W czasach obowiązkowej przyjaźni
polsko - radzieckiej żartowano, że jednym ze sposobów parzenia herbaty było
branie saszetki do ust i popijanie wrzątkiem. To apokryf, który wziął się
zapewne z obyczaju picia herbaty „na prikusku”, a także stereotypu, że jesteśmy
lepsi oraz poczucia wyższości w stosunku do wszystkich i wszystkiego, co na
wschodzie, a zwłaszcza - co radzieckie.
W
zaborze rosyjskim, kiedy cukrownie produkowały cukier w sześciennych kostkach
oraz stożkowych głowach, pito herbatę z kawałeczkiem cukru w ustach. Nazywało
się to „na prikusku”. Innym sposobem było maczanie rożka bryły cukru w stakanku
lub filiżance, ujmowaniu ustami tej mokrej części i popijaniu gorzkim napojem. Jedni czynili to z oszczędności, inni tak
słodzić po prostu lubili. Wiem to od babci, która z ceremoniałem oddawała się
delektowaniu herbaty w taki właśnie sposób. Często w małej miseczce, obok
filiżanki gorzkiej herbaty, stawiała konfitury z malin i wiśni, brała do ust
łyżeczkę słodkich czerwonych smakowitości, zatrzymywała je w buzi, po czym
popijała herbatą. Mówiła, że to także picie „na prikusku”.
Hiszpanie
do dziś maczają w herbacie i kawie suche słodkie ciasteczka. Namoczony koniec krakersa czy herbatnika sprytnie łapią w usta, żeby nie odpadł. Starają się tego nie robić podczas wizyty w Polsce, bo u nas podobno
jest to obciachem i spotykają się z wyśmiewaniem oraz wytykaniem. Wkładają więc
do ust kawałek ciastka, jak czyniła to moja babcia z konfiturami. Czyli... „na
prikusku”?
Ludzie
lubią żartować, więc powstawały dowcipy, że oszczędnościowo pijano „na prilizku”.
Polegało to na tym, że nad stołem wieszało się głowę cukru tak, by można ją
było polizać, a każde liźnięcie popić herbatą. Najtańszym zaś sposobem było
picie "na pridumku i prigladku". Stawiano opakowanie po cukrze i
trzeba było sobie wydumać/wyobrazić, że każdemu od cukru jest słodko.
Ostatnio
na blogach rozmawiano trochę o sztuce współczesnej, a szczególnie o
artystycznych instalacjach.
- W Krakowie, rozpędzony autobus walnął w pomnik Wyspiańskiego stojący przed Muzeum Narodowym. Okazało się, że nie był to wypadek drogowy lecz instalacja artystyczna. Dyrektor Muzeum zadowolony i raczej chwalił wydarzenie. Pomnikowi się nic nie stało - autobus uszkodzony. Autor instalacji tłumaczył "co miał na myśli" ale szczerze mówiąc nie zapamiętałam tych wywodów więc musiały być mało przekonywujące. Bet.- SOBIE WCZORAJ TEŻ INSTALACJĘ ZROBIŁAM z elementami happeningu - spaliłam doszczętnie swój śliczny nowy, czerwoniutki czajnik, pozostały ruiny i zgliszcza ... zapach artysty unosił się długo w całym domu aż po trzecie piętro, ba, aż po strych ... i jeszcze przesłanie polityczne mi wyszło - czerwone już nie jest piękne... Malina M*Fotoreportaż Bet 'Instalacja'.- Fotoreportaż bardzo dobry. Chociaż ja bym wolał abyś z tym aparatem pojawiła się na instalacji u Maliny M. To by były pewno wrażenia niezapomniane. Tylko pewno herbatki by nie było. Anzai- (...) "instalacja czajnikowa" była bardziej spektakularna. A cudzysłowu nie dałem, bo herbatkę można parzyć na różne sposoby. Podobno jeden z najciekawszych sposobów z lat 60' ub.w. to branie saszetki do ust i popijanie wrzątkiem. Ale może jestem w błędzie? Anzai
Z rozmów tych wykluło się w mojej „artystycznej”
wyobraźni wiekopomne dzieło sztuki. Taka oto instalacja:
Okrągły stół, wokół niego blogerzy, z Bet, Maliną i Anzaiem na pierwszym planie, na stole spalony czajnik w kolorze malinowym, na łańcuchu wisi kartka na cukier. Zebrani piją herbatę „na pridumku”, to znaczy dumają, w czym zagotować wodę do herbaty "na prikartku".Malina recytuje:- O mój czerwony czajniku, czemuś spalił się? ( Powtarza sto razy)- Anzai recytuje:- O saszetko herbaty, coś w mych ustach zaległa, czym zaparzę cię? (Powtarza sto razy).Bet recytuje:- O cukrze reglamentowany, chyba będzie z ciebie zacier, abyś mi się nie zmarnował. (Powtarza sto razy)
Czyż to nie dzieło artystyczne z przesłaniem
polityczno - historycznym?
A oto instalacja
picia gorącej herbaty na ulicy w Sousse (Tunezja)
z czajnikiem na palenisku w roli
głównej.
A może ta notka nie jest o herbacie? Może to satyra na niektóre rodzaje
instalacji artystycznych? Bo cóż to za artyzm postawić np. na dachu samochodu
kajak, z którego wylewa się woda, walnąć autobusem w pomnik Wyspiańskiego, albo
wcielić się w rolę zdradzanej wściekłej kobiety, która niszczy samochód swojemu
niewiernemu, jak to uczyniła aktorka Teatru Starego.
To ja już wolę, jak przestrzeń tworzy
przyroda i zwykły człowiek - inżynier, architekt, szary przechodzień i
mieszkaniec miasta, a nie jakieś environment’y i asamblaż’e...
Super! Świetna jest herbata instalowana na tyle sposobów:))))
OdpowiedzUsuńHerbata podawana z konfiturami /koniecznie domowej roboty!/ to nie żadne chichy-śmichy ale szczyt elegancji i dobrego smaku! Polecam każdemu.
Popijanie cukru herbatą stosowałam w czasach gdy "coś słodkiego" do herbaty było nieosiągalne. Kostka cukru w buzi spełniała dwie role: słodzika napoju oraz herbatnika*.
Cukier był reglamentowany a herbatniki nie...buuuu
* słowem "herbatnik" określam tu wszystkie słodkości zazwyczaj podawane do deserowej herbaty
No właśnie, skąd nazwa herbatnik? Od czegoś do herbaty?
UsuńOczywiście, że tak z tym, że prawdziwy herbatnik to zazwyczaj rodzaj suchego ciasteczka. Ale do herbaty można też podawać czekoladki, kremy, pączki, torty, lody itd,itd... wszystko to zastępowała kostka cukru w czasach reglamentacji. To "wszystko" nazwałam dla uproszczenia herbatnikiem.
UsuńA tak odchodząc od herbaty, to profesor Bralczyk wypowiadał się, czy słowo "herbatnik" - jako przezwisko osoby - jest obraźliwe. Ale nie wysłuchałam do końca i nie wiem.
Usuńooooo... nic obraźliwego w herbatniku nie widzę. Przeciwnie, kojarzy się bardzo przyjemnie.
UsuńJa też nie widzę.
UsuńDroga Elu ! Ja to odbieram właśnie w ten sposób.Im marniejszy artysta tym większe
OdpowiedzUsuń"instalacje". Porobiło się w tej sztuce i nie tylko ,że trudno cokolwiek zrozumieć.Sposoby parzenia herbaty i picia herbaty doskonałe.
Pamiętam z młodych lat że,"wiekowe" ciasto drożdżowe maczało się w kawie
"Dobrzynka",co to był za rarytas.Ale to było dawno i niewielu uwierzy że to prawda.
Promienne pozdrowienia.
Ja też lubiłam moczyć suche ciasto drożdżowe. Zawsze takie było po Wielkanocy, bo baranek i babki stały nie zawinięte - jako dekoracja. Kiedy już wszystkie przysmaki wielkanocne wyjedzono, wtedy właśnie braliśmy się za te babki i baranki drożdżowe. Pychotka!
UsuńBardzo dobrze czułam się z tym upodobaniem w Hiszpanii, bo dzięki temu brali mnie za "swoją". Od razu obdarzyli mnie sympatia za to moczenie.
Bob, a kawa Turek? Chyba starsza to marka od Dobrzynki? Potem to już nastała Inka. Trwa do dziś teraz w wersji rozpuszczalnej, taka nowoczesna się zrobiła.
UsuńMaczania drożdżówek w kawie nie toleruję. Przypomina mi to rodzaj zupy mlecznej podawanej mi w dzieciństwie: zalane mlekiem kawałki bułek najczęściej rogali. Bardzo tego nie lubiłam.
Ale sztuka moczenia polegała na tym, żeby nie zrobiła się "zupa". Tak tylko trochę, żeby namoczona cześć nie odpadła i nie wpadła do mleka czy kawy.
UsuńNic nie pomoże, dziecięca trauma po zupie mlecznej pozostała.
UsuńTak, na traumę w kwestii jedzenia nie ma rady.
UsuńBet , nie będę się sprzeczał bo Turek r.m powinien być starszy od |Dobrzynki r.ż. Co do jedzenia to uwielbiam coś takiego po dzień dzisiejszy.
UsuńI zupę mleczną też.
Smacznego,
Bob, ja też twierdzę, że Turek starszy od Dobrzynki więc sporu nie ma. Proszę mnie nie straszyć zupą mleczna przed snem...będę miała koszmary:))))
UsuńTeraz w sprawie instalacji z przesłaniem politycznym: nie przewidziałaś roli dla siebie w tym towarzystwie? Odcinasz się od nas:))))?
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo dzieło jest rewelacyjne!
No jak nie przewidziałam. Ja robię fotoreportaż z instalacji.
UsuńAcha...hi,hi... widzę tą scenkę oczami wyobraźni.Toż to kabaret!
UsuńNiech no przyjdzie tu Anzai z Maliną, to nam dadzą kabaret, hi, hi, hi...
UsuńNie mogę się ich doczekać!
UsuńJa też. Ale na wszelki wypadek się schowam. Nie ma mnie, o!
UsuńBardzo mi się spodobała ta nasza instalacja z piciem herbaty. Ale tak a propos, to chciałbym dorzucić, że w niektórych krajach herbatę pije się z solą, a chyba Mongołowie, albo Eskimosi piją herbatę ze smalcem!!!
UsuńJa jednak polecam do każdej herbaty z cukrem dodać odrobinę soli - to naprawdę podnosi smak herbaty!
PS. Słowa "herbatnik" nie radzę używać w obecności byłych skazanych, może to być źle odebrane, bo herbatnik, to taki na siłę przyd upas, wafel, a nieraz nawet i gej.
Anzai
Łoooo... biedny herbatnik! Tyle złego na niego?
UsuńA Anglicy piją herbatę z mlekiem...
Nadmieniam nieśmiało, że instalacja jest wiekopomna!
U nas też się pijało herbatę z mlekiem. Nazywała się bawarka. Szczególnie matkom karmiącym polecano.
UsuńI z solą też, ale tak dosłownie kilka ziarenek soli na filiżankę.
A wykwintna postać bawarki... to z dodatkiem żółtek z cukrem pudrem.
Usuńto już całkiem herbatę przykryją te różne dodatki...hi,hi...
UsuńA najlepsza jest z prądem, albo jeszcze lepiej sam prąd.
UsuńAnzai
I po co ta cała instalacja skoro sam prąd ma być?
UsuńNo to gaszę światło. Będzie bez prądu :)
UsuńAlbo dodaję do recytacji:
Usuń- Prądu potrzeba, prądu potrzeba...
Bardzo pasuje po kwestii z zacierem :)))
Pasuje "jak ulał"! No to lejemy bez prądu chociaż "instalacja" tak jakoś z prądem mi się kojarzy. Może nawet bardziej niż ze sztuką.
UsuńAle Malina nie przychodzi wyrecytować pierwszą kwestię. To ile będziemy czekać, zanim wyrecytuje się tę ostatnią kwestię z prądem?
UsuńMalinka powędruje za karę do kata jak tak dalej będzie unikać tego co nieuniknione.
UsuńA może nie zauważyła Twojego powiadomienia na jej blogu?
UsuńJa sama go nie mogę znaleźć...
UsuńNie mogłem trafić na źródło, gdzie podawano przepis na herbatę ze smalcem! Wszystkie drogi prowadzą do Mongolii, np. str.:
Usuńhttp://kuchnia.wp.pl/zyj-zdrowo/health/176/1/1/rytualne-posilki.html
W każdym razie to była t.zw. "myśliwska" herbata, parzona podczas wielkich polowań. To dopiero była instalacja!
Anzai
Z czym, jak z czym, ale herbata ze smalcem chyba by mi nie smakowała. A może? W trzaskające mrozy na wygnaniu... Do tego jeszcze koniecznie cebula, bo na wygnaniu rzuca się szkorbut.
Usuń:)) Ha, ha, Elu, rozbawiłaś mnie nieźle, wyobraziłam sobie blogerów, i ich recytacje, trochę to potrwało, w końcu sto razy to nie mało:))) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńTo się bardzo cieszę, bo z założenia notka miała rozbawić. Skoro wywołuje śmiech, to znaczy, że mi się udała :)
UsuńMoi Francuzi lubią zamoczyć rogalika śniadaniowego w kawie z mlekiem. Mnie ten zwyczaj nie odpowiada zupełnie.
OdpowiedzUsuńA instalację z kartkami na cukier z pewnością kupi do swoich zbiorów IPN.
Pozdrawiam
O nie! Naszej wiekopomnej instalacji artystycznej nie sprzedamy nikomu:)))
UsuńPrzepraszam, że się włączam, ale z tymi rogalikami, zwanymi z polska niezbyt elegancko kurwasantami (oficjalna pisownia francuska croissante), wiąże się równie nieelegancka anegdota.
UsuńOtóż te rogaliki lubiły towarzystwo herbaty, albo kawy, ale Polak potrafi, więc nasze damy na wypędzie w Paryżu, lubiły kurwasanta moczyć w czymś mocniejszym, i najczęściej był to kurwazjer (courvoisier). Traf chciał, że dwie panie pomyliły drogę i zamiast do kawiarni trafiły do przybytku rozkoszy, gdzie przy barze obslugiwał Polak. Gdy złożyły swoje zamówienie, osłupiały barman dopiero po chwili zereplikował: "a kurwawdupę, by chciała"?
PS. alEllu jeżeli ten tekst przejdzie przez cenzurę, to możesz go wykasować, ja m.in. chciałem też sprawdzić czy taka pisownia jest strawna na blogspocie.
Anzai
Anzai, niektórych historyjek i dowcipów nie da się opowiedzieć bez "słówek", bo by straciły sens. Nie wiem więc, czy jest konieczność kasowania.
UsuńPodobnie jest z historyjkami na Węgrzech o skręcaniu w lewo i w prawo.
Gdybym ja wcześniej wiedziała, że spalenie moich wszystkich czajników (nieuważna jestem) to instalacja, poczułabym się znacznie lepiej! :)
OdpowiedzUsuńNic straconego - dziś się poczułam.
Dziękuję za opisy picia herbaty na prikusku itd. Nie zapamiętam wszystkich nazw, chociaż swego czasu rosyjski był moim drugim językiem (studiowałam go jako drugi), ale całość notki bardzo miło mi się czytało :)
pozdrawiam ciepło! :)
Iw,no widzisz, jakie instalacje artystyczne z tymi czajnikami miałaś :))) A tak na poważnie to konieczny gwizdek, ale taki, który nie spada podczas gotowania.
UsuńZadowolona jestem, że notkę miło się czyta, chciałam by była lekka i przyjemna. To pochwała dla mnie, więc dziękuję bardzo.
A ja w tej chwili kończę pić herbatę żurawinową i nie w głowie mi żadna instalacja artystyczna.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Anno, herbatka żurawinowa sama w sobie jest w kolorze artystycznie piękna.
UsuńI ta nuta żurawiny ...
Jak nic, powiało artyzmem :)
To prawda, żurawina ma śliczny kolor, wiem coś o tym, bo mam na działce 7 krzaczków żurawiny, tylko nie chcą rosnąć, kiepsko też owocują.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Żurawina chyba lubi błota i torfowiska.
UsuńZgadza się, a właśnie taką glebę ma nasza działka, dlatego na jesieni mąż ją drenował.
UsuńŻyczę miłych najbliższych dni.
To i nie dziwne, że wyrosły.
UsuńDziękuję bardzo z życzenia,spełniły się:)
Elli jesteś wielka, tak się uśmiałam, ze brzuch mnie boli. Fantastyczna treść postu. Jestem pewna, ze cokolwiek dziś zrobię na obiad, będzie to instalacja. Akurat jest w mieście FAMA, więc instalacji w mieście jest dużo, bo studenci najchętniej tak "wyrażają siebie". Ja też będę dziś wyrażać siebie, nawet jak przypalę kartofle, oj powinnam napisać "ziemniaki", do instalacji bardziej ta nazwa pasuje. Całuski za kawał dobrej roboty.
OdpowiedzUsuńŚmiej się.... śmiej kochana, bo śmiech to zdrowie!
UsuńDziękuję, Lotka, za docenienie moich starań. Bardzo trudno jest na poważnie pisać do śmiechu. A jeszcze chciałam zawrzeć przesłanie tak bardziej "między wierszami". W nadmiernej ilości słów jest łatwiej. Wbrew pozorom najtrudniej jest "dużo" zawrzeć w "krótko".
Ty potrafisz pisać ciekawie z dowcipem. Muszę się przyznać, że za każdym razem jak układam na talerzach obiadek, to o Twoich instalacjach myślę i nie podaję dania, tylko instalację. W zabawę wciągnęłam rodzinę, która mi wtóruje i podziwia "instalacje" i porównuje, która najlepiej mi się udała. Szkoda, ze na początku sezonu nie zamieściłaś postu, miałabym dwa miesiące zabawy. Całuski.
UsuńLotka, widzę, że posiadasz umiejętność bawienia siebie i rodziny małymi/codziennymi czynnościami i rzeczami. To wielki dar i jakże potrzebny w życiu.
UsuńA NIECHB MNIE - INSTALACJA WYBORNA !!!
OdpowiedzUsuńhi hi hi to mój malinowy czajniczek do historii blogosfery wszedł bocznymi drzwiami. sławniejszy będzie niż wszystkie dzieła moje razem wzięte i wstążeczką czerwoną zawiązane - od uroków.
Grycelko doskonała jesteś !!! ustawiłaś nas popisowo !!!. Żadna instalacja nas nie przebije - wespół w zespół tworzymy sztukę przez duuuuże SZ i politykę przez duże PO i jeszcze kabaret przez duże KA ... a niech mnie gęś zielona kopnie mistrzu ILDEFONSIE ... w szkole w kabarecie grywałam ale tu rolę mamm świetniejszą
FANTASTYCZNE - DAWNO SIĘ TAK NIE UBAWIŁAM
tylko jednego zapomniałaś dodać - na koniec instalacji wygłosiłam Odę do chałwy i Dytyramb na cześć ciastek z kremem ... niestety reszta Towarzystwa padła z nudów w czasie mojej deklamacji, co wyrażnie pokazało, że przesada zarówno w spożywaniu jak i przynudzaniu jest zgubna, nawet ja spożywamy chałwę a deklamuje malina
-----------
DZIĘKI ZA TAKA DAWKĘ HUMORU
Malino M*, oda do chałwy to słodka sprawa i nie da się jej łączyć z gorzką polityką.
Usuńz herbatką i ciasteczkiem przysiadam się i "donoszę", że zmieniam platformę swojego bloga.
OdpowiedzUsuńJagoda, pochwalam zmianę platformy, bo na Onet już nie było siły chodzić. Ostatnio na Twoim blogu onetowym napisy były zółte na zółtym - nic nie widać. Potem zmieniły się na białe.
UsuńHerbatka jest w Sousse pyszna, ale jak dla mnie odrobinę za słodka. Piłam ją w takiej małej kawiarence, na piętrze przy Medinie. Jesli dobrze pamiętam nazywała się ALLADYN. Gorzej tam z warunkami sanitarnymi
OdpowiedzUsuńBerberowie mówili, że na upały najlepsza jest gorąca, słodka jak ulepek, herbata.
UsuńCi mężczyźni siedzący na ulicy przy gorącym czajniku na palenisku zadziwili mnie. Wcześniej takiej scenki nie widziałam. Przy medinie piłam kawę parzoną po turecku. Świetna była - co też jest dla mnie czymś nowym w Tunezji.
Kawa po turecku w Tunezji...hi,hi. A w Turcji piją "czaj" czyli herbatę właśnie na upały.
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zdziwiłam, bo "po turecku" mi smakuje. Zawsze unikałam tunezyjskiej kawy.
Usuńno dobra, Wam zostawię te normalne chałwy a sama zjem polityczną, może być gorzka nawet, chałwianka jestem - żadnej chałwy się nie boję ;o))
OdpowiedzUsuńA JA PIJĘ HERBATĘ ZAWSZE GORZKĄ caps, uwielbiam słodycze ale kawa i herbata u mnie bez cukru - zawsze. Taka mi właśnie smakuje. Lubię czerwoną ale ostatnio kupiłam czerwoną z jakimś afrykańskim korzeniem , nie wiem kie licho ten korzeń ale pachnie tragicznie, jak afrykański wychodek
Malinko, gorzka kawa dla mnie jest fuj. Herbatka może być, ale na prykusku z konfiturami. Kolejna notka będzie bardzo polityczna, a co! Też mogę być polityczna czasami:)
Usuń