9 lipca 2014

Tunezja 2014, część 3

Kwiat Paproci i Bella Rosa


Znalazłam kwiat paproci. Wcale nie biały, jak napisał Jonasz Kofta,
a śpiewały Alibabki:



Mój kwiat paproci jest żółty, bo to najważniejszy kolor wakacji. Kojarzy się przecież ze słońcem. Słoneczny i piękny, jak cudne jest lato. I kwitnie przez wiele dni i nocy, o! Ciekawe, czy to napięcie w przyrodzie podczas burz, które nawiedziły Tunezję, wpłynęło na kwitnienie tej rośliny? Jak w legendzie o perunowym kwiecie?




   


Tą ścieżką chadzałam na plażę.
      Po gradobiciu, burzy i prawie całodniowym deszczu niebo z morzem stało się lazurowe, jak na fotografiach w katalogach i banerach reklamowych.  Zaświeciło słońce, o jakim każdy marzy. Takie, które nie pali, tylko grzeje.  Codziennie rano zaglądało do hotelowego pokoju i zapraszało na plażę, zanim zaludni się turystami. W ogrodzie krzątali się ogrodnicy, rozciągając żółte węże do podlewania trawników. Pozdrawiali mnie serdecznie, okazując zdumienie, że już nie śpię.


       Lubię na plaży czas zaraz po wschodzie słońca. Sam na sam z morzem wycisza, dodaje siły, odmładza... Tak więc muszę teraz zmienić swój PESEL.
Tą wczesną porą miałam też trochę roboty na plaży, ponieważ morze wyrzucało kubeczki i worki foliowe, które zaburzały moje poczucie estetyki. Także nie dawały w pełni napawać się kolorami morza oraz przeszkadzały w podsłuchiwaniu morskich opowieści.

- Bella Rosa - nazwał mnie jeden z panów plażowych.
  
  
Wyraził też ochotę na małżeństwo ze mną. Wcale się nie dziwię, bo taka robotna „Roza” to skarb, szczególnie dla leniwego Araba. To przecież "kobieta jest wielbłądem, który ułatwia mężczyźnie przejście przez pustynię życia”. Zamiast wypoczywać, zbiera śmiecie na prywatnej plaży 5 gwiazdkowego hotelu sieciowego, podczas gdy jego załoga  dzielnie „pracuje” pod parasolem. 
Może trzeba ich nauczyć? Pomyślałam.

- Messieeeeeeeeurs!  Do roboty!  I pokazuję stos zebranych przeze mnie worków i połamanych kubeczków.

- To natura! Morze dało! Stwierdza hotelowy pracownik. 

- Wczoraj otrzymało to, co na kupki zgrabiliście, a dzisiaj odesłało do nadawcy - odpowiadam, po czym  ujmuję  pana za rękę  i zmuszam do podniesienia śmieci plączących się pod jego nogami oraz tych przeze mnie zebranych. Przypominam też przysłowie arabskie: "Kto chce coś zrobić, znajduje sposób, kto nic nie chce robić, znajduje wymówkę".
Przybiegają z workami inni pracownicy. Robota wre! Od tej chwili nasza plaża zawsze była czysta.

Ach... Jak dobrze...


Teraz niech każdego dnia o wschodzie słońca morze szemrze mi swoją historię, złocisty piasek wdzięczy się do fotografii, a wiatr przynosi orzeźwienie zamiast worki foliowe...  

2 lipca 2014

Tunezja 2014, część 2

Grafitowy spektakl Morza Śródziemnego



1

2

3

4

5

6

7

8


              Słowa w tej notce są zbędne. Niech szaleje wyobraźnia Posiadoszkowiczów, którzy zechcą obrazy obejrzeć. Od siebie napiszę tylko, że poza przycinaniem i poziomowaniem /żeby morze nie spłynęło z bloga/, nic przy zdjęciach nie majstrowałam. 



Kiedyś nazwałem to "ciepły grafit", ale patrząc dłużej na te zdjęcia zastanawiam się, czy to nie jest czekoladowe morze?