Księga tradycji i zwyczajów świąteczno - noworocznych.
Pod notką pt. „Reklama dźwignią świąt!” niektórzy komentatorzy wspomnieli o Świętach Bożego Narodzenia z
dawnych lat. Ktoś nawet napisał w komentarzu, że z nostalgią powraca do
„komuszych” świąt, pełnych rodziny i bliskich oraz wspólnego kolędowania. Postanowiłam więc m.in. te „komusze” święta
przypomnieć i ponownie wystawić „Księgę tradycji i zwyczajów świąteczno -
noworocznych”. Ta praca zbiorowa tworzona była pięć lat przez stałych
Posiaduszkowiczów, a także Gości przejazdem czy przelotem tu bywających.
Poszczególne jej części prezentowałam rokrocznie w grudniu. Teraz, po kilkuletniej przerwie, zamieszczam
całość. Może akurat przeczyta ją pokolenie SMS i Skypa, nie wiedzieć czemu
uważające, że w PRL tylko ocet panował, a tradycje zwalczała komuna.
Autorzy bożonarodzeniowych
wspomnień natomiast przypomną sobie, jak cenną pracę włożyli w powstanie
księgi, ratowanie tradycji oraz prawdziwej - niekomercyjnej - wartości Świąt
Bożego Narodzenia.
Za to należy się im ogromna wdzięczność. Nie bardzo wiem tylko,
kto i kiedy ją okaże...
Najważniejsze, że w Internecie
podobno nic nie ginie, więc nasza Księga może na smartfony trafi, o!
-
-
-
-
-
Nie byłbym taki pewien tego, że za kilka lat trafimy do naszych wspomnień. Bo prawdą jest to co piszesz, że "... w Internecie podobno nic nie ginie ...", ale prawdą jest też to, że zmienia miejsce lokalizacji. Na moim blogu połowa linków jest już nieaktualna. Ale nasza pamięć nie zawiedzie i zada kłam fałszywym wypowiedziom na temat PRL.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To fakt. Szukając poszczególnych części księgi zauważyłam, że na starym blogu onetowym linki nie odsyłają tam, gdzie powinny.
UsuńOch, "komusze Święta"... Wytęsknione karpie, śledzie zawijane w papier gazetowy! Piernik z dodatkiem "sztucznego miodu", wystana w kolejce konserwowa szynka. Dom pachnący pasta do podłogi i krochmalone firanki w błyszczących od wody z octem oknach.Prawdziwy, skrzypiący pod stopami śnieg i mrozowe kwiaty na szybach. To wszystko było prawdziwe! Nie z plastiku!
OdpowiedzUsuńWystana w kolejce - szynka konserwowa. Natomiast własnej roboty - wędzona. Świniaka kupowało się żywcem lub w postaci rąbanki. Przeważnie pół lub tzw. ćwiartkę.
UsuńA jakie smaczne te świnki były! Smakowały prawdziwie świnkowo.
UsuńBo to były świnki ze szczęśliwych jajek. :)))
UsuńTak! Tak!Hi, hi, hi...
Usuńi koguty od tych świnek szczęśliwe były
UsuńSzczęśliwe koguty, szczęśliwe świnie i dobre jajka na słoninie. :)
UsuńPrawdę mówiąc całkiem inne jajka miałam początkowo na myśli:)))
UsuńAle jajecznica na słoninie też dobra jest:))
I o to chodzi, żeby każdy miał na myśli, co tam sobie chce.
Usuńa ja inne koguty na myśli hi, hi, miałam
UsuńOt, jakie "myśliwe" obie dwie. :)))
UsuńPamiętam z dzieciństwa jak mama tę ćwiartkę "rozbierała". A na choince były czekoladowe cukierki, czerwone jabłuszka, cukierki-sople i papierowe łańcuchy. A bombki jakie cudne były, wielkie, kolorowe, we wzory srebrzyste. Oj, to se ne wrati pane Hawranek. (co do całokształtu to dobrze). jesli chodzi o ocet - taką rozmowę dziecka z ojcem mi ktoś opowiadał. Ojciec synkowi tłumaczył, że w jego czasach nic w sklepie nie było tylko ocet. A mały na to: no ale coca-cola to musiała być. Nawet jeśli to dowcip, to mógł byc z zycia wzięty.
OdpowiedzUsuńech - a pomarańcze pachniały wtedy prawie jak wolność
UsuńA jak pachniały smażone skórki z pomarańczy. Dziś już mało która pani domu smaży skórki pomarańczowe, bo są chemią nasączone. Pamiętam, jak przed świętami skórki się moczyło, potem taką wymoczoną skórkę przekładało się do garnka, zalewało wodą i gotowało aż będzie zupełnie miękka. Wówczas starannie się ją osączało z wody w lnianej ściereczce i kroiło w paski lub małe kwadraciki, a na końcu smażyło w syropie przygotowanym z cukru nasączonego wodą. Do dekoracji deserów, tortów musiały być koniecznie paski, zaś do ciasta, masy serowej i makowej – drobna kwadratowa kostka.
UsuńU mnie taką skórkę drobniutko pokrojoną, zasypywało sie cukrem w maleńkim słoiczku i na kilka dni do chłodnego miejsca, (spiżarnia albo za okno). I ona się jakoś tak sama kandyzowała :). W dobie pieczenia ciast, wykładało się na patelnię i siup! do sernika, albo masy makowej. I pamiętam dobrze tę szpiżarnię....Nasza mama kładła do słoików n.p. dynię w occie (hodowaną w ogródku "na zadku"), która była wówczas dla nas takim ekskluzywnym dodatkiem do mięs - w święta i inne wyjątkowe imprezy. Nigdy nie udało mi się zrobić TAKIEJ dyni na słodko-kwaśno....To jest takie mało świąteczne może, ale mnie własnie z TAMTYMI ŚWIĘTAMI też się kojarzy...
UsuńDynia wróciła do łask. Może już przejadły się ludziom oliwki, szparagi i anananasy.
Usuńu mnie na takie skórki mówiło się "cykaty"
UsuńJa nie spotkałam się z taką nazwą w moim regionie.
UsuńPoczytałam sobie troszku te wspomnienia zbierane przez lat. Wspomnienia wróciły i to miłe wspomnienia. Nie wiem czy dzisiejsza młodzież będzie miała co wspominać, chyba to, że pod choinkę dostali Smartfona lub komputer. A przecież kiedyś nie tak ważne były prezenty, kto dostał lepszy. Ważna była sama istota świąt, radość, szczęście, że znowu wszyscy spotkamy się przy wspólnym wigilijnym stole. A tu jak nazłość, jeszcze śnieg się zbuntował i od pewnego, jakiegoś czasu nie chce nam świąt okrasić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Obecnie jest tak dużo dzieci, które zadowalają się jakimkolwiek drobiazgiem, kartką czy słodkim ciastkiem. Dla nich właśnie ważna jest sama istota, a nie wartość prezentu.
UsuńU mnie obecnie śniegu pod dostatkiem.
Prezenty nie były obowiązkowe, czasem nawet wcale ich nie było. W mojej rodzinie wybieraliśmy: albo Mikołaj albo Aniołek pod choinką. Z początku wybieraliśmy Mikołaja, który kładł prezenty pod poduszkę. Ten magiczny moment myszkowania w pościeli przed snem był wielkim przeżyciem.
OdpowiedzUsuńZ czasem preferencje zmieniły się i "Mikołaja" uznaliśmy za zbyt dziecinny zwyczaj. Bardziej dorosłe prezenty znajdowaliśmy pod choinką. Zawsze jednak były to prezenty bardzo symboliczne: lalka dla dziewczynki, książka dla chłopca, sweter bub apaszka dla rodziców. Nie pamiętam stanu "szału prezentów", gorączkowych zakupów, gromadzenia stosów pięknie zapakowanych paczuszek. Mieliśmy mniej ludzi do obdarowania czy mniej pieniędzy do wydawania?
U nas Mikołaj także kładł prezenty pod poduszką. Pod choinką natomiast - Gwiazdorek.
UsuńMy tez w domu mieliśmy tradycje bożonarodzeniowe i wielkanocne. Niestety teraz to juz nie ma kto podtrzymywać. Przed Bożym narodzeniem mama piekła pierniki. Zapach się roznosił po całym domu. Mam to w pamięci. I pamietam jak mama robiła strucle czyli ciasta z makiem. tata zaś skonstruował lampki elektryczne na choinkę. A my dzieci robiliśmy łańcuchy i zabawki na choinkę. Do robienia takich zabawek zapraszałem chrześnicę z jej siostrą. Teraz ABSOLUTNIE NIE CZUJĘ MAGII ŚWIĄT. I przyznaję to szczerze. To nie jest Boże Narodzenie tylko Świeckie Handlowanie. I też bardzo dużo udawania, popisywanie się przed innymi. To tak w wielkim skrócie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z centrum Mazowsza :)
Ogromną frajdę sprawiało dzieciom robienie zabawek na choinkę. Dzisiaj też dzieci są chętne, tylko trzeba w robótki z dziećmi zaangażować się.
UsuńAlEllu, wydaje mi się, że te "komusze" święta były najbardziej prawdziwe, bo wszystko przygotowywało się samemu. Nawet stanie w kolejkach nie przeszkadzało, jedynie była troska o to, czy dla wszystkich starczy. Nawet jeśli czegoś nie starczało, to wymyślało się samemu coś w zastępstwie.
OdpowiedzUsuńPolacy narzekali, że brakuje pomarańczy i szynki. Teraz mamy tego w nadmiarze i jakoś nie ma to smaku tego, co było kiedyś.
Na choince nie wisiały plastikowe bombki rodem z Chin, lecz bombki szklane oraz własnoręcznie wyprodukowane ozdóbki.
Myślę też, że brakuje nam teraz tamtej atmosfery.
Gorąco pozdrawiam.
Smaki rzeczywiście się zmieniły. A nadmiar żywności jest marnowany. Mnie bardzo brakuje tamtej atmosfery.
UsuńElu dziekuje Ci za testowanie postu. Już wszystko działa i się otwiera. Najprawdopodobniej ruszamy w kwietniu. Promocja będzie na 100% ja za to odpowiadam. jeśli na Warszaw Motoshow nie zdążyłaś kopić auta to moge ciebie zabrać ze stacji w Augustowie i tam z powrotem zawieźć po skończonym pobycie. Zaliczam Ciebie do ludzi tego wartych :) Wieloletnia znajomość tak jak szlachectwo zobowiązuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia warszawsko suwalskie.
Bardzo dziękuję Vojtku. :)
UsuńUważam jak Vojtek, że teraz nie ma tradycji, a więcej handlu i oglądania galerii. Pieczenie pierników i przyrządzanie potraw było wspólne. Obecnie młodzi wyjeżdżają jak nie do Zakopanego, to do zamorskich krajów. I po tradycji.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Starsi też wyjeżdżają, by samotnie nie świętować.
Usuń