Po gorączce wyborczej, w mediach odżyła
sprawa Kubusia Puchatka. Filmik o misiowych problemach był w poprzedniej
notce. Zamieszczam ponownie, ale z ciekawym komentarzem kolegi blogowego.
Klateracje |
24 listopada 2014 r.
/.../ Spór o obcego naszym tradycjom
(he, he!) angielskiego, tego dżenderowego (hi, hi!) dziwolągu zakończyłbym
propozycją kompromisu: nazwać owo
urocze miejsce imieniem Misia Barei!
dixi et salvavi animam meam
Brawo Andrzeju - Art
Klaterze!
A ja zastanawiam się, czy
reżyser Stanisław Bareja był wizjonerem i w swoich filmach pokazywał także
paradoksy przyszłej III RP, czy to III RP czerpie scenariusze z jego filmów?
Spór jest wysoce niezabawny. Czy nie można nazwać po prostu Jana Pawła II czy Lecha Kaczyńskiego a w najgoszym razie Bohaterów Powstania Warszawskiego !!!.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piotrze, mam nadzieję, że nowi radni ten "wysoce niezabawny" problem rozwiążą. Żeby tylko kadencji nie skrócono, bo mogą nie zdążyć. ;)
UsuńCzy w Polsce już wszystkich poj...pokręciło? Jak tak czytam czy oglądam coś takiego , no ręce i nogi opadają. Może ze mną jest coś nie tak?:( Może to ja muszę do psychologa.?
OdpowiedzUsuńTak nawiasem mówiąc - onetu już czytać nie można .Człowiek dostaje oczopląsu i się zastanawia czy to jest strona dla inteligentnych inaczej? Albo ja jakiś niedorozwój jestem...
Reniu, Ty tu lepiej wracaj. Nigdzie się tak nie ubawisz. ;) :)
UsuńAlbo nie wracaj, bo nie tylko ręce i nogi opadną ale jeszcze piersi :)))
UsuńHehe, na piersi jest sposób jak wiadomo...nie - nie wracam ale na pewno dalej ile się da mam pod kontrolą.W dalszym ciągu marzy mi się ta kurna chata gdzieś tam w Holenderskich Antylach...
OdpowiedzUsuńTo życzę spełnienia marzeń.
UsuńDobrze, że trzymasz nas pod kontrolą.:)))
Nie wiem, czy ktoś zwrócił na to uwagę, jeżeli nie, to rezerwuję sobie prawa autorskie. Otóż z naukowego punktu widzenia nasz polski Miś Uszatek różni się od Misia Angola tym, że nasz ma klapnięte uszko. Jest to zarazem niepodważalny dowód na to, że polskiego misia w połowie (na jedno ucho) udomowiliśmy, a angielski to po prostu dzikus.
OdpowiedzUsuńA czy merdanie ogonkiem jest także dowodem udomowienia? Nasz ma majteczki i nie wiemy, czy merda. Natomiast u Angola można to podejrzeć.
UsuńNie ma rady, trza miśkowi majtki zdjąć i sprawdzić, co by to był - nie daj Bóg - gender. ;)
UsuńTak jest! Koniecznie sprawdzić trzeba. :)))
UsuńNiektórzy to doskonale wiedzą jak nasz kraj ośmieszyc w oczach innych nacji. Przykre, że specjalistami w tej dziedzinie stali się ludzie, którzy nas, szarych obywateli reprezentują - w sejmie, w różnych władzach, na arenie międzynarodowej.
OdpowiedzUsuńA czy sobie wyobrażasz, jaki byłby wrzask, gdyby jakikolwiek miś miał uwidocznioną płec i to nie poprzez rodzaj ubrania?
Nie da się ukryc- mamy w kraju istną epidemię pełnowymiarowej niesprawności umysłowej.
Miłego;)
Wcale się nie zdziwię, gdy ta epidemia się rozprzestrzeni i rozpocznie się nagonka na pluszowe - przeważnie nagie - misie przytulanki. :)
UsuńalEllu - jesteś jeszcze? bo wiesz -w czwartek gotujemy -polskie jedzenie. Ja to akurat najmniej umiem...Na 30 osób mniej więcej .Ma być barszcz czerwony .Chętnie słucham rad wszelakich na ten temat - jak szybko ,dobrze ugotować kasze na taka ilość osób ....och w co ja się wdałam...Jestem jedna Polka reszta kolorowa bardo i bojąca się ,że ich świnią uraczę Wchodzi w rachubę tylko wołowinka więc gulasz do tej kaszy...i surówka z kwaśnej kapusty....i szarlotka na deser .
OdpowiedzUsuńPojedź do sklepu polskiego /np. w Harlemie/ i kup barszcz czerwony oraz kaszę. Po torebkach i barszczu i kaszy dojedziesz do ilości gości. Uważaj na sauerkraut, kupiłem i wywaliłem. Kup wieprzowinke a na koniec właduj musztardy i smakuje jak wołowinka a będzie mięciutka. Możesz powiedzieć że peklowałaś dlatego mięciuska ........................z Polski jesteś i cyganić nie umiesz ?.
UsuńPozdrówka
Reniu, przepraszam, że mnie nie było. Ale i tak nie mam pojęcia o gotowaniu na tyle osób.
UsuńJa kaszę "gotuję" pod poduszką.
A może cielęcina? Szybciej się udusi.
Piotrze, z wieprzowiną lepiej nie ryzykować, bo jeszcze "ukamieniują" nam Renię.
UsuńNa taka ilość kaszy to poducha nie wystarczy. Potrzebna pierzyna.
UsuńA są w Holandii pierzyny? Skąd Renia pierzynę weżmie?
Usuńalbo jakiś inny deser bardziej mniej skomplikowany....aua mam stracha
OdpowiedzUsuńSzarlotka jest ekstra i nie ma zbyt wiele roboty. Tyle tylko, że dobre kruche ciasto to już sztuka nad sztukami.
UsuńNajprościej - to podać same pieczone jabłka.
Usuń
Piotr - no kurcze - nie naśmiewaj się..Ja tu w Roermond mam Polski Sklep i w nim kaszy skolko ugodno..A prawdziwy czerwony barszcz ugotować Nie wchodzi w rachubę oszustwo ,wołowina będzie kupowana w tureckim sklepie, mam zwyczajnie pietra bo cholera oni nie znaja barszcu czerwonego ....i wiesz - dobrze ugotowac na tyle osób - no zwyczajnie mam pietra...
OdpowiedzUsuńBarszczu nie znają ale popijają szczególnie po dębowej 45%. Po drugiej butelce wszystko im smakuje. Po trzeciej nie rozrózniaja dębowej od barszczu.
UsuńReniu - ja Cie bardzo pardon ale sam miałem wiele śmiesznych przygód z menu w Holandii.
Kupowałem kiedys gruszki i były twarde jak krązki hokejowe.. Ćwiartki obrane podgotowałem, zrobiłem sos waniliowy /masło+cukier+mleko+mąka+ cukier waniliowy/. Gruszki ułozyłem w gwiazdy, polałem sosem i przypruszyłem kakao. Chwalą mnie do dziś.
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
O! Całkiem niezły pomysł Piotra z tymi gruszkami. Gruszki są przepyszne w postaci ugotowanej.
UsuńCzego oni sie tak do mnie przyczepili do tej polskiej kuchni też nie wiem....
OdpowiedzUsuńRenatko widzę, że alElla już chyba śpi, a z barszczem czerwonym trochę czasu Ci zejdzie, więc może coś doradzę. Ja robię to tak:
UsuńBuraki (najlepsze długie) obrać i pokroić, na małe jak barszcz ma być super, a buraczki jakie takie, albo na duże części jak ma być odwrotnie, czyli buraczki super, a barszcz niekoniecznie.
Obrane i pokrojone buraczki zalać wodą i dodać na 1 kg: cztery ziarnka ziela angielskiego, trzy srednie liście laurowe, sól i pieprz do smaku. Gotować do miękkości, to może trwać kilka godzin.
Po ugotowaniu dodajemy 2 płaskie łyżki stołowe octu 10% na 1kg/buraczków i odstawiamy do ostygnięcia. Buraczki przetrzeć na tarce i wodę dolać do wywaru. Dodac majeranek i doprawić pieprzem, solą i cukrem do smaku, i jeszcze raz zagotować. Ja zamiast soli dodaję bulion grzybowy albo wołowy 2 kostki/1l. Jeżeli komuś nie przeszkadza pietruszka to ja dodaję 2-3 płaskie łyżeczki suszu. Będziesz miała problemy z proporcjami, dlatego pisze "do smaku", bo nie wiem jakich użyjesz produktów.
Smacznego!
Wkradł mi się błąd. Dolewasz nie wodę a sok buraczkowy po ich przetarciu.
Usuńoch dziękuje Andrzeju . Tu są w sprzedaży już ugotowane buraki hmm...może by je tak wykorzystać. Nie trzeba będzie tyle godzin gotować...
UsuńUgotowane dobre są do ćwikły, lub sałatki, do barszczu niestety nie!
UsuńMożna próbować oszukać barszczem z suszonych buraczków, w proszku, albo koncentratem w płynie. Ten ostatni jest najlepszy, ale trzeba go dobrze doprawić, aby zabić smak konserwantów. Jak zależy Ci tylko na barszczu to możesz buraczki drobno pokroić, wtedy gotujesz ok. 30 min. Gotowanie to jeszcze nic, z obieraniem jest problem, bo najsmaczniejszy jest burak tuż pod skórką. :)
Ach jak dobrze, że Renia nie była tu wczoraj osamotniona ze swoim problemem. Bardzo dziękuję za to w imieniu Honoru polskiej kuchni.
UsuńJa gotuję barsz, prawie tak, jak Andrzej Rawicz, tylko nie używam octu a cytrynę. Smak wzmacniałam koncentratem z butelki, a od czasu, gdy Bet podała przepis na zalewanie buraków, to wyeliminowałam butelki. Dolewam Betową zalewkę.
A moja żona zakwasza barszcz kwaśnymi jabłkami, dodając ewentualnie odrobinę octu balsamicznego. I misio to lubi. :)
UsuńO! Chyba mi sie podoba.
UsuńJurku, a w którym momencie i jak to zakwaszanie jabłkami robi?
O ile pamiętam, to zaraz na początku. Do pokrojonych buraków dodaje się tak samo pokrojone dwa - trzy kwaśne jabłka, plus cebula, trochę cukru, soli, pieprzu, listek, ziele ang.. Zalewa się to wodą, powoli zagotowuje ok. 5 - 10 min., i zostawia np. na noc. A dalej, to już normalnie, w zależności od tego, czy ma to być barszcz czysty, czy z dodatkami na jakimś (?) wywarze. Ale misio już nie ogarnia tego, tylko czeka. :)
UsuńPięknie dziękuję, dyg, dyg...
UsuńPrzemówił do mnie ten sposób. Misie wiedzą, co dobre.
Nie polecałem Renatce przepisu z zakwaszonymi jabłkami, bo ten sposób (tak jak ocet winny) zmienia smak z polskiego na niemiecki. :)
UsuńSam też najchętniej robię z jabłkami, chociaż ostatnio wypraktykowałem dodawanie ostrej papryki (t.zw. czuszki) i to mnie najbardziej rajcuje.
Ważna uwaga! Nie zakwasza się potraw przed gotowaniem! Bo nie pozwala to na wydobycie smaku, barwy oraz zapachu, i przede wszystkim znacznie przedłuża czas gotowania.
Moja babcia i mama mawiały, że najlepszy barszcz to taki, który gotuje się wiele godzin. Ale w PRL można było pozwolić sobie na tak długie gotowanie.
UsuńWiedzą, wiedzą. Zupy chyba w ogóle nie lubią pośpiechu i wymagają serca. Ja (my) lubimy zupy "wyraziste", nie może to być zabarwiona woda. Nasz barszczyk zawsze ma powodzenie. I nie tylko on. :) Smacznego. :) Jurek.
UsuńTeż lubię zupy wyraziste. Tylko wyraziste! Dlatego nigdy nie mogłam zjeść zupy w stołówce już jako dziecko.
UsuńNo skoro zeszło nam z misia na kuchnię, to wspomnę, że chyba najwięcej jest zup, których PO UGOTOWANIU nie można już dalej gotować! Klasyczny przykład to kluski lane na mleku, kluseczki są mięciutkie, ale tylko do czasu zagotowania. W ogóle znaczna część zup zagęszczanych śmietaną, kartoflanką, czy jajkiem NIE ZNOSI gotowania! A i te inne, np. rosół, ponownie zagotowane, są już nieco inne. Widać, że nawet zupa bywa kapryśna. ;) :)
UsuńRosołu nie lubię nawet odgrzewanego, dlatego na drugi dzień robię z niego np.pomidorówkę. Barszcz też dobry na rosole.
UsuńA misie są łasuchami, więc wątek kuchenny wpisuje się jak najbardziej.
Miało być o misiu a jest o zupach... Głodne towarzystwo, czy co?
UsuńA sprawczyni tego głodu gdzieś się schowała, o! :)))
UsuńA w moim mieście przy ulicy Kubusia Puchatka istnieje sobie normalne (i normalnie) przedszkole. Fakt ta ulica istnieje od dawna, bo imię otrzymała jeszcze za "komuny", czyli w czasach jakże (jejku, jejku) zacofanych i nie światowych. ;) Tutaj też można się chyba doszukać odpowiedzi na Twoje ostatnie pytania. :) Pozdrawiam. Jurek
OdpowiedzUsuńNo, no... Nie spodziewałam się, że za PRL była "wroga ideologicznie" nazwa ulicy i jeszcze przedszkole. Przypuszczam jednak, że przedszkolaki wyrosły na normalnych ludzi.
UsuńW filmiku jest coś o braku majtek u misia. A czy widział ktoś niedźwiadka w majtkach? :) To chyba tylko w cyrku jest możliwe. Z akcentem na cyrk :)
UsuńA pluszowe misie - przytulanki też przeważnie nie mają majtek. O koniku na biegunach nie wspomnę.
UsuńNo właśnie! A co z konikiem? Klaczka czy ogierek? O konika nikt się nie upomni aby go upłciowić...
UsuńUpłciowić, czy ubrać? Oto jest pytanie. :))) Tak, czy siak, nie może być, aby dzieci ujeżdzały nagiego i bezpłciowego konika. :)))
UsuńHa, ha :) Widzę, alEllu, że się zdublowałyśmy w temacie. :)
OdpowiedzUsuńJa już kilka dni temu - w poprzedniej notce - wstawiłam ten filmik, zanim telewizja zaczęła pokazywać, ale dyskusja rozwinęła się na temat wyborów - głównego tematu notki - i niewielu Posiaduszkowiczów o misiu rozmawiało.
UsuńPolskie komedie pokazują dużo więcej prawdy jak było za komuny niż nie komedie z tamtych czasów. Mimo zmiany ustroju wiele rzeczy się nie zmieniło. Podobnie z resztą jak w Rosji. Jest niewielka różnicą miedzy Rosją a ZSRR. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńVojtek
Co dobre zniszczono, a złe stosuje się w sposób spotęgowany.
UsuńBrawo dla Ciebie alEllu oraz dowcipnego Klatera za wspaniałe skondensowanie tematu. O wielkich bzdurach nie da się rozwlekle dyskutować, taka celna riposta jest jak strzał w dziesiątkę.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, dlatego nie ubierałam w nadmiar swoich słów komentarza Klatera.
UsuńOgłaszam akcję szycia ubranek dla misiów, żeby więcej nie siały zgorszenia wśród dzieci.
OdpowiedzUsuńA dla motylków i pszczółek? :)))
UsuńZ motylkami i pszczółkami zaczekajmy do wiosny.
UsuńTak, to robota na wiosnę. :)
UsuńAlEllu,te miśki to w ogóle podejrzane facety są. Jeden taki Puchatek bez majtek,niepewny erotycznie..Drugi taki Uszatek to klapnięte uszko ma..A dlaczego bez majtek??? A dlaczego"klapnięte uszko ma?"..Kto mu to uszko klapnął??? Na komisariat i lampa w oczy,to się wygadają obydwa!
OdpowiedzUsuńKlapnięte uszko, jak wyżej dowiedziono, jest oznaką połowicznego udomowienia.
UsuńJa myślę że wiele jeszcze przed nami
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też tak myślę, że wiele i to mniej zabawnych wydarzeń.
UsuńHaloo...!!! Czy to cukiernia? Poproszę o dwa kilo miodu dla miśków i kilo chałwy dla alElli!
OdpowiedzUsuń2 kg miodu!
Usuń1 kg chałwy!
Proszę bardzo i do kasy.
Dziękuję, Elo, że przeniosłaś mnie do potomności, "egzegezując" mnie na Twym blogu!
OdpowiedzUsuńcałuski
Cała przyjemność i zaszczyt po mojej stronie. :)
Usuń