bulimii. Chorobę jestem w stanie zrozumieć. Ale... żeby wygląd jednego palca był ważniejszy od narzeczonego, rodziny, przyjaciół?!

„Jak cię widzą, tak cię piszą”?

W tym wypadku - nie! Jak ciebie i twojego paznokcia nie widzieli, tak cię opisują.
Kamil z Jolą zerwał. Jestem przekonana, że nie za paznokieć i cyrkonie. One tylko powiedziały co nieco o Joli, czego dotychczas nie zauważył.



    Na czas wyświetlania artykułu na głównej stronie Onetu, wprowadziłam logowanie dla komentujących. Za dużo było spamu i reklam, utrudniających dyskusję.

16 lutego - 136599 odsłon.












Dopisek z 20 lutego 2012.

Nie wiedzieć czemu, moje opowiastki przy kominku na pierwszej pozycji najpopularniejszych i najczęściej czytanych. 

Buu...  Muszę się okopywać?







9 lutego 2012

Krym. Ajudah


"Kto poetę chce zrozumieć

Musi pójść w kraj poety"


09 lutego 2012


A. Mickiewicz, Sonety krymskie


Adam Mickiewicz na Judahu skale. Olej na płótnie Walentego Wańkowicza
Lubię poglądać wsparty na Judahu skale,
Jak spienione bałwany to w czarne szeregi
Ścisnąwszy się buchają, to jak srebrne śniegi
W milionowych tęczach kołują wspaniale.

Trącą się o mieliznę, rozbiją na fale,
Jak wojsko wielorybów zalegając brzegi,
Zdobędą ląd w tryumfie i na powrót zbiegi,
Miecą za sobą muszle, perły i korale.

Podobnie na twe serce, o poeto młody!
Namiętność często groźne wzburza niepogody,
Lecz gdy podniesiesz bardon, ona bez twej szkody

Ucieka w zapomnienia pogrążyć się toni
I nieśmiertelne pieśni za sobą uroni,
Z których wieki uplotą ozdobę twych skroni.




Góra Ajudah i Morze Czarne

Góra Ajudah i Morze Czarne


       Płynęłam statkiem spacerowym z Jałty do Ałuszty i długo... długo obserwowałam górę Ajudah. Odczuwałam wewnętrzny spokój. Zdawało mi się, że żyję w harmonii z tym, co mnie otacza.  Boję się wody, a morze, kiedy jest spienione - takie jak w pierwszej - dynamicznej  części sonetu Adama Mickiewicza pt."Ajudah" -  budzi we mnie grozę. Tego dnia było jednak spokojne i czułam się bardzo "swojsko" i bezpiecznie.  Słońce zachodziło...  Zobaczyłam,  jak morze mieni się i lśni. Zupełnie, jak w sonecie... to srebrne, to tęczowe... I choć chwilami czarne, to... po prostu piękne i nie wzbudza już  lęku, niepokoju  i zagrożenia. Nie wiem, czy taka "ilustracja" sonetu jest trafna, ale to właśnie chciałam oddać na tym zdjęciu.  Taki spokój i harmonię...  Jak słusznie skomentowała zdjęcie Bet  - nawet ptak  swoim kształtem "zharmonizował" się z linią góry. Uspokojenie... oswojenie... pogodzenie się...  jak w drugiej części sonetu.
Ciekawe, czy Wieszczowi by się to zdjęcie spodobało?

Bet Wędrowna Mrówka:

- Och, na pewno by się Wieszczowi spodobało. Myślę, że to samo odczuwał i dlatego napisał Sonet. Ptak, zachował się bardzo pięknie wkomponowując swoje lecące ciałko w krajobraz oraz nastrój tej chwili. Lot ptaka jest bardzo spokojny. Uchwycenie tego momentu jest niezwykłe: korpus ptaka tworzy jedna linię z konturem góry. Tak, jakby mówił: "jestem częścią tego uroczego krajobrazu". Brawo, alEllu, za ujęcie oraz interpretację sytuacji. Wieszcz jest z Ciebie dumny.

alElla - KLIK dobry:
- Dziękuję Bet za "analizę ptaka":-)
Myślę, że Wieszcz - na wygnaniu - pragnął takiego spokoju i go szukał w przyrodzie. Ja to zobaczyłam w drugiej - refleksyjnej części sonetu i poczułam dopiero na Krymie. Nic takiego ze szkolnych lekcji nie pamiętam. Miał rację Goethe mówiąc:

"Kto poetę chce zrozumieć,
Musi pójść w kraj poety"


7 lutego 2012

Krym. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale

07 lutego 2012


Droga do HISTORII



Czufut-Kale - skalne miasto
i średniowieczne miasto-twierdza
w zachodniej części Krymu
- 2,5 km od Bachczysaraju


MIRZA I PIELGRZYM  
/Adam Mickiewicz/


 


Mirza

Zmów pacierz, opuść wodze, odwróć na bok lica,
Tu jeździec końskim nogom swój rozum powierza;
Dzielny koń! patrz, jak staje, głąb okiem rozmierza,
Uklęka, brzeg wiszaru kopytem pochwyca,

I zawisnął - Tam nie patrz, tam spadła źrenica,
Jak w studni Al-Kairu, o dno nie uderza.
I ręką tam nie wskazuj - nie masz u rąk pierza;
I myśli tam nie puszczaj, bo myśl jak kotwica,

Z łodzi drobnej ciśniona w nieźmierność głębiny,
Piorunem spadnie, morza do dna nie przewierci,
I łódź z sobą przechyli w otchłanie chaosu.


Pielgrzym

Mirzo, a ja spojrzałem! Przez świata szczeliny
Tam widziałem - com widział, opowiem - po śmierci,
Bo w żyjących języku nie ma na to głosu.


Czufut - Kale

























       Kiedy usiadłam na skraju  ścieżki nad przepaścią i popatrzyłam w dal, to wyobraziłam sobie wieszcza Adama Mickiewicza, jak siedzi w tym samym miejscu, macha nogami i... układa w myślach strofy sonetu... starając się przezwyciężyć strach.
Zdawało mi się, że jestem na "minarecie świata"... Brakło tchu...