19 listopada 2024
przed...Świąteczna Księga Tradycji w listopadzie
16 listopada 2024
O bezpieczeństwie - prozaicznie
Chcemy pokoju na świecie - mówią nie tylko kandydatki na miss świata. Zgoda… Ale…
Mam niebezpieczną drogę do śmietników.
Zimą brnę w śniegu, pod którym czają się niewidoczne dla oka zmarznięte bruzdy i
koleiny po ciężkich samochodach - śmieciarkach. O upadek i połamanie kości
nietrudno. W deszczowych porach roku błoto po kostki, a w czasie suszy kilkucentymetrowa
warstwa pyłu. Nie ma mowy o wyrzuceniu śmieci po drodze, gdy wybieram się na
spacer, z wizytą lub po zakupy. Trzeba zakładać specjalne buty i spodnie. Są dwie
pary spodni, kalosze, wysokie kozaczki i półbuty. Nazywam je śmietnikowymi i
trzymam w oddzielnej szufladzie - nazwanej kurzobłotniakiem - zlokalizowanej w
szafce tuż przy drzwiach wejściowych. Wcześniej, za każdym razem myłam i
prałam, ale już dość miałam sprzątania łazienki po tych zabiegach.
Chcę ludzkiej ścieżki na
śmietnik, o!
Późną jesienią, zimą i wczesną wiosną nie mam
powietrza. W niektóre dni nie da się okna otworzyć, by wywietrzyć mieszkanie po
smażeniu ryby, czy po gościach, którzy mogli rozsiać jakieś koronawirusy. Wyjście
na dwór (na pole) jest wręcz niebezpieczne dla zdrowia.
Chcę czystego powietrza niezbędnego
do bezpiecznego życia, o!
W śnieżną zimę, po przejeździe pługu nie
mam bezpiecznych przejść na drugą stronę
ulicy. Muszę wdrapywać się na śnieżny popługowy wał, po czym ześlizgiwać się
lub turlać na drogę. Oby nie wprost pod koła jadącego samochodu. Kierowcy przecież
trudno przewidzieć, że nastąpi niespodziewane turlano-zsuwanie, bowiem ludzie raczej
wchodzą na zebry, a wówczas zamiar przejścia jest wyraźny i spodziewany. No,
czasem przebiegają lub przejeżdżają, ale…Żeby się turlali?
Dodam, że na większe zakupy zabieram
wózek, którego nie utrzymam na grzbiecie wału, więc może być zagrożeniem dla samochodów.
Chcę, by dla bezpieczeństwa
na śnieżnych wałach były płaskowyże, o!
Mamy ogromne opłaty za ciepło - nawet przewyższające
wysokość emerytury. Stajemy przed wyborem: jeść, grzać się czy leczyć?
Chcę, aby opłaty egzystencjonalne
nie zagrażały zdrowiu i życiu człowieka, o!
c.d. z pewnością każdy mógłby dopisać…
29 października 2024
NON OMNIS MORIAR
Są takie wyjątkowe dni w roku, kiedy w serce wkrada się refleksja, kiedy nastaje czas wspomnień i zadumy, kiedy ludzkie ścieżki wiodą pośród mogił i płomieni świec. W tych dniach uświadamiamy sobie, że istniejemy dzięki następstwu pokoleń. W tych dniach pamięć o bliskich staje się niezawodna, a obce nazwiska na kamiennych płytach zdają się bliskie. Są takie wyjątkowe dni w roku, w których pośpiech - cywilizacyjna jednostka czasu - na chwilę znika i wszystko powolnieje.
- Na przedostatnim przystanku - Andante spianato odeszła w 2022 roku.
- Myślę, może jutro mnie nie będzie - blog Andrzeja ArtKlatera. Bloger Klater odszedł w 2018 roku.
- W jesieni życia - blog Reni. Blogerka Renia odeszła w 2018 roku.
- Babcia radzi coś... - blog JaGi. Blogerka JaGa odeszła w 2018 roku.
- Halna - blogowy pomnik babci Halnej. Blogerka Halna odeszła w 2015 roku.
- La vie est belle i ja też - siostra Judyta odeszła w 2015 roku.
- Blogerka Anafiga odeszła w 2012 roku. >> https://grycela.blogspot.com/2012/06/anafiga-tak-sobie.html
- Blogerka Maria Dora odeszła w 2012 roku. >> http://nitagerus.blogspot.com/2013/05/pozegnanie-z-maria.html i >>https://bezkomentarza.wordpress.com/2013/06/02/maria-dora-niedokonczony-portret/
5 października 2024
Coś piknęło czyli przestawione klepki
W deszczowy, szary dzień nieoczekiwanie przybył Majster (Nitager,czwartek, 03 października, 2024. Milczysz od tak dawna. Czy wszystko u Ciebie w porządku? Przepraszam, jeśli wścibiam nos w nie swoje sprawy, ale zawsze się w takich przypadkach niepokoję), rozłożył wachlarz odpowiednich narzędzi i poprzestawiał klepki. Coś stuknęło, coś piknęło i wielomiesięczna blokada nie pozwalająca udzielać się w Szanownej Blogosferze ustąpiła. Oto więc jestem.
Pozostał
jedynie dylemat: O CZYM PISAĆ? Zacznę od czytania, może zaprzyjaźnieni (czy
nadal?) Blogerzy pobudzą klepki twórcze - pomyślałam.
Złotej polskiej jesieni w moich stronach nie widać. Trudno więc było znaleźć ładnie wybarwione liście. Na drzewach jeszcze zielone, a te, które spadły, są wyschnięte i pomarszczone. Po prostu brzydkie, o!
Kiedyś najpiękniejsze liście zbierałam pod tymi drzewami. Niestety, zostały wycięte. Jest tylko pełne jesiennego nastroju zdjęcie. |
Po zakończeniu akcji liściowej udałam się na mniej nastrojowe szczepienie przeciwko grypie. Szłam w ogromnym stresie, pamiętając kalamacje szczepionkowe z ubiegłego roku, kiedy to szczepienie miało być bez problemu i dla seniorów za darmo. Tak przynajmniej mówiono w telewizji rządowej. Dla mnie jednak nie było! Podobno został wyczerpany limit przyznany przychodni lekarskiej. Tak mnie poinformowano. Poczułam się wtedy osobą pozalimitową, tyle tylko, że nie zutylizowaną. Jaką więc? Nieznajomą, niepotrzebną, niechcianą, zbyteczną i do odstrzału? Dopiero za 50 złotych, formalnie wpłaconych w gabinecie zabiegowym, zostałam zaszczepiona.
W tym roku przeżyłam szok, ale pozytywny. Procedura prosta, lekka, przyjemna i bez grosza. Zaś kwalifikująca do szczepienia Pani Lekarka (Mołdawiaka) kompetentna, wspaniała, miła, wręcz usłużna. W jej gabinecie czułam się, jak wielka pani, której z troską i uwagą - bez żadnej łaski - służy się. Nie czułam się, jak intruz, który głowę zawraca. Z takimi lekarzami służbę zdrowia można SŁUŻBĄ nazywać. To ważne, bo człowiek musi czuć się zaopiekowany i choć troszkę ważny. Ignorowanemu (i to w dodatku systemowo) wręcz odechciewa się żyć. Obecnie czuję się, jakby lekarka z Mołdawii tchnęła we mnie siłę do życia.
Żyjmy w
zdrowiu i szczęściu! Życzę tego wszystkim Posiaduszkowiczom oraz przelotnym, niczym jesienne ptaki i liście, Gościom.
Pozostawiając swój Klik DobryJ i uśmiech serdecznie pozdrawia powrócona alElla