4 maja 2012

Żołnierki - patriotki - przedszkolanki

W hołdzie mojej Mamie i Jej Koleżankom - Nauczycielkom, które na Ziemi Chełmskiej organizowały pierwsze po wojnie placówki wychowania przedszkolnego.

 

Moja Mama
       Uczyły przedszkolaków „Katechizmu polskiego dziecka”. Pokolenia przez nie wychowane nie zapominają wierszyka Władysława Bełzy.

Kto ty jesteś? - Polak mały.
Jaki znak twój? - Orzeł biały.
Gdzie ty mieszkasz? - Między swemi.
W jakim kraju? - W polskiej ziemi.
Czym ta ziemia? - Mą ojczyzną.
Czym zdobyta? - Krwią i blizną.
Czy ją kochasz? - Kocham szczerze.
A w co wierzysz? - W Polskę wierzę.
Coś ty dla niej? - Wdzięczne dziecię.
Coś jej winien? - Oddać życie.

       W historii powojennej Polski nie może zabraknąć docenienia pracy wychowawczyń przedszkoli,  które od pierwszej chwili podjęły najtrudniejsze zadanie w zniszczonym wojną kraju. Ich zapomnianych często rozdziałów życia, ofiarności, kiedy same doświadczone wojną starały się przywrócić dzieciom radość dzieciństwa. Życia... jakże często obecnie szykanowanego z powodu wcielenia podczas II wojny światowej do „niesłusznego” wojska czy radości okazywanej z powodu wyzwolenia przez „nie tych” żołnierzy kolejnego ukochanego miasta spod hitlerowskiej okupacji.


Oto ich wspomnienia.

Moja Mama
      8 czerwca 1944 roku zostałam powołana do I Armii Wojska Polskiego. Powstawały bataliony kobiece fizylierek, łączności, sanitarne. Przeszkolenie wojskowe otrzymałam w batalionie szkoły samochodowej. Mieszkaliśmy w ziemiankach wyłożonych bierwionami drzew. Lubiłam naszą ziemiankę pachnącą ziemią, żywicą i leśnymi kwiatami. Alejki prowadzące do sztabu, kuchni i magazynów pięknie wypracowane nosiły nazwy ukochanych polskich miast. Przed każdą ziemianką ze żwiru, kamyków i piasku ułożone były godła i herby miast. Najbardziej lubiłam apele wieczorne. Jak las długi i szeroki echo niosło słowa Roty, Oki i innych pieśni wojskowych.

Ponieważ miałam przygotowanie pedagogiczne, w wolnych chwilach uczyłam żołnierzy, przekazując im zdobytą w szkole wiedzę.


      Wczesną jesienią las opustoszał. Ruszyliśmy na zachód. Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z Chełmem. Na ulicy Hrubieszowskiej zatrzymano naszą kolumnę przed bramą umajoną zielenią i kwiatami. Wiwatujący tłum zarzucił samochody kwiatami - całą powodzią jesiennych astrów. Łzy radości, uściski i zaproszenia. Nigdy nie zapomnę smaku pierożków z serem, którymi częstowano nas w jakimś gościnnym domu. Nie przypuszczałam wówczas, że właśnie w tym mieście będę mieszkać i pracować. W styczniu Warszawa, potem Bydgoszcz, Piła, Berlin. We wrześniu 1945 roku zostałam zdemobilizowana.


       Zawód nauczycielki bardzo mnie pociągał, a krótki okres pracy zawodowej na zapadłej wsi umocnił mnie w postanowieniu, że po wojnie zdobędę kwalifikacje do pracy z małymi dziećmi. Jakże byłam dumna i szczęśliwa, kiedy w wyzwolonej Ojczyźnie podjęłam pracę wychowawczyni w Przedszkolu PKP w Chełmie, a z czasem zostałam dyrektorką Przedszkola Miejskiego. Najtrudniej było o zabawki dla dzieci, więc domowym sposobem mój mąż budował tramwaje, samoloty i samochody.





      Pierwsze powojenne lata były bardzo ciężkie. Kiedy pokonano już największe trudności organizacyjne, zespół wychowawczyń pełnych inicjatywy i zapału zorganizował teatrzyk kukiełkowy, z którym wędrowano od przedszkola do przedszkola, od wsi do wsi, przynosząc dzieciom radość i uśmiech /Jadwiga Czopek - dyrektorka Przedszkola PKP/.

       Zapał i entuzjazm, umiejętność pokonywania trudności, wytrwałość i ofiarność cechowała to pokolenie kobiet, które przeżyły wojnę i teraz w wyzwolonym kraju pragnęły pracować jak najlepiej. /Anna Makowska - profesor Studium Wychowania Przedszkolnego w Chełmie/. Wtedy - w 1948 roku, kiedy jeszcze jako instruktorka Towarzystwa Przyjaciół Dzieci przemierzała okoliczne drogi, by pomóc dzieciom odzyskać utracone podczas działań wojennych, na zesłaniach i w obozach koncentracyjnych dzieciństwo - poza nią w całym powiecie była tylko jedna wychowawczyni posiadająca pełne kwalifikacje zawodowe - Janina Wawrzycka. W środowisku przedszkolanek aktywność społeczna i zawodowa łączyła się z pragnieniem zdobywania i podnoszenia kwalifikacji. Sprzyjało temu powszechne prawo do wiedzy oraz powstawanie szkół kształcących wychowawczynie przedszkoli.

       Puste ściany i dużo dobrych chęci - z tym tylko rozpoczynały swoją działalność wychowawczynie i kierowniczki przedszkoli. Stanowiły one bardzo aktywną grupę ludzi, która wytrwale dążyła do rozwoju placówek na Ziemi Chełmskiej. Należały do nich m.in. Stefania Cieślicka, Janina Holz, Regina Walter, Leokadia Sapuła - dyrektorki i organizatorki przedszkoli zarówno w mieście, jak i małych osadach.*


       Celem wszystkich wymienionych Przedszkolanek było wychowanie dziecka szczęśliwego, odpowiedzialnego, potrafiącego współdziałać w zespole. Dzieci czuły się akceptowane, kochane i ważne oraz bezpieczne. Niektóre z Koleżanek mojej Mamy pamiętam. Najbardziej Stefanię Cieślicką, bo uczęszczałam - wprawdzie krótko - do Jej przedszkola. Kiedy zwracała się do strapionego przedszkolaczka, to przyklękała, aby nie patrzeć z góry i ujmowała dziecięce rączki w swoje troskliwe dłonie. Czuję ich ciepło i miękkość do dziś. Po latach do tego samego przedszkola - tylko w nowym budynku - trafił mój syn, więc widywałam Panią Stefanię. Znów, jak dawniej - kiedy miałam zmartwienie - otulała moje dłonie swoimi.

_____________________________________________________
*/ Wychowanie w Przedszkolu, maj 1974 oraz archiwum rodzinne