Czy to uchodźcy z chełmskich legend?
Inni opowiadają, że w czasach, gdy
panował kult pradawnych bogów, na Chełmskiej Górze rosły trzy wielkie dęby, a
pod nimi, w kredowej jaskini mieszkał niedźwiedź. Z czasem, u stóp dorodnych
dębów, wybudowano świątynię i zapalono święty znicz. Misio, ujrzawszy ogień,
zapadł się w podziemia. Wychodził tylko wtedy, gdy mieszkańcom Chełma groziło
niebezpieczeństwo. Kiedy świątynia
została zaatakowana, przybył na ratunek i rozgromił najeźdźców. Po walce, ludność ujrzała wybawcę stojącego
przez chwilę pomiędzy trzema dębami. Od
tamtej pory moje miasto ma w herbie białego niedźwiedzia i dęby.
Dlaczego wspominam legendy o
niedźwiedziu?
Otóż…
Podczas spaceru po Chełmie zauważyłam urocze i sympatyczne niedźwiadki, rozproszone w różnych miejscach miasta. Choć są malutkie i nie wyglądają na muskularnych obrońców, pomyślałam, że wyszły z chełmskich legend na ulice, by - jeśli nie bronić - to chociaż radować i zdobić.
Jeden nawet ożenił się i pozuje
ze swoją wybranką do zdjęcia pod Urzędem Stanu Cywilnego. Niedźwiadki z noszami
są przy szpitalu, z kołem ratunkowym - przy parku wodnym, z książką - przy
bibliotece, w przedwojennym tużurku - pod historycznym Gmachem mieszczącym
różne urzędy. Koło fontanny przysiadł misio pod parasolką, a przed wejściem do
kredowych podziemi stoi przebrany za ducha Bielucha. Może ten przybył z legendy
o Duchu Bieluchu - strażniku Chełmskich
Podziemi Kredowych https://grycela.blogspot.com/2010/08/chem-bieluch.html i
jest prawdziwym duchem białego niedźwiedzia widniejącego w herbie Chełma? Przed ratuszem elegancki misio ubrany jest w
garnitur i niesie teczkę. Ciekawe, czy z hakami? ;)
A może niedźwiadki są
tajnymi agentami? ;-)
A może to misie, które lasu
się boją i postanowiły żyć w mieście? ;-)
Tak, czy siak… Role i
zadania mają ściśle określone.
Miło było te niedźwiadki
spotkać, o!
***
Mam też wieści nieprzyjemne,
a co jest złe, jak w różnych umowach, napiszę drobnym drukiem.
1. W sklepie zostałam zaatakowana wózkiem
przez bezmaseczkowca, gdy - czując się zagrożona otaczającymi mnie osobami
bez maseczek - pozostawiłam wózek, a sama stanęłam z boku w odpowiednim
dystansie. Nadmieniam, że nikomu nie zwracałam uwagi. Jedynie cichutko i
grzecznie odeszłam. Podczas napaści usłyszałam: "co tu rżniesz pajaca w
tej masce!? Stój równo, jak normalni ludzie!" Nikt nie reagował, a
personel sklepu nawet nie zapytał, czy potrzebuję pomocy. Ech… Życie! Czemu
bywasz tak nieznośne?
2. W ostatnią sobotę w pociągu relacji Warszawa - Chełm, osoby w koszulkach z napisem „medyk” i logo medycznym, które protestowały na placu Krasińskich w Warszawie, nie miały założonych masek. Nie pomagały ciągłe komunikaty z głośników przypominające o maseczkach. Współpasażerowie nie mogli oddalić się, jak w sklepie, a bali się zwrócić uwagę. Ech... Medycy! Jak Was szanować i wspierać, skoro takie osoby - nie mające szacunku dla drugiego człowieka - są pośród Was?! To boli, bardzo boli, o!