Tegoroczny
pobyt w Tunezji przebiegał w opcji „na lenia”, czyli bierzemy to, co „podadzą
pod nos na tacy”. Tym razem nie włócząc się po berberyjskich, fenickich czy rzymskich
śladach, w jeden wieczór łyknęliśmy trzy tysiące lat historii Tunezji, w tym
pobyt w obozie beduińskim z namiotami typowymi dla południa Tunezji. Poklepaliśmy wielbłąda, konia czystej
krwi arabskiej i kozę. Przez spóźnialskiego turystę, nie zobaczyliśmy tradycyjnego rzemiosła, ekwilibrystyki na koniach i tańców ludowych. Także gotowania, wypieku chleba oraz ceremonii ślubnej, która na południu
kraju wciąż przebiega według dawnego obyczaju: uprowadzenie panny młodej w
klatce umieszczonej na wielbłądzie, procesja przez miasto, a następnie zabawa przy
suto zastawionych stołach.
Medinat Alzahra Parc. Studnia |
Z powodu spóźnienia,
wszystko w wiosce zastaliśmy pozamykane,
a za Beduinkę
"robiłam" ja :)
Tych, którym obiecałam reportaż - przepraszam.
Na weselu.
Po lewej pan młody.
Panna młoda przed
nim.
|
Na wesele zdążyliśmy. Potem wspaniały spektakl „światło i dźwięk”. Na powierzchni
scenicznej ponad 20 hektarów setka aktorów odegrała fresk historyczny „Trzy
tysiące lat historii Tunezji”. Dekoracje łączące wodę, obraz i dźwięk w
najnowocześniejszej technologii laserowej i projekcja wielkich obrazów dynamicznych
sprawiły niesamowite wrażenie, a wiedzę historyczną przyswajało się przyjemnie.
Trzeba przyznać, że Tunezyjczycy potrafią sprzedawać turystom swoją historię,
tradycje i obyczaje w sposób imponujący i bardzo dla przybysza wygodny. W amfiteatrze są
nawet słomiane poduszki pod pupę, a dla zmarzluchów peleryny i gazowe
nagrzewnice. Te drobiazgi - niby nie warte uwagi - świadczą o szacunku dla człowieka i trosce o jego samopoczucie. Niestety, nie ma w parku ani w amfiteatrze udogodnień dla osób na
wózkach inwalidzkich. Narracja w kilku językach, w tym po polsku (to plus!) rozwlekała nieco przedstawienie (to mały minus!).
Świetna
lokalizacja o zachodzie słońca, emocjonalność pokazu, a także epicki sposób
przekazywania wiedzy historycznej sprawiły, że wieczór był bardzo udany i wart
swojej ceny. Podobnych emocji nigdy
wcześniej w Tunezji nie doświadczyliśmy. Poznanie historii trzech tysięcy lat i liźnięcie sześciu kultur: Berberyjskiej, Kartagińskiej, Rzymskiej, Arabskiej, Tureckiej i Francuskiej w jeden wieczór, po sutej kolacji weselnej, na "podpupce" ze słomy... ma swój czar...
Sześć kobiet sześciu kultur. |
Pierwsza jest Berberyjka. Ona nauczyła miłości
do wolności i życia w zgodzie z naturą. Kartaginka - to światło
cywilizacji. Przynosi wiedzę koczowniczym ludom. Rzymianka - symbol porządku i tworzenia. Arabia pokonała
Rzymiankę w galopie swych koni. Turcja - rozrzutna. Francja - elegancja, wykwintne
maniery.
Wszystkie mówią to samo:
„Moje dziecko, nie bój się, nie jesteś sam (...) Niech twój kraj szemrze wam swoją historię... Bo kto nie zna swojej
przeszłości, nie ma przyszłości.”
Nie mam zdjęć, ponieważ taki spektakl się chłonie,
a nie fotografuje. Zainteresowanych odsyłam więc na stronę medinat-alzahra.net
Zdjęcia:
Wideo:
PS. Apel do organizatorów wycieczek fakultatywnych. Wypadki losowe, jak
np. zatrucie pokarmowe, które przykuwa do sedesu, są na pewno przykre i
każdy współczuje. Jednak powinny być one sprawą osobistą chorego i jego
najbliższych współtowarzyszy niedoli. Nie może być tak, że przez niedyspozycję jednego
turysty spóźnia się 60 osób i nie może zobaczyć tego, po co przyleciało parę
tysięcy kilometrów. W takim wypadku na spóźnialskiego się po prostu nie czeka.
Niedola jednego, nie może być udziałem wszystkich turystów, o! I już!
Niewątpliwie piękne było to widowisko. Rozumiem, że Medinat Alzahra Parc to jest miejsce wybudowane specjalnie dla tych widowisk? Coś w rodzaju parku rozrywki?
OdpowiedzUsuńA co było na weselną kolację do jedzenia?
Tak, to park botaniczny, w którym wybudowano wioskę - dla inscenizowania tych wszystkich pokazów (konie, tańce, gotowanie, rzemiosło, pieczenie chleba, ucieranie kuskus, porwanie narzeczonej...) oraz amfiteatr do spektaklu laserowego.
UsuńNa weselu dania typowo tunezyjskie, w tym zupa chorba, kuskus z kurczakiem i liśćmi kapusty, brik z jajkiem, tuńczykiem i ziemniakami oraz nieprzebrane ilości wina. Sałatki, owoce, harissa i z nowych wynalazków - cola.
Zupełnie inaczej smakowało, niż w restauracjach hotelowych.
Rozmarzyłem się. Też byłem w 1974 r. na gruzińskim weselu, które odbywało się w Rumunii. Ale nie było to w programie wycieczki, tylko przewodnik był jednym z krewnych młodego. Pierw zrobił wywiad, czy nasza 30 osobowa grupa może zobaczyć to wesele, a potem pojechaliśmy tam z prezentami. Na weselu było dokładnie ponad 800 ileś osób, każdy z gości (my także) miał na stole przed sobą butelkę rakiji i kilka misek z jedzeniem. Byliśmy najważniejszymi gośćmi panny młodej, ale jeszcze wazniejsze od nas były ... nasze prezenty. To była prawdziwa przyjaźń "demoludów". I komu to przeszkadzało?
OdpowiedzUsuńAnzai
Ja w 2010 roku załapałam się na prawdziwe zaręczyny w Tunezji. Prawie, jak wesele, tyle tylko, że trwały kilka godzin, a nie kilka dni - jak wesele. A narzeczona na zaręczynach w białej sukni była.
UsuńPewno nie mam racji, ale wydaje mi się, że na autentyzm można liczyć wtedy, gdy w danym miejscu nie znana jest jeszcze turystyka. Nas wywieziono kilkadziesiąt kilometrów od Eforie Nord, do jakiejś małej wioski. A tam jest zwyczaj, że na weselu jest CAŁA wieś. No i była! Razem z nami.
UsuńAnzai
Jak to nie masz racji?! Oczywiście, że masz rację. Przedstawienie to przedstawienie, książka to książka, film to film. Autentyzm 100 procentowy jest tylko w autentycznym miejscu i autentycznych okolicznościach.
UsuńWiększość wiedzy o życiu innych czerpiemy jednak z przedstawień, obrazów i opisów.
Wino???? Tunezyjczycy nie przestrzegają reguł Islamu dotyczących picia alkoholu?
OdpowiedzUsuńTak, w dodatku dużo i bardzo dobre. Przecież goście weselni nie byli islamistami :)
UsuńPomimo wszystko, skoro przedstawiano wesele tunezyjskie to podawanie wina jest wypaczeniem obyczajów tunezyjczyków. O ile wiem to muzułmanie nawet swoim gościom alkoholu nie podają i nie tolerują picia w swoim otoczeniu.Mylę się?
UsuńZauważ 6 kultur w Tunezji. Nie tylko arabską.
UsuńI tak sobie myślę, że przedstawienie miało służyć pokazaniu przenikania się wszystkich kultur. Np. brik - z ciasta francuskiego.
UsuńPrzepisałam z historii Tunezji.
UsuńW 1952 roku w ruinach miasta punickiego odkryto freski z winoroślami oraz naczynia służące do przechowywania wina. Winnice i wino było obecne niemal zawsze w 3000-letniej historii Tunezji. I wtedy, kiedy ziemie te splądrowali Rzymianie i wtedy, gdy do wybrzeży przypłynęli Fenicjanie. (...) Inni najeźdźcy tych ziem to germańscy Wandale, Arabowie, Turcy. O wpływy rywalizowała także Wielka Brytania z Francją i Włochami. Zmieniały się rządy i ludzie, a winnice i wino pozostały.
Zapewne tak jest jak piszą i jak ty piszesz o przenikaniu kultur. Ale jak się ma produkcja i obecność wina w Tunezji do Islamu? No bo to kraj islamski jest, prawda? Chyba że wino uprawiali wspomniani najeźdźcy?
UsuńTrzeba by było zapytać męża naszej koleżanki Magdy. To arabista i na pewno wie. Ja wiem tylko tyle, że islam w każdym kraju muzułmańskim jest inny. W zależności od tego, jak jest interpretowany przez najważniejszych immanów i rząd. Niektóre bardziej tradycyjne kraje arabskie uważają, że Tunezja nie jest krajem muzułmańskim, ponieważ wiele nakazów Koranu nie jest przepisami prawa.
UsuńJak to się ma do wina, nie wiem.
Wiem, że się pije, nie tylko wino, także alkohole mocniejsze.
A tak na naszą modłę jakby przeflancować, to czy w piątki u nas wszyscy poszczą? Nie! A przecież to kraj katolicki.
Sądziłam, że reguły Islamu są jednakowe dla wszystkich muzułmanów dlatego to wino tak mnie zdziwiło.
UsuńReguły jednakowe, ale nie ich interpretacja...
UsuńPodstawowe reguły Islamu podlegają interpretacji? To mnie także dziwi.
UsuńTo bardziej złożony temat. Uogólniając i skrótowo (tak poza winem) można powiedzieć, że są rożne szkoły koraniczne. Od najbardziej fundamentalistycznych po liberalne.
UsuńTak ogólnie, to Tunezja uchodzi za kraj liberalny wśród narodów muzułmańskich.
No i na tym trzeba ten temat zakończyć. Dziękuję za wyjaśnienia.
UsuńTak, tym bardziej, że nie potrafię do końca wyjaśnić. Fajnie, że zwróciłaś na to uwagę. Może znajdzie się ktoś, kto temat nam rozjaśni całkowicie.
UsuńPS. Teraz do głowy przyszły mi względy komercyjne. Z winem kolacja to winiarnia też zarabia. A i reklama dla wina (eksport do krajów, z których pochodzą turyści).
Od początku miałam takie podejrzenia i dlatego tak mi "zazgrzytało" podawanie wina wśród tradycyjnych,tunezyjskich potraw.
UsuńTo co mnie tyle "gimnastykowałaś" zamiast od razu podejrzenia wyłuszczyć, ha? :)))
UsuńBo pomyślałam, że może się nie znam i niesłusznie podejrzewam tunezyjczyków o takie praktyki.
UsuńA co to? Jakaś zła praktyka - podawanie wina do kolacji? Choć wiesz, że nie jestem trunkowa, to nic gorszącego w tym nie widzę.
UsuńMiałam na myśli przemycanie komercji w widowisku prezentującym tunezyjską tradycję i zwyczaje. Oczywiście, że wino do kolacji nie jest naganne o ile lokalne obyczaje na to pozwalają.
UsuńOd Jagody dowidziałam się, że nie ma alkoholu na weselach.
UsuńAle sie fatalnie pomyliłem. Nie doczytałem do konca i byłem pewien że, w szeregu sześciu pieknych kobiet Ty jestes pierwszą z prawej - podobieństwo niesamowite.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piotrze, ja tylko sukienkę mam podobną:)
UsuńDziękuję za fantastyczną relację. Oglądałam również Twoje zdjecia w albumach. Co do ostatniego wątku, to jadąc do Wiednia sikaliśmy pod każdym krzakiem, bo kolega musiał, a my mu towarzyszyliśmy. To był koszmar, więc masz rację co do tej kwestii. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńZasada "wszyscy za jednego" nie może obowiązywać na wczasach i wycieczkach. Człowiek jedzie wypocząć, odstresować się, zobaczyć coś, a nie uczestniczyć w niedoli chorego. W tym wypadku jestem bezwzględna. Owszem, osobie samotnej, mogę na ochotnika pomóc i zrezygnować z wycieczki - ale ja jedna, a nie 60 osób ma tracić atrakcje, za które zapłaciło i na które się nastawiło, bo ktoś musi siedzieć na klopie dłużej niż ustawa przewiduje. Nie mówię tu o zostawieniu kogoś na pustyni, czy wysadzeniu z autokaru na pastwę losu podczas jazdy, ale w naszym przypadku, czekaliśmy na osobę będącą w swoim hotelu w otoczeniu rodziny i znajomych.
UsuńElu, wspaniale się czytało! Nie wiem czy kiedykolwiek tam pojadę, a już mam niezły zalążek informacji na temat tradycji. Sześć kultur - niech rzymska każdemu rękę poda - tworzy ciekawą całość, no i ta przeszłość... Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWszędzie warto pojechać, ale ten świat taki wielki...
Usuńja miałam szczęście to przedstawienie oglądać od początku łącznie z tą ekwilibrystyką na koniach. Ba..... nawet po cichu samo przedstawienie sobie nagrałam.
OdpowiedzUsuńBardzo mi zależało na tej pierwszej części, tym bardziej, że obiecałam reportaż. Do dziś jestem wściekła za to spóźnienie.
Usuń