A gdy orkan Grześ zawieje - babcia z robótką szaleje.
Zdjęcia można powiększyć KLIKIEM i LUPĄ |
Jesienią zaczynam myśleć o Mikołaju i
Gwiazdce.
W czasach, w których na wyciągnięcie ręki jest każda zachcianka, staram się dla bliskich wykonać prezent samodzielnie. Coś, w czym zaklęte jest serce i czego w żadnym sklepie się nie dostanie. Wszystko pozostałe to kwestia pieniędzy i może wystarczyć przelew.
W czasach, w których na wyciągnięcie ręki jest każda zachcianka, staram się dla bliskich wykonać prezent samodzielnie. Coś, w czym zaklęte jest serce i czego w żadnym sklepie się nie dostanie. Wszystko pozostałe to kwestia pieniędzy i może wystarczyć przelew.
W tym roku wymyśliłam
narzutę, o!
Leje deszcz...
Dziergam na drutach z żyłką pasy z 50
oczek. Szerszej robótki nie utrzymam w ręku, a przecież trzeba jeszcze drutami
machać. Robi się bardzo przyjemnie. Wprost nie mogę się oderwać. Nie istnieje
dla mnie Internet i telewizja. Pochłonięta jestem dziełem tworzenia. Nagle
trach, ciach, bach! Robota łóżkowo - kanapowa komplikuje się. Muszę dokupić
włóczkę. Okazuje się, że w motkach są fabryczne węzły i różna grubość nitki.
Nie chcę, aby narzuta miała brzydką lewą stronę /ma być dwustronna/, więc
wycinam felerne fragmenty, żeby supełki były z brzegu a nie w środku
narzuty. Po co miałaby mieć skazy, skoro kupiłam nową włóczkę? Przecież nie
dziergam z jakichś resztek, co poniewierały się przez lata. I tak tracę włóczkę metr za metrem, rząd za
rzędem... Zamiast dwa kwadraty z jednego motka, wychodzi mi półtora, a
czasem mniej. Koleżanka stwierdza, że skomplikowana narzuta będzie bardzo cenna
bo bogata w kłopoty. Radzi, aby włóczkę reklamować. Zanoszę więc odpady do
sklepu, by je pokazać sprzedawczyni. Pani ekspedientka obiecuje powiadomić
producenta. Zamawia też brakujące kolory, których w sklepie już nie ma i
nie wiadomo kiedy będą.
Ciemno, wietrznie, deszczowo...
W oczekiwaniu na dostawę wełny, dziergam
metkę z moją „marką” oraz inicjałami tych, dla których dzieło jest
przeznaczone.
Zaczynam rozpracowywać sposób łączenia elementów narzuty. Myślę,
że pasy połączę szydełkiem. A może pozszywam? Zobaczę, jak będzie lepiej.
Skoro ma nie być lewej strony, to chyba szydełko ładniej schowa węzełki i końce
nitek, niż igła. Także obrabiam brzegi. To jest trudne, bo nie można
rozciągnąć, ani ściągnąć poszczególnych kawałków.
Deszcz ciągle pada...
Na specjalne zamówienie bawię się
odpadami. Dodaję porządną włóczkę przewodnią, która niewiele pomaga.
I tak wychodzą same frędzle. Po uszy się zapętlam.
Wiatr nasila się...
Po 2 tygodniach nadchodzi obiecana włóczka.
Niestety... Jest dużo cieńsza, choć wszelkie numery i symbole na metkach
wskazują na to, że powinna być identyczna. Pozostaje zmienić plan i zamiast
kolejnego elementu w kwadraty wydziergać „falbankę” w paski. Nie ma innego wyjścia! Skoro ta ostatnia część narzuty ma
być cieńsza, to niech będzie zupełnie inna. Niby specjalnie i artystycznie
zaplanowana od samego początku. Nabieram na druty 250 oczek i działam. Uff!
Dwieście pięćdziesiąt - to nie żarty. Żadna pomyłka czy wycinanie węzłów nie wchodzi w grę!
Ewentualne prucie, a potem łapanie oczek przy takiej szerokości jest żmudne i
czasochłonne. Teraz
już rzędów nie liczę. Każdy dokupiony motek w danym kolorze wyrabiam do końca,
bez względu na to, jaka szerokość paska wychodzi.
Szaleje orkan Grzegorz...
Pora na przymiarki...
... i ostateczne wykończenie.
Od firmy w prezencie otrzymuję jeden motek włóczki. Dziękuję! Ale, ale... Ja
musiałam dokupić wszystkie kolory po całym motku, chociaż czasem zabrakło
zaledwie kilkadziesiąt centymetrów na jeden rządek robótki. Przecież nie kupuje
się włóczki na metry.
Grześ odszedł. Deszcz ciągle
pada...
Piękne kolory.
OdpowiedzUsuńMnie także podobają się.
UsuńBrawo! Najbardziej podoba mi się na łóżku, najlepiej widać całość.
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam , że włóczki pozostawiają wiele do życzenia, bo czasem coś dziergam...
Przy małej robóce można przeboleć, ale w przypadku tak dużej narzuty trudno.
UsuńMocno się napracowałaś. Narzuta rewelacyjna. Przydałoby się ostrzec panie, które robią na drutach, która to firma, by się nie nacięły tak, jak Ty. Czasem zdarzają mi się różnej grubości nici do haftowania tej samej firmy. Uważam to za lekceważenie klienta.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwałę. :)
UsuńPodaję nazwę włóczki:
GERLACH 100% akryl Nm 4.2 94 S/105 Z
VSV PILNIKOV CZECH REPUBLIC
www.vsv.cz
Kupowałam czeskie włóczki i nie miałam z nimi przygód. No cóż, trafiają się producenci bubli. Szkoda tylko, że narażają klientów na stres i koszty.
UsuńA falbanką jest super, bardziej klimatyczna:)
Najgorszy stres. Człowiek radośnie sobie tworzy, cieszy się, aż tu raptem obuchem w głowę. O tym, ile się naprułam i oczek nałapałam nie wspomnę. Dziergałam i celowałam, aby węzeł wyszedł na brzegu, a tu NIE! Zabrakło na dokończenie rządka i prucie znowu.
UsuńToż to cudności są! Żałuję, że nie mam takiego łóżka aby narzutę zamówić u Szalejącej Babci:)))
OdpowiedzUsuńNarzutowi adresaci będą zachwyceni! Och, słów mi brak aby wyrazić zazdrość i zachwyt!
Bardzo dziękuję.
UsuńJak zakupisz łóżko, to daj znać. Może przyjmę zamówienie. ;) :)
Aby mieć takie łóżko wpierw muszę kupić większe mieszkanie:)) A najlepiej willę...
UsuńEeee, nie kupuj większego. Za dużo sprzątania i okien do mycia.
UsuńMuszę jeszcze coś dodać:
OdpowiedzUsuń- metka jest rewelacyjna. Najładniejszy element narzuty
- albo nie, najładniejsza jest falbanka wokół!
- a w wersji "wersalkowej" dół układa się w interesujące fałdy. A może jest to wersja "sofowa"?
- a na narzucie w wersji złożonej siedzi bonusik w postaci kapciuszków?
ad metka - wiadomo, co marka to marka :) :)))
Usuńad falbanka - pewnie, że nie może być brzydka.
ad dół - specjalnie zrobiłam wzorem, żeby układało się w falbankowe fałdy w zwisie z kanapy czy sofy. W wersji łóżkowej fałdy układają się na wzgórkach poduszek.
ad bonusik - ot wypatrzyła.
ad bonusik - wszystko wypatrzę! Z bliska widzę bardzo dobrze:))
UsuńNarzuta w zwisie... Ach jak to brzmi!
Kiedyś na krawat mówiło się zwis męski. To u mnie może być narzuta w zwisie. :)))
UsuńDokładnie tak mi się skojarzyło:)))
UsuńNajważniejsze, że zwis jest udany.
UsuńTak, to wyjątkowa sytuacja gdy zwis jest udany i pożądany.
UsuńŻeby się tylko nie rozciągał, bo do podłogi będzie sięgać.
UsuńTak czytam, podziwiam, Jeszcze u ns żadne Grześki itp nie szalały ale powolutku nabieram chęci na samodzielne próby.. No chyba mam coś w genach po babci i mamie...
OdpowiedzUsuńReniu, lepiej niech Grześki Ciebie nie nawiedzają. Próbować możesz bez nich.
UsuńNo piękne! Już teraz rozumiem, czemu czas jakiś Cię nie "widziałam"...
OdpowiedzUsuńObdarowani będą zachwyceni :-) Wspaniałe prezenty!
Faktycznie to było przczyną mojej nieobecności na blogach.
UsuńBabcia cudownie szaleje, piękne prace. Obdarowani będą wprost zachwyceni! Wydaje mi się, że takie prezenty zrobione samodzielnie są naj...
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Też tak uważam. Czasem jednak można nie trafić w gust odbarodywwanych.
UsuńTo prawda, czasem obdarowywani mają inne wymagania i gusta. Ale i tak taki prezent jest dany od serca. W sklepie też czasami się kupi coś nietrafionego.
UsuńKochanieńka teraz zamiast tego bloga będzie ten blog
http://jaga-babciaradzico.blogspot.com/
I zawsze będzie on, dopóki mi miejsca na fotki nie zabraknie. Ale zdaje mi się, że szybciej ja się wykończę niż mi miejsca na zdjęcia zabraknie na Bloggerze. To będzie mój główny blog (zmian nie będzie!). I jeszcze. jeśli zechcesz zajrzeć na „Pomysłologię…”, tu:
http://jaga-babciaradzicotam.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam i dziękuję.
Serdeczności.
Bardzo dziękuję za linki.
UsuńPrezenty często bywają nietrafione. Dlatego warto przed zakupem uruchomić służby wywiadowcze, albo zapytać wprost.
Ja zawsze pytam się wprost, co by chcieli...
UsuńUważam, że tak najlepiej.
Serdeczności.
Niektórzy piszą listy niby do Mikołaja. Też dobra forma.
UsuńMy starsi i owszem lubimy listy pisać, ale Ci młodsi nie wiem czy wiedzą co to jest list... :)
UsuńSerdeczności.
To w dużej mierze zależy od dorosłych, co młodzi wiedzą i czego się uczą.
UsuńI tu się z Tobą trzeba mi zgodzić. To my, dorośli od najmłodszych lat powinniśmy kształtować charakter młodego człowieka.
Usuń"Czego Jaś się nie nauczy, tego jan nie będzie wiedział"
Serdeczności.
O jejku, Jan miał być dużą literą... :)
UsuńNie przjmuj się JaGo, wiem, że piszesz poprawnie. Literówka może się zdarzyć.
UsuńAle śliczna ta narzuta... Niestety, z polskimi firmami tak własnie jest. Znam ten ból z wyszywania - polska mulina mimo numerów i wzorników zmienia kolory i odcienie z każdą nową dostawą i robi się coraz cieńsza. A zagraniczne są sporo droższe.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńTa włóczka jest firmy czeskiej. Żałowałam, że nie kupiłam polskiej, ale z Twojego komentarza wnioskuję, że z polską włóczką też mogły być kłopoty.
próbowałam czeskiej muliny. Jest tania, ale okrutnie dziadowska.
UsuńMam 30 letnią polską mulinę cieniowaną. Lepszych nici już nigdy i nigdzie nie kupiłam. Piorę ją od czasu do czasu, żeby przy haftowaniu nie pachniało starzyzną.
UsuńKolory fantastyczne. Kiedyś babcia mi wydziergała sweter w podobnych kolorach, były piękne ... do pierwszego prania. Nie pomogło pranie w specjalnych płatkach mydlanych, białe zrobiło się szare, a czarne szare, prawie tak jak w PiS-ie.
OdpowiedzUsuńKolory dobierałam do wystroju wnętrza tych, dla których narzuta przeznaczona. Mam nadzieję, że się spodobają. Jedynie grafitowy kolor dodałam jako "neutralizator", żeby narzuta nie miała barw narodowych jakiegoś kraju albo klubu sportowego. Chyba szarej barwy nie spotyka się na flagach i szalikach.
UsuńPróbę prania robiłam w płynie do kolorów. Najpierw w letniej wodzie, a potem dolałam wrzątek z czajnika. Nie farbuje. Może w partiach politycznych też trzeba robić taką próbę wrzątkową?
W partiach politycznych potrafią kolory zmieniać nawet po polaniu ich wrzątkiem z czajnika i na dodatek kwasem żrącym. ;)
UsuńA ja myślałam, że farbowane lisy wyszły z mody.
UsuńElu, super pomysł na prezent. I super wykonanie. Podziwiam Cię za cierpliwość.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jaki będziesz miała następny pomysł. Pamiętam jak robiłam, według Twojego przepisu, róże z liści. W tym roku jesień mnie "zaskoczyła" i nie zdążyłam nazbierać, a szkoda.
Pozdrawiam z bardzo mokrego L. bakalia.
Odwzajemniam pozdrowienia:)
UsuńObecnie pomysł mi podrzuciła nasza koleżanka blogowa, która chce od Mikołaja włóczkowe kapciuszki. Są fajne do oglądania telewizji, kiedy nogi trzyma się na pufie, ławie lub drugim fotelu. Gołe stopy czy w skarpetach nie wyglądają estetycznie, a w butach nie wypoczywają.
Liści też nie zbierałam w tym roku. Nie było kiedy, bo prawie cały czas pada.
Wybrałaś lepszą opcję niż ja; klikam na klawiaturze, czas ucieka, deszcz nadal leje i odbiera nadzieję na słoneczne dni. A Ty dziergasz, działasz i po tym pozostaje ślad; po moim klikaniu owoców brak.
OdpowiedzUsuńKiedyś na szydełku udziergałam narzutę [gruba. ciepła] i mam ją do dziś, ale już [po praniu] zrobiła się brzydka. Dziś bym nie miała tyle cierpliwości, aby tak dłubać.
Początkowo planowałam zrobić narzutę na szydełku tunezyjskim. Wybrałam ładny splot, ale po wyrobieniu jednego motka włóczki zrezygnowałam. Wychodziło twarde i grube, jak derka pod siodło na konia, a poza tym żarło dużo włóczki.
UsuńFakt, że pranie niszczy prawie wszystko. Dobrze jest puszyste i duże rzeczy, jak koce oraz narzuty powlekać do prania w poszwę. Wtedy puszki wzajemnie nie ocierają się i tak nie niszczą.
Kurcze blade- mozolna to robota; do tego jeszcze kapciuszki :)
Usuńczy to nie zbyt wiele szczęścia? mnie nikt nie nauczył robić na drutach i szydełku; samouk ze mnie, bardzo lichy samouk, a jeszcze bardziej niecierpliwy; dlatego rzuciłam tą robótkę w kąt.Myślę, że przy Tobie bym nabrała ochoty do tej roboty.
Eeeee, tam - zanim to cudo się pobrudzi zdążymy wymyślić sposób na bezpieczne pranie. Może w nowoczesnej pralni parowej czy jakoś tak?
UsuńPierze się w pralce. Jedyny problem, to powlekać poszwą rzeczy włóczkowe, aby się nie tarły i nie skręcały podczas wirowania.
UsuńGdyby mi się chciało, jak mi się nie chce, to też zrobiłabym narzutę synowi. Prezenty kupuję lub daję w prezencie coś, co się komuś u mnie spodobało. Trudno, muszę odżałować.
OdpowiedzUsuńPrezent nie musi być drogi, choć akurat Twój jest bardzo drogi, powinien być pomysłowy i przydatny.
Kiedyś kupiłam synowi czarny t-shirt z napisem: "Nie lubię napisów na koszulkach". Często go nosił i bardzo się cieszył.
U mnie się wypogodziło i na razie nie pada. Dobrze, że ten piekielny Grzegorz się skończył, bo już mam dosyć orkanów w Polsce.
Serdecznie pozdrawiam.
Pomysłowy ten napis na t-shircie. To prezent rozweselający.
UsuńMyślę, że gdybyś zaczęła dziergać, to ochota by przyszła. Robótki bardzo wciągają. Najgorzej zebrać się, żeby rozpocząć.
AlEllu, dziś pół dnia siedziałam przed komputerem i oglądałam dwa historyczne seriale, które obie bardzo lubimy.
UsuńWolę to niż psucie oczu dzierganiem.
Ja obejrzałam tylko jeden.
UsuńSzczęka opadła mi z zachwytu i zazdrości. Interesujące kolory, bardzo ciekawy splot. Wiele lat temu, gdy kupiłam jedną z pierwszych książek o dzierganiu, próbowałam zrobić narzutę na własną wersalkę. Niestety, nie wystarczyło mi samozaparcia. Tak piękny prezent, nie może się nie podobać, nie będzie nie trafiony. Gratulacje. Ciekawe, jakie inne pomysły będziesz miała na prezenty? Wyznaję, taką samą zasadę, ale w tym roku brak mi pomysłów i sił na własnoręcznie robione drobiazgi. Gratuluję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwonko, obecnie robię drugie kapcie. Oczywiście dla osoby, która chce je mieć, będzie używać i się cieszyć. Co jeszcze, nie wiem. Muszę wywiad uruchomić.
UsuńWow , piękna ta narzuta i kolory takie lubię :-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam tyle prazy...
U nas za to pada i pada...
Dziękuję. Pracy faktycznie dużo, ale to przyjemna robota.
UsuńPodejrzewam, że "Nawet gdy orkan Grześ nie wieje, to Babcia szaleje!!!"
OdpowiedzUsuńGratulacje, piękna robota!!!
Dziękuję. Oj, szaleje babcia, szaleje...
UsuńWyrosłam z robótek ręcznych. Przestało mi się chcieć. Pewnie szkoda. Jednak brak cierpliwości, to główna przyczyna. Jeszcze żyją robione przeze mnie swetry i.t.p.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Moje swetry już dawno skończyły żywot.
UsuńCzęść rozdałam, bo mi się figura zmieniła.
UsuńCzyli dalej służą.
UsuńAlEluuuuniuuuu..Obejrzałem to wszyściusieńko..Dech mi zaparło..Wiem,że chyba nie masz dla mnie sympatii..Moja wina,moja bardzo wielka wina..Ale com ujrzał,to skomentuję,bo się inaczej uduszę! Tylko Ty możesz mnie uratować od śmierci okrutnej..A więc poczytaj sobie.."To wspania..". Kończę,bo serce me..
OdpowiedzUsuńŻyj długo i szczęśliwie.
UsuńAaaaaa...przypomniałam sobie. To była komuna zmusiła mnie i siostrę do robótek ręcznych. W sklepach były puste półki, tylko te wełenki i inne można było kupić. Dzięki temu miałyśmy swetry, czapki i szaliki, no i wyglądały te nasze wyroby jak trzeba:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
No i szyłam. Maszyna do szyci była. Szyłam spódnice i spodnie. Spodnie nie tylko dla nas ale i dla znajomych chłopaków z bloku. Każdy chciał mieć jakiś fajny ciuch a tu bryndza w sklepach.
UsuńPa:)
Ładne rzeczy kupowało się w Modzie Polskiej i Telimenie. Jaka to była jakość w porównaniu do dzisiejszych butikowych ubrań. Na palcie z Telimeny do dzisiaj suwam meble i w ogóle nie zmechaciło się.
UsuńFakt. Tkaniny to my mieliśmy w dodatku nie z importu a nasze, polskie!
UsuńI w dodatku z ziemi obiecanej.
UsuńO kurczaki pieczone jak ja to mówię. Super robota według mnie. Nie mam zbytniego talentu do robótek ręcznych, więc tym bardziej podziwiam Twoje umiejętności, zwłaszcza przy ,,zmianach planu", ja nawet jakbym już coś umiał zrobić z włóczki to bym nie wiedział jak wyjść z takich problemów technicznych. Szacunek się należy, nie ma co. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Radzenie sobie z problemami to moja specjalność. Kilkadziesiąt lat treningu.
UsuńKawał porządnej, artystycznej roboty Eluś! :) Odbiorcy na pewno będą zachwyceni!
OdpowiedzUsuńJesteś wszechstronnie utalentowana - blog, wciągające posiaduszki, a tu jeszcze robótki ręczne :)
Ach, Celcie... Tak dużo pochwał... Aż się zarumieniłam. Dziękuję.:)
UsuńW tym roku również u mnie prezenty wykonane artystyczną ręką Tuv ze sklepu Matylda w Sosnowcu, czyli podusie, koszyczek, narzuta patchwork, sama z kolei robię czapkę, szalik i poncho. Problem mam z mężczyznami, nie lubią robótkowych rzeczy. Proponowałam skarpety, kapcie, podziękowali.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Faktycznie robótkowe dzieła nie są w guście mężczyzn. Ja kiedyś robiłam wełniane opaski na kolana dla pana, któremu kolana marzły. Był zadowolony, ponieważ nic takiego ciepłego nie mógł kupić, a różne kolanowe owijki, które sam wymyślał, uciskały i zatrzymywały krążenie.
Usuń:) No to teraz już kumam w kwestii tego jak radzisz sobie z problemami.
OdpowiedzUsuńJakoś udało się uniknąć trudnych tematów politycznych, choć było parę razy blisko do zahaczenia o nie.
Pozdrawiam!
Najważniejsze, by problemów nie potęgować, bo wtedy z małych robią się wielkie.
UsuńU Ciebie Grzegorz wpadł z wizytą, u mnie, choć po pewnym czasie, dwa dni deszczowej pluchy...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że wiesz, iż interesuję się sztuką, a zatem z ogromną przyjemnością przeczytałem sobie Twój tekst, ale i ZOBACZYŁEM twoje dzieła... i mi się tu nie śmiej, że sztuką nazywam to, co dla ciebie jest hobbystycznym zajęciem, a powiadam to szczerze, jako miłośnik rzeczy pięknych, a wymagających i trudu, i sił, i talentu, i cierpliwości... z podziwu wyjść nie jestem w stanie. A swoją drogą, zaręczam, że zarobiłabyś na podróże swoimi zdolnościami... moze nie jest za późno... nie, nie jest za późno... pozdrawiam
Wiem, że interesujesz się sztuką, Andrzeju. To ogromny zaszczyt dla mnie, że moja robótka do sztuki zaliczona. Zarobić się raczej na tym nie da. W czasach taniej chińczczyzny chyba nikt nie będzie płacić za ręczną robotę. Sama sobie kupiłam czapkę i szalik w Biedronce za 19,90 zł. Za taką cenę nie ślęczałabym z drutami. Chyba, że dla przyjemności i w prezencie.
UsuńNadejdą jeszcze dobre stare czasy, w których będzie się liczył oryginalny wkład naszej pracy... tyle, czy ich doczekamy??? pozdrawiam
UsuńMyślę, że już nadchodzą. Ludzie "przejedli się" plastikową tandetą. Nawet kartonowy kubek na kawę, który wkroczył do nas wraz z wielką cywilizacją zachodnią, zaczyna przegrywać z porcelanową filiżanką.
UsuńCzytając tę relację z "procesu produkcyjnego" nie wierzyłem w końcowy rezultat. Toż to, alellu, arcydzieło! No, ARTYSTKA!
OdpowiedzUsuńHoniewicz, ja sama nie wierzyłam, bo to duża praca, ale do arcydzieła jej daleko.
UsuńPodziwiam. Druty i szydełko, to dla mnie czarna magia, chociaż szyć umiem.
OdpowiedzUsuńSzyjący mężczyzna to dzisiaj rzadkość. Kiedyś na pracach ręcznych także chłopcy musieli uczyć się szyć.
UsuńWow, alEllu, to jest piękne. Podziwiam ciebie i twoje dzieło, bardzo, bardzo:)
OdpowiedzUsuńPodziwiaj, podziwiaj, Iwonko. Lubię podziwianie. ;) :)
Usuńwitaj po długiej przerwie i od razu ... witaj w klubie - nie dość, że chałwianka to jeszcze wełnianka
OdpowiedzUsuńWełnianka też brzmi słodko. ;) :)
UsuńTALENT TO JEST TO !!!!
OdpowiedzUsuńmasz złoto w rękach !
Żeby jeszcze można było płacić tym złotem... :)))
UsuńKAPITALNIE przeniosłaś z onetu !!!!
OdpowiedzUsuńpowiedz Grycelko jak zakładałaś worpressowego bloga ?
wybrałaś bezpłatny czy płatny ?
jaki szablon?
--------
ja raczkująca "jezdem" po tych szablonach się jeszcze nie poruszam ...
Oczywiście, że bezpłatny i to pierwszy lepszy szablon bez zastanowienia.
Usuń