28 grudnia 2020

Rok na huśtawce


     "Szopka Staroroczna"

Hop!

- W dalekim kraju straszliwa zaraza, służby specjalne zamykają ludzi w domach przy pomocy spawarek.

Wahadełko w ruch!

- Z lekka obawiam się.

Hop!

- Narody świata w bladym strachu zbroją się na najgorsze.

Wahadełko w ruch!

- Ogarnia i mnie strach. Kupuję makaron, papier toaletowy, konserwy i wodę pitną. W butelki, wolne garnki, wazy, talerze, kieliszki, kubki i wszelkie dostępne naczynia łapię także wodę z kranu.

Hop!

- W Polsce - kraju najlepiej zarządzanym oraz mlekiem i miodem płynącym - najgorszego nie ma i nie będzie. Wystarczy włożyć lód w majtki, by żyć spokojnie i szczęśliwie.

Wahadełko w ruch!

- Robię miejsce w zamrażarce na produkcję kostek lodu, kupuję majtki z kieszonkami i strach mnie opuszcza.

Hop!

- Obrazki z różnych krajów pokazują zamaskowanych ludzi. Epidemiolodzy biją na alarm, by i u nas nosić maseczki.

Wahadełko w ruch!

- Robię maseczki z kapeluszy, biustonoszy, chusteczek, szalików.

Hop!

- Lepiej nie używać maseczek, ponieważ ich nie ma i są szkodliwe dla zdrowia.

Wahadełko w ruch!

- Przywracam mojej garderobie dawne funkcje, czyli biustonosz na biust, kapelusz na głowę, szalik na szyję, chusteczka do nosa.

Hop!

- Trzeba nosić maseczki! Są konieczne i zdrowe! Decyduje o tym trener narciarski czy oscypkowa straganiarka?

Wahadełko w ruch!

- Przekopuję Internety w poszukiwaniu maseczek. Widzę, że są drogie.

Hop!

- W aptekach pojawiają się maseczki z LOTU 20429B007D, import z Niemiec,  jedynie po 1,00 PLN za sztukę.

Wahadełko w ruch!

- Rezygnuję z zakupów internetowych i pędzę do apteki.

Hop!

- Komunikat: w Polsce sprzedawane są maseczki odrzucone przez Niemców, jako złe.

Wahadełko w ruch!

- Jednak używam, bo kupiłam 100 sztuk i - choć są od "złego Niemca" - mogę dzięki nim wychodzić.

Hop!

- Siedź w domu! - Mówi rządowe zalecenie.

Wahadełko w ruch!

- Siedzę na krześle, fotelu, bujaku, kanapie… Już nie daję rady w siedzącej pozycji wytrzymać, więc postanawiam położyć się choć na chwilę.

Hop!

- Wyjdź narodzie tłumnie! Zaraza jest w odwrocie unicestwiona przez najlepszą w Europie rządową strategię  i  letnie słońce!  - Słyszę, gdy ledwie zdążyłam odpocząć od siedzenia i nie nacieszyłam się w pełni leżeniem.

Wahadełko w ruch!

- Wychodzę na dwór i mam problem ze znalezieniem tłumu, więc samotnie szwendam się po ulicach, przy okazji dokonując aktu wyborczego.

Hop!

- Trzeba jeść jabłka!

Wahadełko w ruch!

- Kupuję worek jabłek.

Hop!

- To nieprawda, że jabłka pomogą.

Wahadełko w ruch!

- Ponieważ nie lubię surowych jabłek, więc robię z nich mus. Może w połączeniu z lodem, włożony w majtki, okaże się lekarstwem?

Hop!

- Idź na zakupy w godzinach od 10 - 12.

Wahadełko w ruch!

- Udaję się do sklepu we wskazanych godzinach i to nawet z własnym dekontaminowanym koszykiem. Odnajduję duże skupisko ludzi i wreszcie spełniam kryterium tłumnego chodzenia.

Hop!

- Lepiej niech pani nie przychodzi w godzinach senioralnych. Przed dziesiątą nie ma w sklepie żywego ducha.

Wahadełko w ruch!

- Zmieniam porę zakupów i znów skazuję się na ‘nietłumność’.

Hop!

- Jedź na narty! To bardzo zdrowe! Za… Jest nawet sam prezydent.

Wahadełko w ruch!

- Nie udam się w góry, bo nie można nocować.

Hop!

- Weź sobie delegację, albo zorganizuj rozgrywki sportowe dla rodziny czy znajomych, np. turniej warcabowy w górskim hotelu.

Wahadełko w ruch!

- Organizuję i zbieram ekipę „sportowców”.

Hop!

- Stoki zamknięte! Nocować nie wolno nawet amatorom sportu.

Wahadełko w ruch!

- Siedzę więc, także poleguję, choć nie wiem, czy to legalne.

Hop!

- Wieczorem i w noc sylwestrową nie spaceruj! Rozporządzenie zabrania.

Wahadełko w ruch!

- Nie będę! Przestrzegam rozporządzeń.

Hop!

- Możesz jednak wyjść!

Wahadełko w ruch!

- No, to pochodzę po świeżym powietrzu przed snem.

Hop!

- Nie pochodzisz, bo jest ogłoszona godzina policyjna!

Wahadełko w ruch!

- To najwyżej nie dotlenię się, zanim pójdę spać.

Hop!

- Nie będzie godziny policyjnej!

Wahadełko w ruch!

- To jednak - dla zdrowia - wyjdę z domu.

Hop!

- Zaleca się siedzieć!

       No, to sapnę z wyczerpania tym ciągłym wahaniem raz w jedną, raz w drugą stronę oraz wyskakiwaniem  niespodziewanych zarządzeń  i się położę.

BUUUCH…

25 grudnia 2020

Samotna Wigilia Roku Pandemicznego 2020

Może w przyszłym roku będą nie tylko cztery kąty i piec piąty...



       Wczesnym rankiem - niczym słoneczko - zawitał  Nowy Sąsiad, by przed wyjazdem do swoich rodziców, złożyć mi życzenia świąteczne. Czynił to w dystansie, niemal nie przekraczając progu, ale tak szczerze i od serca, że aż przedpokój zajaśniał nie tylko od elektryki, a do domu wstąpił Duch Świąt. 


Choinka zabłysła zimnym - przez moją pomyłkę w wyborze lampek - światłem. 


 Paczka od Mikołaja w stroju kuriera pocztowego
oczekiwała na kominku.


Jak na złość popsuły się światełka na choince.
Naprawiłam!


Aniołki z masy solnej ozdobiły piec,
ogrzewany fotografiami ś.p. Rodziców.



Stołu nie rozsuwałam, ani też nie przenosiłam
- jak w ubiegłym roku - na środek  pokoju.



Na choince - dla ocieplenia klimatu
- zakwitły gwiazdy betlejemskie.


Podałam sobie barszcz i zasiadłam do stołu. 


Pomimo dodatkowego nakrycia,
nikt na wieczerzę wigilijną nie przybył.


Czułam jednak ciepłe myśli Bliskich.
W takich chwilach stół jaśniał.


Po barszczu  otworzyłam gwiazdkową paczkę.
Wreszcie zobaczyłam przecudne prezenty - niespodzianki.


Dzwoneczek z napisem NA SZCZĘŚCIE zawisł na choince,
a podusia i miękki pled znalazły miejsce na bujaku.
 Są po kwarantannie i dekontaminacji, więc można się do nich - podczas bujania - przytulać.


Kolędowałam z Papieżem Janem Pawłem II.


A potem przyszedł Kevin, który także był sam w domu.

14 grudnia 2020

Świąteczna Księga Tradycji napisana przez Posiaduszkowiczów

       Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku, zapragnęłam  odkurzyć księgę, którą przed laty, przez kolejne grudnie pięciolecia tworzyli stali Posiaduszkowicze oraz przelotni Goście tego bloga. Dzięki ich zaangażowaniu powstało dzieło będące zbiorem tradycji i zwyczajów świąteczno - noworocznych w różnych regionach kraju i świata.

Lata upływały...  Poszczególne części księgi zakopywały się coraz głębiej na stronach przenoszonych z miejsca na miejsce z powodu rewolucji na różnych portalach blogowych. Odnośniki przestawały działać, a praca tak wielu ludzi w większości stała się niedostępna.  W tym roku znalazłam klucz do otwarcia księgi. Postanowiłam więc - ku pamięci - odkurzyć ją i przedstawić nowym Posiaduszkowiczom. Czytania jest dużo i zdaję sobie sprawę z tego, że nikt wszystkiego raczej nie przeczyta.  Proponuję chociaż przejrzeć i potraktować,  jako ciekawostkę i dowód   ujmujących  dyskusji w komentarzach, jakie dawno, dawno temu w blogosferze odbywały się. 

obrazek z pixabay.com/

część I   - https://aleblogowanie.wordpress.com/2010/12/04/swiateczna-ksiega-tradycji/

część II  - https://aleblogowanie.wordpress.com/2010/12/06/swiateczna-ksiega-tradycji-cz-ii/

część III - https://aleblogowanie.wordpress.com/2010/12/09/swiateczna-ksiega-tradycji-cz-iii/

część IV - https://grycela.blogspot.com/2012/12/swiateczna-ksiega-tradycji-iv.html

część V   - https://grycela.blogspot.com/2013/12/swiateczna-ksiega-tradycji-czesc-v.html

Autorzy:

alElla,  Anabell, Ana-fi, Andante, Anna, Anna_2007,  AntoniRelski, Anzai, Basia, Berta, Bet, CichyW, Eliza, EllaJeremy, Erinti, Hanna,  Heny, JadwigaBorkiet, JaGa, Jagoda, Jasiu, Kalia, Lotka, MaeraFey,  MalinaM*, Nefre,  Patmar, PiotrOpolski, Pleciugapleciugowska, RenataKlosowska,  Rozyna, Zgaga.  

       Proponuję i gorąco zachęcam: dopiszmy VI. rozdział.  Niech powstanie nowa księga z pandemicznych Świąt Bożego Narodzenia 2020 oraz szczególnych - w reżimie sanitarnym - przygotowań do nich. 

Drogim Czytelnikom i Pisarzom 
życzę miłego czasu 
świąteczno - noworocznego 
w dobrym zdrowiu!

       Ja aktualnie zajmuję się strojeniem mieszkania i lepieniem aniołków z masy solnej. Choinkę rosnącą w doniczce już ubrałam, zatem wypada życzyć wszystkim…






7 grudnia 2020

Czas Mikołaja

 

    A jakby tak odwołać epidemię? Raz już przecież gnębiący naród koronawirus był w odwrocie. Wprawdzie tylko na czas wyborów i wakacji, ale zawsze to coś! Teraz też przecież można znaleźć jakiś pretekst, by zmusić zarazę do wycofania się. Choćby to, że najlepiej w Europie radzimy sobie z wirusem,  o czym mogą zaświadczyć setki pustych narodowych łóżek covidowych oraz tłumy spragnionych śnieżnego szaleństwa pod narciarskimi stokami. O tym, że widuje się ludzi bez maseczek nie wspomnę, bo przeważnie dotyczy to najświatlejszych polityków, a o nich nie należy mówić bez żadnego trybu.

    Z racji, że w grudniu rozpoczyna działalność Mikołaj, który musi przemieszczać się - oczywiście w ramach delegacji służbowej - proponuję zawiesić epidemię przynajmniej do święta Trzech Króli. 




Ja już jestem przygotowana na przyjęcie prezentów. Skarpety powiesiłam na kominku.  Jako grzeczna dziewczynka, żyjąca w nadzwyczaj praworządnym kraju, uczyniłam to oczywiście według zasad prawa segregowanego. Nie wiem, dlaczego Mikołaj nie przybył do mnie 6 grudnia? Może zbyt serio potraktował obowiązek zachowania dystansu? Może odstraszył go reżim segregacji, albo… Nie zdążył? Najpewniej jednak czeka na konferencję prasową pana Premiera i pana Ministra Zdrowia, która -  jak dotąd - w sprawie mikołajek narodowych nie odbyła się.

Panie Premierze! Najwyższy czas rozprawić się z koronawirusem z powodów mikołajkowych, a nie tylko - jak już dwa razy pan uczynił -  politycznych i propagandowych, o!




PS. A czy Mikołaj, który przybędzie na Wigilię, jest poza limitem obowiązujących maksymalnie pięciu gości i może być przyjęty, jako szósty, jeśli założy maseczkę, zachowa dystans i nie zabawi dłużej, niż 15 minut?


15 listopada 2020

Jest Robótka*

" Słuchajcie. Jest Robótka... I oby i tym razem dało radę, bo oni TAM czekają. Jak nikt na świecie.

♥♥♥ Robótka 2020 ♥♥♥

Najukochańsi Robótkowicze, Seryjni Dobroczyńcy

i Hiperentuzjastyczni Debiutanci.

 


   Rok 2020 wyszarpał nam wszystkim spod stóp dywanik samozadowolenia, bezpieczeństwa, stabilności i często również nadziei. 2020 poturbował nas niemało, a do końca – strach pomyśleć – nadal zostało kilka tygodni, które los może wciąż zagospodarować.

Nie inaczej jest w Domu Pomocy Społecznej w Niegowie, pośród naszych ulubieńców. Cała ta umilona, fantastyczna, koedukacyjna gromada, ponad setka Starszaków, intelektualnie i fizycznie niepełnosprawnych dorosłych, tkwi od ośmiu miesięcy odizolowana i zabarykadowana w swoim DPSie i toczy nierówną walkę z pandemią.

Nic tak nie cieszyło Starszaków, jak wyprawy do naszego świata. Wyjścia do teatru, na koncert, wczasy nad morzem, kino, pielgrzymka, wycieczka, spacer po lesie, czy frytki w Macu. Wszystko to stracili. Nie mogą wyjść, nikt nie może ich odwiedzać. Nawet w obrębie samego domu, Starszaki muszą pozostawać w swoich grupach, czyli Rodzinkach. Nie ma mowy o odwiedzaniu przyjaciół, nie ma wspólnych zajęć, nie ma jak zaprosić gości na urodziny, nie można wyskoczyć do sąsiedniego budynku na kawę i ciasteczko.

Miesiąc lub dwa temu wirus dotarł do Niegowa. To, oczywiście, spowodowało jeszcze ściślejszą izolację i zmusiło całą ekipę Opiekunów do odziania się od stóp do głów w ochronne zbroje.

Chyba jeszcze nigdy w całej jedenastoletniej swej historii, Robótka nie była tak potrzebna jak dziś. W 2020 roku Starszaki wymagają absolutnego zbombardowania miłością.

(…)

Oplakatujmy Internety!

Sztandar Robótki


❆❆❆ DLA KOGO TA ROBÓTKA? ❆❆❆ 

   Dla koedukacyjnej brygady niepełnosprawnych intelektualnie mieszkańców Domu Pomocy Społecznej w Niegowie, dla Starszaków, o których w detalu przeczytacie w zakładkach. W tym roku do Robótki, na prośbę Dyrekcji, wciągamy wszystkich Starszaków z Niegowa, także tych, którzy spędzają życie na własnych planetach, na przykład oglądając świat z perspektywy łóżek, z których nie mogą wstać.

 ❆❆❆ CO ZROBIĆ, BY ZOSTAĆ ROBÓTKOWICZEM? ❆❆❆  

       Poczytać rodzinkowe zakładki i wyłuskać sobie spośród Starszaków konkretnego ulubieńca i wysłać mu słów kilka napisanych z serca. Niech się Wasz ulubieniec przez chwilę poczuje wyróżniony i wybrany. Jedyny, wyjątkowy i specjalny. 

Opisy Starszaków:

·       Jedyna taka JEDYNKA

·       Doskonała DWÓJKA

·       Temperamentna TRÓJKA

·       Czadowa CZWÓRKA

·       Perfekcyjna PIĄTKA

·       Szałowa SZÓSTKA

·       Sensacyjna SIÓDEMKA

Listy adresujcie następująco: 

Dom Pomocy Społecznej w Niegowie 

Rodzinka...

dla... 

Wierzbowa 4 

07-230 ZABRODZIE 

(...)

Wiedząc, że wielu Robótkowiczów do swych życzeń uwielbia dokładać rozmaite drobiazgi, Dyrekcja wystąpiła z propozycją: zasypcie Starszaków… SKARPETAMI! Nie dlatego, że skarpety są wirusoodporne. Dyrekcji po prostu brakuje chwilowo rąk do pracy i Robótki na "normalną" skalę nie dadzą rady w tym roku ogarnąć. Nie chcemy jadącym na oparach sił opiekunom dokładać sortowaniem wielkich paczek. Stąd prośba Dyrekcji, żeby w tym roku ograniczyć się do kartek i skarpet (w gorączce w łóżku fajnie jest mieć ciepłe stopy).

(…)

Chwyćcie za długopisy i papeterie i chodźcie z nami! No bo jeśli nie my, to sami wiecie, nikt Starszakom nie zrobi tych nadchodzących świąt lepszymi. Nikt. "

- Podpisano:

Wasz Forever Robótkowy Komitet DezOrganizacyjny

kaczka kierowniczka i woźna Bebe

_______________________

*/ Skopiowane ze strony Robótkowego Komitetu DezOrganizacyjnego

https://jestrobotka.blogspot.com/2020/11/robotka-2020.html 

- gdzie znajdziecie odpowiedzi na pytania dotyczące akcji.

15 października 2020

Ostrożność, czy to już obłęd?

 Autorytet - Mąż Stanu  pilnie poszukiwany!

       Bardzo zmieniło się w ostatnim czasie pojęcie czystości i brudu. Przed pandemią wystarczyło włożyć okulary i już było widać, co należy wyszorować, co wytrzeć, co uprać, co wypolerować a co zdmuchnąć. Czasem tylko powąchać lub sprawdzić palcem. Dziś nawet lupa nie pomoże, aby odróżnić rzeczy czyste od brudnych. Śmiertelnie groźny brud jest niewidoczny! Przez to używane siatki, torebki, apaszki, czapki i jesienne rękawiczki oraz blaty, na których coś się położyło, zaczęły mylić się z nieskażonymi.

       Pandemia wzmaga się, a letni ultrafiolet wcale koronawirusa - jak ogłosił latem Pan Premier - nie unicestwił. Z mediów dochodzą naukowe głosy, że zaraza utrzymuje się na różnych powierzchniach i materiałach. Do domu czasem trzeba do jakiejś awarii zaprosić majstra, który rozgląda się, gdzie postawić swoją torbę i położyć czapkę. Ja sama, gdy wracałam do domu z zakupami, miałam problem z rozpakowywaniem, ponieważ obawiałam się zanieść cokolwiek bezpośrednio do kuchni i lodówki. Zastanawiałam się, gdzie tymczasowo - zanim zdejmę kurtkę i zabłocone buty - rzucić klucze, położyć maseczkę i powiesić siatki, które potem wyrzucę lub poddam dekontaminacji… itd… itp…

Urządziłam więc w przedpokoju „śluzę”  na zakupy i używane na ulicy czy w sklepie drobiazgi oraz wygospodarowałam szufladę „sanepidową”, aby akcesoria antycovidowe mieć pod ręką przy drzwiach wejściowych do mieszkania.

Na strefę brudną przeznaczyłam wózek kelnerski, a w rolę blatu czystego wcieliły się blachy z piekarnika. Już wypróbowałam!  „Śluza” zdała egzamin!


 

       Maseczkę jednorazową od razu wyrzucam do postawionego w progu specjalnego kosza na śmiecie, natomiast rzeczy wielokrotnego użytku - przeznaczone do prania lub parowania - takie, jak jesienne rękawiczki czy berecik, do durszlaka. Zakupy idą na półki wózka. Wszystko -  wraz ze swoimi ewentualnymi drobnoustrojami - grzecznie czeka, aż „pani i władczyni” sama siebie najpierw ogarnie.



       Jednak dzisiaj rano zaczęłam zastanawiać się, czy moja zapobiegliwość nie przeradza się już w fobię a działanie nie staje się paniczne?

       Jak żyć Panie Premierze? Proszę, bardzo proszę o powołanie Autorytetu - Męża Stanu, któremu zaufam bezgranicznie i zastosuję wszystkie jego rady. Naukowe! Rzetelne! Spójne! Media natomiast wzywam do kategorycznego zaprzestania wywiadów z politykami udającymi znawców wszystkich dziedzin, a w naukach medycznych „mądrzejszych” od lekarzy - profesorów klinicznych. Człowiek potrafi sobie radzić w różnych nieszczęściach. Jednak w panice i niespójności epidemiologicznych /politycznych?/ przekazów nie da się żyć, o!

     Dbajcie o siebie drodzy Posiaduszkowicze! Nośmy wszyscy maseczki! Zaszczepmy się przeciwko grypie!  Wprawdzie Pan Prezydent nie lubi maseczek i nie szczepi się „bo nie”, co publicznie zakomunikował, ale nie bierzmy z niego przykładu. Przecież przykład nie musi iść z góry, o!

***

Polecam post blogerki Bet - http://koszyk-bet.blogspot.com/2020/10/list.html
/…/ słowa zdesperowanych mieszkańców odsłaniają pomijane w mediach szczegóły w kwestii przygotowania szkoły do pracy w warunkach wciąż panującej pandemii /…/


8 października 2020

Jeszcze w zielone gramy


       Jesień zaczyna roztaczać już gamę swych barw, lecz wiosenna i  letnia zieleń jeszcze nie całkiem daje się przemalować.  Zauważyłam to podczas spaceru, na który udałam się ze smartfonem, by wypróbować fotografowanie nim. O ile kolory świata urzekły mnie, o tyle „smartfonowanie” zdjęć wcale. Co innego aparat fotograficzny.  Lubię mieć chociaż maleńki wpływ na to, jak uda się zdjęcie i w urządzeniu poustawiać coś niecoś po swojemu. Pamiętam, jaka dumna byłam z fotografii  lodowca, gdy udało mi się wybrać w funkcjach aparatu odpowiedni balans bieli.

       Wracam jednak do tematu notki.

Liście żywopłotów pokrywają się kolorem żółtym i czerwonym - jak wschodzące i zachodzące słońce,  ale drzewa i trawniki - jak wiosna - jeszcze soczyście zielone.



Brzoza naprzemiennie prezentuje liście złotawe i zielonkawe. Na iglaku młodziutka - nie zbrązowiała - szyszka. Czubki wypłowiałej paproci, niczym zarazą, ścięte na brunatno.



Szczególnie pięknie prezentują się drzewa o jesiennie przebarwionych liściach na tle tych... Jeszcze całkiem letnich.




"Smartfonowanie" nie uznałabym za ważne, gdybym nie znalazła dorodnego zielonego kasztanowca i jarzębiny czerwonej. Złote kuleczki też się nadają na korale.




Na najniższym poziomie różnie. Niemal wszystkie kolory. Zieleń jednak dominuje.


Jeszcze w zielone gramy?


Czy piosenka Mistrza Wojciecha Młynarskiego 
- w dobie pandemii koronawirusa - nie nabiera nowego wymiaru?

14 sierpnia 2020

Jak żyć?

        Nie wiem, czy to z powodu tego, że było się młodszym, ale żyło się lepiej, chociaż czasy były siermiężne. Może ludzie byli inni? Jedno wiem na pewno. Od wizyt z okazji i bez okazji drzwi się nie zamykały. Nie było mowy o tym, aby samotny chory nie dostał od sąsiadek jedzenia, albo dzieci wracające ze szkoły, których rodzice pracowali, nie zostały zawołane przez okno na zupę przez jakąś niepracującą mamę. Dzisiaj, żeby ktoś zainteresował się, trzeba umrzeć i się zaśmierdzieć. Wtedy kogokolwiek to ruszy. Zdecydowanie wolę wczoraj od dzisiaj, pomimo pełnych wszelkich dóbr sklepów i bogatych w owoce straganów oraz techniki ułatwiającej kontakty. A cóż po tych wirtualnych spotkaniach? Siedzimy tu, bo co pozostało... Rozmawiamy poprzez komentarze, ale... Czy podłożymy sobie nawzajem poduszkę pod kręgosłup, który zaboli? Czy poczłapie na ten wypasiony stragan blogerka, której mniej dokucza kolano, po mandarynkę, żeby dać ją tej, która w danej chwili bardziej niedomaga? NIE! 

       Staliśmy się na co dzień wirtualni. Ale... Ale... Czy zajmowałabym się rozmowami tylko z wirtualnymi przyjaciółmi, gdyby wokół było pełno prawdziwych ludzi, a kontakty w Realu kwitły nie tylko od święta? Zdecydowanie wolę parchate jabłko z przydrożnej jabłonki, jeśli ktoś mi je w razie potrzeby przyniesie, niż zamorskiego ananasa. Gdy byłam unieruchomiona, marzyłam o jakimś owocu - co za paradoks - w czasach, w których taki ich dostatek... Niestety... ludzi wokół jakby nie było... Przemykają przez osiedle, niczym wirtualne duchy...

Z sentymentem wspominam przygodę z pomidorem zaniesionym choremu - Pomidory z krzaka. 

        Jak naród ma żyć w zgodzie, skoro na szczytach władzy ciągle jest jakiś spór, a  ludzi napuszcza się na siebie nawzajem? Kłócą się nawet rodziny przy stole oraz sąsiedzi po obu stronach miedzy. Wcześniej - przez kilka lat - kłócono się o tragedię smoleńską, czyniąc z wielkiej katastrofy temat polityczny. Dzisiaj znalazły się inne tematy do nieustających waśni. Dlaczego szuka się wrogów i potrzebne są wojenki? Dlaczego w czasie pokoju, rządzenie państwem nazywa się walką? To już nie jest praca? Takie pytania - bez odpowiedzi - zaprzątają moją głowę, ponieważ ja - odwrotnie - z wojenkami żyć nie potrafię, więc nie znajduję dla siebie godnego miejsca w tym kraju. Wręcz żyć się odechciewa. Gdyby polskiego emeryta było stać na osiedlenie się gdziekolwiek na świecie, już by mnie tu nie było. A tak kochałam Polskę i swoich rodaków… Tak bardzo, że porzuciłam karierę na „zgniłym” (jak się kiedyś mówiło) zachodzie.

       Jak żyć, na przykład, z takim oto obciążającym wspomnieniem z początków pandemii koronawirusa?

        Babcia - wracając z zakupów - zmęczyła się. Zobaczyła na placyku drewniany grzybek/parasol ze stolikiem i stołkami wkopanymi w ziemię. Poszła tam i usiadła pod grzybkiem, aby odpocząć i korzystając ze stolika (nie trzeba się schylać) przepakować zakupy do drugiej siatki tak, aby ciężar równiej rozłożyć na dwie ręce. Została ukarana grzywną za (UWAGA!) korzystanie z placu zabaw. O ile protestujących nadgorliwie potraktowanych przez policję bronią media, politycy, prawnicy, konstytucjonaliści i różne inne ważne osobistości, to... Kto pochyli się nad babcią, która po tym zdarzeniu do dziś nie może dojść do siebie i boi się wychodzić z domu? Obecnie dodatkowo straszona przez współobywateli, którzy bezkarnie nie noszą maseczek nawet w sklepach. Cóż, nie każdy lubi, jak powiedział pan Prezydent RP.

 A propos maseczek i różnych pandemicznych obostrzeń.

       W związku z licznymi zakażeniami koronawirusem w niektórych powiatach, Polska jest podzielona na strefy czerwone, żółte i zielone. Najostrzejsze rygory obowiązują w strefie czerwonej. Dość ciekawie zachowują się mieszkańcy jednej czerwonej strefy w Polsce, która ma wspólną ulicę z miastem - nazwijmy - „Nieczerwonym”. Otóż „Czerwoni”, żeby nie dusić się w maseczkach, na spacery chodzą do miasta „Nieczerwonego”. Tam też urządzają imprezy, korzystają z barów i restauracji. Wychodzą z domu w maseczkach i udają się do miasta "Nieczerwonego", by tam maseczki zdjąć i oddychać pełną piersią.

Zastanawiam się, dlaczego tak nierozsądnie wyznaczono granice stref? A jeśli już ktoś tak mapę pokolorował, to jakiś mądrzejszy powinien otoczyć kordonem sanitarnym tych, których epidemiczny kolorysta uznał za groźnych, bo jaki jest sens istnienia tej czerwonej strefy, skoro „Czerwoni” szturmują „Nieczerwonych” i do nich mogą zanieść zarazę? Poza tym „Czerwone” miasto traci, a wzbogaca się to „Nieczerwone”, bo w nim „Czerwoni” korzystają z wszelkich usług.

Nie wiem, co kierowcy robią z nadmiarem pasażerów w autobusach, gdy dojadą do granicy strefy czerwonej, w której obowiązuje inny limit zajętych miejsc. Wyrzucają ludzi?

 Ech... 

Gdzieś… W komentarzach  na różnych blogach chyba już o tym pisałam. O ile tam głos w dyskusji nawiązywał  do   tematu konkretnej notki, o tyle tutaj może wydawać się chaotyczny. Chciałam jednak, aby mój płacz wybrzmiał także na „Posiaduszkach”.

Zdjęcie pobrane z pixabay.com/photos/

Babciu! Nie płacz! Siedź w domu i ciesz się! Otrzymasz przecież czternastą emeryturę, telefoniczną poradę lekarską, badanie medyczne Skypem i receptę na smartfona! W razie złamania kończyny, kupisz gips w wysyłkowym sklepie budowlanym. 

A jabłko? Zamów sobie na Allegro, o!


Ależ ja się cieszę. Witrualnie, ma się rozumieć, o!  

12 sierpnia 2020

Podniebna karawana

Zdjęcia zamieszczam na prośbę zainteresowanych, 
którzy nie mogą dostać się  do moich albumów Google.



Po lewej stronie zdjęcia: oaza.






Zdjęcia robiłam w 2013 roku w Tunezji.

Cieszę się, że po tylu latach, ktoś zapragnął znowu zobaczyć moje fotografie. 


9 sierpnia 2020

Herbatka z Garbatym

 

       Nie tak dawno pisałam /TUTAJ/, że podobają mi się miejskie „łączki”. Po dzisiejszym porannym spacerze zmieniłam zdanie. Kiedy zobaczyłam inwazję chwastów i krzaków na chodniki oraz ścieżki - olbrzymim nakładem środków nie tylko unijnych - wyłożone kostkami, zagotowało się we mnie. Zrodziło się też przewrotne pytanie: czy moda na łączki nie powinna być poprzedzona akcją zrywania płytek chodnikowych? Przecież są już niepotrzebne…

       Ze spaceru wróciłam szybko i to nie tylko ze względu na upał, ponieważ przed nim - jako osoba, która przemierzała z Garbatym Saharę i nie ugotowała się - potrafię się bronić, ale z uwagi na swój system nerwowy, który chciał eksplodować.

       Trach! Bum! Bach! Przy herbacie z miętą, rozładowuję nerwy, przygotowując tę notkę do publikacji. Oglądam także dawne zdjęcia mojego miasta. Przypominam sobie, jak na blogu chwaliłam jego urok.

Obecnie - w mojej okolicy - jest brzydko, o!



       Dzisiejszych zdjęć mam niewiele, ponieważ nie lubię fotografować brzydoty, zaniedbań i głupoty. Inspiruje mnie raczej piękno, którego podczas spaceru nie znalazłam...

Pora uciekać stąd. Tylko… Dokąd?   Może tam, gdzie pieprz rośnie?


       Całe szczęście, że na herbatkę przybył Garbaty, który chciał popróbować chełmskiego upału. Chociaż też kręci nosem na porządki w moim mieście, to jednak poprawił mi nastrój, co też dodaje  humoru tej notce. Zamiast więc tytułu, który w pierwszym zamyśle miał być: „Dobra zmiana?”, jest „Herbatka z Garbatym”.