22 września 2011
Kijów - Odessa - Krym - Lwów
czyli uczta historyczno - krajobrazowa
Pierwsze etapy wycieczki wiodą przez
Wołyń, Polesie, Podole. Gdy pokazuje się Statua Matki Ojczyzny nad Sławną Rzeką
Dniepr... już wiemy, że dotarliśmy do Kijowa.
Tu czekają nas Złote Wrota, pomnik Bogdana Chmielnickiego, perła
architektoniczna z XI wieku - Sobór Sofijski, klasztor i sobór św. Michała,
Kijowsko - Peczerska Ławra, Park - Muzeum II Wojny Światowej, oraz Kresztatik
ze znanym z Pomarańczowej Rewolucji Placem Niepodległości. Program bogaty,
uwijamy się więc jak mrówki.
Z Kijowa... przez Sienkiewiczowskie
Dzikie Pola, po dobrach Branickich i Potockich, stepem i ponad limanami, w których na swych czajkach skrywali
się kozaccy piraci... przejazd do Odessy.
Zdumiewa 500 kilometrowa autostrada wciąż prosto, bezkres nagiego krajobrazu i
przestrzeń.
Po morskiej kąpieli w Morzu
Czarnym, wspaniały spektakl w odeskim delfinarium i romantyczny spacer po mieście
w świetle wieczornym. Ogromne wrażenie robi Cerkiew Św.Trójcy, Stara Giełda, Port
Morski, Kościół św.Piotra, Teatr Opery i Baletu, ulica Deribasowska, Park
Miejski, Nadmorski Bulwar ze słynnymi Schodami Potiomkinowskimi.
W czwartym dniu przejazd na Krym. Po sforsowaniu Tureckiego Wału wpływamy
na suchego przestwór oceanu. Z
czasem ukazują się góry i stragany z girlandami suszonych ryb. Serce
tatarskiego Chanatu Krymskiego zdaje się być bardziej rosyjskie niż tatarskie
czy ukraińskie. W miejscowości Ałuszta,
gdzie zakotwiczamy na cztery dni, dogłębnie analizujemy sonety krymskie naszego
wieszcza Adama Mickiewicza. Niektórzy
może po to przyjechali?
Wer den Dichter will verstehen,
Mus in Dichter's Lande gehen.
/Goethe/
Kto poetę chce
zrozumieć,
Musi pójść w kraj poety.
Po nasyceniu się poezją i najsłodszymi
na świecie krymskimi owocami oraz dokonaniu - podczas wieczorku integracyjnego
- korekty sonetu o górze Ajudah, a także jednodniowym utrwalaniu letniej
opalenizny na wydzielonej dla nas plaży... Kierunek Jałta
i okolice.
Oglądamy pałace carów rosyjskich:
Liwadia - pałac Mikołaja II (miejsce
konferencji jałtańskiej), Gaspra -
zamek na skale Jaskółcze Gniazdo, Ałupka
- park i pałac Woroncowów - jeden z najpiękniejszych na Krymie.
W Jałcie - niedaleko
portu spotykamy ‘wiecznie żywego’ (a jakże!) Lenina. Uwieczniamy go cyfrówkami
jeszcze bardziej i wchodzimy na statek
spacerowy, by od strony morza zobaczyć urokliwy południowy brzeg Krymu. Dominuje
zieleń w różnych odcieniach i rudawy brąz... Charakterystyczne płaskowyże ze
stromymi brzegami... I tylko szare socrealistyczne budynki zakłócają piękno
wybrzeża. Ciekawe, czy naszemu wieszczowi by się spodobały? Choć rejs jest
relaksujący, na twarzach niektórych uczestników wycieczki widać zmęczenie. A jeszcze
czeka nas uwolnienie z jasyru koleżanek i znów pracowite zwiedzanie.
Bakczysaraj
czyli ‘pałac w sadzie’ - dawna stolica Chanatu Krymskiego. Tu spotykamy,
wprawdzie nie skośnookich, ale łatwo rozpoznawalnych po ciemnej karnacji
Tatarów. Zapraszają na obiad, ale nie mamy czasu by się gościć. Zwiedzamy pałac
Chanów Krymskich z fontanną łez, haremem, meczetem. Kupujemy perfumy ‘zapach
Krymu’ i udajemy się do skalnego klasztoru Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny
oraz skalnego miasta Czufut-Kale. Tu trzeba się wdrapać po kamiennych ścieżkach.
Dwa kilometry pod górę. Słońce doskwiera, ale najwytrwalsi wędrują. Im wyżej,
tym ‘bardziej na golasa’. Podziwiamy pozostałości murów obronnych, kenasy
Karaimów i krajobraz... Co za widok! Niesamowity! Jedyny taki! Czujemy się, jak
byśmy byli na ‘minarecie świata’.
My pędzimy do przodu, a czas goni nas. I
już ostatnia noc na Chersonezie Taurydzkim (Tauryda - Krym). Pilot podkreśla,
że zadowolona wycieczka - to wycieczka wyspana. Po harcach w hotelowym basenie
grzecznie usypiamy...
Nocy wschodnia! ty na kształt wschodniej odaliski
Pieszczotami usypiasz, a kiedym snu bliski,
Ty iskrą oka znowu budzisz do pieszczot. (z sonetu ‘Ałuszta nocą’)
Rankiem ruszamy w drogę powrotną. Ciężki etap, a mamy chorych na pokładzie. Teraz
do pokonania w jednym odcinku nieustannej jazdy jest ponad 800 kilometrów. Dobrze, że pan Pilot troskliwy. Dba o
wysikanie, napalenie i napojenie grupy. Starosta rozlewa trunki sponsorowane i
rozpoczyna się program kulturalny ‘jak oni śpiewają’. Za oknami autokaru
monotonny pejzaż... stepowy... Horyzont
tak daleko, że oko nie sięga... Nie ma wiosek? Nie ma miast? Są! Wreszcie! Po obiedzie o północy - odpoczywamy
w Winnicy. Jeszcze tylko pełen Polaków Zbaraż i ‘bierzemy’ Bar. Ostatni
przystanek - nasz Lwów wynagradza trudy
tego maratonu. Oglądamy ul.Gródecką,
więzienie ‘Brygidki’ (dawny klasztor), kościół św.Anny, Uniwersytet Jana
Kazimierza, kościół św.Elżbiety, budynek dworca kolejowego, gmach Politechniki
Lwowskiej, kościół św.Marii Magdaleny, pałac Sapiehów, budynek Ossolineum. Także
katedrę greckokatolicką św.Jura, Cmentarz Łyczakowski i Cmentarz Orląt
Lwowskich, pochodzące z różnych okresów
historycznych kamienice Starego Miasta, budynek Ratusza, 300 letnią polską
aptekę, hotel George i jeden z najpiękniejszych w świecie pomnik Adama
Mickiewicza. Choć to nie maj, kwitną we Lwowie kasztany. Tak! Tak! Zakwitły we
wrześniu. Może specjalnie dla nas?
Zdyscyplinowanie grupy, doskonała organizacja wycieczki i kreatywność
Pilota pozwoliły jeszcze poza programem obejrzeć typowo kresowy zamek obronny w
miejscowości Międzybuż.
Ukraina dostarcza wiele wrażeń. Jest zróżnicowana.
Zachodnia jej część to biedne elity kulturalne,
zaś wschodnia - bogate elity finansowe.
Można zwiedzać i wypoczywać za
przysłowiowy grosik, a także pławić się w luksusie komfortowych hoteli, jak ten
stylowy ośrodek, w którym spaliśmy pod Lwowem. Z kapciami dla gości,
szlafrokami, barkiem i satynową pościelą.
I nikt tu nie pyta nawet o paszport, jak
w innych - jeszcze z komunistyczną biurokracją hotelach.