Cytrynowa wariacja marcowa
czyli, jak się towarzystwo kominkowe bawiło w marcu 2012 r. komentując post
https://grycela.blogspot.com/2012/03/cytrynowo.html
Przechowywanie cytryn w miotle garażowej. Foto Bet. |
Bet. Jak cudna jest ta
oryginalna pisownia! /Chcąc aby ręce nie były czerwone, trzeba zaprawić soku z
cytryny wyciśniętego, zmięszanego z solą i tem dobrze na noc nacierać./ Muszę dziś koniecznie „natrzeć tem” spracowane przy myciu
okien dłonie… Gdzieś czytałam, że po takim natarciu dłoni trzeba nałożyć
irchowe rękawiczki i tak spać… idę szukać rękawiczek.
alElla. Proponuję pierwszą
noc z kuracją z oliwki, a następną z cytryny. Ja przepisywałam tylko to, co z
cytrynami.
Bet. A jakie fajne jest to: „ciasto zacisnąć sokiem i zwinąć w trąbkę”… Dziś zwijamy raczej w rulonik… hi,hi…
i skrapiamy sokiem zamiast zacisnąć… Toż to perełki językowe!
alElla. A może rulon to co
innego, niż trąbka?
Bet. Tak, trąbka rozszerza
się na jednym końcu a rulonik ma oba końce jednakowe. Naleśniki w trąbkę… hm…
oryginalne i warte wypróbowania.
alElla. Mnie w tym przepisie
zadziwia, że tylko 4 naleśniki wychodzą.
Anzai. Cytryny i szczotki
zawsze kojarzyły mi się z gruntownymi porządkami. Plasterki cytryny usuwały
prawie każdą odtłuszczoną wcześniej plamę, a szczotką z mydłem usuwało się
resztę śladów po cytrynie.
Bet. anzai, a
cytrynówka???
alElla. Cytrynówka
odtłuszcza, bo na spirytusie :)))
anzai. Ja się odchudzam, a
nie odtłuszczam!!!
alElla. Toż mówiłeś, że plamy
szczotką się odtłuszcza :)))
Bet. Odtłuszcza od środka?
To idę po cytrynówkę… poodtłuszczam się…
alElla. Pogubiłam się.
Znaczy, jak? Cytrynówka odtłuszcza, szczotka odchudza, a cytryna sprząta?
anzai. Jak wypijesz
cytrynówkę to potem wszystko jest możliwe :)))
alElla. Co racja… to racja…
Bet. Wszystkie możliwości
mogą być prawdziwe. Odchudzić się można intensywnie używając szczotki do
sprzątania lub do ćwiczeń, wyczyścić = wysprzątać swoje wnętrze przy pomocy
cytrynówki… itd, itd… zgodnie z końcowym zdaniem notki: cytryna jest dobra na
wszystko! Hi,hi,hi…
alElla. Czyli cytryna, jak
„ptaki”, rozpracowana na cztery ręce. „Wariacja marcowa”?
Bet. Tak, tak tylko nie
dajmy się zwariować… hi, hi….
alElla. Tak sobie myślę, ileż
poczucia humoru i kreatywności trzeba mieć, żeby z cytrynami specjalnie pójść
do garażu, by zrobić zdjęcie. A cytryny na tej szczotce domowej… to po prostu
bomba! Ile zabawy dają drobne zupełnie rzeczy, jak choćby cytryny w miotle.
Czyż to nie poprawia nastroju, by właśnie nie zwariować w tej marcowej
szarzyźnie? Tak więc jeszcze raz dziękuję Bet za te zdjęcia.
Bet. Nieskromnie dodam, że
garaż jest odległy o około 300 m… Ale co to dla harcerki! Pozostaję do
dyspozycji na przyszłość… hi, hi…
alElla. Doceniam, a
dyspozycyjność wykorzystam niemiłosiernie... :)
anzai. No pewnie, jak bym
wypił całą cytrynówkę (a jeszcze bardziej pomarańczówkę), to bym się wyczyścił
do cna…
alElla. A ja jednego, po
pomarańczówce chyba, widziałam na ulicy, to był bardzo umorusany, a ubranie
całe w błocie :)))
anzai. Pewno wchodził na
drzewko pomarańczowe, po pomarańcze. A to nie jest łatwe, można spaść … ;)))
alElla. A wiesz, widziałam
człowieka, który wchodził na bardzo wysoką palmę daktylową. Myślę jednak, że to
był akrobata - na pokazy dla turystów zatrudniony.
andante spianato. Bardzo lubię cytryny.
Wypróbuję te przepisy bo są ciekawe i nietuzinkowe.
alElla. Andante, a nie za
dużo jajek w tych przepisach? Z 4 jaj tylko 5 naleśników?
Bet. Nie ma rady, ktoś
musi te naleśniki zrobić i opowiedzieć jak to z nimi jest. Wyznacz kogoś albo
zrób wyliczankę: „entliczek, pętliczek… na tego bęc”!
Ps.
Zaznaczam, że ja nie potrafię naleśników smażyć.
alElla. Wyliczanki nie będę
robić, bo jeszcze na Ciebie wypadnie, a jak nie masz naleśnikowej praktyki, to
wolę zaufać komuś innemu. Andante może?
MariaDora. AlEllo, z tymi
naleśnikami to jest tak, że to przecież nie jest przepis na naleśniki, ale na
omlety biszkoptowe! Na szklankę mąki i 4 jajka, gdyby to miały być nasze
współczesne naleśniki, to trzeba by dać ze dwie szklanki płynu (mleka, wody).
Naleśników to by wyszło ponad 15 z tej proporcji, a omlety rzeczywiście 4-5.
Można do takich omletów wkroić cienkie plasterki jabłek, są wtedy jeszcze
lepsze.
alElla. Aaa… no, tak, pewnie!
Dziękuję, że to wyjaśniłaś Mario. Czyli w babci przepisie po prostu jest tytuł
„naleśniki” zamiast „omlety”. Świetnie z tymi jabłkami, bo z samym cukrem jakoś
mnie nie przekonywały.
MariaDora. Niewykluczone, że
kiedyś nie używało się nazwy omlety, tylko właśnie naleśniki. Takie omlety
biszkoptowe mają też swojska nazwę: grzybek.
alElla. Jest w babci
notatkach grzybek biszkoptowy w takiej postaci: Ubić 8 żółtek z 3 łyżkami
cukru, dodać 8 łyżek mąki, białka ubić na pianę, lekko przymięszać, wlać do
formy i wstawić do letniego pieca.
Zaza. Ja, tak jak Bet,
lubię pić sok z cytryny. Nie dosyć, że jest smaczny, to dodatkowo oczyszcza
organizm i nasze naczynia krwionośne. Najlepiej pić sok wyciśnięty z cytryny
rano na czczo. Nawet jest cała kuracja cytrynowym sokiem. Sok z cytryny
poprawia środowisko zasadowe w naszych organizmach, chociaż jest kwaśny. Dobrej
nocy życzę i pozdrawiam. :)
alElla. Zaza, a ja
myślałam, że powoduje nadkwasotę. Jak to warto czegoś nowego się dowiedzieć.
Zaczynam zatem poprawiać zasadowość. Jeszcze jeden powód do tego, by marzec był
cytrynowy. Dzięki cytrynie nie będziemy kwaśni na wiosnę. Ciekawe, czy Bet to
wyczaiła intuicyjnie ogłaszając marzec miesiącem cytrynowym, czy wie o tym?
Zaza. Elu, mało tego, kto
pije sok z cytryny, nie cierpi na skurcze w nogach. Pozdrawiam ciepło.
alElla. A może być z wodą i
miodem? Czystego soku cytrynowego nie wypiję. Pozdrowienia odwzajemniam.
Zaza. Pewnie może być taki
napój, ale trzeba przygotować wieczorem, a rano wypić. Wody ma być tyle, ile
soku. Woda do przygotowania napoju, co najwyżej letnia. Czysty sok daje szybszy
i lepszy efekt.
Anzai. Zazo, zaskakujesz
niesamowitą wiedzą, więc już tylko dodam (ponieważ miód się trudno rozpuszcza w
zimnej wodzie), że woda nie powinna przekraczać 40 st. C, napój powinien odstać
min. 6 godzin, koniecznie w ciemności. Koneserom polecałbym dodać sok z cebuli
posiekanej i posypanej cukrem.
Zaza. Wypijam litry kawy i
niestety, fuj, palę papierosy. Żeby się "ratować" piłam soki z
różnych owoców, aż wpadłam na cytryny – i przy moich nałogach znalazłam to, co
potrzebne jest każdemu człowiekowi, temu bez nałogów też. :))).
alElla. Zaza i Anzai, ślicznie
dziękuję za cenne przepisy.
Hanna. O takim przechowaniu
cytryn jak to na miotle nie słyszałam ale za to cytrynówkę pijam. Dobra jest.
Sok z cytryny dodaję do przegotowanej wody i płuczę nią włosy po umyciu. Lekko
je usztywnia, podobnie jak piwo. Serdeczności Ela.
alElla. Hanno, o płukaniu
włosów nie wiedziałam. A sok z cytryny zamyka także łuski włosowe? Byłby wtedy
lepszy od octu.
Malina M*. Przypomniał mi się
wierszyk z pamiętnika: ”miej w życiu zawsze wesołą minkę i duś szczęście jak
cytrynkę”. Polecam - zwłaszcza duszenie…
alElla. Hi, hi… tam chyba
było w tym wierszyku, by łapać szczęście za ogon. To może za mocno nie dusić?
Anabell. Witaj, ja znam
jeszcze jeden sposób na ręce + cytryna: dodać do gliceryny kilka kropel cytryny
i tym smarować dłonie. Co do przechowywania - wytrzeć do sucha, posmarować
białkiem jaja, osuszyć na kratce, przechowywać przełożone serwetkami
papierowymi. A cytryna + jedzonko - stosuje ją wszędzie tam, gdzie normalni
ludzie używają ocet. Miłego.
Bet. Zauważcie, że te
sposoby przechowywania cytryn tracą sens obecnie gdy można każdego dnia kupić
dowolną ich ilość. Mało kto kupuje cały kg tych owoców - raczej jedną lub kilka
sztuk… Ale miotły są fajne. Tak dla dekoracji i dla „hecy”- jak najbardziej!
alElla. Właśnie zamierzam
kupić odpowiednią miotłę. Będę w niej trzymać nie tylko cytryny. Nawet po 1-2
sztuki, to trochę owoców zawsze się ma w domu.
MariaDora. Bet, pewien sens to
ma, bo czasem w markecie można kupić taniej siateczkę z 6 cytrynami, których na
raz się nie zużyje.
alElla. Anabell, to
„cytrynowcy” nienormalni ? :))) Ja ocet używam tylko do sprzątania.
Kolekcjoner. Witaj Elu. No fajne
te twoje przepisy. Przyznam, że moja znajomość z cytryną ogranicza się jedynie
do wyciskania jej do herbaty. Od czasu do czasu. Pozdrawiam.
alElla. Kolekcjonerze,
komentarze wyżej przekonują, że warto zażywać więcej i częściej, niż tylko od
czasu do czasu :)))
Krosbridka. Dziękuję, Ellu za te
wszystkie cytrynowe żółciutkie pomysły :))) Osobiście uwielbiam: ciasto cytrynowe,
krem cytrynowy, galaretkę cytrynową, likier cytrynowy i wodę z plasterkiem
cytryny :) Drzewka cytrynowego nigdy nie udało mi się wyhodować, ale przed
chwilą wyhodowałam szczotkę z trzema dorodnymi cytrynami :))) Stoi obok mnie w
salonie, nie w piwnicy, a jutro taką samiutką wyhoduję w redakcji. Może nie
uschnie do Świąt? Pozdrawiam cytrynowo :)
Bet. Krosbridko, brawo!
Proponuję hasło : „szczotka na cytryny w każdym domu i salonie”! Będziemy
lanserami w tym temacie. Napisz jak ci idzie z wdrażaniem pomysłu.
Krosbridka. Napiszę jutro. Hi,
hi… już sobie wyobrażam minę mojego szefa :)))
alElla. Krosbridko, widzę,
że szczotka na cytryny zaczyna się przyjmować. Już kilka osób hoduje. Mówią, że
dzięki temu nie prześpią wiosny.
MariaDora. Witaj alEllo,
rzeczywiście uroczy tekst. Te 10 jajek szczególnie brzmi dziś, gdy jajka sporo
podrożały. A swego czasu robiłam tartę z kremem cytrynowym, całkiem udany
wypiek według przepisu na wydawanych kiedyś, tj. w PRL, pocztówkach
kulinarnych. To zresztą potwierdza moją pamięć, że w PRL na ogół nie było tak
źle z cytrynami, przynajmniej w Warszawie.
alElla. Mario, w ogóle te
wszystkie przepisy babci są z dużą ilością jajek. Patrzyłam np. na babkę
wielkanocną z 30 żółtek.
Magdalena. Lubię czytać stare
przepisy. Kiedyś widziałam zaczynający się mniej więcej tak: „wbij w donicę
kopę jaj, posadź służącą, niech kręci”. Nie mam służącej… :))) Dorzucę cudowną
nalewkę z książki Makłowicza i Bikonta. Robi się ją z cytryny naszpikowanej
ziarnami kawy. Rewelacyjny smak. :))) Jak nie znajdziesz, a lubisz robienie
nalewek, to prześlę Ci przepis drogą mejlową.
alElla. Magdaleno, pewnie,
że lubię mieć coś smacznego na wypadek wyjątkowych gości. Nie chcę być
„zachłanna”, więc proponuję , byś zamieściła przepis na blogu u siebie.
Koniecznie ze zdjęciem tej cytryny z kawą, jak to wygląda? Może też inni
skorzystają, bo zdaje mi się, że sporo osób lubi cytrynowe smaczki. A w tych
starych przepisach zauważyłam także zwrot „wydać na stół”, co by oznaczało, że
kto inny gotuje, a kto inny do stołu podaje. No… gdzież by przesiąknięta
zapachami kuchennymi gosposia miała do stołu podchodzić? hi, hi...
Magdalena. Sądzisz, że mogę go
przepisać na blogu? Jak będę robić, zrobię zdjęcie cytryny. A co do „wydawania”
to masz rację. Bywało, że na dwie osoby było 60 osób służby… Kucharka,
podkuchenne, lokaje, kredensowy, gospodyni, ochmistrzyni i wielu innych.
Pozdrawiam serdecznie.
alElla. Pewnie, że tak, to
będzie śliczna wiosenna i na czasie notka.