18 sierpnia 2013

Do zobaczenia w drodze i oazie :)

...śladami wielbłąda zza wydmy...


       Przygotowania... Dzwoneczki i pompony dla Wielbłąda. Wygodne sandały, butelka wody - jako żelazny zapas, dobre okulary i nakrycie głowy. Najlepiej chustka, bo saharyjski piasek jest pylisty jak mąka. Gdy się zdarzy burza piaskowa, może  pozatykać uszy. Kapelusze nie chronią przed tym.


Uwielbiam przesypywać piasek w dłoniach. Jest taki jedwabisty, gdy płynie strumieniami między palcami. Nabrany w buty nie ociera. Lubię nasypać piasku w skarpety. Tak wtedy miękko pod stopami. Sandały i skarpety, o! Wbrew wszystkim uważającym to za „obciach”.  Co mi tam... Skoro zamiast widoków wolą cudze buty obserwować, niech się nimi napawają.  J





Na posiaduszkach - wprawdzie nieco rzadziej - także dotrzymam towarzystwa.

1 sierpnia 2013

Nie chwal dnia przed zachodem słońca

        Po co się przedwcześnie cieszyć z czegokolwiek, skoro można zapeszyć. Tak i ja, chyba zapeszyłam. W tekście pt. Odliczanie sposobem na ogrzewanie  chwaliłam pewne biuro podróży za uruchomienie na jego stronie Strefy Obsługi Klienta, gdzie znajdują się niezbędne informacje związane z zakupionym wyjazdem. Między innymi: obowiązujące limity bagażowe, możliwość rezerwacji miejsca w samolocie na rysunku jego wnętrza, godziny odlotu i przylotu, status dokumentów podróży i wpłat.

       W związku z tym, że 1 sierpnia upływał termin opłaty mojego wyjazdu, w ubiegłym tygodniu przelałam odpowiednią kwotę. Odczekałam kilka dni, aby przelew miał wystarczająco dużo czasu na przebycie długiej, zapewne pełnej zakrętów, radarów, zaporowych belek i czerwonych świateł  drogi z banku do banku i zalogowałam się do mojej strefy w biurze podróży, aby nacieszyć oczy zaksięgowaną kwotą pieniędzy oraz swoimi podróżnymi dokumentami.


       I co? Buch! Łup! Trach! Bach! Krew zalewa mi mózg. Nogi robią się, jak z waty, a ręce drżą, niczym alkoholikowi. Przedsionki sercowe dostają migotek, a komory za chwilę porozrywają się na strzępy. Widzę komunikat: Rezerwacja anulowana! No, tak... Wczasy zarezerwowane w styczniu anulowali teraz, gdy już dostali wszystkie pieniądze ode mnie. Jakim prawem bez uprzedzenia i żadnej informacji o przyczynie oraz zamiennych propozycji? Takie i podobne pytania mnie nurtują i przeróżne głupie myśli przychodzą do głowy. Spieniona krew zdaje się wypływać mi uszami i nosem. 


Wielbłąd Gniazdownik
Z za kominka wyskakuje gniazdujący tam Wielbłąd, który już niedługo miał mnie ponieść na piaski Sahary, i wachluje litościwie swoimi rzęsami. Niewiele pomaga! Zdenerwowana, nie potrafię nawet odnaleźć formularza kontaktowego, adresu i telefonu do biura podróży. Chcę już pisać skargę na pana premiera i wszystkich świętych. Wreszcie znajduję. Przez długi czas nie mogę się dodzwonić. Łączę się z gadającym ciągle to samo automatem umilającym mi czas muzyczką. Piszę więc emaila i dodatkowo wypełniam formularz kontaktowy. Odpowiedzi brak! Wreszcie udaje mi się dodzwonić. Sympatyczny pan o miłym głosie bardzo przeprasza i wyjaśnia, że mają błąd w systemie. Ufff... Co za ulga...




      Rozumiem awarie, ale - do licha i jasnej ciasnej nędzy - czy to takie trudne zamieścić na zepsutej stronie słowa:  BŁĄD SYSTEMU a nie REZERWACJA ANULOWANA?!


       Co się porobiło na tym świecie, że człowiek człowiekowi - zwalając winę na nieczułą informatykę - potrafi zgotować taki stres? Coś mi się wydaje, że to nie systemy i komputery nękają ludzi, a homo sapiens zgubił człowieczeństwo albo sapiens  przy ich obsłudze. Kij z taką ewolucją, o!