11 grudnia 2022

Kuchenne pogaduszki z karpiem w tle

 - W którym momencie trzeba karpia obłożyć cebulą? Chcę kupić wcześniej i przechować w zamrażalniku do świąt. Mrożenie pozbawi rybę ewentualnych pasożytów. - Zwróciłam się do blogowej Koleżanki Bet.

- Karpia obłożyć cebulą zaraz po zakupie, przed umyciem. Po pobycie w cebulowym spa, umyć i osuszyć, i mrozić.

- Bardzo pięknie dziękuję za karpiowe informacje, dyg, dyg...

- Powodzenia z karpiem!

- Meldunek z aktualnego stanu przygotowań do świąt składam w załącznikach obrazkowych.



- Ach, jak smakowicie i pracowicie. Karpie wyglądają dostojnie, ale niestety trzeba im wyłupić oczy. Oto powód, dla którego kupuję karpie bez głów, choć wiem, że w nich najwięcej smaku do galarety.

Bigos aż pachnie z garnka prosto w monitor! Świetny pomysł z pakowaniem do słoików - co się nie zje to zapakuje "na wynos".

Przygotowania zatwierdzone na szóstkę.

- Tak, cały smak galarety jest w karpiowych łbach. Tym razem mam aż 5 sztuk, ponieważ ktoś, jak Ty, łbów nie chciał i ja skorzystałam. Wprawdzie sprzedają także same łby, ale ja takich nie chcę, bo nie wiem, czy są świeże i ze świeżej ryby. Łeb musi być przy mnie odcięty z ryby, która dziarsko pływała, a nie uśniętej, mieć intensywnego koloru skrzela bez plam i oczy lśniące. Nauczyłam się oczy wypychać palcem od środka. Wtedy na mnie nie patrzą, a ja oszukuję się, że wcale ich  nie wyłupiam. Trudne psychicznie do dla mnie zadanie, ale co się nie robi dla Kochanych, dla których karp w galarecie i smażony sam w sobie jest Świętem.

Bigos w słoikach faktycznie wygodny na wynos, ale także dobry do przechowywania i serwowania po jednym słoiczku. Nie trzeba wszystkiego wyjmować z lodówki i gmerać w wielkim garze, przez co się wielokrotnie ogrzewa i znowu chłodzi. No i przede wszystkim za wcześnie by było na przechowywanie w garnku na półce lodówki, a mrozić w szufladzie nie chcę. Bigos muszę robić dużo wcześniej, bo to zajęcie na trzy dni.


- Wydziergałam szydełkiem łańcuch na choinkę. Zużyłam sznurek do szynki oraz nici do zszywania kaczki. Nie będę piec takich specjałów. Z malutkich pieczeni robią się w wielkim piekarniku „zeschnięte skwarki”, a takich o słusznych rozmiarach nie warto robić. W dobie kryzysu nie należy przesadzać z ilością jedzenia. Tylko tyle, ile się zje, o!

- Na pierwszy rzut oka wzięłam koronkowy łańcuch za kruche ciasteczka. Teraz dopiero ujrzałam piękno i precyzję koronkowych gwiazdeczek. Cudo!

- Także upiekłam już kruchy spód pod sernik. I na tym zakończyłam kulinaria, które mogą być wcześniej przygotowane. Wszystko inne - w tygodniu przedświątecznym.


Oto plan na tydzień przedświąteczny:


- Plan się ledwo mieści na rozsuniętym stole, hi, hi... Dobrze, że rozłożyłam go już a nie w Wigilię, bo okazało się, że środkowa część stołu opada na kolana. Naprawiłam! Sama! Proszę więc o uznanie i pochwałę.

- Brawo! Ho! Ho! - Wyraził Pan Sąsiad, oglądając na żywo efekt naprawy stołu. Na Synu natomiast wrażenie zrobił plan zajęć na stole rozłożony, którego zdjęcie wysłałam. Wcześniej otrzymałam od Syna propozycję podziału zadań kulinarnych z prośbą o przejrzenie i pytaniem, co ja na to? „A ja na to, jak na lato”, o!

Wiele zadań wzięła na siebie Synowa. Najbardziej ucieszyły mnie pierogi i uszka, ponieważ spod Jej ręki wychodzą wyśmienite. Mnie natomiast nie udają się. Owszem, ciasto zagniatam dobre, farsz robię przedobry, ale ze sklejaniem mam problemy. Stresowała mnie myśl, że podczas gotowania uszka oraz pierogi pootwierają się i wszelkie dobro z nich wypłynie. Bywają bowiem dni, że w palcach nie mam ścisku potrzebnego do zlepiania. Innym razem natomiast na jakiś czas „zatrzaskują się” na trzymanym w ręce przedmiocie.

       Niczego na słodko z makiem (kutia, lub fasola, lub kluski) tym razem nie zaplanowałam, ponieważ goście ostatnio tego nie jedli. Postanowiłam za to upiec rodowy sernik, który wszyscy lubią. Tyle samo roboty, a będzie większy pożytek. Kupiłam specjalnie mikser na stojaku, więc za mnie dobrze ukręci, ubije, wymiesza, z czym także mam problem. Poza tym niektórzy producenci sera wyszli mi naprzeciwko i wyprodukowali  twaróg  gotowy - niczym przekręcony przez maszynkę. Ale… Czy to na pewno będzie ten dawny sernik? Babci i Mamy?

- Organizacja na medal!  To co, będzie notka pt. "kuchenne pogaduszki z karpiem w tle"? Ja robię "dogrywkę" z kiszenia barszczu.  Barszcz zasadniczy zszedł w połowie na surowo. Mam nowy sposób kiszenia: same buraczki zalewam osoloną wodą z dodatkiem miodu. Wychodzi "burakowy cud-miód"!

- Ja w tym roku nie kiszę buraków. Bardziej smakuje mi  gotowy barszcz wyprodukowany w Twoich stronach, niż własny. Chyba, że gotuję na rosole, ale taki to nie wigilijny.

Nie wiem, czy notkę będę pisać o tych przygotowaniach karpiowych i innych, ponieważ przy najmilszych na świecie Gościach nie będę siedzieć przy komputerze, by odpowiadać na komentarze, składać życzenia i ewentualnie za nie dziękować. Może więc zniknę z Blogosfery na czas świąteczny?

- Jeśli zrobisz notkę przed Świętami, to na Święta będziesz miała spokój. Jeszcze dwa tygodnie czasu jest i przygotowania aktualne.

- Fakt! Dziś mam niedzielę relaksową - bez zakupów i okołoświątecznego krzątania się. Potem też nastanie tydzień luzu, uwieńczony ubieraniem choinki i dekorowaniem domu. Niektóre światełka już zamontowałam z pomocą  drabiny wyciągniętej ze schowka i rozłożonej do innych prac na wysokości. Należało skorzystać z przypływu energii do wspinania się po szczeblach, skakania po stołach, stołkach, krzesłach i parapetach. Było lekko, łatwo i przyjemnie. Nic na siłę! Jest przypływ, to do roboty, bez względu na to, czy czas stosowny ku temu.


W międzyczasie cudowne spacery po świeżym śnieżnym puchu. Nasypało śniegu i dalej pada. Mam nadzieję, że utrzyma się to piękno.


To ostatnia przed świętami notka, więc… 


Życzę serdecznie, aby Świąteczny Czas

wypełnił nastrój szczęścia i radości.

Dla Was - Posiaduszkowicze,

Waszych Najbliższych i Przyjaciół

życzę wszelkiego dobra.

Niech nadzieja będzie zieleńsza od choinki,

a w oczach błyska światło Betlejemskiej Gwiazdy.

Wszędzie niech gości pokój!

Dopisek. Śledzie w śmietanie.

  • Otworzyć śmietankę „30” lub śmietanę „18” i wlać do niej - dopełnić pojemniczek maślanką  i dobrze wymieszać. Przykryć. Odstawić w temperaturze pokojowej na dobę.
  • Do śmietany z maślanką dodać troszkę soku z cytryny. Mniej - więcej łyżeczkę soku, oraz szczyptę soli. Wymieszać dokładnie. Zakryć pojemniczek i wstawić do lodówki na następną dobę.
  • Dwie cebule, pół jabłka (szarej renety) pokroić w drobne kosteczki.
  • Zrobić zalewę: 1 kieliszek wody gazowanej, minimalnie więcej niż pół kieliszka octu 10%, pół kieliszka cukru, 1 liść laurowy, 1 goździk, kilka ziaren pieprzu czarnego, 2 ziarna ziela angielskiego. Wymieszać.
  • Do zalewy wrzucić pokrojone jabłko i cebulę. Dobrze wymieszać. Przykryć i na dobę do lodówki.

 ***

  • Wymoczone do preferowanej „słoności” śledzie pomoczyć jeszcze w wodzie gazowanej przez pół godziny. Nabiorą „szampańskiego” posmaku i nibysmaku (wprowadzam nowe słowo: NIBYSMAK) z dzieciństwa - kiedy kupowało się śledzie ikrzaki i mleczaki.
  • Śledzie odcedzić i osuszyć, pokroić w kawałki wielkości - według upodobania, lekko popieprzyć (kto lubi), oblać niewielką ilością oliwy z oliwek. Wymieszać i pogłaskać zaoliwionym palcem każdy kawałeczek śledzia z obu stron. Przyklepać ciasno w słoiku, dolać oliwy, aby śledzie były nią zakryte, zamknąć słoik i odstawić do lodówki.

 ***

  • Na kilka godzin przed podaniem - odcedzić na sitku (na wszelki wypadek - gdyby zalewa miała się przydać - nie do zlewu), cebulę i jabłka w marynacie i dodać pokrojony ogórek konserwowy lub kiszony. Ja dam moją pyszną krajankę ogórkową zakiszoną latem, którą specjalnie do śledzi zachowałam. (Przepis na krajankę podawałam na blogu kilka lat temu: https://grycela.blogspot.com/search?q=og%C3%B3rki+kroj%C4%99). Wymieszać (na sitku, żeby i ogórki odciekły), wyjmując w międzyczasie wszelkie ziarenka (przyprawy). Przełożyć do słoika. Dodać zgęstniałą śmietanę/śmietankę. Przykryć i odstawić na 30 minut, żeby się wszystko przegryzło w temp. pokojowej. Po 30 minutach spróbować i ewentualnie wyregulować smak cukrem i/lub solą albo odrobiną zalewy z odsączenia cebuli i jabłek. W przypadku poprawiania smaku odstawić jeszcze na jakieś 20 minut. Włożyć śledzie i wymieszać.  Przykryć. Potrzymać około 20-30 minut  w temp. pokojowej.  Wstawić do lodówki. 

Podawać posypane koperkiem lub pietruszką.  Robota wprawdzie na dwie doby, ale ogólnie pracy niedużo.

Wersja ze śmietanką „30” jest bardziej łagodna - kremowa, a ze śmietaną „18” ma bardziej wyrazisty smak. Z „18”, jeśli dłużej poleży na talerzu, może lekko podejść wodą (szczególnie, gdy śledzie niedobrze osuszone). Dlatego nie stawia się śledzi w śmietanie na pół dnia na stole, jak to niektórzy czynią. Nakrywają stół wszystkim do południa, po czym siedzą nad tym jedzeniem do północy.

Wiadomość od J. 11 grudnia 2022, 8:59.  Hejo, lepsza będzie 18

Dopisek 2. Meldunek w tygodniu przedświątecznym. 

Prezenty zapakowane, choinka ubrana.
Dla Mikołaja lub Gwiazdora (zapraszam!) - naszykowany fotel.
Poczęstunek też będzie, o! 

20 grudnia rozpoczynam czary - mary w "warsztacie".

"Warsztat".