19 listopada 2024

przed...Świąteczna Księga Tradycji w listopadzie

Świąteczną Księgę Tradycji tworzyliśmy przez 15 lat. 


  1. Świąteczna Księga Tradycji
  2. Świąteczna Księga Tradycji  - część II
  3. Świąteczna Księga Tradycji - część III
  4. Świąteczna Księga Tradycji - cześć IV
  5. Świąteczna Księga Tradycji - część V
  6. Świąteczna Księga Tradycji - część VI 

A może tym razem napiszemy o nowych zwyczajach, głównie przedświątecznych?


       Głośno o Świętach Bożego Narodzenia zaczyna być tuż po Święcie Zmarłych. Telewizja nie skąpi reklam, sklepy zmieniają asortyment. W zasadzie prawie wszystko jest to samo - zarówno w sklepach, jak i telewizji, tylko z mikołajowym przesłaniem. I zmywarka i kosiarka, i kurteczki i laleczki, i wanienki i sukienki, torby, dzbanki i kozaczki, wszelkie kapcie oraz laczki, także nieodzowne spodnie... Idą święta! Będzie modnie! Będzie ładnie i powabnie, no i gwiazdka z nieba spadnie.
       
         Celebryci - w przeciwieństwie do innych - apelują, by Wigilia nie była dniem wolnym od pracy. Gdzie bowiem odbębnią wigilijną kolację, jak nie w restauracji, po wcześniejszym zaliczeniu wizyty w salonie piękności? Babcie modlą się, by zapracowane dzieci i wnuki zdołały odwiedzić. Biura podróży nawołują do świętowania pod palmami w krajach egzotycznych. Do wielkich światowych metropolii jadą wielkie choinki.

      No to co, Drodzy Posiaduszkowiecze! Przyłączamy  się i zaczynany przedświąteczność*?
Ja zaraz dam oddech i nowe świece adwentowemu wieńcowi. Kto da więcej? Oczywiście stosownie do trwającego przedświątecznia*, o!

__________________
* Nie rozumiem, dlaczego blogger podkreśla na czerwono.
   Przecież napisane bezbłędnie.

Dopisek

listopadowy post z 2011 roku, kiedy to jeszcze blogowałam na Onet.pl.

16 listopada 2024

O bezpieczeństwie - prozaicznie

Chcemy pokoju na świecie - mówią nie tylko kandydatki na miss świata. Zgoda… Ale…  

       Mam niebezpieczną drogę do śmietników. Zimą brnę w śniegu, pod którym czają się niewidoczne dla oka zmarznięte bruzdy i koleiny po ciężkich samochodach - śmieciarkach. O upadek i połamanie kości nietrudno. W deszczowych porach roku błoto po kostki, a w czasie suszy kilkucentymetrowa warstwa pyłu. Nie ma mowy o wyrzuceniu śmieci po drodze, gdy wybieram się na spacer, z wizytą lub po zakupy. Trzeba zakładać specjalne buty i spodnie. Są dwie pary spodni, kalosze, wysokie kozaczki i półbuty. Nazywam je śmietnikowymi i trzymam w oddzielnej szufladzie - nazwanej kurzobłotniakiem - zlokalizowanej w szafce tuż przy drzwiach wejściowych. Wcześniej, za każdym razem myłam i prałam, ale już dość miałam sprzątania łazienki po tych zabiegach.

Chcę ludzkiej ścieżki na śmietnik, o!

 

       Późną jesienią, zimą i wczesną wiosną nie mam powietrza. W niektóre dni nie da się okna otworzyć, by wywietrzyć mieszkanie po smażeniu ryby, czy po gościach, którzy mogli rozsiać jakieś koronawirusy. Wyjście na dwór (na pole) jest wręcz niebezpieczne dla zdrowia.

Chcę czystego powietrza niezbędnego do bezpiecznego życia, o!

 

       W śnieżną zimę, po przejeździe pługu nie mam bezpiecznych przejść na drugą stronę ulicy. Muszę wdrapywać się na śnieżny popługowy wał, po czym ześlizgiwać się lub turlać na drogę. Oby nie wprost pod koła jadącego samochodu. Kierowcy przecież trudno przewidzieć, że nastąpi niespodziewane turlano-zsuwanie, bowiem ludzie raczej wchodzą na zebry, a wówczas zamiar przejścia jest wyraźny i spodziewany. No, czasem przebiegają lub przejeżdżają, ale…Żeby się turlali?

Dodam, że na większe zakupy zabieram wózek, którego nie utrzymam na grzbiecie wału, więc  może być zagrożeniem dla samochodów.

Chcę, by dla bezpieczeństwa na śnieżnych wałach były płaskowyże, o!

 

       Mamy ogromne opłaty za ciepło - nawet przewyższające wysokość emerytury. Stajemy przed wyborem: jeść, grzać się czy leczyć?

Chcę, aby opłaty egzystencjonalne nie zagrażały zdrowiu i życiu człowieka, o!

c.d. z pewnością każdy mógłby dopisać…

29 października 2024

NON OMNIS MORIAR

   


       Są takie wyjątkowe dni w roku, kiedy w serce wkrada się refleksja, kiedy nastaje czas wspomnień i zadumy, kiedy ludzkie ścieżki wiodą pośród mogił i płomieni świec. W tych dniach uświadamiamy sobie, że istniejemy dzięki następstwu pokoleń. W tych dniach pamięć o bliskich staje się niezawodna, a obce nazwiska na kamiennych płytach zdają się bliskie. Są takie wyjątkowe dni w roku, w których  pośpiech - cywilizacyjna jednostka czasu - na chwilę znika i wszystko powolnieje. 
I staje się Cisza... 


W takich dniach wspominam także Blogerów... 
 

5 października 2024

Coś piknęło czyli przestawione klepki

 

       W deszczowy, szary dzień nieoczekiwanie przybył Majster (Nitager,czwartek, 03 października, 2024Milczysz od tak dawna. Czy wszystko u Ciebie w porządku? Przepraszam, jeśli wścibiam nos w nie swoje sprawy, ale zawsze się w takich przypadkach niepokoję), rozłożył wachlarz odpowiednich narzędzi i poprzestawiał klepki. Coś stuknęło, coś piknęło i wielomiesięczna blokada nie pozwalająca udzielać się w Szanownej Blogosferze ustąpiła. Oto więc jestem.

Pozostał jedynie dylemat: O CZYM PISAĆ? Zacznę od czytania, może zaprzyjaźnieni (czy nadal?) Blogerzy pobudzą klepki twórcze - pomyślałam.

        Na jednym z blogów o jesieni. Nastrojowo… Miło… Twórczo… To i ja o twórczości. Wprawdzie niższych lotów, ale co tam. Niech będzie. Zatem prezentuję swoje tradycyjne bukiety listkowe, które i w tym sezonie zdobią dom. Tak oto pomalowałam klepki przestawione przez Majstra:






       Złotej polskiej jesieni  w moich stronach nie widać. Trudno więc było znaleźć ładnie wybarwione liście. Na drzewach jeszcze zielone, a te, które spadły, są wyschnięte i pomarszczone. Po prostu brzydkie, o!


Kiedyś najpiękniejsze liście zbierałam pod tymi drzewami. Niestety, zostały  wycięte.
Jest tylko pełne jesiennego nastroju zdjęcie. 

       Po zakończeniu akcji liściowej udałam się na mniej nastrojowe szczepienie przeciwko grypie. Szłam w ogromnym stresie, pamiętając kalamacje szczepionkowe z ubiegłego roku, kiedy to szczepienie miało być bez problemu i dla seniorów za darmo. Tak przynajmniej mówiono w telewizji rządowej.  Dla mnie jednak nie było! Podobno został wyczerpany limit przyznany przychodni lekarskiej. Tak mnie poinformowano. Poczułam się wtedy osobą pozalimitową, tyle tylko, że nie zutylizowaną. Jaką więc? Nieznajomą, niepotrzebną, niechcianą, zbyteczną i do odstrzału? Dopiero za 50 złotych, formalnie wpłaconych  w gabinecie zabiegowym, zostałam zaszczepiona.

       W tym roku przeżyłam szok, ale pozytywny. Procedura prosta, lekka, przyjemna i bez grosza. Zaś kwalifikująca do szczepienia Pani Lekarka  (Mołdawiaka) kompetentna, wspaniała, miła, wręcz usłużna. W jej gabinecie czułam się, jak wielka pani, której z troską i uwagą - bez żadnej łaski - służy się. Nie czułam się, jak intruz, który głowę zawraca. Z takimi lekarzami służbę zdrowia można SŁUŻBĄ nazywać. To ważne, bo człowiek musi czuć się zaopiekowany i choć troszkę ważny. Ignorowanemu  (i to w dodatku systemowo) wręcz odechciewa się żyć. Obecnie czuję się, jakby lekarka z Mołdawii tchnęła we mnie siłę do życia.

Żyjmy w zdrowiu i szczęściu! Życzę tego wszystkim Posiaduszkowiczom oraz przelotnym, niczym jesienne ptaki i liście, Gościom.

Pozostawiając swój Klik DobryJ i uśmiech serdecznie pozdrawia powrócona alElla