Chcę
mieć blogowy jubileusz, o!
Chcę
mieć wirtualny tort.
Chcę
czytać wyrazy uznania.
Chcę
odbierać gratulacje.
Chcę
słyszeć owacje.
Mogą też być wszelkie inne jubileuszowe
atrakcje, ale w żaden sposób nie udaje się znaleźć jakiejś okrągłej liczby. Kiedy już miało być okrągło, to
wszystko się zakałapućkało z powodu panicznego przenoszenia notek na nową platformę
blogową, ponieważ poprzednia wprowadzała jakieś dziwne rewolucje, w czasie
których znikały zdjęcia i komentarze a nawet całe posty. Poprzestawiały się
daty, zaginęła publikacja inauguracyjna z mottem „Iść drogą Maat. Czynić Maat.” i w rezultacie nie wiedziałam, na
kiedy datować początek swojej przygody z blogowaniem.
- Trudno! - Pomyślałam.
Zaraz też dopowiedziałam sama sobie, że
uroczystość zorganizuję z okazji okrągłej liczby postów. Ambitnie zaplanowałam
500, ponieważ taka liczba ładnie wygląda. Nie mogę jednak do pięćsetki
dociągnąć. Wiele publikacji o Hiszpanii ukradziono mi, więc je usunęłam,
ponieważ nie byłabym w stanie udowodnić swojego autorstwa, gdyby złodziej
zechciał włóczyć się ze mną po sądach. Niektóre artykuły zostały zhejtowane
przez tysiące komentarzy zupełnie nie na temat. Dwadzieścia siedem notek nigdy nie ujrzało światła dziennego i spoczywa w szkicach roboczych.
Jak
można zauważyć na liczniku w bocznym panelu po prawej stronie, online bywało na
blogu po trzy tysiące osób. Przecież nikt nie uwierzy, że taka rzesza ludzi
zainteresowała się moją pisaniną do tego stopnia, że zapragnęła dyskusji na
dany temat. Wszystkie zhejtowane notki usunęłam więc, aby nie zakłócały
świętego spokoju, jaki przy kominku cenię sobie najbardziej. W dodatku
obiecałam bezpieczeństwo Posiaduszkowiczom, a tego nie dało się zapewnić parą
rąk i jedną klawiaturą przy agresji setek trolli. W życiu realnym także kocham
spokój, kulturę i bezpieczeństwo. Lubię
też wszystko, co ładne i miłe oraz reakcje z dystansem i poczuciem humoru. Przeciwne
do mojego zdanie, gdy jest wyrażone spokojnie i bez zacietrzewienia, a także krytykę,
gdy jest konstruktywna, przyjmuję jak
najbardziej. Uważam bowiem, że różnice nie powinny złościć i dzielić, a
skłaniać do owocnej wymiany poglądów. Jesteśmy tak piękni, bo różni, o!
Ogarnęło mnie
zniecierpliwienie długim oczekiwaniem
na jakiś jubileusz. Biorąc pod uwagę, że piszę coraz mniej i publikuję rzadziej,
w ogóle mogę nie doczekać się okrągłości.
Niniejszym ogłaszam więc
POSIADUSZKOWE
ŚWIĘTO
483. NOTKI
czyli „JUBILEUSZ PIĘTNASTONOCIA” /4 + 8 + 3 = 15/
i zapraszam na dwa torty,
bo nie mam jednego.
Zarówno czarny, jak i biały - może być smaczny, słodki i zdrowy. |
Pięknie dziękuję stałym Posiaduszkowiczom oraz wszystkim przelotnym i przejezdnym Gościom za dotychczasowe wizyty, komentowanie, ciekawe, pouczające i rozszerzające horyzonty dyskusje, a także psoty na manowcach i zabawy słowem. Proszę o jeszcze i serdecznie pozdrawiam.
Sto lat, sto lat i hucznego Stunocia! Dziękuję za przyjemność posiaduszkowania:)))
OdpowiedzUsuńMogę kroić torty? Nareszcie sprawdzimy czy białe jest białe a czarne jest czarne. Mniammm...
Mam nadzieję, że dotrwasz ze mną do hucznego Stunocia. A pamiętasz, że jesteś pierwszą Posiaduszkowiczką? Ja pamiętam Twój pierwszy komentarz z gratulacjami za założenie bloga, co wcale nie było łatwe, gdy komputer umiało się tylko do gniazdka podłączyć.
UsuńOczywiście, że mozesz kroić torty. Mianuję Ciebie Honorową Krojczynią :)
A czarny tort wewnątrz jest biały, zaś biały jest czarny w środku.
UsuńNaprawdę byłam pierwsza? Nie pamiętam początku bo wydaje mi się, że posiaduję tu od zawsze:))
UsuńPamiętam za to, że ja bloguję dzięki Twojej pomocy i zachęcaniu. Mniej więcej razem zaczynałyśmy.
Ciach, ciach! Kroję!
Razem zaczynałyśmy chyba na Onecie, ale wcześniej miałam blog na Interii, gdzie rozgryzano, co oznacza motto „Iść drogą Maat. Czynić Maat.”
UsuńNooo... Z tymi tortami jest tak jak Najsławniejszy Prezes zapowiadał: Czarne jest białe a białe jest czarne. Ale bez użycia noża tego się nie dowiesz.
UsuńUważaj tylko na czerwone truskawki podczas krojenia. ;):)
UsuńBędzie patriotycznie na talerzu, biało-czerwono:))
UsuńNo i tak. :)
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńPamiętam wyboistą drogę onetową, hejt i bitwę o gwiazdki i polecania, koszmarnie trudne do obsłużenia blogi, kiedy wklejenie zdjęcia było niebywałym sukcesem.
Torty przepyszne, ach ach :))
Dziękuję. :)
UsuńMnie się przypomniały posklejane słowa po jakiejś rewolucji technicznej i mrówcza praca ze spacją, żeby notki dało się przeczytać.
Kochana, każda okazja dobra do świętowania.
OdpowiedzUsuńJeśli sama czujesz, że to ten moment, to tak jest i kropka.
Z okazji Jubileuszu życzę Ci więc nieustającego zapału do pisania i komentowania, niesłabnącej radości życia i przyjemności z planowania kolejnych podróży, o których napiszesz.
Wybieram ciemny tort i toast za Twoje zdrowie!
Jotko, bardzo dziękuję za życzenia, które odwzajemniam.
UsuńWiem, że Tobie także nie udała się zaplanowana tegoroczna podróż. Ja dodatkowo zostałam na lodzie, bo jakiś czas temu pozbyłam się samochodu, a zorganizowane wycieczki stały się niemożliwe. Chyba powrócimy do dawnego stylu podróżowania, czyli z kuchenką, śpiworem, garnkami...
O, to już nie te lata, jeśli prześpię się na gołej ziemi, a nad kuchenką pochylę się jak żuraw, to tylko później w ręce znachorki od kręgosłupa.
UsuńTeraz potrzebuje odrobinę luksusu...
Miejmy nadzieję, że jeszcze zaznamy luksusu podróżowania bez obaw o zdrowie. Na bicie kotletów kamieniem na kamieniu i spanie na ziemi też już się nie piszę.
UsuńTak sobie teraz pomyślałam, że może niezłą formą by było popularne w innych krajach zamienianie się mieszkaniami na wakacje.
UsuńTrafiłam tu przypadkiem! Oj, spodobało mi się, że hej!
OdpowiedzUsuńKażda okazja dobra, by zjeść kawałek tortu!
Gratuluję prawie pięciuset notek!
Pozdrawiam serdecznie.
Miło powitać nowego Gościa. Trzeba mieć dobrego nosa, żeby pierwszy raz trafić akurat na uroczystość z tortem. ;) :) Zapraszam także z każdej innej okazji.
UsuńDziękuję za gratulacje i także serdecznie pozdrawiam.
Gdybym wiedział to i kartkę bym wysłał 😃😃..wirtualną ma się rozumieć. Nie rozumiem przywiązania do okrągłych cyfr....z niecierpliwością czekam jednak na moje tysiąc. Hahaha
OdpowiedzUsuńGratuluje i oczekuje przyszłych wpisów.
Pozdrawiam
Marku, można też wysyłać kartki na wszelki wypadek. ;) :)
UsuńJest miło, że ktoś będzie oczekiwał na wpisy. To motywuje. Za gratulacje bardzo dziękuję.
A twój blog gdzie jest? Nie mogę znaleźć.
Toż zaglądasz do mnie bom ja tym Ekwadorczykiem. 😃😃
UsuńMarku, coś mi sie pomerdało :)))
UsuńSama nie wiem co i dlaczego?
Wpadam na kontrolę zbadać czy goście torty zjedli? Uspokojona, że dla spóźnialskich jeszcze coś zostało donoszę, że odkryłam u siebie "okrągłość" w publikacjach. Właśnie wisi 400 notka! Nie sprawdzam licznika postów i dlatego przeoczyłam okazję do świętowania. Muszę teraz do 500 zmierzać:))
OdpowiedzUsuńZmierzaj, zmierzaj! Owocnie, piórkowo i ciekawie. Tego Tobie, Bet, a także Twoim czytelnikom życzę.
UsuńGratuluję pracowitości, cierpliwości, uśmiechu w tekstach i komentarzach...
OdpowiedzUsuńŻyczę owocnej kontynuacji
Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
UsuńO uśmiech w tekstach bardzo się staram. Cieszę się, że jest zauważalny.
Gratulacje!!!! Jak wiesz to lubię u Ciebie bywać. Zaczęłam blogować w listopadzie 2008 roku, a więc znam Cię już sporo lat. Bardzo cenię te wirtualne znajomości, w niczym nie są gorsze od tych w realu. Żałuję tylko, że nie pojechaliśmy z mężem do Twojego miasta, ale kolega męża, który nas zaprosił, trafił do szpitala, potem kontakt się urwał, bo chyba przeniósł się
OdpowiedzUsuńw inny wymiar. Bloguj Kochana, nie przestawaj, proszę.
Serdeczności;)
Od 2008 roku minął kawał czasu. W międzyczasie zmieniało się towarzystwo blogowe, a my dalej trwamy i odwiedzamy się. Coś jest takiego, że niektórzy ludzie nawet na odlegóść wyczuwają wzajemną sympatię. I ja, od samego początku, lubię u Ciebie bywać.
UsuńGdy ktoś taki, jak Ty, Anabell, prosi "Bloguj Kochana, nie przestawaj, proszę", to przecież nie można przestać.
Szkoda, że nie przyjechałaś do Chełma i szkoda, że nie poinformowałaś mnie wtedy o koledze. Na pewno coś zaradziłabym, żebyście mogli przyjechać.
Gratuluję jubileuszu! Pamiętam Twoje perypetie na Onecie i to jak zamykałaś zapchany blog po każdej uzyskanej "gwiazdce" Onetu (a miałaś ich wiele). Pociesz się, że ja miałem o wiele gorzej. Jako informatyk instalowałem połączenia sieciowe, a później internetowe. Praktycznie już pod koniec 1992 r. pojawiło się coś co można było nazwać blogiem, ale wtedy była to tylko korespondencja pomiędzy wielkimi producentami i klientami. Gdzieś około 1998 r. udało mi się przenieść moją "stronę" (raczej adres URL) na coś co było blogiem. Gdy ruszyła Neostrada miałem drugą przeprowadzkę. Ok. 2012 r. Videostrada, a potem Wordpress spowodowały kolejne przeprowadzki. Jeszcze kilka lat temu na moim blogu wyświetlała się informacja o 67 tys. komentarzy i prawie 3000 wpisów/postów. Teraz to co było przed Onetem zniknęło, a z tego co po Onecie usunięto komentarze. Też myślę o jubileuszu i ... zakończeniu blogowania.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Dziękuję:)
UsuńW czasach, o których piszesz, to ja chyba jeszcze nie widziałam komputera na własne oczy. Gdy tylko pojawił się w pracy, pisałam pisma urzędowe w prymitywnym Lotusie. Inni przeważnie bawili się ludzikami chodzącymi po piętrach z przeszkodami. Byłam więc wtedy powszechnie wykorzystywana do pisania. To jednak nie to, co Twoje doświadczenia, jako informatyka.
Anzai, nie pozwalam kończyć blogowania. "Łany goździkowe" należy dalej uprawiać i pielęgnować, bo uważam, że to coś wartościowego, żywego, emocjonującego i ładnego, co nam się przy tych martwych maszynach trafiło, o!
A co do onetowych gwiazdek, to początkowo cieszyłam się z nich, uznając, że spotkało mnie wyróżnienie. Okazało się to jednak uciążliwe, ponieważ redakcja Onetu zmieniała tytuł na senasacyjny i dawała na swojej głównej stronie zajawkę zupełnie nieadekwatną do tego, co napisałam. Zaczęłam więc chować te "zajawkowane" swoje notki, co Onetowi psuło szyki, bo ich linkowanie do moich publikacji nigdzie nie prowadziło.
UsuńW pierwszej połowie lat 70' ub.w. też byłem maszynistką. Wtedy w urzędach pojawiły się pierwsze elektroniczne maszyny do pisania (najczęściej włoskie "Olivetti") z którymi maszynistki miały olbrzymie kłopoty. Maszyny pisały, niektóre drukowały, przechowywały w pamięci teksty, więc miałem z tym stałe zajęcie. W przypadku ważniejszych pism hala maszyn zgłaszała uszkodzenie a potem proszono mnie o napisanie jakiegoś dyplomu, aktu prawnego, czy t.p.
UsuńZ "Onetowskimi" gwiazdkami też miałem olbrzymie kłopoty, bo niektóre posty z elektronicznej wersji Onetowskiej gazety trafiały do "papierowych" magazynów sieci "GW". Problem polegał na tym, że mój źródłowy materiał trafiał pierw do elektronicznej "Rzepy" co kolidowało z prawami autorskimi. To były czasy.
Jednak jakiś sentyment pozostał mi do tych "onetowskich czasów". Najbardziej pamiętam dyskusje, jakie toczyły się w komentarzach. Często rozmawiali wszyscy ze wszystkimi.
UsuńPrzyjmij i ode mnie gratulacje i życzenia przy tak wielkim święcie Siostro genu francuskiego loka :)
OdpowiedzUsuńkurcze blade na ogniu opalane, narobiłaś mi takiego smaka tymi tortami, że mnie chyba pokręci z żałości; takie łakocie :) nawet nie wiesz, na co mnie narażasz takimi zdjęciami; błagam - poślij chociaż okruszek :) nie wytrzymam...jęzor to mi wywaliło aż do kolan...za takie pokusy będziesz mnie mieć na sumieniu; o!
Dziękuję pięknie.:)
UsuńTeż jestem łasa na tortowe smakołyki. Żeby jednak nie mieć języka do kolan, po prostu zaspokajam zachcianki.
Absolutnie nie obarczam swojego sumienia taką pokusą. Toż to samo dobro i sama słodycz, o!
Taaak> samo dobro i sama słodycz dla tych szczęśliwców, którzy załapali się na choćby maleńki kąsek; a dla mnie nie zaspokojona pokusa; nie przeżyję;o!
UsuńPosyłam więc wirtualnie środkowe kółeczka z obu tortów, czyli samo najlepsze, abyś żyła długo i szczęśliwie.
UsuńBardzo pięknie dziękuję za szczodrość i życzliwość :)
UsuńPychotka :) mniam...mniam...
Hi, hi... I smakowało, i w boczki nie wejdzie...
UsuńA wiecie Panie, że środkowe kółeczka w torcie można wykrawać szklanką? Pod warunkiem, że tort nie jest zbyt wysoki. Albo szklanka za niska:))
UsuńNigdy na to nie wpadłam, żeby użyć szklanki i środki zawsze były krzywe i kanciaste.
UsuńTeż nie wpadłam na to, podpatrzyłam u koleżanki. Z wykrawanie mnie środka zawsze był problem a tu ciach! Wciskasz szklankę i masz kółko idealne.
UsuńCzasem człowiek nie wpadnie na najprostsze pod słońcem ułatwienie jakiegoś zadania.
UsuńDziękuję za podpowiedź.
phi...szklanką? nabyłam takie urządzenie do wykrawania ananasa może nada się też do tortu?
UsuńSiostro genu francuskiego loka, nie będę tu zaglądać dopóki te przepięknie i przepyszne torty będą na widoku; przecież ślinka cienkie mi na nie tak okropnie, że nie przeboleję, że ich nie jem; nie wytrzymam tego widoku; taki ze mnie łasuch :(
Będą plasterki od tego urządzenia do wykrawania ananasa. Więcej osób się obdzieli.
UsuńWracając do Święta Notki pragnę zauważyć, że wiwaty należą się także wspaniałym komentarzom pod tekstami. To dopiero atrakcja, zabawa i nauka!
OdpowiedzUsuńBrawa dla nas wszystkich i każdemu po kawału torcika:))
Zawsze uważałam, że komentorze często są więcej warte od tekstów, które się komentuje. Dlatego podziękowałam za nie w świątecznej notce.
UsuńWiwat Komentarze i ich Autorzy!
Gratulacje i życzenia 1000 notek.Na ten jubileusz,o ile dożyję,
OdpowiedzUsuństawię się osobiście.
Serdecznie pozdrawiam.
Bardzo dziękuję:)
UsuńOczywiście oczekuję osobistego stawiennictwa.
Kto powiedział ze jubileusze muszą być okrągłe,mogą być jak urodziny,bo każda okazja do świętowania jest dobra.I takie piękne i pewnie smaczne torty i mile życzenia i gratulacje..Dziękuje wiec za tylną mrowczej pracy ,za ciekawe opisy podróży i to ze jesteś i piszesz.Pozdrawiam i czekam na c.d Marta uk
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie wiem, co takiego jest w tej "okrągłości". Święto może być przecież wtedy, gdy je poczujemy. To nie musi być data, a stan ducha.
UsuńAch miało być za tyle mrowczej pracy M
OdpowiedzUsuńZrozumiałam i bez poprawki.
UsuńPiękny tekst i przychodzę z gratulacjami, ale żeby "Posiaduszki" hejtować? wykradać? to niepodobna... nie znajduję żadnego uzasadnienia. Moja kawiarenka jest piątym czy szóstym moim blogiem, ale były to blogi onetowskie, więc poginęły, a i swego czasu z kawiarenki usunąłem, chyba niepotrzebnie, ponad 50 wpisów, więc podobno jak ty, nie mam pojęcia, kiedy nastąpił prawdziwy początek. Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo.
UsuńCzyli jest nas dwoje, którzy nie mają pojęcia. :)))
Usuniętych wpisów szkoda. Ja także żałuję wielu tekstów straconych bezpowrotnie. Odtworzyć już nie potrafię. Owszem, można z grubsza treść sobie przypomnieć, ale dawnych emocji nie da się w tekście pokazać, bo one pojawiają się w określonym miejscu, czasie i splocie okoliczności.
Na ten piękny jubileusz Elu przyjm życzenia,
OdpowiedzUsuńby Ci się spełniły najskrytsze pragnienia.
Niech ma propozycja nie zabrzmi nachalnie,
wznieśmy toast wspólnie... chociaż wirtualnie!
Życzenia wierszowane mają moc szczególną. Dziękuję bardzo.
Usuń