Rozczarowanie, czyli kto odczarował Sozopol?
Doskonale o tym wiem, że... Aby zachwycić się
jakimkolwiek miejscem, trzeba poświęcić mu czas. Sozopolem napawać się zapewne
nie chciałam albo czasu nie miałam. Po prostu wypłoszył mnie, pozostawiając niemiłe
wrażenie.
Do Sozopola udałam się w ostatnim dniu
pobytu w Bułgarii. Zaciekawiło mnie, dlaczego turyści, którzy wcześniej tam
byli, nie przywieźli z wycieczki żadnych wrażeń. Opowiadali tylko o licznych
kantorach, opłacalnej wymianie waluty, sklepach, barach, straganach i różanym
mydle - nieco tańszym, niż w Duni Royal Resort przedstawionym w poprzednich
notkach.
- Może to ludzie zdolni
tylko do przeżyć praktyczno - powierzchownych? Tacy... Wymienić pieniądze,
pobiegać po sklepach i pocieszyć się tańszym mydłem? Pomyślałam i...
Hotelową taksówką ruszyłam
po doznania głębsze. Z dawnych lat zapamiętałam przecież Sozopol, jako
miejscowość uroczą i tajemniczą, jak soczewka skupiającą historię regionu. Jak
dziś wygląda czarująca dawna Apollonia - miasto Apolla? Czy znowu oczarują mnie
widoki z klifu na wzburzone morze rozbijające się o skały? Czy w porcie zobaczę
rybaków ze swoimi połowami? Czy na kamiennych schodkach spotkam romantycznego
grajka ze swoim buzuki?
- Nic z tego!
Krzyczy do mnie już pierwsze
wrażenie. I to tak głośno, że mam ochotę zawracać. Niestety...Taksówka
odjechała i powróci dopiero o umówionej godzinie. Cóż, pozostaję więc pośród
kantorów, tandetnych straganów z chińszczyzną i paskudnych knajp.
A może jestem w jakimś innym
Sozopolu? Dla upewnienia się, czy to faktycznie historyczna Apollonia, pytam
napotkanych turystów. Potwierdzają, zainteresowani, co konkretnie chcę znaleźć?
Coś ładnego, odpowiadam, a oni wybuchają śmiechem. No, właśnie tutaj jest to
ładne.
- Aha!
Weszłam w wąskie brukowane uliczki,
odnalazłam stare kamienno - drewniane domy. Prawie wszystko oblepione
komercyjną tandetą oraz nowoczesnymi przybudówkami, nadbudówkami,
przedbudówkami i podbudówkami. Usilnie rozglądałam się dookoła, pragnąc znaleźć
ciekawe historycznie, miłe dla oka i obiektywu aparatu fotograficznego obrazy.
Przebadałam także jedną z
plaż. Plaża bardzo brudna, zabudowana obleśnymi budami - knajpami, z których
rozlega się muzyka, z każdej budy inna. Nawet bar serwujący piwo nie ma
toalety. Murek pomiędzy nim a plażowym piaskiem cuchnie moczem.
Może spacer po klifie będzie przyjemny?
Może chociaż napasę oczy widokami? Nic podobnego. Wzdłuż ścieżki nad brzegiem
klifu, po obu stronach znajdują się bary, daszki i parasole zasłaniające
widoki. Zabudowa skutecznie nie dopuszcza morskiej bryzy, muzyka nie daje
posłuchać szumu fal, buchają kuchenne zapachy. Udręczona zawracam tą samą ścieżką, bo w
głąb lądu nie da się wejść, by skrócić drogę. Napotkane schodki i dróżki kończą się
„szlabanem prywatności”.
Kilkanaście zdjęć z widokiem lub
czymś ciekawym udało mi się zrobić. To najładniejsze obrazy, jakie Sozopol mi podarował. Można je powiększyć klikiem.
Jeszcze tylko wizytacja paskudnego portu
i pora opuścić Sozopol, ale także pora przyjąć lekarstwo, którego nie mam ze
sobą. Nie problem jednak kupić w aptece. Znam przecież jego medyczną nazwę. To
tabletki, które rozpuszcza się w wodzie.
Pani farmaceutka lek pokazuje, pyta, czy dobrze zrozumiała. Dobrze! Płacę więc
i proszę o wodę. Odmawia i wysyła do odległego supermarketu. Jak to? Nie
dostanę w aptece wody do rozpuszczenia lekarstwa, które w tejże aptece
zakupione zostało?
- Nie dam! Nie ma wody!
- A co będzie jak omdlała
upadnę? Nawet wtedy nie dostanę wody? Pytam wskazując ręką posadzkę.
- Zatelefonuję po pogotowie
ratunkowe. „Troskliwie” informuje aptekarka.
I jak? I jak mogę po tej
„wizytacji” po latach dalej lubić Sozopol, który dawno, dawno temu tak mnie
oczarował?
Po przyjeździe do Polski,
postanowiłam sprawdzić, co o Sozopolu piszą inni turyści. Oto opinia znaleziona na
stronie wakacje.pl:
Stary
Sozopol pełen straganów, gdzie można zrobić udane tanie zakupy i klimatycznych knajpek na klifach, w których można posiedzieć słuchając szumu
morza odbijającego się o skały.
Po
prostu magia!
O tym samym ja napiszę
tak:
Stary Sozopol zeszpecony nie
pasującymi do klimatu starówki budynkami i przybudówkami oraz obskurnymi
straganami z chińską tandetą, przyklejonymi do zabytkowych kamienno - drewnianych
domów. Podczas spaceru po klifie nie
czuć, nie widać i nie słychać morza.
Zasłonięte jest dziesiątkami parasoli i daszków, wzdłuż
których spacer jest nieprzyjemny. Kuchenne opary wyżerają oczy, a w uszach -
zamiast szumu morza - tylko nawoływania knajpianych naganiaczy i barowa muzyka.
Może to jest klimatyczne...
Może to taka magia po nowemu, tylko ja się na tym nie znam? A może chodziłam nie tędy,
co trzeba?
Nie byłam w Sozopolu niegdyś .Sama wiesz jak to wygląda.
OdpowiedzUsuńZa to byłam w Zakopanem. Podobne mam odczucia co Ty z dzisiejszego Sozopola.
Ale zakopiański góral na pewno nie odmówił Ci szklanki wody, Reniu. Wprawdzie za 8 albo 10 zł., ale poratował. ;) :)
UsuńCzego to człowiek nie zrobi ,żeby zarobić...
OdpowiedzUsuńZysk, zysk i tak na razie końca nie widać...
Szkoda, że takie fajne miejsce zostało hmmm... zabudowane...
Zysk zyskiem, ale jakiś ład i porządek budowlany być musi w otoczeniu każdego starego miasta. Nawet w mojej wspólnocie mieszkaniowej- a budynki są tylko przedwojenne - nie możemy niczego dowolnie dobudowywać ani remontować tak, jak chcemy, tylko tak, jak konserwator sobie życzy. Nawet garaże obecnie buduje się w klimacie architektonicznym.
Usuńi dziękować Bogu bo wkrótce przebilibyśmy Sozopol jak nic
UsuńPrzypomniałam sobie w tej chwili kramy i budy w centrum Warszawy. Długo trwała wojna, zanim je zlikwidowano. Może i w Sozopolu to głębsza i szersza sprawa?
UsuńW Krakowie w okolicach Rynku też była rewia reklam przeróżnych - rozprawili się z tym ogłaszając w rejonie Starego Miasta tak zwany Park Kulturowy, który wyklucza samowolkę w stawianiu reklam, szyldów, przybudówek itp. Może Bułgarzy też pójdą po rozum do głowy "za naszym przewodem"...
UsuńZaraz pójdą, jak tylko to przeczytają. ;) :)))
UsuńMówisz, że niektórym się podobało... Pogląd i podobanie zależy zatem od potrzeb człowieka. Pokolenie romantyków wykrusza się. Teraz tylko "kasa, misiu, kasa". Ech...
OdpowiedzUsuńSozopol czarował! Ktoś zdjął czar czy też nam się coś na oczy i duszę rzuciło?
Ja rozumiem wszystkie potrzeby człowieka. Wiem, że turysta chce napić się piwa, zrobić zakupy, wymienić walutę itd... itp. Nie rozumiem jednak aż takiego braku troski o klimat zabytkowych domów i uliczek, oraz zasłaniania budami widoków w miejscowości, do której dla tych widoków turyści ściągają z odległych stron. To się z czasem zemści. Nie będą ludzie tak tłumnie przyjeżdżać. A... wtedy... "nie będzie kasy, misiu, nie będzie".
Usuńjak się misiu wpieni to kasa "pójdzie spać" i po kasie
UsuńNie drażnić misia:)))
UsuńTak jest! :)
UsuńBet, już wiem, kto zdjął czar. To wampiry, które odkopano:
UsuńWAMPIRY W SOZOPOLU
A mówiłam, żeby wampirów nie zaczepiać. ;) :)))
No i wszystko jasne. Mamy w Krakowie wampiry ale są przebite kołkami jak trzeba i trzymamy je pod płytą Rynku.
UsuńI pod żadnym pozorem nie dajcie nikomu ich wydobyć na światło dzienne.
Usuńtakie wrażenie odniosłam jak po latach pojechałam do Kołobrzegu, zamiast alei z różami pełno reklam, bud , budecze, namiotów namiocików szystko chińszczyzna zna amerykańską modłę ... nie wróciłam już do Kołobrzegu, podobno teraz jest pięknie ale wierzę na słowo, ochota do sprawdzania całkiem mi odeszła
OdpowiedzUsuńTeż nie wracam do miejsca, do którego się zraziłam.
UsuńSzkoda..... :-(
OdpowiedzUsuńPewnie, że szkoda, ale może tak być musi? Ludzie przecież muszą z czegoś żyć.
UsuńNa trzecim od góry zdjęciu kawałki muru spacerują po ulicy! Ha, dojrzałam to:)))
OdpowiedzUsuńNa drugim od dołu też, hi, hi...
UsuńW połowie lat 70' ub.w. byłem w Wielkim Tyrnowie. Wtedy to miasteczko wydało mi się ósmym cudem świata, zabytkowa architektura, piękna pogoda, jeszcze piękniejsza towarzyszka podróży, wspaniałe piwo szumeńskie, teraz "Shumensko Premium", oraz moc różnych słynnych sałatek szopskich.
OdpowiedzUsuńPo 20 latach, będąc służbowo w Bułgarii, zaproponowałem znajomym wypad do W. Tyrnowa, i pełne rozczarowanie. Zła pogoda, piwo ciepłe, dziewczyny zimne, sałatki nieświeże, nieuprzejma obsługa, a zabytkowe ruiny pozamykane. To potwierdziło obiegową opinię, że czasami nie warto wracać do miejsc w których już się było raz.
Twój Sozopol widziany po raz drugi jednak nie bardzo mnie rozczarował, są te same zabytki, uliczki, nawet port. Brakło mi tylko tego słynnego placu targowego, z parterowymi budynkami, gdzie można było kupić oryginalne i atrakcyjne pamiątki, takie jak wyroby ze skóry, ceramikę, drewniane rzeźby,
czy chociaż maści, olejki i perfumy zamknięte w oryginalnych pojemniczkach.
Sama nie wiem, jak to jest z tym powracaniem do miejsc ulubionych. Do niektórych przecież mogę wracać cały czas, rok... w rok... i za każdym razem chłonąć... i chłonąć... A tak się zawsze upajam i nasycam, że nawet jedzenie i picie do szczęścia niepotrzebne.
UsuńDobrze więc napisałeś, że CZASAMI nie warto wracać do miejsc, w których sie było.
W Bułgarii to ja jeszcze nie byłam, ale teraz już wiem, że Sozopol mam omijać. A tak na marginesie-w jakim języku się porozumiewałaś? w jakim języku o drogę pytałaś? chciałabym wiedzieć tak na zaś, aby się przygotować do wczasowania tam w przyszłym roku -może...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Żeby aż omijać to nie. Zerknąć warto na wszystko, ale wczasować w Sozopolu, to ja bym nie chciała.
UsuńZ Bułgarami bez problemu można się porozumieć polsko - rosyjsko - angielsko - ręczną mieszanką. Pytając o drogę, trzeba tylko uważać, bo jak powiedzą naprawo, to znaczy prosto a nie na prawo. Kiwanie głową natomiast oznacza NIE, a kręcenie - TAK, czyli odwrotnie, niż u nas.
Na tym forum widziałam rady dla podróżujących samochodem:
Usuńhttp://forum.gazeta.pl/forum/f,789,Bulgaria.html
Jest co oglądać.
OdpowiedzUsuńMocno okrojone te zdjęcia. Poodcinałam brzydotę wchodzącą w kadr.
UsuńJestem na bieżąco. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdpozdrawiam serdecznie.
UsuńO mamma mia! Wygląda gorzej niż Neseber przed rewitalizacją.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Sozopol, tak jak Neseber jest przecież objęty ochroną przez Narodowy Instytut Dziedzictwa Kulturowego. Dlaczego więc tak wygląda?
UsuńMoim marzeniem na najbliższe lata jest odwiedzić Budapeszt, Rumunię i Bułgarię. Nie pytaj tylko czemu. ;) Takie plany mam.
OdpowiedzUsuńO kurczaki miejscami klimaty jak z warszawskiej Pragi albo Bródna. Normalnie zadziwiające jest jak niektórzy włodarze za granicą wykorzystują turystykę w negatywny sposób.
To fakt, jednak dziś mamy broń atomową, roboty, wojnę elektroniczną, a dzięki tym narzędziom ewentualna nowa Inkwizycja zniszczyłaby pewnie niezły kawałek świata. Mam nadzieję, że jednak nie powtórzą się pewne zdarzenia z bliższej czy dalszej przeszłości.
Pozdrawiam!
W Rumunii byłam raz i tylko przez kilka godzin. Nie zapadła mi w pamięci. Natomiast w Budapeszcie wielokrotnie i wciąż mam to miasto pod zamkniętymi powiekami.
UsuńMnie zauroczył w jakiejś mierze język węgierski. Podobno jeden z najtrudniejszych w Europie do opanowania.
OdpowiedzUsuńProblem jest jedynie w tym, że nie zawsze od razu widać, że jakiś program jest ,,ustawiony". Choć porównując pewne sposoby przedstawiania jakichś faktów na różnych kanałach można sobie pewne zdanie wyrobić.
Co do ,,Projektu Lady" obejrzałem z ciekawości jedynie, nie z jakiejś wielkiej pasji do takich produkcji.
Pozdrawiam!
Ja oglądałam tylko zapowiedzi. Nie zachęciły mnie ani ciekawości nie wzbudziły.
UsuńRozczarowanie wyziera z tej notki takie, że aż ja zapragnąłem zobaczyć ten dawny, urokliwy Sozopol, o którym piszesz. I taki sam smutek odczuwam, kiedy opisujesz stan obecny... Na szczęście wspomnień nikt nam nie jest w stanie odebrać ani zmienić :)
OdpowiedzUsuńW kategorii kuriozum, wszystko bije na łeb brak wody w aptece! Ludzie!
Pozdrawiam! :)
Nigdzie nie spotkałam się z tym, aby potrzebującemu nie podać wody. Nawet na pustyni, a co dopiero w aptece.
UsuńGdybym wiedziała, że będziesz w Sozopolu, poprosiłabym, abyś zaszła na ulicę Czajki, gdzie mieszkałam z mężem i synem. Próbowałam w mapie Google znaleźć ten dom o numerze 1 lub 2, ale go nie znalazłam, a był taki charakterystyczny z drewna i kamieni, ogrodzony kamiennym murem.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że go zburzono, choć to był zabytek.
Serdecznie pozdrawiam.
Nie spoglądałam na nazwy ulic, więc nawet nie wiem, czy przechodziłam ulicą Czajki.
UsuńTa ulica jest obok starych domów przy Cyryla i Metodego, więc na pewno byłaś w pobliżu.
UsuńCo do problemów zdrowotnych, to mieliśmy je z 10-letnim wtedy synem, który zawsze chorował, gdy byliśmy gdzieś na urlopie. Nasza rezydentka załatwiła nam lekarkę w przychodni, która przyjęła nas bardzo miło, na Wojtka cały czas mówiła Wojczew, bo kojarzyła go z Wojciechem Jaruzelskim. Nie musieliśmy kupować żadnych lekarstw, bo wszystko mieliśmy przy sobie, łącznie z osławionym Biseptolem.
Do tej pory pamiętam nazwisko naszej bułgarskiej gospodyni i imię jej malutkiego wnuka.
Wczoraj pokazywałam mężowi zdjęcia na Twoim blogu i bardzo się cieszył, gdy poznał jakieś miejsce.
Zadziwiające, że niektórych ludzi oraz niektóre miejsca zapamiętujemy na bardzo długo. Miło mi, że moje zdjęcia dały radość Twojemu Mężowi.
UsuńDo tej pory wspominamy te stare uliczki z pięknymi domami. Mam czarno- białe zdjęcia z plaży, parku i podwórka naszej gospodyni, pani Nadieżdy.
OdpowiedzUsuńNie sfotografowaliśmy jedynie naszego obskurnego pokoju, bo meble w nim pochodziły sprzed stu lat i strach było je używać, bo mogły się rozlecieć. Ale kto siedziałby w pokoju, skoro była tak piękna pogoda?
Dodam jeszcze, że jedzenie w restauracji na świeżym powietrzu było obrzydliwe.
Ja nie pamiętam, jakie było jedzenie za "moich czasów" w Bułgarii. Przypominam sobie natomiast, że w stołówce do obiadu czy kolacji podawano butelkę wina na osobę, w tym dzieci. Wczasowicze z dziećmi nie byli z tego zadowoleni, bo wino oddawali pijącym, a dzieciom musieli kupować soki i owoce. Nawet protestowali, ale nie wywalczyli niczego w miejsce wina. Zgromadziłam pod łóżkiem - jak na melinie - kilkanaście butelek wina, bo dla zasady nie częstowałam pijaków, skoro nie byli na tyle domyślni, żeby mojemu dziecku odstąpić podczas posiłku chociaż jedną brzoskwinię czy okruszek chałwy. Jedno wino przywiozłam do Polski, a z pozostałymi nie pamiętam, co zrobiłam.
UsuńTo się wszędzie dzieje. Nie tylko w Bułgarii. Jest coraz bardziej brzydko, coraz bardziej brudno i coraz bardziej kiczowato. Ludzie oddalają się od faktycznego sedna, zastępują piękną historię plastikowymi gadżetami, tojtojami zakłócającymi piękny krajobraz i plakatami na starej, drewnianej chałupce przycupniętej gdzieś daleko od reszty świata. Smutno się robi kiedy się na o patrzy ale to się nazwa postępem. Ludzie zapominają :( Zachęcam Cię do przeczytania mojego wpisu http://dziennik-kobiety-ktora-wszystko-moze.uchwycone-chwile.pl/2016/07/14/jak-swiat-z-pokemonow-schodzi-na-psy-wojenna-rzeczywistosc-widziana-przez-pryzmat-rozrywki/
OdpowiedzUsuńPiszę tam jak łatwo jest zapomnieć o krwi przelanej za naszą wolność. Pozdrawiam i zapraszam
Dziękuję za zaproszenie. Na pewno skorzystam. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNiekiedy lepiej zwiedzać w necie, przynajmniej dopóki jest tylko obraz, bez zapachów.
OdpowiedzUsuńhttps://www.google.pl/search?q=old+cards+sozopol&client=firefox-b&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjE0-Hw7I7OAhVKECwKHTH3Ab8QsAQIMw&biw=1173&bih=632
Jednak "zwiedzanie" takie... to nie to samo...
UsuńObejrzałam sobie fotki i doszłam do wniosku, że masz rację - "szkoda czasu i atłasu"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Pomimo wszystko i tak jest ładnie...
UsuńMoże ja do ładnie potrzebuję odpowiedniego klimatu... magii...
UsuńZapewne alEllu Ty potrzebujesz tej magii, bo dla mnie to by wystarczyła ta magia co jest (ostatecznie).
UsuńZdarza się, że drobny szczegół psuje magię. No... choćby taka odmowa łyczka wody przez aptekarkę.
UsuńArchitektura miasteczka bardzo ciekawa. Myślę, że Pobyt zapamiętasz na długo.Odnalazłam kiedyś to miasto na http://showmystreet.com/, nawet dom, w którym mieszkała Ania. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAż tak głęboko nie zakodował mi się ten pobyt w Bułgarii. Owszem, zadodowolona jestem, ale bez głębszych doznań, które na długo by mogły pozostać.
UsuńZupełnie inaczej komentowałaś wyjazdy do Afryki.Szkoda, że sytuacja polityczna nie pozwala na swobodne tam podróżowanie.Pozdrawiam.Ula
OdpowiedzUsuńTo samo mówią mi znajomi w realu. Twierdzą, że nawet, jak coś chwalę, to bez błysku w oczach i ciepła w wyrazie twarzy.
UsuńDziękuję za informacje o slajdach na blogspocie.
OdpowiedzUsuńA Sozopolu, Achtopolu byłem w epoce jurajskiej. To znaczy w roku 1974. Byłem tez w górach Riła i spałem na najwyższym szczycie Bułgarii Musale.
Na 100% teraz jest tam dużo brzydziej niż kiedyś! I dlatego lubię powiedzenie DOBRZE TO JUZ BYLO. Widziałem film z gór Riła tam gdzie byłem. ŚMIETNISKO! My to jak szliśmy to przez dwa dni ludzi nie widzieliśmy!
Wszystko się zmienia dookoła. O fajne urocze miejsca coraz trudniej ale dają się znaleźć.
Pozdrowienia z serca Mazowsza :)
Vojtek
Są jednak kraje, które potrafią tak wszystko zorganizować, że turyści nie zadeptują i nie zaśmiecają krajobrazu. Przykładem może być Szwajcaria. Np. Alpy Szwajcarskie w ogóle nie są zateptane, czego o naszych górach nie można powiedzieć.
UsuńA u Ciebie taka jakaś posucha od miesięcy? Nie byłem nigdy w Bułgarii. Zawsze wolałem "wilgoć" Mazur. Chyba raczej z lenistwa. Doczytałem w jednym z komentarzy, że "lepiej już było". Coś w tym jest. W Zakopanem też ze zdziwieniem fotografowałem kosz do gry, umieszczony na góralskim goncie, dziwne krasnale na plastikowych karuzelkach (lub odwrotnie) na Gubałówce. Czas działa chyba na nie naszą (mówię o swoim wieku) korzyść. Pamiętam, gdy schodziliśmy z Gubałówki (kolejka jeszcze nie czynna), napotkaliśmy szkolną grupkę małolatów, wdrapujących się mozolnie pod górę. Opiekunka poganiała to towarzystwo bez większych efektów. Dopiero mój żart, ze tam jest McDonalds, dodał im skrzydeł. Chyba taki znak czasu. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńMnie wilgotne klimaty nie służą.
UsuńNapisałem tutaj, bo ten post wyświetlił się jako napisany ostatni. Dzisiaj odkryłem resztę. :)
Usuń:)
UsuńTe budowlane zmiany (przybudówki, nadbudówki, podbudówki) w Neseberze nie pozwalają nic przypomnieć ze starych pobytów. Szlag by trafił tych "rzeźbiarzy".
OdpowiedzUsuń