fot. z profilu Piotra.
Super się prezentuje!
|
(...) proszę o info.
Czy jeździsz tam (mowa o Tunezji) stale, czy sama załatwiasz, czy masz jakieś
wtyki? Jak to wygląda logistycznie, czym lecisz, czy za czyimś pośrednictwem i
ile to kosztuje, termin itd.
Ja jako Ślązak to
najchętniej nie wyściubiałbym nosa poza własne podwórko, a wiem, że inni
fruwają po świecie. Nawet mój chrześniak zabrał rodzinę i bagażnik słoików z
żarciem i z kolegami pojechali do Włoch. Wujo - to wcale nie jest wiele droższe
/ale przysłał sms-a: Wujo, Qrcze, gałka lodów 1,5 EURO/. Z żoną czasami
patrzymy na takie landszafciki, jak Twoje i mówimy - a może by tak i .........
na tym się kończy. Pozdrawiam niedzielnie.
1.
W stosunku do wyjazdów do Tunezji można użyć słowa stale, tak mi pod wieloma
względami ten kierunek odpowiada.
2.
Wczasy załatwia się kilkoma klikami przez Internet, albo osobiście w biurze
podróży, jakich dużo w każdym mieście. Nie trzeba mieć wtyk (wtedy więcej
własnej pracy w poszukiwaniu dobrej - czyli też atrakcyjnej cenowo oferty),
albo mieć godną zaufania i rozeznaną dobrze pracownicę biura (wtedy ona
znajdzie Ci taką ofertę). Ja nie mam - sama szukam w internecie.
3.
Ceny w to samo miejsce są różne, tzw. first minut, last minute, promocje jesienne, styczniowe,
lutowe... i wszelkie inne zachęty. Trudno więc określić jednoznacznie koszt wycieczki. Może
najlepiej podam tak: na tym samym turnusie było małżeństwo, które zapłaciło po
2.100 zł za osobę za 11 dniowy pobyt, my po 2.030 zł. za pobyt 14-dniowy, trzy
dziewczyny - po 3.800 za osobę, a tuż przed wyjazdem widziałam ceny w granicach
5.000 - 6.000 zł. za osobę.
Tańsze są wycieczki z niemieckich biur podróży, z wylotem z Niemiec. Kto ma blisko do Berlina na lotnisko, warto rozważyć taką ewentualność. Przede wszystkim destynacje egzotyczne oferują wczasy za cenę nawet o 40 % mniejszą, niż oferta polskich biur podróży.
Dodam, że niemieckie biura podróży boją się wcisnąć "lipy", bo ich klient otrzymuje odszkodowanie za wszystko niezgodne z ofertą i nie tylko. Na przykład różnica w położeniu obiektu, inna - niż w katalogu - odległość od plaży, różnica w rodzaju pokoi, wady pokoju, brak balkonu, brak widoku na morze, brak klimatyzacji, robactwo, wady posiłków: zepsute/zimne jedzenie, monotonny jadłospis, brak sprzętów sportowych... Roszczenia są określone w Tabeli Frankfurckiej. U nas można pisać na Berdyczów w sprawie takich drobiazgów hi, hi...
Dowcipy.
Co robi niemiecki turysta w nocy? Leży pod łóżkiem z aparatem fotograficznym i poluje na mrówkę.
Co robi niemiecka turystka w hotelowej restauracji? Mierzy temperaturę zupy. A co robi jej mąż? Filmuje termometr.
Tańsze są wycieczki z niemieckich biur podróży, z wylotem z Niemiec. Kto ma blisko do Berlina na lotnisko, warto rozważyć taką ewentualność. Przede wszystkim destynacje egzotyczne oferują wczasy za cenę nawet o 40 % mniejszą, niż oferta polskich biur podróży.
Dodam, że niemieckie biura podróży boją się wcisnąć "lipy", bo ich klient otrzymuje odszkodowanie za wszystko niezgodne z ofertą i nie tylko. Na przykład różnica w położeniu obiektu, inna - niż w katalogu - odległość od plaży, różnica w rodzaju pokoi, wady pokoju, brak balkonu, brak widoku na morze, brak klimatyzacji, robactwo, wady posiłków: zepsute/zimne jedzenie, monotonny jadłospis, brak sprzętów sportowych... Roszczenia są określone w Tabeli Frankfurckiej. U nas można pisać na Berdyczów w sprawie takich drobiazgów hi, hi...
Dowcipy.
Co robi niemiecki turysta w nocy? Leży pod łóżkiem z aparatem fotograficznym i poluje na mrówkę.
Co robi niemiecka turystka w hotelowej restauracji? Mierzy temperaturę zupy. A co robi jej mąż? Filmuje termometr.
4.
W cenie mieści się przelot, transfery z lotniska do hotelu i na powrót,
ubezpieczenie, nocleg, wyżywienie i picie all inclusive bez ograniczeń oraz
korzystanie z infrastruktury hotelowej. Mogą być dodatkowo płatne korty
tenisowe, albo tylko oświetlenie na kortach, materace na leżaki, soki wyciskane
ze świeżych owoców, alkohole importowane. To już zależy od hotelu i jest
wyszczególnione w ofercie, którą znalazłeś.
5.
Terminy są przez cały rok "na okrągło", ale warto wiedzieć, w jakim
miesiącu najlepiej gdzie jechać. Np. koleżanka mnie nie posłuchała co do
terminu i konkretnego odcinka plaży w Egipcie i morze jej odpłynęło. Mieli
daleko... daleko... do wody przez rafy koralowe, grzęźli w odkrytym dnie z ostrych
"żyletek" po łydki. Historia
o rozstąpieniu się Morza Czerwonego przed Mojżeszem nie jest więc biblijną
fikcją?
Na inne plaże przejścia w Egipcie nie ma, bo tam
plaże to takie "getta" przynależne tylko danemu hotelowi. Albo gdzie
indziej ktoś zwabiony niską ceną trafia na porę deszczową, albo prądy wsteczne
w morzu (Dominikana) - wejście do wody to śmierć - nawet ratownik nie ratuje,
bo jego też prąd po dnie będzie ciągnąć w głąb morza. Ale to tak na marginesie
tylko po to, żeby każdą niby atrakcyjną ofertę nieco prześwietlić, co w dzisiejszych
czasach nie jest trudne. Fora turystyczne itp.
6.
Włochy na wypoczynek nie dla polskiego emeryta raczej. Inne kraje w strefie
euro też. Tam nawet wejście na plażę płatne. Chyba, że zwiedzanie, które jest
warte każdych pieniędzy, jeśli się je ma. Zważywszy na ceny, nie dziwię się, że
chrześniak zabrał jedzenie z Polski. W Tunezji stać mnie na jedzenie w
restauracjach (przy opcji all inclusive nie ma potrzeby dojadać w restauracjach
poza hotelem), taksówkę nawet z miasta do miasta. Z kurortu Port El Kantaoui do
mediny w Sousse płaciłam około 15 zł w przeliczeniu na złotówki podzielone np.
na 4 osoby - jeśli się znajdzie chętne towarzystwo.
8. Chętnie pomogę szukać, jeśli na coś się
zdecydujecie. W pierwszej kolejności wybiera się kraj. Trzeba też ustalić
priorytety: np. bliskość plaży, czy obecność SPA itd... itp...
9.
W dzisiejszych ofertach można się zorientować wpisując w Google „last minute”.
DGP - doradztwo
gospodarcze – radzi
Przed
wykupieniem wycieczki sprawdź:
-
czy biuro figuruje w rejestrze prowadzonym przez Ministerstwo Gospodarki,
-
czy figuruje w Centralnej Ewidencji Organizatorów Turystyki i Pośredników
Turystycznych dostępnej na stronie www.turystyka.gov.pl,
-
wysokość jego polisy ubezpieczeniowej i jej datę ważności,
-
opinie o biurze na forach i serwisach internetowych,
-
jakie ma zobowiązania w usłudze Krajowego Rejestru Długów. Wystarczy znać NIP
organizatora.
●
Jeżeli kupujesz wycieczkę w biurze agencyjnym, zapytaj sprzedawcę, czy nie
słyszał nic złego o interesującym Ciebie biurze podróży, czy agent pośredniczący nie ma z nim kłopotów.
●
Obawy powinna budzić bardzo niska cena imprezy, np. gdy last minute ma bardzo
duży rabat, podczas gdy konkurencja
stosuje tylko niewielkie obniżki.
●
Płać kartą, a nie gotówką. Jeżeli usługa nie zostanie zrealizowana, masz
większe szanse na odzyskanie pieniędzy – jeżeli nie zostały jeszcze
zaksięgowane na koncie touroperatora, wrócą na Twoje konto.
●
Zdarza się, że bezpieczniejszym rozwiązaniem jest kupno wycieczki u agenta.
Pośrednicy rozliczają się z organizatorami z kilkudniowym opóźnieniem.
Pieniądze wpłacone w biurze w piątek na wycieczkę z biurem, które upada we
wtorek (tak było ze Sky Club, które ogłosiło bankructwo), prawdopodobnie nie
zostały mu jeszcze przesłane. Łatwiej zatem będzie je odzyskać.
Może
powyższe informacje przydadzą się nie tylko Piotrowi.
Elu!
OdpowiedzUsuńSuper informacja u Ciebie. Naprawdę rzeczowa, fachowa!
Ja tam się nie wybieram, ale doceniam i lubię rzetelną informację!
Gratuluję.
Na razie to się wybieram do Holandii i bilety już kupione:)
A potem zobaczymy:)
Pozdrawiam.
Ps. Powinni Ci dać pól etatu w biurze podróży:)
Vojtku, nie dadzą nawet ćwierć etatu, bo taka informacja szkodzi nierzetelnym biurom podróży. Im bardziej turysta nieuświadomiony - tym lepszy.
UsuńŻyczę wspaniałego pobytu w Holandii. Będę czekać na relacje, zdjęcia i filmy.
Jeślibym się miał gdzie z ojczyzny lubej ruszać, to by mi te wieści w rzeczy samej arcyprzydatnemi były. Doceniając ich wagę i skrupulatność w poradzie, ubolewać jeno muszę, żem jest niczem ten Leszek Biały, co na krucjatę jechać nie mógł, dla braku w Ziemi Świętej piwa ulubionego, co w mem przypadku się jeszcze na miody rozciąga...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu i na to rada się znajdzie. W lotniskowej Baltonie zapasik piwa i miodów poczynić można i w nieograniczonej ilości na pokład samolotu wnieść. Przyjemność picia owych trunków tańszą, niż w Polsce będzie, ponieważ dla turystów wylatujących poza strefę euro jest zniżka.
UsuńA i na miejscu, specjalnie dla pielgrzymów, którym religia degustować nie zakazuje, pootwierano odpowiednie stoiska w marketach.
W czasach Leszka Białego takich udogodnień w drodze do Ziemi Świętej nie było, nie dziwota więc, że na krucjatę jechać nie mógł.
Ja pamiętam turystów niemieckich na Mazurach. Jechali na rowerach. Na samym przedzie jechało auto a w nim przewodnik polski. I ten Polak mnie się pyta: "Panie nie wiem pan czy tu gdzieś obiad można zjeść? Bo pilotuję turystów z Niemiec i oni o 14 mają obiad. Ale nie mogę za wcześnie zajechać na obiad niż wyznaczona godzina a ni za późno. Bo Oni zażądali na 14! i ma być o 14!"
OdpowiedzUsuńTacy są Niemcy punktualni:)
Pozdrwiam po obiedzie spóźnionym
Hi, hi...
UsuńCenię bardzo punktualność, ale to, to dla mnie jakaś gehenna by była tak co do minutki z obiadem na wakacjach.
Bardzo trafne uwagi. Ja jednak od połowy lat 80' ub.w. już nie korzystam z usług biur, bo taniej opłaca się na zniżki dla przewodników PTTK. Teraz jeżeli już gdzieś wyskakuję na parę dni to robię to własnymi kanałami.
OdpowiedzUsuńAnzai
Ale co po zniżkach, skoro przelot samolotem, jeśli kupujesz indywidualnie nawet w najtańszych liniach, kosztuje prawie tyle albo i więcej, co cały koszt wycieczki łącznie z przelotem.
UsuńTe zniżki to były już od zniżek. Nie wiem jak teraz, ale ostatni raz z takiej formy korzystałem w 1992 r. Wtedy jeszcze niektóre biura podróży podlegały pod Min. Sportu i Turystyki, więc legitymacje przew. PTTK jeszcze miały jakieś znaczenie. Przeloty samolotem były prawie darmowe, tylko do końca nie było pewne czy się poleci (brak wolnych miejsc). Minusem było to, że na miejscu trzeba było trochę popracować za nieobecnego rezydenta. Ale jak ktoś miał zdrową wątrobę to ... ;)))
UsuńAnzai
Szkoda, że teraz nie korzystasz, bo myślałam, że się dowiem czegoś konkretnego na temat zniżek.
UsuńTeraz już nie korzystam ze zniżek, ale pewne przyzwyczajenia pozostały. W zeszłym roku na wyjeździe miałem kaca giganta i przerąbaną noc. Wtedy zauważyłem, że przez ponad godzinę zamiast gorącej wody leciała lekko ciepła. No i TV nie miało aktywnego wejścia cyfrowego. Zgłosiłem to Recepcji, a rano potargowałem cenę, spuścili 30% jak zobaczyli, że mam profesjonalną cyfrówkę.
UsuńAnzai
Anzai, pisałeś w pierwszym komentarzu, że taniej. To myślałam, że się dowiem, ile by kosztował 2 tygodniowy pobyt w hotelu SPA z basenami przy plaży, wyżywieniem i piciem all incl. od 6 rano do 24 (w tym alkohol i piwo) bez ograniczeń, przelotem, transferem lotnisko - hotel - lotnisko, ubezpieczeniem, korzystaniem ze sprzętów wodnych, kortów tenisowych itd, itp... Mnie kosztowało 2030, jak podałam w notce. Ile by wniosło "taniej" ze zniżkami PTTK? Najpierw autorytatywnie stwierdzasz, że taniej, a teraz się wykręcasz, że to było "dawno i nieprawda" hi, hi...
UsuńalEllu, tak jak pisałem ostatni raz na organizowanych wczasach byłem w 1992 r. Potem moje wyjazdy opierały się na prywatnych znajomościach wyniesionych jeszcze z okresu pełnienia funkcji przew. PTTK, to jest coś pośredniego pomiędzy pilotem wycieczek, a rezydentem. Nie znam cen, ale wystarczała mi znajomość procedur, w efekcie jednak wycieczka np. do Peru mogła być raz na "krzywy ryj", czyli za darmo, a drugim razem taka sama mogła już być kilka razy droższa od standardowej! Tego nie dało się przewidzieć. Jak wiesz każda grupa wycieczkowa jest rozliczana nie z realnego wykorzystania, ale wcześniejszego ogólnego zamówienia, i tu jest olbrzymia nisza.
UsuńAnzai
W owych czasach byłam na zorganizowanym pobycie w Jugosławii, Związku Radzieckim, Rumunii i Bułgarii. Zawsze jeździł z nami (za darmo, a może i nawet za jakąś odpłatnością dla niego) ktoś, kogo nazywaliśmy Aniołem Stróżem. Na miejscu nic w zasadzie nie robił, bo tam (w Jugosławii chyba nie, o ile dobrze pamiętam) dołączał miejscowy Anioł i ten to już miał robotę, bo nawet na dancingi prowadzał wszystkich grupą, jak w przedszkolu.
UsuńW latach 70'-80' Anioł nigdy się nie ujawniał, chociaż czasami się domyślano, kto nim jest. Po 1983 r. Anioł, pilot wycieczki, przewodnik PTTTK, i rezydent często się wymieniali obowiązkami. Najostrzej jednak było na kierunkach "zachodnich". W 1978 r. na 7 dni pojechałem do Paryża, i tam Anioł wszędzie za nami chodził - niepotrzebnie, bo byliśmy jedną z niewielu wycieczek, które wróciły w komplecie. Tak się zastanawiam, kiedyś miałem czas, ale nie miałem możliwości wyjazdu, teraz nie mam czasu, a możliwości coraz więcej.
UsuńAnzai
Chwalili się, chwalili... Zawsze wiedziałam, kto jest Aniołem.
UsuńChwalili się drobni przemytnicy przy odprawach celno-paszportowych. W obszarze demoludów taka legitymacja działała cuda, niektórzy zagraniczni celnicy i wojskowi nawet salutowali. No i Anioł był lepiej traktowany. Ale poza demoludami Anioł miał przerąbane, bo nawet legitymacji nie wolno było wywozić.
UsuńAnzai
Elu - przepraszam, że zagoniłem Cie do pisania. Uwagi bardzo cenne - jest światełko w tunelu tzn., że jest szansa abysmy gdzies pojechali bo na razie penetrujemy Beskidy i oczujemy realizację planów przez naszą córeczkę i jak ona przyjedzie do Polski to my sie nigdzie nie ruszymy.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
A ja już mam spenetrowane i zaklepane Gorce.
UsuńA pisanie było przyjemne, więc nie ma za co przepraszać:)
O tak przydadzą się na pewno . Po ostatnich rewelacjach z upadłym biurem tym bardziej. Serdeczności...
OdpowiedzUsuńZ tymi upadłościami u nas to jakiś horror. Zawsze dotyka to klienta, a nie upadłego.
UsuńOj sprawdź, sprawdź, jak słyszę o upadłości biura, to ciarki chodzą po grzbiecie.Dobrych rad nigdy dość. Czy Ciebie drażnią gadżety, które zamieszczam, a o które mnie proszą blogowicze? Pozdrawiam ciepło, u nas chłodek.
OdpowiedzUsuńA dlaczego miałyby drażnić? Co Ci, Lotka, przyszło do głowy, że pytasz o to?
UsuńPod Wachmistrzem komentarz, może nie zrozumiałam intencji, to wybacz Słonko, ale stara kobieta czasami nie rozumie prostych słów. Całuski dla Ciebie.
UsuńSpodobał mi się żart Wachmistrza, to i ja chciałam "błysnąć dowcipem". Nie wyszło, mea culpa.
UsuńAleż wyszło, tylko może nie zrozumiałam, wybacz staruszce. Mózg odmówił posłuszeństwa, ustawił bieg wsteczny, a szczęka powędrowała na sztorm, intelekt zerowy, stad to nieporozumienie. Już nie wracaj do tego, bo Ci chałwę kupię i domagać się będę podania dresu. Całuski na dobry dzień.
UsuńOjjjśśś "staruszko", "staruszko", hi, hi...
UsuńDobra, wrzucamy piąty bieg, O!
Na szczęście nie mam zamiaru wybierać się do Afryki, więc ta wiedza mi nie jest potrzebna. Już wolałabym pojechać na wycieczkę turystyczną, aby pozwiedzać to, czego jeszcze nie widziałam we Francji lub we Włoszech. Najchętniej kilka dni spędziłabym w paryskim Luwrze.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Aby spędzić w Luwrze kilka dni, w grę wchodzi tylko wyjazd na własną rękę, więc faktycznie wiedza o biurach podróży nie jest potrzebna.
UsuńAle gdziekolwiek na wycieczkę zorganizowaną przez biuro podróży się wybierzesz, taka wiedza jak najbardziej potrzebna. To nie jest o wyjazdach tylko do Afryki.
AlEllu, pisałam tylko przykładowo, bo i tak już nie wybiorę się ani do Paryża, ani do Rzymu, aby jeszcze raz zwiedzić Muzeum Watykańskie. Oczywiście, że porady udzielone przez Ciebie rozjaśnią w głowach tym, którzy się wybierają na wycieczkę z jakimś biurem turystycznym, oby nie z żadnym krętaczem!
UsuńMiłego dnia.
A ja bym chętnie jeszcze raz pojechała do Rzymu.
UsuńDziękuję. Wiedza ogromna i przydatna. Chyba zacznę zapuszczać się dalej niż do naszych sąsiadów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie (chyba pierwszy raz na "posiaduszkach") i zapraszam zawsze:)
UsuńalEllu - świetnie Piotrowi poradziłaś, przeczytałam bardzo uważnie wprawdzie sama nie mogę ale dla kogoś mam jak znalazł. Rzeczywiście poruszasz się w tym świecie doskonale.
OdpowiedzUsuńJa planuję Duszniki ale finansowo manewru nie mam, korzystam ze zniżki jako stała kuracjuszka ale ceny są dość wysokie, za to na podróży oszczędzam
A jak tam jest z zapasami chałwy ? mają swoją czy też paliwo trzeba ze sobą ?
Malino, cieszę się, że odpowiedź dla Piotra przyda się jeszcze komuś. Bo co, jak co, ale oferty biur podróży i same biura trzeba jednak prześwietlać. Na żywioł, spontanicznie, to można jechać na azymut, ale nie z biurem podróży gdzieś za morze. Trzeba troszkę popracować, zanim wpuszczą człowieka w maliny. Zepsują wakacje, zmarnują urlop, a i kasy nie oddadzą, jako upadli.
UsuńZerkałam na oferty w Dusznikach. 7 dni - 1115 zł. Wprawdzie są w tym 3 zabiegi dziennie, ale zważywszy, że że w dni wolne zabiegów nie ma, to niewielki z tych zabiegów pożytek, bo w tygodniu mogą wypaść i 3 dni świąteczne. Ja doliczyć do tego podróż, dojadanie (nie zawsze serwowany bez wyboru posiłek odpowiada), picie, jakieś baseny, to spora kwota wychodzi.
Chałwy pod dostatkiem. Wszelkie rodzaje, z bakaliami także. A jakie miody z różnymi dodatkami - zalane miodem orzechy i bakalie. Są w każdym sklepie, a także w hotelach (nie wszystkich) stoją w restauracjach pełne misy - można brać bez ograniczeń.
Bardzo potrzebna wiedza.Mam w planach wyjazd tyle, że po wakacjach i te informacje będą bardzo pomocne.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńJeśli się przydadzą, to znaczy, że dobrze zrobiłam odpowiadając Piotrowi w notce.
UsuńCiekawe informacje, super zaprezentowane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZielonaMila, Twój blog nie chce przyjąć mojego komentarza, buuu...
UsuńJak widzę zamieszczasz poradnik wyjazdowy, jak już się będę znów wybierać na wycieczkę będę mogła sprawdzić, czy wszystko dobre robię :)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie do tej pory byłam już kilka razy na zorganizowanych wyjazdach, bo to dla mnie większy komfort, nie muszę myśleć o szczegółach, mam wszystko podane pod nos, a sama mogę się skupić na sobie i odpoczynku! :)
pozdrowienia!
Ja trochę się w życiu powłóczyłam na własną rękę. Teraz zrobiłam się wygodna i też preferuję podane wszystko pod nos.
Usuńa ja dzisiaj wyjechałam i wrócić nie moglam, wszystkie drogi z Wałbrzycha zablokowane, nawet te przez górki, sterczałam w samochodzie jak ta durna ale potem wylazłam zobaczyć co się dzieje i trafiła mi się gratka, Tour de Pologne.
OdpowiedzUsuńFajnie.
Tour de Pologne to faktycznie gratka, chociaż sterczenie w samochodzie nie przypada mi do gustu:)
Usuń