Cytrynowa wariacja marcowa
czyli, jak się towarzystwo kominkowe bawiło w marcu 2012 r. komentując post
https://grycela.blogspot.com/2012/03/cytrynowo.html
Przechowywanie cytryn w miotle garażowej. Foto Bet. |
Bet. Jak cudna jest ta
oryginalna pisownia! /Chcąc aby ręce nie były czerwone, trzeba zaprawić soku z
cytryny wyciśniętego, zmięszanego z solą i tem dobrze na noc nacierać./ Muszę dziś koniecznie „natrzeć tem” spracowane przy myciu
okien dłonie… Gdzieś czytałam, że po takim natarciu dłoni trzeba nałożyć
irchowe rękawiczki i tak spać… idę szukać rękawiczek.
alElla. Proponuję pierwszą
noc z kuracją z oliwki, a następną z cytryny. Ja przepisywałam tylko to, co z
cytrynami.
Bet. A jakie fajne jest to: „ciasto zacisnąć sokiem i zwinąć w trąbkę”… Dziś zwijamy raczej w rulonik… hi,hi…
i skrapiamy sokiem zamiast zacisnąć… Toż to perełki językowe!
alElla. A może rulon to co
innego, niż trąbka?
Bet. Tak, trąbka rozszerza
się na jednym końcu a rulonik ma oba końce jednakowe. Naleśniki w trąbkę… hm…
oryginalne i warte wypróbowania.
alElla. Mnie w tym przepisie
zadziwia, że tylko 4 naleśniki wychodzą.
Anzai. Cytryny i szczotki
zawsze kojarzyły mi się z gruntownymi porządkami. Plasterki cytryny usuwały
prawie każdą odtłuszczoną wcześniej plamę, a szczotką z mydłem usuwało się
resztę śladów po cytrynie.
Bet. anzai, a
cytrynówka???
alElla. Cytrynówka
odtłuszcza, bo na spirytusie :)))
anzai. Ja się odchudzam, a
nie odtłuszczam!!!
alElla. Toż mówiłeś, że plamy
szczotką się odtłuszcza :)))
Bet. Odtłuszcza od środka?
To idę po cytrynówkę… poodtłuszczam się…
alElla. Pogubiłam się.
Znaczy, jak? Cytrynówka odtłuszcza, szczotka odchudza, a cytryna sprząta?
anzai. Jak wypijesz
cytrynówkę to potem wszystko jest możliwe :)))
alElla. Co racja… to racja…
Bet. Wszystkie możliwości
mogą być prawdziwe. Odchudzić się można intensywnie używając szczotki do
sprzątania lub do ćwiczeń, wyczyścić = wysprzątać swoje wnętrze przy pomocy
cytrynówki… itd, itd… zgodnie z końcowym zdaniem notki: cytryna jest dobra na
wszystko! Hi,hi,hi…
alElla. Czyli cytryna, jak
„ptaki”, rozpracowana na cztery ręce. „Wariacja marcowa”?
Bet. Tak, tak tylko nie
dajmy się zwariować… hi, hi….
alElla. Tak sobie myślę, ileż
poczucia humoru i kreatywności trzeba mieć, żeby z cytrynami specjalnie pójść
do garażu, by zrobić zdjęcie. A cytryny na tej szczotce domowej… to po prostu
bomba! Ile zabawy dają drobne zupełnie rzeczy, jak choćby cytryny w miotle.
Czyż to nie poprawia nastroju, by właśnie nie zwariować w tej marcowej
szarzyźnie? Tak więc jeszcze raz dziękuję Bet za te zdjęcia.
Bet. Nieskromnie dodam, że
garaż jest odległy o około 300 m… Ale co to dla harcerki! Pozostaję do
dyspozycji na przyszłość… hi, hi…
alElla. Doceniam, a
dyspozycyjność wykorzystam niemiłosiernie... :)
anzai. No pewnie, jak bym
wypił całą cytrynówkę (a jeszcze bardziej pomarańczówkę), to bym się wyczyścił
do cna…
alElla. A ja jednego, po
pomarańczówce chyba, widziałam na ulicy, to był bardzo umorusany, a ubranie
całe w błocie :)))
anzai. Pewno wchodził na
drzewko pomarańczowe, po pomarańcze. A to nie jest łatwe, można spaść … ;)))
alElla. A wiesz, widziałam
człowieka, który wchodził na bardzo wysoką palmę daktylową. Myślę jednak, że to
był akrobata - na pokazy dla turystów zatrudniony.
andante spianato. Bardzo lubię cytryny.
Wypróbuję te przepisy bo są ciekawe i nietuzinkowe.
alElla. Andante, a nie za
dużo jajek w tych przepisach? Z 4 jaj tylko 5 naleśników?
Bet. Nie ma rady, ktoś
musi te naleśniki zrobić i opowiedzieć jak to z nimi jest. Wyznacz kogoś albo
zrób wyliczankę: „entliczek, pętliczek… na tego bęc”!
Ps.
Zaznaczam, że ja nie potrafię naleśników smażyć.
alElla. Wyliczanki nie będę
robić, bo jeszcze na Ciebie wypadnie, a jak nie masz naleśnikowej praktyki, to
wolę zaufać komuś innemu. Andante może?
MariaDora. AlEllo, z tymi
naleśnikami to jest tak, że to przecież nie jest przepis na naleśniki, ale na
omlety biszkoptowe! Na szklankę mąki i 4 jajka, gdyby to miały być nasze
współczesne naleśniki, to trzeba by dać ze dwie szklanki płynu (mleka, wody).
Naleśników to by wyszło ponad 15 z tej proporcji, a omlety rzeczywiście 4-5.
Można do takich omletów wkroić cienkie plasterki jabłek, są wtedy jeszcze
lepsze.
alElla. Aaa… no, tak, pewnie!
Dziękuję, że to wyjaśniłaś Mario. Czyli w babci przepisie po prostu jest tytuł
„naleśniki” zamiast „omlety”. Świetnie z tymi jabłkami, bo z samym cukrem jakoś
mnie nie przekonywały.
MariaDora. Niewykluczone, że
kiedyś nie używało się nazwy omlety, tylko właśnie naleśniki. Takie omlety
biszkoptowe mają też swojska nazwę: grzybek.
alElla. Jest w babci
notatkach grzybek biszkoptowy w takiej postaci: Ubić 8 żółtek z 3 łyżkami
cukru, dodać 8 łyżek mąki, białka ubić na pianę, lekko przymięszać, wlać do
formy i wstawić do letniego pieca.
Zaza. Ja, tak jak Bet,
lubię pić sok z cytryny. Nie dosyć, że jest smaczny, to dodatkowo oczyszcza
organizm i nasze naczynia krwionośne. Najlepiej pić sok wyciśnięty z cytryny
rano na czczo. Nawet jest cała kuracja cytrynowym sokiem. Sok z cytryny
poprawia środowisko zasadowe w naszych organizmach, chociaż jest kwaśny. Dobrej
nocy życzę i pozdrawiam. :)
alElla. Zaza, a ja
myślałam, że powoduje nadkwasotę. Jak to warto czegoś nowego się dowiedzieć.
Zaczynam zatem poprawiać zasadowość. Jeszcze jeden powód do tego, by marzec był
cytrynowy. Dzięki cytrynie nie będziemy kwaśni na wiosnę. Ciekawe, czy Bet to
wyczaiła intuicyjnie ogłaszając marzec miesiącem cytrynowym, czy wie o tym?
Zaza. Elu, mało tego, kto
pije sok z cytryny, nie cierpi na skurcze w nogach. Pozdrawiam ciepło.
alElla. A może być z wodą i
miodem? Czystego soku cytrynowego nie wypiję. Pozdrowienia odwzajemniam.
Zaza. Pewnie może być taki
napój, ale trzeba przygotować wieczorem, a rano wypić. Wody ma być tyle, ile
soku. Woda do przygotowania napoju, co najwyżej letnia. Czysty sok daje szybszy
i lepszy efekt.
Anzai. Zazo, zaskakujesz
niesamowitą wiedzą, więc już tylko dodam (ponieważ miód się trudno rozpuszcza w
zimnej wodzie), że woda nie powinna przekraczać 40 st. C, napój powinien odstać
min. 6 godzin, koniecznie w ciemności. Koneserom polecałbym dodać sok z cebuli
posiekanej i posypanej cukrem.
Zaza. Wypijam litry kawy i
niestety, fuj, palę papierosy. Żeby się "ratować" piłam soki z
różnych owoców, aż wpadłam na cytryny – i przy moich nałogach znalazłam to, co
potrzebne jest każdemu człowiekowi, temu bez nałogów też. :))).
alElla. Zaza i Anzai, ślicznie
dziękuję za cenne przepisy.
Hanna. O takim przechowaniu
cytryn jak to na miotle nie słyszałam ale za to cytrynówkę pijam. Dobra jest.
Sok z cytryny dodaję do przegotowanej wody i płuczę nią włosy po umyciu. Lekko
je usztywnia, podobnie jak piwo. Serdeczności Ela.
alElla. Hanno, o płukaniu
włosów nie wiedziałam. A sok z cytryny zamyka także łuski włosowe? Byłby wtedy
lepszy od octu.
Malina M*. Przypomniał mi się
wierszyk z pamiętnika: ”miej w życiu zawsze wesołą minkę i duś szczęście jak
cytrynkę”. Polecam - zwłaszcza duszenie…
alElla. Hi, hi… tam chyba
było w tym wierszyku, by łapać szczęście za ogon. To może za mocno nie dusić?
Anabell. Witaj, ja znam
jeszcze jeden sposób na ręce + cytryna: dodać do gliceryny kilka kropel cytryny
i tym smarować dłonie. Co do przechowywania - wytrzeć do sucha, posmarować
białkiem jaja, osuszyć na kratce, przechowywać przełożone serwetkami
papierowymi. A cytryna + jedzonko - stosuje ją wszędzie tam, gdzie normalni
ludzie używają ocet. Miłego.
Bet. Zauważcie, że te
sposoby przechowywania cytryn tracą sens obecnie gdy można każdego dnia kupić
dowolną ich ilość. Mało kto kupuje cały kg tych owoców - raczej jedną lub kilka
sztuk… Ale miotły są fajne. Tak dla dekoracji i dla „hecy”- jak najbardziej!
alElla. Właśnie zamierzam
kupić odpowiednią miotłę. Będę w niej trzymać nie tylko cytryny. Nawet po 1-2
sztuki, to trochę owoców zawsze się ma w domu.
MariaDora. Bet, pewien sens to
ma, bo czasem w markecie można kupić taniej siateczkę z 6 cytrynami, których na
raz się nie zużyje.
alElla. Anabell, to
„cytrynowcy” nienormalni ? :))) Ja ocet używam tylko do sprzątania.
Kolekcjoner. Witaj Elu. No fajne
te twoje przepisy. Przyznam, że moja znajomość z cytryną ogranicza się jedynie
do wyciskania jej do herbaty. Od czasu do czasu. Pozdrawiam.
alElla. Kolekcjonerze,
komentarze wyżej przekonują, że warto zażywać więcej i częściej, niż tylko od
czasu do czasu :)))
Krosbridka. Dziękuję, Ellu za te
wszystkie cytrynowe żółciutkie pomysły :))) Osobiście uwielbiam: ciasto cytrynowe,
krem cytrynowy, galaretkę cytrynową, likier cytrynowy i wodę z plasterkiem
cytryny :) Drzewka cytrynowego nigdy nie udało mi się wyhodować, ale przed
chwilą wyhodowałam szczotkę z trzema dorodnymi cytrynami :))) Stoi obok mnie w
salonie, nie w piwnicy, a jutro taką samiutką wyhoduję w redakcji. Może nie
uschnie do Świąt? Pozdrawiam cytrynowo :)
Bet. Krosbridko, brawo!
Proponuję hasło : „szczotka na cytryny w każdym domu i salonie”! Będziemy
lanserami w tym temacie. Napisz jak ci idzie z wdrażaniem pomysłu.
Krosbridka. Napiszę jutro. Hi,
hi… już sobie wyobrażam minę mojego szefa :)))
alElla. Krosbridko, widzę,
że szczotka na cytryny zaczyna się przyjmować. Już kilka osób hoduje. Mówią, że
dzięki temu nie prześpią wiosny.
MariaDora. Witaj alEllo,
rzeczywiście uroczy tekst. Te 10 jajek szczególnie brzmi dziś, gdy jajka sporo
podrożały. A swego czasu robiłam tartę z kremem cytrynowym, całkiem udany
wypiek według przepisu na wydawanych kiedyś, tj. w PRL, pocztówkach
kulinarnych. To zresztą potwierdza moją pamięć, że w PRL na ogół nie było tak
źle z cytrynami, przynajmniej w Warszawie.
alElla. Mario, w ogóle te
wszystkie przepisy babci są z dużą ilością jajek. Patrzyłam np. na babkę
wielkanocną z 30 żółtek.
Magdalena. Lubię czytać stare
przepisy. Kiedyś widziałam zaczynający się mniej więcej tak: „wbij w donicę
kopę jaj, posadź służącą, niech kręci”. Nie mam służącej… :))) Dorzucę cudowną
nalewkę z książki Makłowicza i Bikonta. Robi się ją z cytryny naszpikowanej
ziarnami kawy. Rewelacyjny smak. :))) Jak nie znajdziesz, a lubisz robienie
nalewek, to prześlę Ci przepis drogą mejlową.
alElla. Magdaleno, pewnie,
że lubię mieć coś smacznego na wypadek wyjątkowych gości. Nie chcę być
„zachłanna”, więc proponuję , byś zamieściła przepis na blogu u siebie.
Koniecznie ze zdjęciem tej cytryny z kawą, jak to wygląda? Może też inni
skorzystają, bo zdaje mi się, że sporo osób lubi cytrynowe smaczki. A w tych
starych przepisach zauważyłam także zwrot „wydać na stół”, co by oznaczało, że
kto inny gotuje, a kto inny do stołu podaje. No… gdzież by przesiąknięta
zapachami kuchennymi gosposia miała do stołu podchodzić? hi, hi...
Magdalena. Sądzisz, że mogę go
przepisać na blogu? Jak będę robić, zrobię zdjęcie cytryny. A co do „wydawania”
to masz rację. Bywało, że na dwie osoby było 60 osób służby… Kucharka,
podkuchenne, lokaje, kredensowy, gospodyni, ochmistrzyni i wielu innych.
Pozdrawiam serdecznie.
alElla. Pewnie, że tak, to
będzie śliczna wiosenna i na czasie notka.
Ale miło powspominać... Uśmiałam się jak mrówka czytając o odtłuszczaniu za pomocą szczotki z cytryną czy jakoś tak:)))
OdpowiedzUsuńMiło też spotkać po latach osoby występujące w dialogu. Maria-Dora już nigdy nie przemówi więc jej uwagi to prawdziwa pamiątka.
Acha, od tamtej pory zmiana jest taka, że naleśniki już smażę z niezłym powodzeniem. Pora zabrać się za te cytrynowe omleciki...
Pewnie, że miło. Ileż w tych komentarzach poczucia humoru a jednocześnie wiedzy na "zadany temat". W szare dni zawsze czytam komentarze towarzystwa, które tak potrafiło sie bawić i wzajemnie uzupełniać na blogach.
UsuńOd jakiegoś czasu pijam z rana ciepłą wodę z sokiem cytryny i pół łyżeczką miodu. Zaskakujących efektów nie zauważam ale napój to smaczny i nawadniający. Zamierzam pijać latem taką lemoniadę mocno schłodzoną.
OdpowiedzUsuńOd tego napoju pięknieje się w środku. W lustrze więc nie zobaczysz. Trzeba jakieś prześwietlenie, echo serca, holter czy usg, żeby zauważyć. ;)
UsuńPiękno wewnętrzne to ja mam od urodzenia, żadnych tomografów nie potrzebuję:))
UsuńTo w połączeniu z sokiem cyrtynowym promieniejesz, jak słońce. A jeszcze z miooodem?! Toż Ty ogrzewasz ludzkość, Dziewczyno,o!
UsuńCiii... Bo mi każą podatki od działalności płacić...
UsuńPodatki za promieniotwórczość i grzanie powiadasz? Wszystko możliwe... :)))
UsuńA Maria Dora już kilka lat temu odeszła od nas w inny Wymiar.Ciekawa jestem jak oceniałaby obecną lepszą zmianę;)
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Też o tym pomyślałam. Ciekawiło mnie komentowanie przez Marię bieżącej polityki.
UsuńAlEllu, widzę, że cytryna powoduje głupawkę.
OdpowiedzUsuńZ uśmiechem na twarzy przeczytałam wszystkie komentarze i sporo się dowiedziałam na temat zastosowania cytryny. Dodam jeszcze, że po umyciu okien i ram okiennych powinno się ramy natrzeć sokiem z cytryny, wtedy żadne paskudztwo nie będzie wlatywać do mieszkania.
Cytryny też używam do zmiękczania włosów po umyciu, o czym pisali niektórzy komentatorzy.
Pozdrawiam cytrynowo.
Tyle niemiłych /żeby nie nazwać złych/ rzeczy się wokół dzieje, że potrzebowałam "cytrynowej głupawki". Przy okazji różne mądrości człowiek zglębia, jak choćby to nacieranie sokiem z cytryny ram okiennych, o czym nie wiedziałam. Raz kupiłam jakieś odstraszające owady płytki, które zawieszałam w oknie, ale źle się czułam. Przypuszczam, że w słońcu parowało z nich coś, co mnie truło.
UsuńTo było chyba 15 lat temu, gdy na Onecie był artykuł na temat niedźwiedzi grizzly i komentujący dostali takiej głupawki, że czytając ich wpisy, zaśmiewałam się do łez. Tak samo jest z sms-ami do Szkła kontaktowego. Ludzie potrafią być dowcipni.
UsuńTeraz się zastanawiam, czy z tymi ramami chodziło o sok z cytryny, czy też o ocet.
Wiem, o jakich płytkach pisałaś, bo ja wykładałam je pod meble w kuchni ze względu na mrówki faraona i faktycznie śmierdziały.
Zauważyłam, że plastikowe ramy i współczesne szyby przyciągają kurz i wszelkie licho. Stare okna nie wymagały mycia częściej, niż dwa razy w roku. Nowe są po tygodniu brudne. Podobnie jest z okularami.
UsuńA to zbieg okoliczności; na moim blogu notka ze wspomnieniem blogowych Przyjaciół z 2016 roku; wówczas o Twoim istnieniu nie wiedziałam :-D
OdpowiedzUsuńZaś ta Twoja notka sprawiła; minę kwaśną w buzię w ciup przemieniła;
moja Droga - kto to o myciu okien przypomina, kiedy jeszcze zima [zimno]
no i ja tego nie cierpię, bardziej niż cierpkiej cytryny :(
nie, nie pozostaje mi nic innego jak tylko...upić się [czym-jeszcze nie wiem] byle zapomnieć o...oknach do mycia.
Moja droga, mycie okien należy do służby,o! My - Panie Domu - mamy ciekawsze zajęcia,o! Choćby, na przykład, blogowanie, o! ;) :)))
UsuńDziś musiałam wcielić się w rolę służby;nie ma to tamto! mus- to mus. Myłam okna, ale... nie cytryną [cytrynę zużyłam do wyższych celów :)] zaś okna umyłam wodą z octem i płynem do naczyń; póki co - jeszcze błyszczą :)
Usuńjak można cytrynę tak poniewierać i na miotle umieszczać; kiedy ona taka ...zdrowotna dla naszego jestestwa :(
Z myciem okien jeszcze się wstrzymuję. Czekam na cieplejsze i bezwietrzne dni.
UsuńPrzechowywanie cytryn w miotle, to żadna ujma dla nich. Najlepiej przechowują się w suchym miejscu, gdzie dochodzi powietrze, czyli w suchym piasku, albo w miotle.
A jak się kupuje po jednej cytrynie, to problem z przechowywaniem z głowy; O! przed chwilą jedną wywaliłam, bo zaczęła gnić; nauczka- nie kupować dużo, aby nie marnować. Dzisiejsza pogoda na mycie okien wymarzona. Widać masz mało okien, to uporasz się z tym zajęciem raz, dwa, zaś ja; nie cierpię myć okien; czasami to mam ochotę wybić szybę, jak nie mogę poradzić sobie ze smugami; a tych szyb do umycia tyle, że cho...cho...
Usuńi jeszcze więcej.
Mam siedem okien, których mycie zajmuje tydzień.
UsuńFajnie masz :-D znaczyłoby, że masz wprawę. Zapytam więc jeszcze tylko - czy lubisz myć okna? bo szukam ochotnika do pomocy :0D
UsuńA czy da się mycie okien lubić? Oczywiście, że nie lubię, a raczej nie mogę, dlatego czasem wynajmuję kogoś do mycia.
UsuńNo nie; nie mogę i nie przeżyję; ale z Ciebie cwaniara- wynajmuje do mycia okien. Pomysłowa jesteś - nie ma to tamto...
UsuńŻycie zmusza do pomysłowości. Gdyby nie pomysłowość, np. prałabyś w rzece na kamieniu a nie w pralce automatycznej i w razie niedyspozycji musiała wynajmować praczkę albo gnić w brudzie. Automatu do mycia okien, który także zdejmie i zawiesi firanki, jak dotąd nie wynaleziono.
UsuńSuper, momentami gotowy skecz kabaretowy. Zawsze powtarzam, że komentarze czytelników bywają ciekawsze, niż same posty :-)
OdpowiedzUsuńSzczególnie lubię przekomarzanki z grą słówek. Mam na blogu sporo takich perełek. Są też komentarze pisane wierszem.
UsuńMiło powspominać dawne dobre czasy. Szkoda, że z kilkoma bogerami i blogerkami (Maria Dora, Kolekcjoner, Krosbridka) już się nie spotkamy ...
OdpowiedzUsuńI nawet Ich blogów nie możemy odwiedzić, ponieważ znikły wraz z onetową platformą blogową. :(
UsuńKolekcjoner i Krosbridka też odeszli na zawsze? Miałam nadzieję, że tylko blogowania zaprzestali...
UsuńNie wiem. Pamiętam, że Kolekcjoner skarżył się na oczy. Wiele razy pytałam, co z oczami i kiedy powróci do blogowania, ale nie odpowiadał.
UsuńPamiętam ostatni post Krosbridki, w którym jakoś tak metaforycznie napisała, że jest zamknięta w piwnicy i odkopuje się spinaczem biurowym, co długo może trwać.
Dla nas blogerów wszystko jest wirtualne, zarówno śmierć jak i życie. Krosbridka, tak jak i Akwamaryna zapowiadali, że może kiedyś wrócą ... Pamiętam jak próbowaliśmy wydostać Krosbridkę z tego uwięzienia w piwnicy. To się działo! I to "se ne vrati?"
UsuńTak było, pamiętam ten ostatni post Krosbridki i mam nadzieję, że pozostaje już dawno na powierzchni.
UsuńKolekcjoner także.
Moja nadzieja wybiega jeszcze dalej. Myślę, że się odezwą. Sciągniemy ich telepatycznie.
UsuńAndrzeju, wydaje mi się, że w tamtych czasach jednak nie byliśmy tak do końca wirtualni. Przecież dyskusje na blogach były autentyczne, a nawet odbywały się spotkania w Realu. Potem, podczas onetowej rewolucji towarzystwo rozproszyło się po różnych portalach, a niektórzy całkiem poznikali. Tych, którzy odnaleźli się, nazywano Wielką Onetową Emigracją, ale już nigdy nie było tak samo, a blogowanie stało się niemodne.
UsuńTen "nasz wirtualny świat" widzę nieco inaczej. Jesteśmy grupą realnych osób, które lubią się spotykać na tym blogu, chociaż nie oznacza to, że wszyscy spotykamy się w tym samym czasie. Technologia jednak umożliwia nam komunikowanie się ze sobą w różny sposób, który sprawia, że można odnieść wrażenie obecności wszystkich osób.
UsuńOczywiście, że spotykamy się i znamy także w realu, ja np, osobiście znam Ezakię, i Michała, którzy także bywali na tym blogu.
Z jednej strony technologia umożliwia częste komunikowanie się, z dugiej oddala od siebie ludzi w realu, bo wygodniej porozmawiać np. na gadu-gadu, niż pójść z wizytą. Osłabło uczucie tęsknoty za kimś, ponieważ wszystko o wszystkich możemy wiedzieć na bieżąco.
Usuńmariaż cytryny z miotłą wskazuje że ta pierwsza najpewniej to forma przetrwalnikowa czarownicy ... działalność wywrotowa cytryny w cytrynówce tezę zdaje się potwierdzać ...
OdpowiedzUsuńMalinko, podoba mi się ta przetrwalnikowa forma czarownicy. :)))
UsuńMniej wywrotki po cytrynówce, hi, hi...
W środowisku płynnym formy przetrwalnikowe przeistaczają się w formy właściwe co tłumaczy liczne zjawiska występujące pod wpływem spożycia cytrynówki.
UsuńUmożliwiają przetrwanie skrajnie niekorzystnych warunków i licznych nieoczekiwanych zjawisk wywrotnych. ;) Są więc swego rodzaju kapsułami ratunkowymi. :)
UsuńCytryny w mojej lodówce spuchły z dumy, że tak wielką przypisujemy im rolę dla ludzkości.
UsuńO! Awansowały z miotły do lodówki... :)))
UsuńZ wszystkich postaci cytryny, zdecydowanie wybieram cytrynówkę:):):) Na zdrowie komentujących:)
OdpowiedzUsuńJak miło widzieć na wiosnę Jaskółkę i to wznoszącą toast. :)
UsuńMogę napiec kopę naleśników i tych biszkoptowych drugie tyle (3 żółtka, 3 łyżki płaskie mąki, 3 łyżki mleka wymieszać i dodać pianę ze szczyptą soli. Smażę na najmniejszym ogniu, wtedy ładnie rosną), ale cytryny nie tknę. Natomiast dizajn cytryn ze szczotką rewelacyjny, więc kupuję. Wprawdzie ceny nie podałaś, ale każdy pomysł powinien być opatentowany, mam nadzieję, że pomyślałaś o tym, więc cenę podaj. Dodajmy jeszcze pomarańcze nabite goździkami, zapach w kuchni będzie wspaniały, świąteczny.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Ultro, zróbmy handel wymienny. Daję Ci miotłę z cytrynami, a biorę naleśniki i pomarańcze nabite goździkami. :)
UsuńKomentarze to ważna rzecz bloga moim zdaniem. Oczywiście z założeniem, że wszyscy przestrzegają pewnych zasad tego ,,procederu". Wtedy może być zabawnie, pouczająco itp.
OdpowiedzUsuńZobaczę czy zamieszczę te grafiki moje na blogu. Może nowy zupełnie powstanie z myślą i nich.
Pozdrawiam!
Zdarzają się czasem spamy oraz bezsensowne wpisy "ni z gruszki, ni z pietruszki".
Usuń