29 marca 2016

Uroczy "Nowy Roczek" potrzebuje pomocy

    Pamiętacie uroczy Nowy Roczek, który Gościom tego bloga życzył szczęśliwego Nowego Roku? Ma na imię Patryk. Ciężko zachorował i potrzebuje finansowego wsparcia na kosztowne leczenie. 
Dziś jest uczniem pierwszej klasy.

http://grycela.blogspot.com/2012/12/koniec-roku-koniec-czego.html

Z mojej rodziny, poznaliście także Małgorzatkę - mamę Patryka - TUTAJ. 


  Prosimy, bardzo prosimy, pięknie prosimy o przekazanie 1% podatku.

Jest już dość późno. Pozostał tylko miesiąc na rozliczenie podatkowe, ale sporo czasu pochłonęło załatwianie formalności i stosownych dokumentów związanych z wpisem naszego Patryczka do rejestru podopiecznych fundacji "Zdążyć z pomocą". Wiem, że wiele osób zdążyło już rozliczyć PIT za 2015 rok. Podobno jednak ordynacja podatkowa zezwala na złożenie korekty, jeśli PIT nie zawierał 1% darowizny. 

Oto dane dotyczące naszego Patryczka:

Kowalik Patrycjusz

Dane podopiecznego:
Nr subkonta: 
29257
Województwo: 
lubelskie
Data urodzenia: 
2009-08-10
Schorzenie: 
guz mostu, guz konara mostu


Przekaż 1% podatku


W formularzu PIT wpisz numer: KRS 0000037904


W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj: 

29257 Kowalik Patrycjusz


Dla szybszej weryfikacji i księgowania wpłat bardzo prosimy nie wpisywać zdrobnień ani słów odmienionych przez przypadki jak również słów: dla, na, leczenie, rehabilitacja, itp.

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.


Jak przekazać 1% podatku?

Wystarczy wypełnić odpowiednie rubryki w rocznym zeznaniu podatkowym PIT (28, 36, 36L, 37, 38):

a przelewu pod wskazany nr KRS dokona Urząd Skarbowy.

    
 Można też wpłacać darowizny bezpośrednio na konto fundacji 


na wskazane subkonto podopiecznego.  

Po wpisaniu nazwiska dziecka,  

na stronie fundacji  pokazują się dane do wpłaty. 

Wpłaty prosimy kierować na konto:


Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"

Bank BPH S.A.
15 1060 0076 0000 3310 0018 2615

Tytułem:
29257 Kowalik Patrycjusz, darowizna na pomoc i ochronę zdrowia



D z i ę k u j e m y

Drodzy Blogerzy!
Zalinkujcie, proszę - w miarę możliwości -  tę notkę na swoich blogach. To także znacząca forma pomocy.
  

26 stycznia 2016

Co zobaczyłam siedząc na satelicie?

Dedykacja dla mojej siostry GraMysi.


Zdjęcia można powiększyć KLIKIEM. 

      Przez ostatnie dni siedziałam na satelicie. Odwiedziłam różne zakątki świata. Spacerowałam po lasach, górach i złotych plażach w poszukiwaniu miejscówki na wakacje. Wypatrywałam, gdzie czają się terroryści i którymi szlakami przemieszczają uchodźcy.

Decyzja zapadła. Na tegoroczne wakacje wybrana została Bułgaria, 
Duni Royal Resort:


Wszyscy goście w Diuni korzystają z restauracji, barów, basenów i wszelkich innych atrakcji oraz usług w całym resorcie w ramach opcji all inclusive. Gdzie nogi poniosą, tam można jeść i pić w nieograniczonych ilościach oraz kąpać się, uprawiać różne sporty czy leżakować... 

Poza tym, co narysowano na planie i Sozopolem oddalonym o osiem kilometrów, nie ma nic. Pustkowie!

Sześć razy w tygodniu można chodzić 
na przedstawienia i koncerty do tego amfiteatru:



Codziennie  spacerować  po rozległym terenie zielonym z alejkami tylko dla pieszych i widokiem na Morze Czarne:


Z paralotni rzucić jednym okiem na cały ośrodek:


... i drugim okiem:




Jeśli pogoda dopisze,  kości i chrząstki wygrzewać na tej oto plaży, nie omijając "Beach Baru", który na wszelki wypadek dokładnie zlokalizowałam:




Kilka innych wybranych barów:



Stacjonowanie i baza główna w hotelu Marina Beach:





Basen hotelu Marina Beach znajduje się na plaży:






Dla komfortu spania, wybrany został pokój z dwoma łóżkami.



Pozostaje radosne oczekiwanie, o!
Hura! Hura!


Foto pobrane z dropbox.com

27 I 2016 r.

Dodatek specjalny dla Garbatego.

Wytropiłam palmy! 
Wyglądają na prawdziwe.


31 I 2016 r. 

Dodatek 2.

Palmy nieco większe
i przy wodopoju.

Teraz już mój wielbłąd /Garbaty/ 
nie będzie grymasić. 





Miłemu Anonimowi bardzo dziękuję za kod filmu:




16 stycznia 2016

Bułgarski talerzyk

       Popsuli moje ulubione regiony wakacyjne, a tegoroczna nietypowa zima z szarymi, niżowymi dniami wpycha w dołek. Zwykle o tej porze, już dawno wiedziałam gdzie udam się na wypoczynek, za ile i po co? Oczekiwanie na podróż w ukochane regiony pozwalało radośniej przeżyć jesienno - zimowe miesiące. Było po prostu na co czekać!
W najciemniejszym tego roku dniu, coś w samo południe zakołatało, błysnęło, pstryknęło, kliknęło...  Podczas podlewania kwiatów uwagę moją przykuł bułgarski talerz służący za podstawkę.

- Wyszoruję i wypoleruję staruszka, bo ma wapienne od wody plamy, pomyślałam.

Kiedy już lśnił tak, że można było się w nim przejrzeć, zamiast swojego odbicia, ujrzałam Todora Żiwkowa i złote plaże bułgarskie. Na myśl przyszła także Drużba, herbaciane pola Batumi, pociągi przyjaźni i książeczki walutowe jako dodatkowe symbole minionej epoki świata turystycznego Polaków.  Dla wielu osób z tak zwanego „straconego pokolenia” Bułgaria, obok mniej popularnej Rumunii, była „ciepłym” krajem dostępnym dla Polaków bez większych przeszkód i trudności.  Reszta świata oddzieliła się żelazną kurtyną, albo - jak Czechosłowacja czy Niemiecka Republika Demokratyczna - nie miała ciepłego morza.

Po zmianie sytuacji politycznej część turystów odrzuciła Bułgarię zgodnie z zasadą, że wszystko tamto jest złe.  Warna, Słoneczny Brzeg i Złote Piaski przestały być symbolem wakacyjnego luksusu. Nawet biura podróży nie chciały się Bułgarią zajmować. Słynne komunistyczne ośrodki wczasowe zaczęły popadać w ruinę. Także nasz wakacyjny dom rządowy w najstarszym bułgarskim kurorcie Św. Konstantyn podarowany Polsce przez cara w podzięce za pomoc ofiarom trzęsienia ziemi. Obiekt sąsiaduje z dawnym kurortem KC Bułgarskiej Partii Komunistycznej. Jak więc w takim otoczeniu wypoczywać? Wstyd! Dawni miłośnicy plaż Morza Czarnego  zaczęli więc podróżować w inne regiony świata. Ale ktoś zaczął ten świat psuć. Zrobiło się niebezpiecznie w Egipcie, Tunezji i Turcji, wyspy hiszpańskie i - ostatnio - greckie zdewastowali uchodźcy.  I nawet nie zauważyłam, że w tym czasie, kiedy psuto moje ulubione kierunki wczasowe, wybrzeże Morza Czarnego naprawiano oraz wskrzeszano do życia.  Może więc udać się tam w podróż sentymentalną i odwiedzić miejsca, w których bywałam w młodości?

       Przysiadłam na satelicie i zanurzyłam się w googlowskich widokach. Oczom nie wierzę. Ileż tam hoteli, basenów i parasoli na plażach. Jeden na drugim, a na drugim trzeci...  Wielki przemysł i przemiał turystyczny?
Znalazłam też zakątek do wypoczynku stworzony na pustkowiu w rezerwacie przyrody. Żadnych osiedli mieszkaniowych, sklepów, dyskotek, straganów z chińszczyzną. Nawet nie ma liniowych połączeń komunikacyjnych ze światem. Plaża zagospodarowana przechodzi w dziką i ciągnie się 5 kilometrów.




Podoba mi się! Co jednak na to powie Garbaty? To przecież nie jego rewiry ani klimaty. Nie rosną palmy, tylko szumią sosny. Uśmiech z natury nie gości na twarzach Bułgarów, co bardzo przypomina krajobraz nadbałtycki. Nie znajdzie mój wielbłąd ani pogody ducha ani egzotyki.  A i sezon dość krótki. Trwa tylko niecałe trzy miesiące. W czerwcu można trafić na deszcz, chłody i żądne ludzkiej krwi muszki, w lipcu oraz sierpniu na nieprzebrane tłumy turystów stojących w kolejkach do jadła i picia. We wrześniu sezon praktycznie się kończy...


Ot, i nie mam gdzie jechać na wakacje, o! Może do bratniego ;-)  Honolulu? 



Zagadka

Czy ktoś rozpoznaje to miejsce w Bułgarii? 
Nie pamiętam, gdzie są zrobione zdjęcia.