PO ŁODZI.
Do Ziemi Obiecanej wybierałam się latami i - z różnych względów - dojść nie mogłam. Ostatnio, z braku dogodnego dla mnie połączenia. Wreszcie postanowiłam do Łodzi pojechać. Cudny wrzesień wyjątkowo nadawał się do tego. A i oczekujący mnie Gospodarze, to... ho, ho, nie byle kto w moim sercu, o!
Stacjonowałam, razem z
krukiem, w kwaterze z panoramicznym widokiem po horyzont. To jest to, co ptaki i grycEle lubią najbardziej. Przestrzeń i widok, jako dodatek - niczym ptasie mleczko -
do porannej kawy na balkonie.
Łódź może się podobać i nie.
Zależy, co pokażą oprowadzający po tym mieście przewodnicy. Moi trafili w mój
gust. Podczas objazdów, dojazdów i przejazdów, najwięcej widziałam lasów i parków.
Ale nie tylko...
W lesie zobaczyłam najstarsze łódzkie zabytki.
To kaplice w Łagiewnikach.
Jedna - św. Antoniego wybudowana w 1667 roku,
a druga - św. Rocha - z początku XVIII wieku.
Na spacerze po mieście zauważyłam sporo instalacji, obiektów przestrzennych i rzeźb artystów polskich i
zagranicznych. Na rynku Starego Miasta miła dla oka jest niezwykła instalacja z
kolorowych wstążek. Jej autorem jest artysta Jerzy Janiszewski. To ten, który
stworzył logo Solidarności.
Ciekawe są też inicjatywy obywatelskie. Oto jedna z nich.
„Mały Ciechocinek” na łódzkim osiedlu.
Nie obeszło się bez odegrania
koncertu na instrumentach
zlokalizowanych w parku.
A łódzkie bramy przy
Piotrkowskiej, na której krańcach jest Plac Wolności i Plac Niepodległości, kryją w
sobie prawdziwe skarby. Jedno podwórko - to zaczarowany ogród, inne lśni lusterkami.
W programie zwiedzania nie
mogło oczywiście zabraknąć rezydencji łódzkiej dziewiętnastowiecznej burżuazji.
Pałac Poznańskich od razu porównałam do Luwru. Przechadzałam się także pośród budynków
fabrycznych i mieszkalnych - wybudowanych w okresie rozkwitu przemysłowej Łodzi.
Nowe centrum miasta - Manufaktura
- sprawia wrażenie,
jakby łączyła kulturę z rozrywką, handlem i rekreacją.
Zdjęcie zawiera lokowanie produktu :-) |
Nigdy niczego nie reklamowałam. Tym razem
muszę, bo inaczej się uduszę. ;-) Kawa! Prawdziwa kawa! Zwykła kawa z kawą w kawie!
To w dzisiejszych czasach rzadkość. Prawie wszędzie, jak nie cappuccino i latte, to
mocha i americana. Z różnymi dodatkami smakowymi, serduszkami z białego
proszku, kleksami z farby itd... itp... Dlatego na wycieczki przeważnie zabieram termos ze swoją kawą.
- Chcę się napić normalnej kawy z prawdziwej kawy!
Powiedziałam w pizzerii przy Piotrkowskiej i dostałam! Do tego kocyk, by w ogródku na zewnątrz lokalu nie złapać wilka w chłodny albo wietrzny dzień. O miłym i przystojnym Panu Kelnerze
nie wspomnę.
Czy Łódź polubiłam? Nie wiem.
Poczułam jednak, że ona lubi mnie.
Od goszczących mnie Gospodarzy i Przewodników dostałam samo Dobro, które dobruje i ogrzewa mnie do dziś...
Od goszczących mnie Gospodarzy i Przewodników dostałam samo Dobro, które dobruje i ogrzewa mnie do dziś...
Na zakończenie tej krótkiej
relacji, takie oto... Przesłanie?
'Patrz na innego człowieka' |
>>> Więcej zdjęć.