Czy w
dzisiejszych czasach dzieci nudzą się tak,
jak w
piosence Jeremiego Przybory?
Zapałki w mało którym domu są...
O żyletki trudno...
W poduszkach - zamiast puchu - silikon...
Zapałki w mało którym domu są...
O żyletki trudno...
W poduszkach - zamiast puchu - silikon...
Podobno każdą wolną chwilę obecnie wypełnia komputer i telewizja, przy
których faktycznie nasze pociechy "mniej
brudzą się" - co złe nie jest, ale też "mniej trudzą się" - z
czego nic dobrego w przyszłości raczej nie wyniknie.
W Internecie, także na blogach, spotykam dyskusje na temat
mizernych - niewychowawczych i niekształcących programów telewizyjnych
oraz złego wpływu komputerów na rozwój intelektualny. Od kiedy to komputer i
telewizor jest od wychowywania i zajmowania się dziećmi, aby całą winę na te
urządzenia zwalać?
Mówi się, że dzieci nie czytają książek, nie mają wyobraźni, umiejętności
manualnych, nie potrafią myśleć ani tworzyć. Podobno są zdolne łykać
tylko gotową „sieczkę” poprzez przyklejone do rąk piloty telewizyjne oraz
myszki komputerowe. Takie stwierdzenia uważam za uogólniające. Są przecież
rodzice, babcie, ciocie i dziadkowie, potrafiący wspaniale zorganizować
dzieciom czas. Obecnie jest ku temu okazja, bo zaczynają się ferie zimowe.
Rozmawiam z koleżanką, do której mają przyjechać bratankowie. Biega po sklepach
w poszukiwaniu bloków rysunkowych, kredek, farb i flamastrów. Planuje, co będą
zwiedzać w ciągu dnia i co robić wieczorami.
Ze swoich obserwacji w rodzinie wiem, że dzieci uwielbiają czytać i bawić się,
a każda zabawa daje radość. Może przy okazji być kształcąca. Chętnie wykonują
także przydzielone - stosownie do wieku - zadania, bo chcą czuć się
doceniane, ważne, zaradne i mądre. Żeby znudzonemu dziecku odkleić od ręki
pilota, wystarczy mieć pomysł na ferie i odrobinę zaangażować się. Zupełnie
niepotrzebne przy tym wielkie pieniądze. Niekonieczne są ośnieżone szczyty Alp,
ani obcy instruktor nauki jazdy na nartach w Zakopanem. Bliska ciocia z wujkiem
czy babcia z dziadkiem są w stanie zorganizować dziecku niezapomniane ferie.
Na zdjęciu warsztat twórczy pewnej małej dziewczynki. Jako pomocnik
służy deska do prasowania. Na rolce niepotrzebnej już tapety powstaje kolaż.
Może to być „Kronika ferii zimowych”. Ileż tu umiejętności można zdobyć, jak
wiele nieczynnych szufladek w głowie otworzyć...
Zaraz tu wkroczy ktoś i
powie, że to zacofanie, że babcia pewnie nie potrafi włączyć komputera i nie
wie, co to jest LAN, WAN, OLTP, CRM, OLAP czy jakieś ACTIVE DESKTOP'y, bo
takiemu opiekunowi się zdaje, że tylko tablet oraz informatyczne skrótowce są w
stanie zainteresować wnuki. Nic podobnego! Nic bardziej krzywdzącego dla
dziecka! Dzieci nawet proszą, by pokazać nieznaną im technikę plastyczną,
sposób użycia różnych narzędzi domowych, pozwolić ubić pianę na biszkoptowe
naleśniki, pograć w skrable, wypożyczyć z biblioteki książkę. Byłam zdumiona,
kiedy wnuczka podczas wizyty u wujka, z chęcią zasiadła nawet do partyjki
szachów, zaś obecny tam dziesięcioletni chłopczyk zainteresowany był starym
wydaniem książki "Konik Garbusek" w tłumaczeniu Igora Sikiryckiego.
Argumentował, że dostępne - nowe wydanie - ze względu na zły przekład zniechęca
do czytania. Docenia w nim tylko piękne ilustracje Szancera.
Więc?
Oczywiście nie obędzie się bez odrobiny
nowoczesnej techniki. Choćby rozmowa poprzez „Skypa” z rodzicami, jeśli dziecko
jest z dala od nich. Albo poszukiwanie na aukcjach internetowych baśni o Koniku
Garbusku.
No, i... jeśli aura sprzyja, przede wszystkim ukochane przez dzieci zabawy na śniegu.
Ferie - to doskonały czas, aby dać dzieciom coś więcej,
niż tylko pilota, fejsa i grę komputerową.
Ogłoszenie! TurboOtylia bezpłatnie pomaga w zakresie prawa pracy. M.in. jak wypowiedzieć umowę, ile przysługuje urlopu, renty, orzeczenia o st.niepełnosprawności, ile może potrącić komornik? e-mail: turboootylia@gmail.com
jest dokładnie tak jak Pani Redaktor napisała ;)
OdpowiedzUsuńJo, to mnie tytułujesz "Pani Redaktor"? :)))
Usuńwitam wieczorem
OdpowiedzUsuńzimowym nastrojem
u mnie biało
śniegiem nawiało
serdecznie pozdrawiam
To ładnie, jak biało. Nie wiem, czy w Twoim regionie zaczęły się ferie, to dzieci miałyby frajdę.
UsuńDzieci nudzą się tym co mają (np. komputerem), a ciekawi ich to czego jeszcze nie miały. Nie ma też idealnych wzorców wychowywania, zawsze trzeba coś wybrać.
OdpowiedzUsuńTakże, może brak wyobraźni jest powodem znudzenia. Co np. po nowych kredkach czy rowerze tylko dla "mania". Pamiętasz, jak się bawiło bez chwili znudzenia przy uruchomieniu wyobraźni? Wystarczył kawałek sznurka, kij, fajerka, czy nieczynny magiel :)
UsuńPełna racja, ale na co wyobraźnia, gdy dziecko np. ma porażone kończyny (kaleka), albo nie nauczyło się nimi sprawnie posługiwać?
UsuńDlatego potrzebne różne zajęcia kreatywne, których ani komputer, ani telewizja nie nauczy. Co do kalek, to odrębny całkiem temat. Podziwiam np. malujących ustami. Otrzymuję od nich karki świąteczne.
UsuńNajważniejsze to chyba dobre rozpoznanie psychomotorycznych cech dziecka, a dopiero potem "jego obróbka". Bo po co np. Van Gogha, czy Einsteina uczyć muzyki? Ale nie chcę się narzucać, bo może znowu się nie zrozumiemy ...
UsuńRozumiem, o czym mówisz Anzai. Tylko ja myślałam raczej nie o "obróbce", a takim zwykłym zajmowaniu się dziećmi i zabawami innymi, niż tylko oglądanie telewizji, a potem zwalaniu winy na telewizję, że... to, tamto i owo...
UsuńSą rodzice, którzy "obrabiają". Mama z notesem w ręku jeździ z dzieckiem cały dzień od świtu do nocy od szkoły baletowej, przez lekcje angielskiego, karate, fortepian, konie i osły, a wieczorem rzuca umęczone dziecko do łóżka. To nazywam "obrabianiem" bez rozpoznania, o którym mówisz.
Co do "obrabiania" pełna zgoda między nami. Ale rozpoznanie zostawmy fachowcom, no chyba, że chodzi o to podstawowe, do 3-4 tygodni po urodzeniu. Tu rodzic ma dużo do zrobienia, nawet tak wspaniały jak Ty. Tym późniejszym rozponawaniem m.zd. dzisiejsze szkoły już się nie zajmują.
UsuńA koła zainteresowań, to nie "rozpoznanie"?
UsuńAbyśmy dalej nie trwali w nieporozumieniu to już wyjaśniam. Chodzi mi o okres praktycznie od 4 m-ca ciąży do 3 roku życia, tj. czas kiedy można świadomie kształtować jakieś cechy, lub je wytłumić. Potem już niewiele da się zrobić, bo m.in. "czym skorupka za młodu ...
Usuńaaaa...
UsuńAnzai, czasem trzeba po prostu dać dziecku zajęcie.Tak bez kształtowania i innych /bardzo słusznych zresztą/ teorii wychowawczych.
UsuńPapier i kredka przepięknie kształtują wszystko.
Przepraszam, ale biegnę po temperówki i nowy zapas bloku rysunkowego! Zużycie jest około 1 blok na 1 dzień!
Wydawało mi się, że dobrze, aby przyszłe mamy w ciąży wiedziały, że jeżeli np. sztachną się papierosem, strzelą sobie setkę, albo zajarają Marychę, to razem z nimi "zrobi" to ich kilkumiesięczny płód. To są skrajne przypadki, ale dobrze ukazują problem. Już w tym okresie, i TYLKO do 3-4 roku życia, ujawniają się i kształtują (lub nie) niektóre cechy przyszłego człowieka. I tak jeżeli u jednej ciężarnej np. podczas słuchania Bacha będą się wydzielały endorfiny, a u innej to samo spowoduje czekolada, to zwiększa się prawdopodobieństwo tego, że to pierwsze dziecko może być przyszłym Mozartem, a drugie grubasem.
UsuńFerie to dobry czas na bliższy kontakt z dzieckiem, ale zdecydowanie bardzo spóźniony na profilowanie jego rozwoju. Tak sobie teraz - na użytek tej bardzo interesującej notki - wymyśliłem, że "rozpoznawanie" dziecka można zacząć m.in. bardzo prostym pytaniem: Czy w okresie ferii chce przebywać tylko: z rówieśnikami, z rodzicami, czy może ze swoimi zabawkami (gry, komputer, iPhone). A może woli wszystkiego po trochu?
Ale skoro dyskusja idzie w innym kierunku to przepraszam, i już nie przeszkadzam. Pozdrawiam.
Do Bet. A jeżeli to dziecko, to przyszły Rockefeller, Bill Gates, albo Bin Laden, to po co mu kredki?
UsuńCoś Bet długo nie wraca z kredkami :)
UsuńA ja tak sobie myślałam i wymyśliłam, że przyszły Rockefeller, Bill Gates, albo Bin Laden też mają prawo do dzieciństwa w dzieciństwie...
Bet pewno przemyślała i dla małych Rockefellerów, Gatesów, i Bin Ladenów zamiast kredek przyniesie klocki Lego, kostkę Rubika, i pistolet na wodę. Ale masz rację te maluchy nie tylko mają prawo, one cały czas mają ferie, do czasu jak pójdą do szkoły, a to jeszcze daleko ;)
UsuńJestem, jestem wszystko jest pod kontroląaq małe geniusze maja lekcję historii. Nawet im się podobało bo można było jej dotknąć...hi,hi,hi....
UsuńNa zakończenie dnia jajecznica wykonana rękami geniuszków czyli "genialna jajecznica".
A ta jajecznica była poprzedzona wojną na jajka w roli granatów? :)))
Usuń"Genialną" jajecznicę z udziałem patelni wykonał B. Kobiela w filmie "Zezowate szczęście". Cały czas o tym marzę, tylko nie mogę znaleźć odpowiedniej ściany. :)
UsuńAnzai, a może - taki brak kreatywności w znalezieniu odpowiedniej ściany - to wina kostki Rubika i pistoletu na wodę? ;)
UsuńKredki! Konieczne były jednak kredki, hi, hi...
Daj mi ścianę, a zrobię Ci jajecznicę, jakiej świat nie widział.
UsuńOdstępuję jajecznicę jej miłośnikom :)))
UsuńNo chyba jednak Bet nie opowie nam jak z tą jajecznicą było, więc warto zakończyć ten wątek. Przykład kredek jest bardzo dobry, bo nie ma uniwersalnych wzorców na zajęcia dla dzieci podczas ferii. Kredki mogą być doskonałe zarówno dla normalnego 2-3 latka, jak i 17 letniego byka ze szkoły specjalnej. Sukces pedagogiczny zależy od wieku, stopnia psychorozwoju dziecka, umięjętności jego opiekunów, obopólnego zaangażowania i wielu, wielu podobnych czynników. Przytoczyłem też kilka skrajnych typów zainteresowań, bo wiadomo, że co innego kształci Lego, Rubik, czy pistolecik, a jeszcze co innego przypadkowy kontakt z t.zw. patologicznym marginesem. Z wizytacji jakie odbywałem w różnych placówkach oświatowych wiem, że nasze przedszkola i szkoły swoją "urawniłowką" tak zepsuły nam dzieci, że żadne korekcje dzieci powyżej 4 r.ż. nie mają sensu. Dziecko wyrośnie nam nie takie jak chce tego szkoła, czy my, ale takie jak dokona tego szara strefa pomiędzy tymi dwoma ośrodkami. I to jest problem nr 1. Niestety.
UsuńFerie długo nie trwają. Może przyjdzie i opowie.
UsuńAnzai, aż tak się na tym nie znam. Korekcje... profilowanie... rozpoznawanie...
UsuńZnam się natomiast na czymś takim. Posłużę się historyjką, którą gdzieś w Internecie kiedyś przeczytałam.
Przedstawię skrótowo, ale sens postaram się oddać.
Mama wróciła wieczorem z pracy. Synek nie widział jej cały dzień.
- Mamo, pobawisz się ze mną?
- Cholera! O tej porze? Nie widzisz, że jestem zmęczona? Cały dzień ciężko pracuję na twoje zabawki. Pobaw się sam. No już, wynocha do twojego pokoju. Zresztą pora spać!
- Maaaaaaaaamo...
- Czego! - zawarczała.
- A ile ty zarabiasz na godzinę? - spytał chłopiec.
- Co? Nie zawracaj mi głowy!
- Nooooooo, iiiiiiiile?
- 10 złotych! I syknęła: wyjdź już stąd!
Chłopczyk wyszedł i za chwilę powrócił ze swoją skarbonką, z której wysypał drobne monety.
- Proszę mamusiu. Tu jest 10 zł. Chcę kupić godzinę twojego czasu na zabawę ze mną. Czy jutro wrócisz do domu godzinę wcześniej?
Na początku ub.w. taki chłopczyk byłby zadowolony, gdyby razem z mamą, albo ojcem mógł iść do pracy na kilkanaście godzin (!). Dzisiaj inny chłopczyk w jego wieku może byłby zadowolony, że nie ma rodziców w domu, bo przy dziadkach to można sobie np. porno strony pooglądać. Sama widzisz, że nie ma idealnych i uniwersalnych sposobów na zorganizowanie tego co nazywamy "kontakt dziecka z rodzicami w czasie pozaszkolnym". I można by było tylko marzyć, aby rodzice w okresie ferii mogłi robić to co opisujesz na blogu.
UsuńAnzai, dzieci wyjechały.
Usuń:)))
A jajecznica była całkiem "zjadliwa":)))
UsuńNie martwmy się! Już za kilka miesięcy dzieci wrócą do nas, a wtedy "jajecznica" będzie jeszcze bardziej zjadliwa. :)
UsuńGdy byłam dzieckiem, nikt z dorosłych nie musiał wymyślać nam zabaw, bo sami sobie wymyślaliśmy i nigdy się nie nudziliśmy. Szkoda, że teraz dzieci nie mają takiej inwencji jak my w dzieciństwie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Anno, chyba dzieci w owych czasach miały bardzo rozwiniętą wyobraźnię. Dziś, w dobie serwowanych tylko "gotowców" niektóre szufladki w mózgu może nie pootwierały się...
UsuńNa pewno duży wpływ na nasze zabawy był fakt, że wychowywałam się na wsi, wokół budynku było duże podwórko, po jezdni nie jeździło tyle samochodów co dziś. Niedaleko od domu były trzy górki, z których można było zjeżdżać na sankach. Poza tym wtedy więcej się czytało, a bibliotekę miałam za płotem.
UsuńSerdecznie pozdrawiam w dość mroźny dzień.
Anno, ja się wychowywałam w mieście, ale też nie brakowało wspaniałych zabaw. A książki się czytało, dyskutowało o nich, opisywało oraz ilustrowało w zeszycie lektur. Teraz robi się to metodą ctrl+c / ctrl+v. Co rozwija taka metoda poza komputerową umiejętnością kopiowania?
UsuńDziś nie pozwoliliby nawet popuszczać dzieciom takiej piosenki. Flaszki, muszki i żyletki? Niewychowawcze, niebezpieczne i w ogóle znęcanie się nad zwierzętami. ;-)
OdpowiedzUsuńDzieci zdecydowanie wolą kreatywne zabawy, zajęcia kiedy mogą się czegoś nauczyć wykonując to samodzielnie i potrzebują towarzystwa rodziców, opiekunów i rówieśników. Nie jest dobrym rozwiązaniem "pozbycie się" dziecka na godzinę włączając mu bajki. Przy takiej pogodzie jaką mamy ojcowie mają niepowtarzalną okazję na nauczenie swoich córek jak się robi "orła" czy synów, jak wysikać swoje imię na śniegu. ;-)
Poza tym warto korzystając z ładnej pogody jak najczęściej "wyrzucać" dzieci na dwór. Na krzesłach się jeszcze nasiedzą.
W czasie ferii mamusie mogą pozbyć się starych zapasów mąki czy soli, która służy nie tylko do kulinarnych celów.
Łał! To Ty się alEllu znasz na aplikacjach klient-serwer?
Też zauważam, że dzieci bardzo lubią zabawy kreatywne. To tylko wygodnictwo dorosłych spowodowało, że życie dzieci stało się tapczanowo - fotelowo - komputerowo - telewizyjne. Paczka jakiegoś świństwa do chrupania, bajki i spokój na parę godzin. Na godzinę powiadasz? Znam dzieci, które całe dzieciństwo spędzają na kanapie z pilotem wśród papierków po batonach i chrupkach.
UsuńMironq, na tych aplikacjach się nie znam, chciałam tylko pokazać,że więcej może dać "orzeł" na śniegu i zajęcia z mąką i solą (dziękuję, że przypomniałeś o masie solnej), niż te aplikacje, od których są kursy i szkoły - kiedy przyjdzie na to czas i potrzeba.
Mam i ja sobie za wyrzut, żem czasu nie dość progeniturze poświęcał, aliści jako człek za groszem sterany, to mu się zdało, że już nie udźwignie więcej... Dziś by myślał, że by się wtedy może i więcej chcieć chciało, byłożby frasunków może dzisiaj mniej...:(
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Jakby tak każdy rodzic wgłąb siebie wejrzał, to zapewne znajdzie coś do zarzucenia sobie.
UsuńNo wstawiłem tak, żeby przywołać lato, letnie marzenia i przygody. Ale masz rację. Jeszce może wstawię Otyś w stroju odpowiedniejszym na ta aurę. Dobry pomysł. Dziękuje Elu:) To jeśli chodzi o Twój komentarz u mnie. Cały wis dała Otyś bez mojej ingerencji.
OdpowiedzUsuńBARDZO CI DZIĘKUJĘ ZA INFORMACJĘ O PORADACH OTYLII!
A co do ferii i dzieci to bardzo różnie jest. Ja znam osoby co czytają tylko streszczenia i siedzą na FB i GG podczas ferii. Ale jak skala jest tego to nie wiem. Na pewno zaś prawie w ogóle nie mogę zobaczyć osób idących z łyżwami przewieszonymi przez ramię.
Po prostu inne czasy. Nie gorsze, ie lepsze tylko inne:)
Pozdrawia Vojtek pracujący w ferie:)
Też nie wiem, jaka skala tego siedzenia. U nas dzisiaj przepiękna pogoda. Minus 4 stopnie, śnieg świeżutki – czyściutki, słońce świeciło, jak w maju. Nie widziałam ani jednego dziecka na podwórku oraz na tej górce koło mnie, którą widać na zdjęciu. Jedynie starsi z psami spacerowali.
UsuńNo, ale w moim regionie nie ma jeszcze ferii.
Tu zdaje się błąd popełniają rodzice. W małym dziecku można zaszczepić wiele zainteresowań, ale nie na siłę. Mam znajomą, która w swoich dzieciach chciałaby realizować swoje niespełnione marzenia, niestety nie najlepiej to jej wychodzi. Dzieciaki się buntują, choć na tańce chodzą, języki poznają. Nie wiem jak teraz wygląda "Zima w mieście". Ale swojego czasu program przez ferie był całkiem ciekawy. Zdecydowanie to lepsze niż pozostawienie dziecka na ferie w domu, gdy nie ma możliwości z nim wyjazdu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
W ubiegłym roku nasza biblioteka publiczna miała na ferie zimowe taki program dla dzieci:
Usuń„Akademia szklanego ekranu”: cykl zabaw dla przyszłych gwiazd dziennikarstwa i telewizji.
„Koziołek Matołek i inni”: postacie z polskich bajek – konkurs plastyczny (wyklejanie różnymi materiałami).
Spotkanie z ratownikiem medycznym – kulisy pracy. Gry, zagadki i zabawy ruchowe.
„Zima pełna baśni”: warsztaty literackie – pisanie bajek i opowiadań. Przygotowanie wspólnej książeczki.
„Laurka dla babci i dziadka”: zajęcia plastyczne. Głośne czytanie opowiadań o Mikołajku.
„Babcia i dziadek – niech żyją nam!”: wykonywanie laurek, dyskusja, głośne czytanie, nauka piosenki.
„Wędrówka Kubusia”: megagra planszowa. Rebusy i szarady
„Poznaj dobre sieciaki i złe sieciuchy”: bezpieczny internet – cykl zabaw i gier edukacyjnych
„Co ulepią moje paluszki”: wykonywanie zwierzątek i różnych postaci z plasteliny.
Savoir-vivre dla dzieci: dobre maniery w każdej sytuacji. Minilista przebojów.
„Ramka dla baśniowego przyjaciela”: warsztaty plastyczno-techniczne.
„Piękne ozdoby”: wykonywanie koralików z makaronu. Gry i zabawy logiczne.
„Co się stało z Kubusiem?”: mali detektywi na tropie zagadek i tajemnic. Zakończenie ferii: malowanie twarzy i słodkie niespodzianki.
„125. rocznica urodzin H. Loftinga, autora cyklu przygód doktora Dolittle”: czytanie i ilustrowanie wybranych fragmentów książek. Zakończenie ferii ze słodkim poczęstunkiem i upominkami.
Bardzo ciekawy program. Przebierać, wybierać, dla każdego według upodobań, oby tylko chętni byli.
UsuńTeż za ciekawy uznałam ten program.
UsuńReklama telewizyjna nowego Windowsa pokazuje że nawet obrazek dla tatusia robi się w "paintcie" na komputerze. Kto kazałby dzisiaj ciąć kolorowy papier.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rzecz w tym, że nikt nie każe, a niektóre dzieci bardzo chcą, tylko nie ma komu udostępnić papierki, kleje, nożyczki, a poza tym śmieci się w domu. W "paintcie"... czyściej. Nie musi jedno drugie wykluczać. Grafika komputerowa też fajna sprawa.
UsuńAntoni, a jakim sposobem reklamy docierają? Nie trzeba użyć pilota?
Jak to, wykluczamy papier kolorowy i nożyczki? Dlaczego? Bo reklama tak każę? Nie dajmy się zwariować.
UsuńDobra jest reklama papierowa. Świetnie uzupełnia papier kolorowy, który nie jest cieniowany i nie ma kolorów złamanych, a tylko podstawowe ostre. Nożyczki w ruch i powstają wręcz dzieła sztuki.
UsuńPo to są babcie i dziadkowie, aby zaopiekować się wnukami mądrze. Mamy taką umowę, że dwa razy dziennie są obowiązkowe wyjścia na spacer, latem nad morze lub na plac zabaw. Staramy się zająć wnusię różnymi sprawami, a najbardziej lubi lepić ciastusie, kiedy robię pierogi. Teraz już pierwszoklasistka idzie na tydzień zimowiska z łyżwami,a do nas przyjedzie odetchnąć świeżym powietrzem i pokarmić ptaszki nad morzem. Przygotowuję dużo kaszy i makaronu. Ot i nie potrzeba telewizji, czy komputera. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo życzę pogody sprzyjającej spacerom.
UsuńCiastusie - ogromnie podoba mi się to słowo.
Lepimy je często, Lenka tylko czeka na to, że będę robić pierożki i zbiera skrawki, z których potem przez całe popołudnie lepi te swoje "ciastusie". Jak była mniejsza, to kazała je zabierać na spacer. Aby odciągnąć dziecko od telewizora, wymaga to często wysiłku, trzeba wymyślać takie zajęcia, które zainteresuje malucha. Teraz jest nam łatwiej, bo lubi zadania szkolne, a kiedyś musieliśmy się porządnie napracować. Miłego popołudnia.
UsuńOczywiście, że wymaga zaangażowania i kreatywności. A przy tym... nic na siłę, a to także sztuka.
UsuńNo, to Lenka ma wielkie szczęście.
Kiedy jest u nas wnusia, nasz pokój wygląda tak jak na Twojej fotografii warsztat twórczy. Nawet nie staramy się sprzątać, bo nigdy nie wiadomo na co dzieciak będzie miał ochotę, na wycinanie, czy malowanie, a może lepienie? Miłego popołudnia życzę Ci.
UsuńMiłego, Lotka :)
UsuńUfff! To mi ulżyło, bo u mojego dziecka biurko podobnie wygląda. :) Klej, nożyczki, kredki, papier zwykły i kolorowy - sama radość. I odrobinę cierpliwości ze strony mamy, żeby nie warczała na nadmiar ścinków. :) Zresztą jest na nie prosty sposób - wręcza się dziecku reklamówkę i sugeruje, że na biurku jest już za mało miejsca... :) A jeśli jest śnieg, to jest najfajniej. Dzieci go baaardzo lubią. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie biurko - to zaczarowany raj dziecka. Oczywiście ścinki muszą być pod kontrolą mamy :) A zmotywować dziecko do usunięcia ich - to nie lada sztuka. Brawo, Magdaleno!
UsuńU nas w domu paliło się w piecach, więc stosowany był "podstęp": daj, proszę, niepotrzebne ścinki, bo nie mam czym w piecu rozpalić. Śmiecie znikały w mig, zapełniając wiadro pod piecem.
Często notki mi sie kojarzą. W samym temacie nie mam wiele do powiedzenia ale.......
OdpowiedzUsuńPamiętacie na pewno istniejące kiedys zaszcztne stanowisko KO czyli kulturalno oswiatowy, który w ośrodkach wypoczynkowych FWP był organizatorem przymusowego, aktywnego wypoczynku. W jego gestii byłó tez aby dzieci sie nie nudziły a i dorośli mieli trochę spokoju. Pamietam uczestnictwo mojej córki w jakimś tam harcach, hulankach konkursach. Nie wiem jak inni ale pewne wzorce przenieslismy na grunt domowy tylko po to aby nie było nudy.
Tak mi sie pokojarzyło.
Pozdrawiam
Piotrze, pamiętam stanowiska KO na wczasach. Kiedyś nawet im notkę poświęciłam.
UsuńTak, tak! W domu z dziećmi - wprowadzenie KO jest bardzo potrzebne.
Dziś, na górce do zjeżdżania, zauważyłam, że sanki wychodzą z mody! Dzieci zjeżdżają na takim plastikowym czymś...przy czym nie jest to jabłuszko....
OdpowiedzUsuńPlastikowe "cosie" widziałam w jakimś markecie.
UsuńCałkiem duże te "cosie" - mieszczą się dzieci podwójnie... Nawet mi sie podoba.
UsuńJa zrobiłam "cosia" z worka foliowego wypchanego siankiem /małopolskim...hi,hi,hi/ i też dobrze się jeździło.
A przy tym leciutkie.
UsuńNajważniejsze w hodowli dzieci to jest to, żeby je cały czas bacznie obserwować i wyciągać wnioski.Bo ich możliwości psychofizyczne mówią również o ich stanie zdrowia. Jeśli dziecko nie garnie się do zajęć plastycznych może to wynikać z jego wady wzroku. I takie dziecko nie będzie chciało brać udziału w zajęciach plastycznych, będzie również mniej sprawne ruchowo.Widzę ogromną różnicę pomiędzy moimi wnukami- różnica zaledwie 2 lat, obaj mieli takie same warunki. Starszy - intelektualista, młodszy - znacznie lepszy ruchowo.Starszy w wieku 2 lat mówił całymi zdaniami, młodszy mówi głównie we własnym języku.Starszy nigdy nie lubił rysować, malować, lepić itp. - mały rysuje, choć tylko on wie co to jest.TV i wszelkie zdobycze techniki mają dawkowane i nigdy nie oglądają żadnej bajki same- zawsze jest z nimi któreś z rodziców, by skomentować obraz.Starszy uwielbia rozwiązywanie zagadek matematycznych na necie, ale też nigdy nie jest zostawiony sam sobie. I szkoda, że teraz nie ma wielu naprawdę dobrych programów TV - chociażby takich jak kiedyś, które naprawdę wiele uczyły w przystępny sposób. Nie masz szans pokazania dziecku bobra ścinającego drzewo, orła wijącego gniazdo czy też bizona na prerii. I nie zaprowadzisz go do wielu fabryk, by zobaczyło jak się produkuje np. czekoladę, ani do laboratorium chemicznego. A teraz poznikały z TVP dobre programy dla dzieci. I szkoda, choć dzieci nie powinny spędzać wielu godzin przed telewizorem.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
P.S.
Starszy uwielbia gry planszowe, gra w Chińczyka.Młodszy jezdzi pionkami po stole udając samochód.
Miłego, ;)
Anabell, oglądałam parę programów telewizyjnych dla dzieci. Nie wiem, czy dzieciom się podobają, ale ja nie mogłam patrzeć. Bardzo rażą mnie jakieś nieartykułowane wrzaski oraz drażniąca muzyka, od której wręcz zęby mogą rozboleć. Postacie z bajek nie rozmawiają normalnie, a krzyczą do siebie przeraźliwymi głosami.
UsuńWitaj Anabell. Aż serce rośnie jak się czyta o Twojej udanej hodowli. Masz rację obraz to chyba najważniejszy dopływ wiedzy o świecie dla takich maluchów, a TV tego nie spełnia. Jednak można jeszcze na YouTube znaleźć rysunkowe bajki Disney'a. A tam wszystko jest dla dzieci. Pozdrawiam.
UsuńWitaj Anzai, wnuczkowie nie oglądają bajek emitowanych przez TV (oni są poza Polską), ale córka kupuje im po prostu filmy na DVD. Pierwszą filmową miłością starszego był "Krecik", teraz jest chyba "Bob budowniczy".
UsuńJa im podesłałam "Bajki z mchu i paproci". Poza tym słuchają bajek muzycznych na DVD, w tym moją ulubioną "Lato Muminków" z muzyką Tadeusza Wozniaka.I co by nie napisać o wychowaniu - najważniejsze, by rodzice brali czynny udział w ich zabawie.Bo dziecko wpierw trzeba nauczyć jak się ma bawić, a dopiero potem można "odcinać kupony" i tylko z lekka kontrolować jak i w co się bawią.
Miłego, ;)
Nie da się przecenić roli zabawy w życiu dziecka. Niestety jednak dziecko podczas zabawy także się uczy, i dlatego musi to robić doświadczalnie i czasem nawet samodzielnie, bo jak to w życiu bywa: "musi się sparzyć na gorącym, aby wiedzieć na co dmuchać" ... Też lubiłem oglądać "Krecika", bo to pouczające bajki. Pozdrawiam. :)
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam, że nasze dzieci są otumanione przez komputery i TV, a ferie to jest czas dla babci i dziadka, aby dzieci spędziły je w nieco inny sposób. Niech zobaczą, że świat nie składa się tylko z komputera i TV.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
O właśnie! Otumanione wprost. To dobre określenie.
UsuńNie mogę się oprzeć pokusie: też urodziłam się w tym Mieście :)))
OdpowiedzUsuńWitam, ach... witam serdecznie :) Miło gościć na posiaduszce.
Usuń