Po co się przedwcześnie cieszyć z
czegokolwiek, skoro można zapeszyć. Tak i ja, chyba zapeszyłam. W tekście pt. Odliczanie sposobem na ogrzewanie chwaliłam pewne
biuro podróży za uruchomienie na jego stronie Strefy Obsługi Klienta, gdzie
znajdują się niezbędne informacje związane z zakupionym wyjazdem. Między
innymi: obowiązujące limity bagażowe, możliwość rezerwacji miejsca w samolocie
na rysunku jego wnętrza, godziny odlotu i przylotu, status dokumentów podróży i
wpłat.
W związku z tym, że 1 sierpnia upływał termin
opłaty mojego wyjazdu, w ubiegłym tygodniu przelałam odpowiednią kwotę.
Odczekałam kilka dni, aby przelew miał wystarczająco dużo czasu na przebycie
długiej, zapewne pełnej zakrętów, radarów, zaporowych belek i czerwonych
świateł drogi z banku do banku i
zalogowałam się do mojej strefy w biurze podróży, aby nacieszyć oczy
zaksięgowaną kwotą pieniędzy oraz swoimi podróżnymi dokumentami.
I
co? Buch! Łup! Trach! Bach! Krew zalewa mi mózg. Nogi robią się, jak z waty, a
ręce drżą, niczym alkoholikowi. Przedsionki sercowe dostają migotek, a komory
za chwilę porozrywają się na strzępy. Widzę komunikat: Rezerwacja
anulowana! No, tak... Wczasy zarezerwowane w styczniu anulowali teraz, gdy już
dostali wszystkie pieniądze ode mnie. Jakim prawem bez uprzedzenia i żadnej
informacji o przyczynie oraz zamiennych propozycji? Takie i podobne pytania
mnie nurtują i przeróżne głupie myśli przychodzą do głowy. Spieniona krew zdaje
się wypływać mi uszami i nosem.
Z za kominka wyskakuje gniazdujący tam Wielbłąd, który już niedługo miał mnie ponieść na piaski Sahary, i wachluje litościwie swoimi rzęsami. Niewiele pomaga! Zdenerwowana, nie potrafię nawet odnaleźć formularza kontaktowego, adresu i telefonu do biura podróży. Chcę już pisać skargę na pana premiera i wszystkich świętych. Wreszcie znajduję. Przez długi czas nie mogę się dodzwonić. Łączę się z gadającym ciągle to samo automatem umilającym mi czas muzyczką. Piszę więc emaila i dodatkowo wypełniam formularz kontaktowy. Odpowiedzi brak! Wreszcie udaje mi się dodzwonić. Sympatyczny pan o miłym głosie bardzo przeprasza i wyjaśnia, że mają błąd w systemie. Ufff... Co za ulga...
Rozumiem awarie, ale - do licha
i jasnej ciasnej nędzy - czy to takie trudne zamieścić na zepsutej stronie słowa: BŁĄD SYSTEMU a nie REZERWACJA ANULOWANA?!
Co się porobiło na tym świecie, że
człowiek człowiekowi - zwalając winę na nieczułą informatykę - potrafi zgotować
taki stres? Coś mi się wydaje, że to nie systemy i komputery nękają ludzi, a homo
sapiens zgubił człowieczeństwo albo sapiens przy ich obsłudze. Kij z taką ewolucją, o!