Chełm. Cmentarz Parafialny. Kaplica Zajdlerów. |
Koło neogotyckiej kaplicy Zajdlerów, należącej do
chełmskich notariuszy, przewraca się staruszka. Z ręki wylatuje jej laska, a
pani babcia upada na sterczący szpic
żeliwnego ogrodzenia jakiegoś grobu. Natychmiast zostaje podniesiona i otoczona
opieką przypadkowych ludzi. Na szczęście nie nadziała się na szpikulec.
Ochroniło ją ubranie. Także pewnie mała waga, bo szczuplutka i maleńka to
osoba. Zostaje posadzona na pomniku, z którego pospiesznie ludzie odsuwają
kwiaty i znicze. Mówi, że nie zasłabła, a jedynie potknęła się, więc pomocy
pogotowia ratunkowego nie potrzebuje. Widać było, jak przed upadkiem w
pochyleniu dziwnie drobiła kroczki nie mogąc złapać zakrętu za kaplicą i że ma
problem z równowagą. Jakąś też taką... sztywność mięśni i trudności w zmianach
pozycji czy kierunku.
Nie
potrafi podać numeru telefonu do nikogo, kto mógłby tu po nią przybyć. Do domu
nie ma po co dzwonić. Jak twierdzi, mąż jest bardziej chory. Co robić? Nie może
tak przecież długo siedzieć na zimnym lastryko. Padają pytania:
- Jak pani pomóc? Co pani zamierza?
- Chciałabym pójść na grób i zapalić
światełko - unosi przezroczystą reklamówkę ze zniczem, której nie upuściła. Dam
radę, boli mnie tylko tutaj - pokazuje miejsce pod lewą piersią. Tu się uderzyłam i wskazuje zaostrzony słupek
w ogrodzeniu.
Przecież widać, że nie da rady, krępuje się
tylko by jej pomagano, nie chce nikomu zabierać czasu.
- Zaprowadzę panią - pada propozycja.
Zapalimy znicz. Potem panią zostawię, zaniosę kwiaty na groby moich bliskich i
wrócę, jeśli zechce pani poczekać. Pojedziemy do domu taksówką. I tak będę zamawiać
taksówkę dla siebie. Chwilowy problem pojawia się w momencie, gdy proponująca
to kobieta przypomina sobie o rzuconych na alejce swoich zniczach i dwóch
doniczkach z chryzantemami. Ledwie zdołała pomyśleć: „wykrochmalimy się obie z
tymi ciężarami i jeszcze większą krzywdę babci zrobię”, jej myśli odgadła młoda
dziewczyna.
Do
grobu wskazanego przez babcię trzeba przeciskać się ścieżkami mieszczącymi
ledwie jedną stopę, schylać pod metalowymi i betonowymi krzyżami. Jak dobrze, że
młoda zechciała prowadzić babcię. Starsza pomocniczka taszczy swoje kwiaty i
„kieruje ruchem”, wynajdując co lepsze przejścia między pomnikami.
Kiedy babcia z bliska zobaczyła grób, na który się
wybrała, łzy stanęły jej w oczach na widok nieporządku i śmieci.
- A prosiłam syna, żeby uporządkował.
- Sprzątnie się! Odpowiada starsza
pomocniczka. Młoda się uśmiecha i wtóruje, choć babcia protestuje i mówi, że
sama to zrobi. Jak? Skoro brak jej równowagi, a jest ciasno, krzywo, stalowe
krzyże i ostre kamienie.
Po sprzątaniu i zapaleniu znicza, babcia
została bezpiecznie usadzona na grobie wyścielonym reklamówką i zdjętym przez
starszą polarkiem. W tej bluzie była troska o babcine korzonki i nerki, ale też
odrobina przebiegłości, by nie przyszło
jej do głowy samej przeciskać się przez ten niebezpieczny gąszcz mogił. Nie
zostawi przecież, ani nie zabierze ubrania swojej pomocniczki.
Czekała! Machała ręką na widok powracającej.
Wydarzenie,
jakich wiele. Ktoś niedomaga... Ktoś pomaga... Dlaczego więc opisuję ten fakt? Może
dlatego, że świat bywa dobry, a ludzie pomocni. Aby lepiej jednak można było
pomagać, nośmy przy sobie zapisany pod nazwą ICE (In Case of Emergency - w
nagłym wypadku) numer telefonu do wybranej
osoby, o! Czasem nie wiadomo, jak pomóc, co robić i czy dobrze się postępuje? Skrót ICE jest
znany na całym świecie i w razie potrzeby pozwala na uzyskanie ważnych
informacji o poszkodowanym.
Pamiętajmy tylko, że profesjonalnym ratownikom nie wolno szperać w portfelu. W pierwszym odruchu zaglądają do komórki, a jeśli jej nie znajdują, szukają - poza portfelem - kartki ICE z nazwiskami i numerami kontaktowymi najbliższych osób.
Pamiętajmy tylko, że profesjonalnym ratownikom nie wolno szperać w portfelu. W pierwszym odruchu zaglądają do komórki, a jeśli jej nie znajdują, szukają - poza portfelem - kartki ICE z nazwiskami i numerami kontaktowymi najbliższych osób.
- Ty
- Twoje dziecko
- Twoi rodzice i dziadkowie
- Twoi współpracownicy, podwładni i przełożeni
- koleżanki i koledzy
- ciocia, wujek, szwagier i teść z teściową
- ...
- Twoi rodzice i dziadkowie
- Twoi współpracownicy, podwładni i przełożeni
- koleżanki i koledzy
- ciocia, wujek, szwagier i teść z teściową
- ...
Na przykład taką:
Dopisek.
Przypomniałam sobie, że pani babcia nie miała ze sobą torebki, w której zwykle nosi wszelkie dokumenty i zapiski. A to za sprawą telewizji przestrzegającej przed kradzieżami torebek na cmentarzach. Rada dobra! Tylko nie do końca! Zabrakło w tej zapobiegliwości telewizyjnej: ...ale włóż do kieszeni katę ICE!
Przypomniałam sobie, że pani babcia nie miała ze sobą torebki, w której zwykle nosi wszelkie dokumenty i zapiski. A to za sprawą telewizji przestrzegającej przed kradzieżami torebek na cmentarzach. Rada dobra! Tylko nie do końca! Zabrakło w tej zapobiegliwości telewizyjnej: ...ale włóż do kieszeni katę ICE!
Jak dobrze, że w tym smutnym dniu zapaliło się jaśniutkie światełko ludzkiej życzliwości. Jestem pewna, że właśnie tak odebrała to "pani babcia". Całe zdarzenie to piękny to przykład ludzkiego przebywania razem. Nieważne, że nieznajomi.
OdpowiedzUsuńDobrze radzisz z nr ICE. Jeden tylko widzę problem: trzeba mieć kogo wyznaczyć jako ICE...
Może być nawet sąsiadka czy koleżanka wtajemniczona w choroby (to ważne dla ratowników przy udzielaniu pierwszej pomocy). Ktokolwiek, kto o Tobie cokolwiek wie, bo całkiem obca osoba, to nie wie nic.
UsuńJasne. Pomyślałam tylko jak przykro musi być osobie, która musi wyznaczać obce osoby.
UsuńTak bywa, ale to konieczne. Zawsze np. sąsiadka, która zna, coś lepiej zaradzi, niż przypadkowa osoba z ulicy. Ta pani babcia z cmentarza ma przecież syna. Cóż z tego, jak nie umiała podać numeru telefonu do niego, który ma w notesiku przy stacjonarnym telefonie w domu.
UsuńDzieki za notkę - potrzeba nam dobrych przykładów.
UsuńPozdrawiam
Piotrze, masz rację, trzeba publikować dobre przykłady. Zwykle podaje się to, co złe i okrutne, bo takie w mediach lepiej się sprzedaje.
UsuńBabcia zachowała się jak profesjonalistka skoro torebka została w domu.
OdpowiedzUsuńAle... myślę, że lepiej torebkę z niezbędnymi dokumentami mieć. Gdzie schować klucze od mieszkania? Drobne pieniążki na autobus itp??? No i kartę ICE naturalnie.
To racja, bo szczególnie klucze w kieszeni to nie najlepszy pomysł. Dobre są małe torebeczki noszone na skos przez ramię pod wierzchnim ubraniem. W kieszeni tylko chusteczki i drobniaki na autobus, żeby na przystanku nie sięgać pod palto czy kurtkę.
UsuńNoszenie takiej karty, szczególnie przez osoby starsze, powinno być obowiązkiem. Wzruszyłam się czytając, bo dużo widuję takich przypadków. W moim blogu jest tyle staruszek, że co jakiś czas ktoś niesie im pomoc. Ludzie są dobrzy, szczególnie młodzi ludzie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, ludzie z pewnością są dobrzy. Trzeba tylko czasami tę dobroć wykrzesać. Najlepsza jest chyba "zasada bumerangu". Karmienie tylko złem budzi zło.
UsuńZawsze tak ciepło koło serca mi się robi jak spotkam ludzka życzliwość ... przecież to powinno być normalne, jak wspomnę dzieciństwo, naszą kamienicę która miała trzy bramy a wszyscy lokatorzy się znali i sobie pomagali, obcym też się pomagało ... wtedy to było zwyczajne a teraz za serce chwyta ...
OdpowiedzUsuńA pamiętasz z dzieciństwa akcje niewidzialnej ręki, spać nie mogłam jak sobie planowaliśmy a dzieciaki się prześcigały kto więcej niewidzialnych dobrych uczynków nazbiera. Czy to była naiwność ? oj nie !
Dzisiaj dzień szczególny i taki pełen zadumy, popatrzyłam na zdjęcie , mój Tatuś spogląda na mnie zza wielkiego prawdziwka ... niby patrzy zwyczajnie ale oczy ma dzisiaj takie jakieś inne ...
... bo do życia motywują najbardziej dobre uczynki.
UsuńPamiętam, doskonale pamiętam niewidzialną rękę. To była dobra zabawa wychowawcza.
Oj tak, tak... akcja Niewidzialna Ręka to była świetna sprawa. Dzieciaki z wypiekami na twarzach pomagały ludziom bawiąc się przy tym w chowanego.
UsuńCzy dziś ktoś stosuje taką metodę w wychowaniu?
Racja też, że eksponowanie dobra napędza działania właśnie w tym kierunku.
Ta niewidzialna ręka to była nie tylko dobra zabawa, ale i rzeczywista pomoc, bo przecież narąbanie drewna na opał, czy przyniesienie wiadra wody było niezwykle przydatne. Ale pamiętam też Młodzieżowe Służby Ruchu stojące na skrzyżowaniach - przeerowadzali staruszków na drugą stronę ulicy, nawet bez ich zgody.
UsuńDzisiaj na drugiej stronie ulicy czeka na nas policjant z mandatem, wiadomo Niewidzialna Ręka RYNKU.
Pamiętam Młodzieżowe Służby Ruchu. A z tą Niewidzialną Ręką Rynku to masz rację.
UsuńWitam serdecznie
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam i życzę
wspaniałego
weekendu, pełnego słoneczka,
radości i samych pięknych chwil
w gronie Rodziny , Znajomych i Przyjaciół
Ciepłe pozdrowienia odwzajemniam. Za życzenia dziękuję, ale nie nastawiam się na radosne spędzanie czasu ani spotkania z kimkolwiek. Dla mnie to czas uprzątania grobów z wypalonych zniczy.
Usuńzawsze zapraszam do siebie ja zapisany mam Pani blog zawsze lubię komentować blogi pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za zaproszenie, Agatko.
UsuńalEllu, każda życzliwość mnie wzrusza. Pozostawienie swoich spraw na rzecz innych jest nie lada wyzwaniem dla tak rozbieganego życia jaki teraz prowadzimy.
OdpowiedzUsuńPomysł z ICE jest bardzo dobry. Do głowy przyszedł mi jeszcze jeden, może mniej profesjonalny, ale praktyczniejszy. Modne są kolorowe silikonowe opaski noszone na przegubie dłoni. Gdyby wykorzystać je właśnie do tego celu. Najważniejsze informacje o właścicielce zamieścić na tej opasce, czyli numer telefonu, adres i grupę krwi.
Piszę, że praktyczniejsze, bo łatwiej dostępne.
Pozdrawiam serdecznie
Akwamaryno, widziałam taką opaskę u jednego starszego pana na wycieczce. Przewodnik go pochwalił za ten pomysł. Zupełnie nie wiem, dlaczego nie ma u nas edukacji czy choćby reklamy także w tym kierunku. Pełno różnych rad na temat pryszcza na nosie, na kolor modnej torebki itd...itp... Obróżki dla kotów, nadajniki dla psów, a o sobie ludzie nie myślą, że wystarczy zwykłe zabłądzenie, chwilowy zanik orientacji, co zdarzyć się może każdemu - także młodemu i zdrowemu, i kłopot wielki. Kłopot także dla tych życzliwych, którzy pozostawiając swoje sprawy angażują się w pomoc.
UsuńElu!
OdpowiedzUsuńPochwalam to co napisałaś na końcu. Mądra z Ciebie dziewczynka!
Ja w zeszłym roku uprzątnąłem grób koleżanki z Israela na cmentarzu żydowskim w Warzsawie........
Jeszcze mnie się zapytała czy ja mam problem tam wejśc.
Pozdrawiam mądrą Elę.
Ach, Vojtku, jak miło usłyszeć, że jest się mądrą dziewczynką:);)
UsuńSłusznie , ale czasem wystarczy też zwykła kartka w kieszeni lub torebce. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wystarczy zwykła kartka. Sama noszę zwykłą. Gdzieś w świecie na wczasach czy wycieczce - warto mieć jednak taką z napisem ICE. Wprawdzie mamy w paszporcie co trzeba, ale na plażę czy na zakupy przecież z paszportem się nie chodzi.
UsuńJa chyba zaraziłem się od mojej żony, która codziennie zmaga się w szpitalu z takimi paniami babciami. Żonie bardzo spodobał się Twój pomysł propagowania noszenia takich kart przy sobie. Ale ma też swoje uwagi. Panie babcie powinny przede wszystkim siedzieć w domu, lub poruszać się wyłącznie w jego obrębie. Wiek ma swoje prawa. To co dla nas jest drobiazgiem (np. złamanie), dla osób starszych może być wyrokiem śmierci. Kochamy nasze babcie, i chcemy kochać je jak najdłużej, więc niech nam w tym pomogą. Żona z "kart przyjęć pacjentów" zapamiętała takie "wyczyny" starszych osób pow. 80 r.ż: pani weszła na parapet okna, bo chciała poprawić firankę, pan biegł do tramwaju, inni: nagminnie po oblodzonych chodnikach chodzą np. do kościoła, źle się czując wchodzą do wanny, nagle wstają w nocy z łóżka, i przede wszystkim piją mało płynów (zaburzenia elektrolitowe i przemiany materii), itd., itd., ... a potem jest wielki smutek, i pytanie: Dlaczego!?
OdpowiedzUsuńAnzai
Myślę, że sporo jest winy (którą za zasługę się uważa) w propagowaniu samodzielności na stare lata i aktywnego trybu życia. Mocno starsi ludzie czasami przesadzają z tą aktywnością. Latają samolotami, plażują w Afryce w temperaturze 40 stopni i na tejże plaży łykają lekarstwa, na których jak byk pisze: przechowywać w temp. od... do +20 stopni. itd... itp...
UsuńCo się więc dziwić, że skaczą po parapetach.
Byłam na zimowych wczasach w górach. Pojechałam pociągiem, bo rozsądek mi tak nakazywał. Gdy się już skończył turnus, pewien dzidziuś proponował mi odwiezienie swoim autem na stację kolejową przesiadkową, abym nie musiała się przesiadać i miała wygodniej. Fajnie, pomyślałam. Tylko... że... pan dziadek nie mógł rozpoznać swojego samochodu na parkingu, na którym tylko kilka ich stało - każdy inny. Od razu zobaczyłam oczami wyobraźni, jak nie może odróżnić hamulca od gazu i myli lewy kierunkowskaz z prawym. Prędziutko zamówiłam taksówkę i zdążyłam jeszcze na swój pociąg do stacji przesiadkowej.
Zamiast takich wyczynów, może kluby aktywnych emerytów propagowałyby też rozsądek i przemawiały do psychiki, która też przecież się starzeje i nierozsądnie podpowiada.
Pozdrowienia i uszanowanie dla Małżonki. Myślę, że lekarze mogliby ponaciskać na propagowanie tych kart, a lekarze rodzinni - przemawiać do rozsądku starszych ludzi, bo rodzi się kult dziadka/babci wyczynowca.
UsuńBardzo rozsądnie Anzai mówi o potrzebie ograniczenia aktywności ruchowej w pewnym wieku. Tylko, że osoby takie niekiedy czuja się poniżone gdy o tym wspomnieć. Trudno im pogodzić się z ograniczeniami. Myślę, że potrzeba propagować rozsądek, jak mówi alElla, tylko jak to robić aby nie łamać chęci do życia osobom starszym i aby nie czuli się "odstawieni w kąt"?
UsuńBet, nic dziwnego, że mogą poczuć poniżenie... odtrącenie..., skoro propaguje się typ babci sprinterki czy narciarki i dziadka rajdowca. Nasze babcie nie miały z tym problemu, bo nikt "nie pchał" ich na fitnes czy za kierownicę. To nie było propagowane. A przecież były bardzo potrzebne ze swoimi przypisanymi i stosownymi do wieku zajęciami.
UsuńTo może nawet nie chodzi o ograniczenie aktywności ruchowej, tylko o jej bezpieczniejsze prowadzenie. Nawet młodzi przed dużym wysiłkiem potrzebują rozgrzewki. U osób starszych proces samoregulacji i dostosowania do otoczenia odbywa się o wiele wolniej. Dodałem uwagę o tych płynach, bo starsi faktycznie nie czują pragnienia i odwadniają się, a więc jakaś mała buteleczka z wodą i kilka cukierków nieraz może uratować życie, a jak wstajemy z łóżka (albo się schylamy) to posiedźmy/poczekajmy jeszcze parę sekund, nawet jak ktoś stuka do drzwi.
UsuńA lekarze cały czas przypominają pacjentom o noszeniu przy sobie podstawowych informacji o sobie. ICE to faktycznie najlepsze rozwiązanie.
Zauważyłam, że starsi ludzie tracą zdolność właściwej oceny swoich sił i możliwości. Wiekowi kierowcy, starsze panie na parapetach - oto przykłady. Niestety trudno wytłumaczyć, że dźwiganie torby z ziemniakami i kapustą to nie to samo co lekki spacer z laseczką. Ruch - jak najbardziej, ale stosowny do wieku. A nawadnianie też bardzo ważne. Nam też pora zacząć...
UsuńA to nie jest rzecz w psychice?
UsuńDzieciom stale mówimy: "tak trzeba", "tego nie wolno". Dziecko najwyżej napyskuje, a starsi jednak biorą takie rady nieco wrogo, jakby ktoś ich krzywdził.
Dokładnie tak jest.
UsuńA ja słucham się Anzaia i zawsze noszę ze sobą wodę w malutkiej buteleczce "lotniczej" i zawsze mam w torebce kawałek twardej czekolady.
UsuńPierwszy raz o takiem słyszę koncepcie, aliści zda mi się on nad wyraz roztropnym, tandem nie dość, że sam się k'niemu akomoduję, to i inszych familijantów agitować będę...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu, skoro pierwszy raz słyszysz, to dowodzi, że koncept jest za mało propagowany. Cieszy mnie więc Twoja chęć do agitowania.
UsuńMoi znajomi powprowadzali sobie do komórek owo ICE.
OdpowiedzUsuńJa też muszę.
Pozdrawiam
I słusznie Antoni. Koniecznie wprowadź ICE do komórki.
UsuńStarość jest wredna i okrutna, na szczęście czsem wśród ludzi zdarza się... człowiek.
OdpowiedzUsuńbuzinki
Zauważam, że nawet często, a nie czasem. I to jest budujące, o!
UsuńWpis bardzo pozytywny. Szkoda tylko że babinka nie miała nic przy sobie co mogłoby ją zidentyfikować. Pamiętam jakiś czas temu było o ICE głośno w telewizji.
OdpowiedzUsuńPani babci nie było potrzeby identyfikować. Przydałby się tylko numer telefonu do syna czy jakiejś sąsiadki. Obcy ludzie chętnie pomagają, ale też mają swoje sprawy, które w danej chwili rzucają. Muszą jednak do nich powrócić. Przywołanie więc bliskiej osoby jest w takim wypadku, moim zdaniem, najlepsze.
UsuńElu, dziękuję,że napisałaś taką notkę. Znaczy to, że nie wszyscy ludzie są źli. Zdarzają się jak widać i wyciągane do pomocy dłonie.
OdpowiedzUsuńZ tą kartą ICE to fenomenalne rozwiązanie. Popieram w pełni. Gdzie można ją nabyć. Wielokrotnie zastanawiałam się jak to zaznaczyć w komórce. Nie wszyscy wiedzą czy mam dzieci, jakiej płci i tp. Może zapisać pod hasłem CÓRKA?
Ta karta ICE to powinien być standard, tak jak bransoletka z grupą krwi czy informacją np. o cukrzycy.
Jagoda, jest bardzo dużo dobrych ludzi, tylko o nich mało się mówi, bo zło lepiej w mediach się sprzedaje.
UsuńGdzie się kartę ICE nabywa nie wiem, ja noszę zwykła kartkę z napisem ICE i w telefonie mam numery kontaktowe. Trzeba mieć pod nazwą "ICE" a nie "córka", np.
ICE córka - +48 343434343
ICE 2 - ciotka Kowalska - +48 555533489
Oooooooooojejku, a dlaczego zrobiły się prawdziwe do dzwonienia numery? Nie dzwońcie hi, hi...
Usuń