Tekst
archiwalny ale aktualny.
W
zimie Basia i jej mąż Marek martwią się. Chociaż od 2008 roku nie zmniejszyły
się ich dochody, wyłączyli z użytkowania 2 pokoje w swoim trzypokojowym
mieszkaniu. Do kuchni przenieśli jedno łóżko, wstawili kozę grzewczą na drewno
zbierane w lesie. Cieszyli się przy tym, jak dzieci, że w ich bloku są przewody
kominowe. W pozostałych pomieszczeniach wyłączyli ogrzewanie, drzwi do nich
uszczelnili i zawiesili kocami, żeby „nie ciągnęło” - jak mawia Basia. Trudno pomieścić
się z dwójką dzieci w kuchni przy kopcącej kozie i sąsiadującym z nią
najmniejszym pokojem. Przywykli do wygody i przestrzennych zamkniętych na czas
zimy pokojów, odetchnęli latem. Dzieci z radości skakały i jak przedszkolaki w
berka na pokojach się bawiły. Nikt nawet nie płakał, że na wakacje nie
pojechał. „Pokojowe berkowanie” rekompensowało brak wakacji.
Późną jesienią znowu zawisły koce na
drzwiach do największych, narożnych pomieszczeń. Niedługo potem, na widok rachunku
za wodę, Marek pozdejmował kurki z kranów i zaślepił wylewki ciepłej wody.
Kupił wielki kocioł i postawił na kuchence gazowej. To bardzo ekonomiczny
sposób na ciepłą wodę, mówi, bo za gaz płaci się ryczałtowo, bez względu na to,
ile go zużyjemy. Mamy miskę i małą wanienkę z piwnicy przynieśliśmy. Stoi w
dużej wannie w łazience. Przy odrobinie kreatywności i akrobacji można nawet
zamoczyć plecy. Musiałem zaślepić te krany, tłumaczy się sam przed sobą,
bo dzieciaki zapominały o oszczędzaniu gorącej wody.
Wyłączyli także spłaconą na
raty zmywarkę, bo Ludwik do mycia ręcznego tańszy od soli, proszków i
błyszczyków. Babcina lniana ściereczka za błyszczyk służy.
- Czasem i „Ludwika” nie ma,
ale co się nie domyje, to ścierka doczyści - śmieje się Basia.
Rok 2008 był pierwszym, w którym nie
zaprosili na Boże Narodzenie dalszej rodziny. Tak jest do dziś. Trzeba by było
uruchomić zimne pokoje. Sami też w gościnę nie jeżdżą do nikogo, bo to i
gościniec wypada zawieźć i jakieś prezenty kupić. Sprzedali samochód, żeby
odpadł koszt ubezpieczenia oraz przeglądów technicznych. Wyłączyli telewizję
kablową. Kilka śnieżących programów łapią anteną pokojową. Od września dzieci
poprzenosiły się do szkół bliżej miejsca zamieszkania, by zaoszczędzić na
dojazdach autobusami.
- Przeszliśmy różne w swym
życiu sytuacje, czasem było lepiej, niekiedy gorzej się żyło, ale w
dawniejszych czasach nie cofaliśmy się wstecz do standardu życia,
przypominającego ten z czasów „króla ćwieczka” i babinek noszących na plecach
chrust z lasu przewiązany wielką chustą w kratę. Najgorsze jest właśnie to
cofanie się i ciągłe rezygnacje z czegoś, co już mieliśmy, pospłacaliśmy i
czego się dorobiliśmy.
Myśleliśmy, że jesteśmy optymistami - mówią Basia z Markiem, ale coś nam się zdaje, że ten Nowy Rok, jeśli mróz nadejdzie, będzie znowu początkiem naszego stadnego życia w jednym pomieszczeniu wokół kozy grzewczej, bez względu na to, czy kryzys Polskę dotyka, czy nie. Mamy już naszykowane uszczelki i trzeci koc na drzwi do małego pokoiku.
Myśleliśmy, że jesteśmy optymistami - mówią Basia z Markiem, ale coś nam się zdaje, że ten Nowy Rok, jeśli mróz nadejdzie, będzie znowu początkiem naszego stadnego życia w jednym pomieszczeniu wokół kozy grzewczej, bez względu na to, czy kryzys Polskę dotyka, czy nie. Mamy już naszykowane uszczelki i trzeci koc na drzwi do małego pokoiku.
Na kryzysach tracą fortuny jedne hieny,
a inne hieny zbijają fortuny. Ale to są hieny. Tym drugim nie zazdroszczę, a
pierwszym nie współczuję. Są po prostu nie z mojej bajki. Bliscy są mi natomiast:
Basia, Marek, ich dzieci i wszyscy im podobni Barwni, Piękni Ludzie, którzy
zasługują na lepszy los.
Zawsze niech będzie słońce! |
Nowy Rok - początkiem czego? Może niech będzie początkiem WIOSNY - słonecznej i ciepłej? Dla Basi i Marka z dziećmi, dla wszystkich, których kryzysy - zapewne sztucznie przez hieny wywoływane - najbardziej dotykają. Dla tych, którym fałszywy „Mikołaj” zabrał, by dać swoim wypasionym „reniferom”, a Stary Rok wyłączył prąd, wodę czy ogrzewanie...
Aktualnie:
- W mroźne dni i noce do kuchennego kolektywu przy kozie dołącza babcia.
- Firma, w której pracuje Marek przeniesiona została do miasta odległego 90 kilometrów. Miesięczny koszt dojazdów samochodem ciotki - około 1500 złotych.
- Basia z Markiem zastanawiają się nad przeprowadzką, ale na przeszkodzie stoi duża różnica cen na rynku mieszkaniowym (nie wystarczy nawet sprzedaż także mieszkania babci) oraz brak kupca na ich hipoteczne mieszkanie.
oby był ciepłym rokiem i szczęśliwym a zwłaszcza że jest 13 rokiem.Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2013
OdpowiedzUsuńOby!
Usuń13 niech będzie szczęśliwa!
Ten post wydaje mi się nieprawdziwy, bo nie wyobrażam sobie takich oszczędności. Jestem oszczędna, ale bez przesady, na pewno nie odmówiłabym sobie ogrzewania mieszkania, bo to tylko pozorna oszczędność. Gdy wejdzie grzyb na ścianę, to jestem ciekawa, ile będzie kosztowało pozbycie się tego gościa. Moje grzejniki mają regulację, poza tym w tym roku blok został ocieplony i pomalowany, więc wystarczy ustawić ogrzewanie na 3 kreski, aby było ciepło.
OdpowiedzUsuńJak można zachować higienę przy grzanej wodzie i na dodatek stosowanej w minimalnej ilości?
Jeśli trzy pokoje nie spełniają swej funkcji, to może zamienić mieszkanie na dwupokojowe i żyć jak człowiek.
Serdecznie pozdrawiam.
Anno, to już tak jest, że "syty głodnemu nie wierzy". A jednak tak jest. Znam sprawę i tę rodzinę osobiście.
UsuńCo do wody, to ja na przykład nie mam ciepłej z kranu, a jestem higieniczna. Nie mam też grzejników z kreseczkami i na zimę jedno pomieszczenie wyłączam z użytkowania, bo nie da się ogrzać całego mieszkania, żeby nie wiem ile prądu naciągnąć i ile w komin ładować opału. Podgrzewam raz w tygodniu to pomieszczenie i grzyba nie ma.
Owszem, zamiana na mniejsze i ciepłe z kreseczkami rozwiązałaby sprawę, pod warunkiem, że znalazłby się chętny na zamianę, a nie ma! Kupca też nie ma! Ja np. mieszkanie mam wystawione do zamiany lub sprzedaży już wiele lat.
Basia i Marek natomiast planują przeprowadzkę do innego miasta - tam gdzie jej męża przenieśli do pracy, ale jak na razie nie mogą sprzedać mieszkania ani swojego, ani babci. Muszą sprzedać dwa, aby jedno kupić (taka różnica w cenach). A i babcia wymaga już bliskości rodziny.
Wiesz alEllu, to już przestaje być dziwne, że piszemy o różnych sprawach, a dotyczą one tego samego problemu. No, ale takie jest życie, najedzony sytego nie zrozumie.
OdpowiedzUsuńTo co opisujesz to niestety prawda, ja zauważam to nawet w mieszkaniach w blokach, z ciepłą wodą, i grzejnikami z "kreseczkami". Ludzie wyłączają nie tylko pokoje, ale nawet całe mieszkania. Problem stał się na tyle istotny, że już kilka lat temu zabroniono takich działań, całkowite wyłączenie powoduje, że administracja budynku i tak nalicza 1/3 średniej z sąsiadujących mieszkań.
Ja mam ryczałt, więc we wszystkich pokojach jadę na 5 "kreseczkach", cały czas mam otwarte okna, a jak trzeba, to dogrzewam wanną pełną gorącej wody (też ryczałt). A co, przecież nie będę sobie zaworów niszczył jak można otworzyć okna!?
Anzai, a ładnie to tak wypuszczywowywać ciepło w kosmos? ;)
UsuńAl Ellu, w zasadzie odpowiadając Piotrowi wyjaśniłem na czym polega moja sytuacja. A to czy ją popieram czy nie to już zupełnie inna sprawa. Prywatnie odpowiem, że nieładnie wypuszczywowywać, ale znam też astmatyków, którzy MUSZĄ nawet w silne mrozy wypuszczywowywać zużyte chociaż ciepłe powietrze, i dlatego mają "zimny wychów". Cuś za cuś ... a ciuś, ciuś. ;)
UsuńWiem, Anzai, wiem... Znam różne sytuacje z różnych spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. U mojego brata np. wspólnotowcy środkowych mieszkań (a tych wiadomo - większość) głosowali za "kreseczkami", bo u nich jest ciepło z zakręconymi "kreskami" prawie do zera. Natomiast brat - na szczycie, pod stropodachem i nad nieogrzewanym mieszkaniem - buli tyle, że głodem przyjdzie przymierać. Właśnie zamierza uciekać gdzieś, gdzie można palić szyszkami z lasu w jakiejś kozie. Największy problem jednak - to sprzedaż takiego mieszkania.
UsuńI ja znam taką rodzinę.Niestety takie fakty mają miejsce.Smutne to, bo przecież ci ludzie pracują a niektórzy są na cieniutkich emeryturach.Radzą sobie jak mogą. Tylko ile można wytrzymać? Serdeczności.
OdpowiedzUsuńOtóż to Hanno. Czasem rozmawialiśmy na blogach o bezrobotnych, którzy nie chcą pracować z różnych powodów. Tu natomiast jest mowa o pracujących, którym praca nie zapewnia normalnego życia. Gdzieś się chyba zachwiały proporcje pomiędzy płacą a cenami.
UsuńPrognozują ,że styczeń ma być ciepły. Pozdrawiam serdecznie..
OdpowiedzUsuńMogą tę dobrą prognozę przedłużyć o luty i marzec :)
UsuńWydaje mi się , że pytałam Ciebie o ten wózek kelnerski , ale nie moge się doszukać więc prosze napisz gdzie to można kupić i ile kosztuje...
UsuńAndante, pytałaś na moim blogu onetowym. Odpowiedziałam Ci tam, a nawet do notki dodałam dopisek ze zdjęciami.
UsuńPierwszą cześc notki przeczytałem bez emocji bo i w moim domu rodzinnym ostatni pokój /tzn. drugi/ był nieogrzewany ze względu na oszczędność węgla ale to były lata 50/60 ub. wieku.
OdpowiedzUsuńW tych samych latach polityka mieszkaniowa była częścia szerszego planu dziel i rządź. Państwo dało mprace i mieszkania i taki człeczek był przywiązany do mieszkania i miejsca jak kot do dziury. Zatracilismy zdolność przemieszczania sie - jesteśmy niemobilni i skutki tego będziemy jeszcze długo ponosić.
@anzai - pracowałem w ciepłownictwie prawie 30 lat w tym wiele lat w eksploatacji i pogotowiu ciepłowniczym.Nie rozumiesz tych spraw i powiem Ci tyle, że obsługa ciepłownictwa w Twoim miejscu zamieszkania to dupki. Moja interwencja polegała by na tym wiekszym ograniczeniu ciepła im więcej otwartych okien. Na szczęście wiekszość obiektów/węzłów cieplnych jest juz olicznikowana.
Pozdrawiam
Piotrze, to fakt, że jesteśmy niemobilni. Jednak przyczyn tego jest więcej, w tym niewłaściwe proporcje pomiędzy płacą a kosztem wynajęcia/utrzymania/kupienia dachu nad głową.
UsuńWitaj Piotrze. Nie chciałem odpowiadać tym językiem, ale skoro zarzucasz mi, że czegoś nie rozumiem, to chyba się zrewanżuję. A więc podejrzewam (to chyba trochę delikatniej?), że też nie rozumiesz tego, co to jest Wspólnota Mieszkaniowa. A to jest taki twór, który ustala/negocjuje warunki odbioru mediów z dostawcami. I to od tego nowotworu, a nie od nas, zależy to, czy kaloryferem będziemy ogrzewali tylko mieszkania, czy także korytarze, komórki, i garaże podziemne. Na to co opisuję zgodzili się mieszkańcy, którym zależy na tym, aby po odkręceniu kranu mieć od razu ciepłą wodę, a po obudzeniu się rano mieć przewietrzone i wygrzane mieszkanie. To kosztuje więcej, i wbrew Twoim zarzutom wszyscy to rozumiemy, ale "to" zostało przegłosowane. Być może "to" się zmieni, gdy np. spadną dochody mieszkańców, ale na razie jest jak jest.
UsuńPoza tym - jak wynika z ostatnich opracowań naukowych - obecne liczniki ciepła nie sprawdzają się, szczególnie tam, gdzie ściany mieszkań przylegają do grzbietów, albo szczelin dylatacyjnych budynku, można je łatwo oszukiwać, i nie są miarodajne, a te lepsze nie będą się opłacały. Dokładniejsze analizy wykazały też, że koszta montażu, kalibracji, odczytu, wymiany, itp. czynności związanych z "olicznikowaniem" w niewielkim stopniu zmniejszają koszta w stosunku do rozliczenia ryczałtowego. Ale po co ja to piszę? Przecież Ty wszystko rozumiesz. ;)
Pozdrawiam noworocznie.
Nie bocz sie bo nie chciałem nikomu dopiec. Sprawa dla ludzi-ciepłowników jest stosunkowo prosta ale dla zjadaczy chleba jest rzeczywiście trochę śmiesznawa. Piszesz czy wiem co to wspólnota mieszkaniowa - odpowiadam, nie wiem i nic mnie to nie obchodzi bo chodzi o zupełnie co innego.
UsuńStoi sobie chałupa kilkunasto mieszkaniowa która posiada wszystkie wymagane przepisami podłaczenia w tym ciepła co wynika z dokumentacji techniczno-ruchowej obiektu i czy tym obiektem będzie rządziła wspólnota, spółdzienia i jeszcze kilka innyhc podmiotów to dla tej dokumentacji to nie ma żadnego znaczenia. Do tego budynku trzeba dostarczyc okreslona ilość ciepła. Kiedys na węźle cieplnym lub w komorze ciepłowniczej zakładało się odpowiednia kryzę przez która przeciskało się odpowiednia nośnika ciepła - najczęściej wody chociaz onegdaj i pary. Wtedy też popularnym rozliczeniem był ryczał. Dzis /przynajmniej w Opolu/ na wejściu do węzła cieplnego jest licznik ciepła wg. którego producent bierze kasę /opłata zmienna/ a w mieszkaniach na kaloryferach są montowane tzw. podzieniki ciepła które wykazują procentowe zużycie ciepła przez odbiornik czyli ten kaloryfer. Nigdzie nie stosuje sie /ja nie słyzsałem/ liczników ciepła w mieszkaniach a jedynie w pojedynczych obiektach - domki jednorodzinne, pawilony sklepowe, biura wolnostojące itp. Ściany szczytowe, przerwy dylatacyjne, przemarzające ściany nie mają nic wspólnego z ogrzewaniem tylko z beztroska administratora budynku który do takiego stanu dopuszcza. Licznik nie zastapi ocieplneń czy osuszania budynków. Dostawca ciepła może dostarczyc tyle ciepła ile chce administrator. Administrator może tak skryzować/wyregulawać rozdział ciepła że w mieszkaniu nieszczelnym będzie przy -20 +30 tylko, że płacą cy za ogrzewanie pójdzie z torbami.
Ostatni mit który chciałbym rozwiać, że np. zakręcenie kaloryferów na klatce schodowej zmniejszy koszty ogrzewania. Nic bardziej mylnego bo w pierwszym rzędzie zmniejszy tekperature w mieszkaniach przylegającyhc do tej klatki schodowej a w drugim rzędzie, skrajnym może spowodować zamarznięcie najbliższych przewodów ciepłowniczych lub wodociągowych. Poznałem wielu cwaniackich lokatorów którzy polikwidowali kaloryfery np. w pakamerach na rowery i w środku zimy zostali bez ogrzewania bo końcówki tych przewodów zamarzły i przy odwilży spuściły całą wodę ze zładu/pojemności budynku i odbywało sie rozkuwanie ścian.
Racjonalnym wyjściem w celu zmniejszenia ogrzewania jest najpierw oszczelnienie i izolowanie czego sie da a później znalezienie inż ciepłownika aby ponownie przeliczył zapotrzebowanie na ciepło wg. nowych danych i podjąć próbę zmian ogrzewania w budynku oraz nowego opomiarowania uuuuuuuuuuufffffffffffffffff - mam nadzieję, że w miarę klarownie sie wypowiedziałem.
Pozdrawiam cieplutko tzn. przynajmniej +21C.
Piotrze, a ja próbuję to zrozumieć nie rozumem i wiedzą ciepłownika, a wspólnotowca ze wspólnoty. Oczywiście na podstawie tego, co napisałeś.
UsuńCzy dobrze rozumiem? A rozumiem tak:
Ciepłownik:
- daje "x" czegoś ciepła za 1000 złotych i wspólnota te 1000 zł. musi zapłacić.
Wspólnotowcy:
- Zosia na szczytowym mieszkaniu musi grzać na maksa, a Marysia na środkowym tylko na 1 kreską. Za takie samo wielkościowo mieszkanie Zosia więc płaci 80 złotych, a Marysia 20 zł i ma jeszcze cieplej niż Zosia.
Co wobec tego można zrobić z Twojego punktu widzenia ciepłownika/wspólnotowca, żeby było sprawiedliwie?
Piotrze, mimo wszystko nadal nie rozumiem dlaczego mamy zakładać liczniki, skoro i wspólnota i mieszkańcy wolą rozliczać się ryczałtem? Blok w którym mieszkam na parterze ma zainstalowane biura i sklepy, pod nimi jest parking podziemny, i garaże, na najwyższych piętrach są warsztaty, pracownie i pomieszczenia gospodarcze. To wszystko jest ogrzewane z dużymi stratami ciepła, a jednak mieszkańcy wolą ryczałt obejmujący te straty, bo to zwiększa komfort usług, a zatem i zyski mieszkańców.
UsuńPS. Współczuję tym, którzy zdjęli kaloryfery w pom. gosp. i zaczopowali końcówki (powino się je zakryzować "jedyneczką"), ale przecież my nie o tym ...
...........alem sie wtopił, trudno.
Usuń@lElla. Jest taka kategpria jak współczynnik przenikania ciepła i wiadomo że inny on bedzie przy mieszkaniu środkowym a inny przy szczytowym. Juz w fazie projektowej winno byc oznaczone ile należy przyłożyć ciepła - czyli praktycznie ile założyc żeberek np. 15 aby uzyskać i zmieścić się w temp. /bodajże na dziś/ 19-21C. Aby lokator mieszkania szczytowego mógł płacic jak inni lokatorzy to mozna zastosować wiele technik np. zastosować odpowiedni typ podzielnika ciepła, zmienić miejsce montazu podzielnika ciepła a w ekstremalnych warunkach odpuścic pomiar traktując średnio jak korytarze, klatki schodowe, suszarnie itd. Kiedyś przy ryczałcie nie było problemu.
@Anzai. Nie będę nic radził ale jedno jest pewne, że jeszcze pokolenia będziemy sie borykać z ówczesna architekturą gdzie rury grzewcze zasuwają od dołu do góry przez np. wszystkie łazieni, kuchnie itd. Dzis juz sie takich budowli nie wznosi i każde mieszkanie musi byc tak zaprojektowane aby można było autonomicznie opomiarować wszystkie media. Koniec z rozdziałem dolnym czy górnym co tylko co zrobic z tym co juz wybudowane ?.
Licznik zbiorczy na wejściu do budynku i podzielniki ciepła oraz częśc w ryczałcie pomieszczeń niemieszkalnych to chyba jedyne na dzis rozwiązanie.
Jako ciepłownika /byłego/ zęby mnie bola jak widzę te pawilony, sklepy i przeszklone powierzchnie przez które ciepło nawiewa w olbrzymich ilościach a ktos musi za to płacić. Za tą radosną "tfurczość" będziemy jeszcze cierpiec latami co z przykroscia donoszę kończąc temat.
Pozdrowienia
Ryczałt jest fajny bo łatwo sie kradnie ciepło na czyiś rachunek
Okazuje się, że nie do końca można kraść ile się chce, bo na głównych 11 pionach są założone zbiorcze liczniki ciepła i jeżeli gdzieś nagle skacze zużycie to odbiorcom tego pionu przedstawia się problem. I to działa.
UsuńA straty? No cóż, będą chyba wszędzie, bo tam gdzie drwa rąbią ... To jest zresztą, jak zauważyłeś, odrębny i wkurzający temat.
Pal licho te przestarzałe kaloryfery, ważne żeby między nami nie było zimno. Pozdrowienia.
Obliczyłem koszty ogrzewania za grudzień. Włosy stają dęba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A ja łysieję na myśl o kosztach ogrzewania ;)
UsuńWiększość ludzi oszczędza, bo jest to całkiem naturalny odruch. Jednak opisana przez Ciebie sytuacja nieco odbiega od norm przyjętych ogólnie za normalne. Nie dalej jak wczoraj byłem u kolegi, który ma ryczałt na gaz. Jako że jest wdowcem i mieszka sam w dwupokojowym mieszkaniu, ma zakręcone kaloryfery w dużym pokoju i jedynym "chodzącym" jest ten w sypialni. Za to przez kilka godzin wieczorem włącza wszystkie palniki w kuchni otwierając drzwi. Nie jest to to samo co normalne ogrzewanie, ale po kilkunastu minutach w kuchni nie można wytrzymać od nadmiaru ciepła.
OdpowiedzUsuńNie do końca rozumiem zaślepianie ciepłej wody. Jeśli jest opomiarowana (a z tekstu wynika że owszem), to musi być też zawór odcinający za licznikiem. Poza tym zaślepienie końcówek rur wiąże się z kosztami. Bo to nie tylko zaślepki i pakuły lub taśma teflonowa (tu koszt jest niewielki), ale i zupełnie inne baterie (tej samej nie da się wstawić, chyba, że zrobi się jakieś przedłużki, a i tak wyjdzie dziwoląg).
Poza tym musi facet nieźle zarabiać, skoro 1500 zł na dojazdy to pikuś. Za 2000 zł na rękę by nie jeździł, chyba że jest masochistą.
Znam ludzi, którzy mi mówią jak idę do nich do kibelka, że nie spuszczają wody po sikaniu, bo oszczędzają. A cena tony wody, to w Gdańsku 10,59 zł. Tryb oszczędny, to 3l wody.
Poza tym ciekaw jestem, jak podłączyli kozę.Bo chyba nie do przewodów wentylacyjnych?
Trochę długi ten komentarz, ale techniczny ze mnie facet. :-)
Nie wiem, jak są krany zaślepione. Powiem, jak widziałam. Z niebieskiego kurka leci woda, gdy odkręcę, a czerwonego pokrętła nie ma.
UsuńKoza podłączona jest do normalnego - prawdziwego komina w kuchni. Noszę się z zamiarem zainstalować taką w łazience u siebie, bo mam bardzo zimną - narożną z dwoma oknami (północ-zachód) łazienkę dogrzewaną elektrycznie. Są dwa, w (tym jeden nieużywany) kominy w środkowej ścianie łazienki.
Te dojazdy to makabra, opłacają się na tyle, że zostaje trochę w kieszeni. To więcej, niż nic. A poza tym szkoda stracić pracę, bo może akurat uda się przeprowadzka.
Takich rodzin jest wokół nas dużo. Każdy oszczędza, ale przy dzieciach jest ciężko. W naszym bloku jest zwyczaj wykładania rzeczy, których nie potrzebujemy, a komuś mogą się przydać. Znikają natychmiast i dobrze, bo chociaż w taki sposób można się podzielić tym co mamy. Pozdrawiam serdecznie i oby jak najmniej wokół nas było biednych ludzi.
OdpowiedzUsuńU nas też się wykłada różne rzeczy. To dobra praktyka, bo proponować, to nie wiadomo co i komu.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńal ELlu
Ciekawy wpis. Cóż takie czasy. Wszyscy z czegoś rezygnujemy, aby nie musieć rezygnować z innych rzeczy. Ja też każdą wydaną złotówkę oglądam i dobrze się zastanowię zanim ją wydam. Córka czasem się złości, ale wtedy tłumaczę "widzisz, ale później jakoś jest i na wakacje, i na inne rzeczy"
Dziekuję za życzenia na moim blogu. Tobie też życzę aby rok 2013 był dla Ciebie udany.
Mam jednak kłopot. Nie wiem, który z twoich blogów jest teraz głównym "kominkiem" Ten tu ? czy ten na przeniesiony za Onetu na nową platformę. Trochę się w tym już pogubiłem, bo nie zawsze pamietam, gdzie zostawiłem komentarz.
Na miniauto-43 na wierzchu zostawiłem wpisy na których widać zdjęcia z Fuerteventury (to chyba geograficznie też Afryka)
pozdrawiam
artemis
Artemisie. Ten jest moim głównym blogiem. Ogłaszałam to wielokrotnie w notkach na Onecie. Także na stałe zamieszczam taką informację w panelu bocznym tutaj. Pewnie, nie zauważyłeś.
UsuńZdjęcia z Fuerteventury widziałam, jeśli nie mam tam mojego komentarza, to znaczy, że w kosmos poleciał, albo nie jest zatwierdzony, bo z całą pewnością skomentowałam zdjęcia.
Spóźniłam się z komentarzem bo dyskusja już na wyczerpaniu... Cóż można powiedzieć w takim przypadku nie znając szczegółów, ani ludzi, ani powodów dla których znaleźli się w tej sytuacji. Na pewno współczucie jest tu najbardziej odpowiednie.
OdpowiedzUsuńSłoneczko na zakończenie jest chyba jakąś zapowiedzią zmian na lepsze??? Od dzisiaj Polacy zarabiają więcej. Przynajmniej statystycznie.
Jeszcze mi przyszła taka myśl, że może ta rodzina ma coś o czym niejeden bogacz może tylko pomarzyć? Miłość i wzajemny szacunek, wspieranie się w trudnych chwilach?
UsuńJa znam tę rodzinę. Jest porządna i pracowita. Basia potrafi ugotować zupę, jak to się mówi z kija czy gwoździa. Znam też sprawy ogrzewcze ich wspólnoty mieszkaniowej. Koszty ogrzewania są nie do przeskoczenia dla przeciętnej rodziny. Jedynie dla takich ponad średnią krajową. Tacy też kąpią się w dużej wannie. Teraz doszedł koszt dojazdów. Pozostaje życie miłością.
Usuńokreślenie zupa na gwoździu jest mi znana z dzieciństwa. Musimy mieć wszyscy trochę więcej optymizmu.
OdpowiedzUsuńNoworocznie pozdrawiam wszystkich.
Mało optymistycznie w tym roku jestem nastawiona i powiem, że wolałam siebie jako osobę z optymizmem.
UsuńW dzisiejszych czasach dużo jest tak naprawdę biednych rodzin. Społeczeństwo jest podzielone na bardzo bogatych i tych biednych i średnich. O bogaczach mówi się wiele, ale o tych biednych (naprawdę) to prawie nikt nie mówi (prawie)...
OdpowiedzUsuńNie wiem co ten nowy rok przyniesie, ale Tobie alEllu życzę wszystkiego co najlepsze.
Pozdrawiam serdecznie.
Jaga, obecnie najlepsze są dodatnie temperatury. :) Oby tak do wiosny!
Usuńżyczę miłego dnia
OdpowiedzUsuńi ślę pozdrowienia.
Dziękuję bardzo. Wzajemnie.
UsuńTo mnie przygnebilas... tak malo wiem o zyciu w Polsce...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judith, nie chciałam Ciebie przygnębić. To samo powiedziała znajoma, która po latach nieobecności przyjechała do Polski. Wróciła skąd przyjechała, głównie ze względu na zdrowie, bo jej choroby w Polsce nie leczą na ubezpieczenie.
UsuńElu!
OdpowiedzUsuńDziękujemy za życzenia. Ale najbardziej są one potrzebne Basi i Markowi.
Bieda jest w Polsce większa niż nam się wydaje. Nie widać jej z wielkich miast.
Ale ona się powiększa!
Przybywa miast, w których bezrobocie sięga 30%!!! Dziś w TV mówili o złodziejskiej prywatyzacji WARMII! Firmy z wieloletnią tradycją.
I niechętnie to się pokazuje w TV.
Wszystkiego najlepszego!
Vojtku, jak się pozagląda w "zaułki" to i w wielkich miastach widać.
UsuńWłaśnie dostałam naliczenie nowych opłat za koszty eksploatacyjne mieszkania. Wzrosły o 6,00 zł w tym głównie opłata za zimną wodę oraz śmieci.
OdpowiedzUsuńJa nie mam jeszcze nowych opłat, na pewno wzrost będzie niewielki, też kilkuzłotowy. Ale opał, za który płaciłam poprzednio 100 - 120 zł za metr, teraz 170 - 180 zł. Szukam więc tańszego dostawcy, ale nie znajduję. Tańsza może być tylko sosna z Ukrainy, ale ja potrzebuję liściaste.
UsuńU mnie to wygląda tak, że właściwie całość dochodów przejadana jest na utrzymanie i konieczne remonty domu. Szczególnie, że w opłatach mogę liczyć najwyżej czasem na pomoc mamy emerytki.
OdpowiedzUsuńŻeby utrzymać jako taki standard życia, pracuję w trybie ciągłym, również w weekendy. Przy takim natężeniu pracy i oszczędnym gospodarowaniu bez szaleństw jestem w stanie się utrzymać. Cieszę się, że nie mam więcej dzieci niż 1 i że mam dość pracy, żeby na to zarobić.
Największą złość wywołało idiotyczne pytanie pana z Urzędu Skarbowego w zeszłym roku podczas kontroli:
- To po co właściwie ta cała działalność, skoro Pani w zasadzie nic nie zostaje na życie.
- A jakie mam wyjście proszę Pana? Państwo mnie raczej nie utrzyma.
Pozdrowienia!
iw
Własny dom wymaga jednak dużych nakładów. To szczęście, że mama może czasami pomóc.
Usuń