W
hotelowej restauracji w zdumienie wprawiają poruszający się
bezszelestnie kelnerzy, gotowi na każde skinienie. W Egipcie wszyscy
spełniają życzenia turysty, nawet jeśli on tego nie chce. Oczywiście za
każdą, nawet najdrobniejszą przysługę należy odwdzięczyć się bakszyszem,
albowiem jednym z pięciu założeń islamu jest jałmużna i dzielenie się z
biednymi. Turysta z Europy jest przecież bogaty...
Tak było... i tak jest...
Po tych pierwszych wrażeniach czekało już tylko spotkanie z antyczną
historią, a potem odpoczynek na Półwyspie Synaj w kurorcie Sharm El
Sheikh, ale nie tak od razu. Klimatyzowanym autokarem, pod opieką dwóch
polskich rezydentów i arabskiego pilota przyjechaliśmy do hotelu Palma
de Mirette w miejscowości Hurghada nad Morzem Czerwonym. Hotel
przyjemny, wybudowany w stylu andaluzyjskim na usypanym w morzu
półwyspie. Pokoje stylowo wyposażone, klimatyzowane, z łazienką,
telefonem, telewizją satelitarną, lodówką i dużym tarasem z widokiem na
morze i basen. Taras mojego pokoju bezpośrednio graniczył z basenem, a
tuż za nim już tylko morze.
Nie zdążyłam się jednak nacieszyć Hurghadą. W Egipcie życie płynie powoli, bez pośpiechu, zdenerwowania, zniecierpliwienia. Wszyscy, z wyjątkiem turystów, mają czas.
Rozlokowywanie
w pokojach, meldowanie i formalności biurokratyczne trwały do godziny
drugiej w nocy. Zamiast więc niecierpliwić się w oczekiwaniu, trzeba
było pozwiedzać miasto, albo wygodnie ułożyć się na kanapie przy
recepcji i... spać. Tym bardziej, że jest to uznawane za normalne i
nawet mile widziane. Poleżeć zresztą można nawet w sklepie, meczecie i
kawiarni, gdzie specjalnie rozścielane są dywaniki i wałki pod głowę.
Można poprosić o sziszę – fajkę wodną, herbatę, wodę lub sok i
relaksować się do woli. Po co te nerwy? Po co komu europejski
pośpiech? Lepiej poddać się błogiemu klimatowi egipskiej ziemi,
mentalności żyjących na niej ludzi i pozwolić własnej krwi płynąć
wolniej.
Do pokoju prowadzono nas po długich, krętych korytarzach,
nazwanych przez koleżankę, która towarzyszyła mi w tej podróży,
„katakumbami”. W pokoju – ciemno! Zaczęłyśmy nerwowo pstrykać wszystkimi
wyłącznikami, a światło ciągle nie chciało zaświecić się. Nie działała
także klimatyzacja. Wysoka temperatura, duchota, zmęczenie... napędzały
system nerwowy do granic wytrzymałości. Zbawienny w tym momencie okazał
się termosik z kawą, który zabieram w każdą podróż. Taras przy
oświetlonym basenie, morska bryza, wygodne, dobrze wyprofilowane z
wikliny fotele, na nich poduchy, stolik, na stole filiżanka kawy, kilka
papierosów i dwie wkurzone turystki, ja i moja koleżanka – Lodzia,
uspokoiły się.
Po godzinie nadszedł tragarz z naszymi walizkami, klucz – kartę czipową włożył do czytnika na ścianie w przedpokoju. Zaszumiała klimatyzacja, zabłysło światło, mogłyśmy wykąpać się i przygotować ubranie na podróż przez Pustynię Kamienistą do Luksoru. Ciemniaczki w ciemnościach egipskich – śmiałyśmy się same z siebie, oglądając kartę czipową – klucz do wszystkiego i do radości!
Na tym jednak przygody nie skończyły się tej nocy. Pojawił się nowy problem, jakim okazała się wajcha w dole kabiny prysznicowej. Skoro w dole, to do mycia dołu, pomyślałam. Sprytnie skonstruowane. Dzięki temu nie zamoczę włosów i nie zniszczę świeżo malowanej, przywiezionej z Polski fryzury. Pomyliłam się jednak w swoich techniczno – prysznicowych domniemaniach. Po przesunięciu wajchy spadł na mnie rzęsisty strumień wody z sufitu. Starannie wymodelowane włosy zamokły, a po plecach ściekała farba w kolorze dojrzałej wiśni.
Po godzinie nadszedł tragarz z naszymi walizkami, klucz – kartę czipową włożył do czytnika na ścianie w przedpokoju. Zaszumiała klimatyzacja, zabłysło światło, mogłyśmy wykąpać się i przygotować ubranie na podróż przez Pustynię Kamienistą do Luksoru. Ciemniaczki w ciemnościach egipskich – śmiałyśmy się same z siebie, oglądając kartę czipową – klucz do wszystkiego i do radości!
Na tym jednak przygody nie skończyły się tej nocy. Pojawił się nowy problem, jakim okazała się wajcha w dole kabiny prysznicowej. Skoro w dole, to do mycia dołu, pomyślałam. Sprytnie skonstruowane. Dzięki temu nie zamoczę włosów i nie zniszczę świeżo malowanej, przywiezionej z Polski fryzury. Pomyliłam się jednak w swoich techniczno – prysznicowych domniemaniach. Po przesunięciu wajchy spadł na mnie rzęsisty strumień wody z sufitu. Starannie wymodelowane włosy zamokły, a po plecach ściekała farba w kolorze dojrzałej wiśni.
Pozostała
tylko godzina na odpoczynek, a jeszcze należało zrobić fryzurę.
Martwiło nas, czy trafimy do recepcji po krętych katakumbach ogromnego
kompleksu hotelowego. Wystarczył jeden niewłaściwy zakręt, by stracić
zupełnie orientację i znaleźć się w zaułku jakiejś uliczki, na plaży lub
przy sąsiednim hotelu Mirette. Krążyłyśmy długo po korytarzach, aż
spotkałyśmy tragarza udającego się właśnie po nas i nasze walizki.
Ciemniaczki w ciemnych katakumbach – znowu nazwałyśmy siebie
odpowiednio.
W „Palma de Mirette” odpoczywałyśmy do godziny czwartej rano, po czym wyruszyłyśmy w podróż przez pustynię i Góry Kamieniste do Luksoru. W drodze wszyscy spali. Ja zerkałam jeszcze na Hurghadę, ale z okien autokaru niezbyt przypadła mi do gustu. Zielone ogrody hotelowe często graniczą tu z placem budowy. Byłam więc zadowolona, że na miejsce wypoczynku wybrałam Sharm El Sheikh na półwyspie Synaj.
W „Palma de Mirette” odpoczywałyśmy do godziny czwartej rano, po czym wyruszyłyśmy w podróż przez pustynię i Góry Kamieniste do Luksoru. W drodze wszyscy spali. Ja zerkałam jeszcze na Hurghadę, ale z okien autokaru niezbyt przypadła mi do gustu. Zielone ogrody hotelowe często graniczą tu z placem budowy. Byłam więc zadowolona, że na miejsce wypoczynku wybrałam Sharm El Sheikh na półwyspie Synaj.
Plan podróży
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak opublikować komentarz?
Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:
- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.
- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.
W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.