Jak korzystać z uroków letnich wakacji, gdy
temperatura przekracza trzydzieści stopni i szaleją kataklizmy? Co robić w domu, jeśli nawet książek nie da
się czytać, bo głowa buzuje, a przed oczami latają mroczki?
Może wziąć się za robotę i trochę lata
zamknąć w słoikach? Kiedyś przecież nadejdzie słotna jesień i mroźna zima, a wtedy można będzie delektować
się smakami minionych gorących dni. Co tam 29 stopni Celsjusza w domu?
Podgrzewam atmosferę!
Najpierw zrzucam z siebie
ostatnią, która się ostała na grzbiecie, mokrą koszulinę i przyodziana tylko w
bawełniany fartuszek oraz opaskę na czole chroniącą przed kapaniem potu do garnków,
biorę się za wiśnie.
Na zimno idzie całkiem znośnie.
Na drugi dzień zaczyna się
prawdziwe piekło. Temperatura w domu podnosi się do 35 stopni. Nie tylko wiśnie
smażą się, szumią i słoiki gotują. Nad buchającym żarem cierpliwie zbieram
białą pianę i także przez dwa dni „pasteryzuję” się. To nic, najwyżej będę
dobrze zakonserwowana i... Wyszumiana?
Jeszcze chwila cierpień… Jeszcze
momencik… Jeszcze tylko ostatnie słoiczki wystygną…
Temperatura w kuchni spada poniżej 30 stopni.
Można więc w „chłodzie” rozpocząć degustację wiśni w dwóch postaciach. Udały się znakomicie, choć cukier dodany był
na oko i z umiarkowanym skąpstwem.
Pora na ogórki! Także w dwóch
postaciach.
Po groźnej burzy, na dworze i w domu, pochłodniało.
Co dalej? Jeśli przyjdzie kolejna dostawa wiśni, zrobię nalewkę. Nie wiem tylko,
czy wichura i silne opady nie postrącały z drzewa owoców. Tymczasem - na wszelki
wypadek - biegnę po spirytus.
Mniam, mniam ... Nie mam szans na wekowanie w mojej blokowej kuchni, bo tutaj bez udziału pieca temp. waha się ok. 30 st. i raczej nie spada poniżej 23. A spirytus, jeszcze bardziej alkohol zawsze trzeba w domu mieć, a nie w sklepie ... 😉😁😍
OdpowiedzUsuńMam spirytus, ale za mało, ponieważ dużo zużywam do robienia płynu do dezynfekcji. Chemikalia ze sklepu, a nawet z apteki nie służą mi. Co najwyżej do dezynfekowania klamek i kluczy.
UsuńPodziwiam!!! z przetworów robimy tylko ogórki, owoce są na ryneczku za drogie, a w taki upał to tylko spacery i prysznice. Już gotowanie obiadu to mordęga, mimo wszystko wolę ruszać się na spacerze, niż stać przy kuchni. Kiedyś bawiłam się w przetwory, ale ile można zjeść we dwoje, jeszcze mam ogórki z ubiegłego roku.
OdpowiedzUsuńTak, z owoców kupionych przetwory są bardzo drogie. Ja dostałam wiśnie w prezencie z dostawą do domu. Gdyby nie to, też nie robiłabym wiśni.
UsuńParadoks robienia przetworów polega na tym, że gdy jest sezon na owoce, są także upały...
UsuńRaczej nie robię przetworów owocowych. W obecnych czasach są owoce przez cały rok. Co innego dawniej i z owoców z własnej działki.
UsuńNo wiesz, tyle szumowin w domu, kto to widział:))
OdpowiedzUsuńJa robię słoiki z kupowanych na bazarku owoców i warzyw - brak owocowego dostawcy prosto z ogrodu. Ogórki - 6,50/ kg wiśnie - 10,00 zł więc zaszalałam i przerobiłam aż 1 kg wiśni z minimalna ilością cukru "na bieżące spożycie".
Próbowałam ratować się wentylatorem w kuchni ale gasną płomyczki gazu w palnikach i wszystkie lekkie elementy fruwają po blatach:))
Maszyna do drylowania sprawdza się? ja nadal posługuję się spinaczem biurowym!
Maszynką jest znacznie szybciej, ale zdarzają się "mijanki" i potem - przy jedzeniu - trzeba uważać, żeby nie złamać zęba. Trochę pestek wyłapałam podczas smażenia i szumowania. Spinaczem biurowym - wiśnie są mniej uszkodzone. Najpiękniejsze jednak wychodzą mi drylowane plastikową słomką.
UsuńTylko, że spinacze teraz robią takie cieniutkie, że gną się przy pracy i wbijają w palce:))
UsuńOgórki kiszone w burzowych okolicznościach podobno źle kisną, też ryzykowałam i ciekawe czy teoria burzowa się sprawdzi.
Mam jeszcze kilka starych spinaczy, które trzymam, jak relikwię.
UsuńOby burzowa teoria ogórkowa nie sprawdziła się. Chociaż... To nie jest przesąd i ma uzasadnienie naukowe. Podczas wyładowań elektrycznych dochodzi do tzw. stresu bakteryjnego. Przygotowywanie ogórków dzień przed lub dzień po burzy, nie ma na nie żadnego negatywnego wpływu.
Rosołu także nie gotuje się w czasie burzy. Powstający „pod piorunami” rosół w mig staje się kwaśny.
Trzeba wyhodować ogórki burzoodporne!
UsuńTo bakterie nieodporne, a nie ogórki. Trzeba wyhodować więc bakterie bezstresowe.
UsuńSzczepienie?
UsuńO!
UsuńTyle dobroci do zrobienia. A jedna z blogowiczek biadoli, że jej się "nie chce nic".
OdpowiedzUsuńDni z "nie chce się nic" też mają swoją dobroć... ;) :)))
UsuńPrzy tej temperaturze praca zaiste trudna do zniesienia…za to zimowa porą…już zazdroszczę
OdpowiedzUsuń"Wisienka na torcie" , to jest to, o!
UsuńMelduję, że zalewa w moich ogórkach zrobiła się ciemno szara, jakby ktoś wypłukał w niej mopa z umycia podłogi, ale nie podłogi w domu /za czysta!/, a w piwnicy. Czosnek zmienił kolor na niebieski. Wnętrze ogórków zniknęło. Nie ma! Puste w środku!
OdpowiedzUsuńCzy jest jakieś wytłumaczenie na to?
Nadmieniam, że wszystko robiłam z najwyższą starannością i zgodnie ze sztuką.
Ktoś z blogerów już to wyjaśniał. Winna jest chemia zawarta w ogórkach. Być może wystarczy przed zakupem upewnić się u sprzedawcy, czy ogórki nadają się do wekowania, kiszenia, itp.
UsuńTo prawda, chyba przenawożone...
UsuńA jaki sprzedawca odpowie: nie nie nadają się do kiszenia i wekowania, ponieważ są pełne chemii. Proszę nie kupować aż 10 kg, a wziąć tylko dwie sztuki na mizerię, co także odradzam. :)))
UsuńTeż pomyślałam, że przenawożone. Z kiszenia ogórków jestem "wyleczona" co najmniej na 10 lat.
UsuńOj bieda, bieda! Bakterie się wściekły z nadmiaru chemikaliów. Szkoda roboty.
OdpowiedzUsuńCiekawe, że te kiszone przemysłowo nie wściekają się pomimo chemicznej zawartości.
Może przemysł ma jakąś tajną receptę na wściekliznę bakterii ogórkowych? Jakiś n.p. domestos albo proszek Ixi w odpowiednich proporcjach z solą? 😜
UsuńAż poszłam sprawdzić moje ogórki w piwnicy ale są nadal zielone. Ufff...
OdpowiedzUsuńCałe szczęście. Honor zielonego ogórka uratowany! 🥒🥒🥒
UsuńDostałam w prezencie od rodziny ogóreczki z własnego ogródka, koperek oraz natkę pietruszki. Cały poranek narkotyzowałam się aromatem tych darów. Natkę potraktowałam nieomal jak relikwie... Aby nie popaść w uzależnienie posiekałam i zamroziłam. Będę sobie aplikować pojedyncze "dawki" w długie jesienne wieczory.
UsuńKoperek ma zapach tak intensywny, że aż się boję czy ogóreczki to wytrzymają we wspólnym słoiku.
Nie wiem, skąd wiem i czy to jest słuszne, ale nie siekam natki pietruszki stalowym nożem, gdyż to powoduje utlenianie zawartej w niej witaminy C oraz ulatnianie się zapachu. Natkę rwę specjalnym "młynkiem". Babcia i mama rwały palcami, więc kawałeczki listków były dla mnie za duże. Pamiętam, jak w dzieciństwie wybierałam z zupy te listki.
UsuńTak, nie powinno się zieleniny siekać nożem stalowym. Ja zrobiłam to szybciutko licząc, że witamina się nie zorientuje:))
UsuńSałatę rwę palcami, bo duża:)
Biedna sałata.😜
UsuńTeż już coś tam zacząłem przetwarzać a co do obecności spirytusu w domu, to gorąco pomysł popieram, bo dobry na wszystko.
OdpowiedzUsuńA najlepszy do sprzątania i zalewania. Dawniej był doskonałą walutą.
UsuńDobrze, że ja wiśnie przerabiam jedynie na nalewkę - nic się nie gotuje, nic nie podnosi temperatury :-)
OdpowiedzUsuńA cukier do nalewki dodajesz na sypko, nie w postaci syropu?
UsuńApetycznie to wszystko wygląda. U mnie też w piwnicy królują przetwory. Na zimę będzie jak znalazł. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie czekam zimy. Już zaczęłam delektować się. :)
UsuńRozumiem. Wszystkiego najlepszego z okazji dzisiejszego Dnia Blogera życzę :)
UsuńDziękuję za życzenia. Odwzajemniam. Niech żyją Blogerki i Blogerzy!
UsuńMoja matka uwielbiała robić przetwory. Ja nie mam do tego drygu. Mój syn wekował ogórki, bo uwielbia zarówno małosolne jak i kiszone. Podziwiam wszystkich, którzy robią przetwory owocowe i warzywne, o nalewkach już nie wspomnę. W te upały ja jestem w stanie tylko leżeć, a i tak ledwo dyszę. Gratuluję wytrwałości, choć ogórków szkoda. Ukłony.
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda mi ogórków. Wprawdzie kiszone i małosolne są w sklepach, ale nie równają się do tych własnej roboty.
UsuńPychota to wszystko!!!
OdpowiedzUsuńTeż bym robiła, tylko po pierwsze lenistwo mi nie pozwala, a po drugie brak mi sił aby przebywać w tak nagrzanej kuchni.
Ale jeść takie pyszności to bardzo lubię :-))
Na szczęście moja kuchnia jest bardzo przestronna. Nie powtórzyłabym jednak tej roboty.
UsuńDopiero teraz zauważyłam, że wiśnie występują w dwóch kolorach: ciemne i jasne. Segregacja rasowa wiśniowa?
OdpowiedzUsuńTe jasne są jak żywe, tzw. zalewane. Smakują, jak prosto z drzewa. Ciemne - to też jasne, które pociemniały podczas 2-dniowego smażenia. Smakują, jak konfitury.
UsuńAcha. Chyba wolę takie jak żywe:))
UsuńCena wiśni spadła znacznie już po 7zł/kg na moim bazarku.
Siostra już dawno kupowała wiśnie po 5 zł za kilogram. Może krakowskie są jskieś nadzwyczajne?
UsuńPewnie są nadzwyczajne:))
UsuńTo i przetwory będą nadzwyczajne.
UsuńNie miałam w tym roku ani jednej wiśni na 2 drzewach, kwitły kiedy było przez 2 noce -5C.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło
U nas wiśnie w tym roku nadzwyczaj obrodziły.
UsuńSpróbuj kupić ogórki u zaprzyjaźnionej pani z warzywniaka. One wiedzą, kto jakie ogórki dostarcza.Spróbuj jeszcze raz, ale przed włożeniem mocz kilka godzin i zmieniaj wodę. Sól powinna być niejodowana, a koper to najlepiej same baldachy i łodygi, zielony gnije. Kochany pracusiu, gratuluję wisienek, a teraz czas na pomidory gruntowe.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Wszystko to wiem, o czym piszesz Ultro. Niestety, tym razem nie sprawdziło się. Za skarby świata nie mam zamiaru drugi raz próbować. A zaprzyjaźnionym handlarzom już nigdy w życiu nie uwierzę.
UsuńPrześwietne są te Twoje "zapasy na zimę". Nie mam w tej chwili ogródka, więc i motywacji brak do robienia podobnych smakołyków. Dawniej bywało różnie. Razu pewnego robiliśmy z żoną dżemy i powidła, oczywiście ogórki, pomidory, paprykę i kompoty również. Stało się tak, że około dziesięciu słoików z dżemem/powidłami z czarnych porzeczek wsadziliśmy w piwnicy gdzieś głęboko i zapomnieliśmy o nich. Przypomnieliśmy sobie po ponad dziesięciu latach. Odkryłem jeden słoik, wewnątrz którego stuprocentowy, twardy dżem jak galaretka, można było nożem kroić. Przyznam się, że zjadłem zawartość odkrytego słoiczka - smakowało mi świetnie, ale podburzony przez żonę, która umyśliła sobie, że ten dżem na pewno po tylu latach jest popsuty, resztę słoiczków wyrzuciłem na śmieci. Nie wiem czy postąpiłem właściwie... do dzisiaj żałuję, że nie skonsumowałem zawartości tych pozostałych... sam nie wiem...
UsuńMnie się zdarzyło znaleźć w piwnicy wino z głogu w postaci galaretki. Nie wiem, ile miało lat.
UsuńA ja mam ocet jabłkowy, domowy, z 1986 roku. Boję się otwierać bo może wybuchnie?
UsuńNie wiem, czy z 1986 roku, ale ocet jabłkowy znakomity do płukania włosów i mycia lodówki oraz szafek kuchennych wewnątrz.
UsuńZrób z pomidorów gruntowych (lima malinowa) zupę: przekręć pomidory przez maszynkę, gotuj 30 min. z warzywami (pietruszka, marchew,seler, por). Warzywa wyjmij, dodaj sól, cukier do smaku, pół kostki masła do przecieru, włóż do każdego słoika obowiązkowo liśc seleru. Zamknij, pasteryzuj ok. pół godz. Smacznego!
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis. Dziękuję.
UsuńZimą słoik otwierasz, dolewasz drugie tyle wody, doprawisz solą, pyszna i pachnąca pomidorówka prosto z krzaka, nie tuczy, za to odmładza :-)
OdpowiedzUsuńJa mam prostszy przepis na pomidory gruntowe prosto z krzaka. Pokroić na ćwiartki, włożyć ciasno do słoika, wsypać trochę soli, słoik zakręcić, lekko potrząsnąć nim aby sól się rozeszła i pasteryzować. Nadają się do wszystkiego, a skórkę zdejmuje się jednym ruchem dwoma palcami.
UsuńNajtrudniej o te krzaki do brania prosto z nich pomidorów:))
UsuńOtóż to! Pomidorów pod dostatkiem wszędzie, ale krzaków nie widać. Najlepiej by było mieć swoje.
Usuń<3
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńCześć ! Czołem ! Czuwaj ! Druhno Strażaczko aEllu
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego opisu no i oczywiście po obejrzeniu zdjęć żałuje, że mam 88 lat
no i oczywiście różnego rodzaju chorób żałuje, że nie mogę się do Ciebie wprosić na
degustacje. MIREK
Druhu Mirku, cieszę się, że chociaż na wirtualną degustację przybyłeś. Jesteś zawsze mile widziany.
UsuńSerdecznie pozdrawiam i zdrowia życzę.
Czuj! Czuwaj! Czuj!
Cześć ! Czołem ! Czuwaj ! Druhno aEllu !
OdpowiedzUsuńKiedy patrzę na te Twoje produkty to przypominają mi one, że tuż, tuż jest już jesień.
I to nie ta piękna, złocista z okresu mojej młodości a nawet już lat dojrzałych.
Jesień zimna, mokra i ponura. I zima również nie moja. I prawie tak samo ponura jak jesień. Bez okien malowanych mi przez mróz......
, A mnie jest szkoda lata
I letnich złotych wspomnień,
Niech mówią „głupi” o mnie,
A mnie jest żal
Za oknem szaro, smutno,
A jeszcze przed miesiącem
Wesoło, zieleń, słońce
Naprawdę żal.
To tak jak gdyby
Ktoś najdroższy nagle odszedł
I zabrał radość, uśmiech,
A zostawił łzy.
Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i uśmiecham się do Ciebie Mirek
W pochmurne i deszczowe dni, Twój uśmiech - Druhu Mirku - działa, jak słońce. Dziękuję bardzo i odwzajemniam.
UsuńU nas też produkcja przetworów idzie pełną parą, kompoty, drzemy...
OdpowiedzUsuńNie ma to, jak domowe przetwory.
Usuń