Lipiec 2017. Ogórki zielenią się w ogrodach i na polu.
Intensywnie pachnie koper. Po Krakowskim Przedmieściu w Warszawie snują się ‘spacerowicze’
i ‘ubeckie wdowy’.*/ Ogóreczki coraz większe, dorodniejsze. Pora zbierać i kisić. ‘Ubeckie wdowy’, w proteście przeciwko zmianom w sądach, opanowują place także innych miast. Koper
zaczyna zrzucać nasiona, ogórki rosną i rosną. Pan Prezydent
Rzeczypospolitej Polskiej wychodzi naprzeciw układowi*/, ‘spacerowiczom’ oraz ‘ubeckim
wdowom’ i obiecuje zawetować dwie ustawy dotyczące sądownictwa najwyższych
szczebli. Ogórki dorastają do wielkości słoików. Pora kwasić!
Dochodzą słuchy o wspaniałym dla prowincjuszy orzeczeniu
pani Prezes Sądu Najwyższego na temat wynagrodzenia gwarantującego dobre życie
na prowincji na poziomie dziesięciu tysięcy złotych brutto. Cieszę się! Ogórki
już przerosły wielkość słoików, a koper zmienił barwę z zielonej na żółtą. Piszę pozew do Sądu o nakazanie przeliczenia emerytury. Może Zakład Emerytalny
podwyższy mi świadczenie do wysokości gwarantującej dobre życie. Ogórkom rosną
brzuszki i już nawet na mizerię nie nadają się. Po placach i ulicach coraz
większej liczby miast i miasteczek spacerują ‘ubeckie wdowy’. Większość z nich
wygląda bardzo młodo. Mają twarze i figury nastolatek a nawet dzieci. Są też
wdowy poprzebierane za 20-40 letnich mężczyzn. Zebrane do wielkiego kosza ogórki
stoją w kącie i zastanawiają się, co z nimi będzie. Pan Prezydent zapowiada
orędzie. O wskazanej godzinie zasiadam przed telewizorem. Oglądam pana
Prezydenta wygłaszającego orędzie, a zza ściany dobiega głos pani Premier. O co
chodzi? To przez ogórki w głowie mi się poprzestawiało? Nie! To - w tym samym
czasie - jedna stacja telewizyjna nadaje
inne orędzie, a druga inne. Ogórki w koszu wysychają i się kurczą. ‘Spacerowicze’ i ‘ubeckie wdowy’ w dalszym
ciągu spotykają się na placach i ulicach. Trzeba wreszcie coś zrobić z
ogórkami. Przypomina mi się babciny przepis.
Obieram ogórki ze skórki. Kroję na kostki,
jak do sałatki. Gniazda z wielkimi i twardymi nasionami wyrzucam. Solę i czekam
aż puszczą sok. Następnie przekładam krajankę
do słoików /w międzyczasie dodając wszystko to, co potrzebne do kiszenia
ogórków w taki sposób, aby było w krajanko-soku zanurzone/ i sprawiedliwie obdzielam każdy słoik sokiem.
Zamykam zakrętką. Pamiętać trzeba o czystości podczas tych prac. Brud powoduje
późniejsze gnicie. Nie wiem, do jakiego sądu mam wysłać pozew w sprawie dobrego
życia na prowincji. Taka zakiszona krajanka jest potem gotowcem do zupy
ogórkowej albo dodatkiem do drugiego dania.
Jeszcze chyba dopiszę coś w pozwie. Może zacytować panią Prezes Sądu
Najwyższego? Przecież jakiś prowincjonalny sędzia weźmie pod uwagę jej
publiczne stwierdzenie i zasądzi 10 tysięcy złotych miesięcznie, czyż nie?
Zostało jeszcze pół wiadra ogórków i bukiet kopru. Idę zobaczyć, czy nadal
spacerują ‘ubeckie wdowy’ i dowiedzieć się, czy telewizja z premedytacją
urządziła 'bitwę' na orędzia pana Prezydenta i pani Premier, czy było to tylko
niewinne robienie wariata z telewidza /suwerena/?
Sezon
ogórkowy w pełni. Można do woli kwasić, a także nakładać cudowne maseczki, jeśli ktoś chce się
wybielić czy dodać blasku swojej twarzy.
______________________
*/ źródła zbliżone do rządowych