Pewna osoba pali papierosy w swoim domu.
Nie czyni tego jednak w obecności
niepalących gości. Popielniczkę, zapałki i paczkę papierosów przechowuje w metalowym
pudełku po czekoladkach. Kiedy już musi zapalić, przeprasza gości i wraz z
pudełkiem udaje się do łazienki, gdzie jest dobra wentylacja, a
także dwa okna na przeciwległych ścianach, więc szybko i łatwo można
pomieszczenie wywietrzyć.
KTOŚ komentuje:
- Ale chamka i kłamczucha!
Pod pretekstem, że musi zapalić, poszła do toalety po kryjomu zjeść czekoladki.
Koleżanka wysłała do KTOSIA
zdjęcie i opis domu.
- Przecież dach
jest płaski a ściany zagrzybione. - KTOŚ nie daje sobie nawet powiedzieć, że dom ma dach spadzisty, tylko z żabiej perspektywy tego nie widać, natomiast ciemniejsza przy ziemi ściana, to zabrudzenie po gruzie z cementem, który pod nią leżał, a nie grzyb.
Znajoma KTOSIA chwali się,
że wstawiła białe okienka do piwnicy.
- Hm... Dziwne! A ja w
„Googlach” widzę brązowe! - KTOŚ sprawdza kolor okienek na przestarzałym zdjęciu
satelitarnym, bo przecież koniecznie trzeba domniemane kłamstwo w jakiś sposób sobie udowodnić. Czy to taki, niezbędny KTOSIOWI do życia, rodzaj pożywki?
Podczas mycia panelu
kuchennego zbyt mocnym detergentem, starła się w kilku miejscach warstwa
kolorystyczna i powstały jakby „maziaki”.
- Niby wczoraj sprzątałaś,
uchodzisz za pedantkę, a taki brudny panel masz! - KTOŚ zauważa to, co chyba chce widzieć.
Cóż, świat niekoniecznie
jest taki, jakim go widzimy swoimi oczami...
To tylko nieliczne przykłady. Wydarzyły
się niedawno, więc jeszcze pamiętam. Podobnych można przypomnieć więcej, jak i
KTOSIÓW żywiących się własną rzekomą nieomylnością wielu spotkać można na
świecie. Tacy wszystko wiedzą najlepiej, a świat jest dokładnie takim, jakim go
sami odbierają. Tworzą przeróżne - jedynie słuszne - teorie, niczym eksperci w
każdej dziedzinie. Sprawiają wrażenie, jakby mieli jakieś siły nadprzyrodzone.
Wiedzą i widzą wszystko, wszędzie i za wszystkich. Nie tylko to, co się robi za
zamkniętymi drzwiami np. łazienki, ale nawet to, co w najgłębszych zakamarkach
myśli skrywają inni ludzie. Nie pomoże nic! Można przysięgać, udowadniać,
tłumaczyć, przekonywać... Na nic to się zda! KTOŚ wie, jak dokładnie było
w miejscu, w którym ani w danym czasie nie był, ani nie słyszał rozmów uczestników
zdarzenia. Ba! KTOŚ będzie przekonywał ich, że na pewno było inaczej. Bo
tak! I już!
Toleruję człowieka, bez względu na to,
jakim jest i z jakiej perspektywy widzi świat. Ludzie różnią się przecież nie tylko wyglądem,
ale i charakterem, poglądami, gustami, wartościami, ocenami... Kiedy jednak KTOŚ przedstawia fakty, zdarzenia z moim udziałem, myśli i poczynania moje... wizją swoją, jako najprawdziwszą i jedyną do przyjęcia, to przecież robi ze mnie kłamczuchę, a nawet wariatkę.
Tego nie mogę znieść! Denerwuję się i - chyba dla rozładowania emocji - płaczę.
Czasem kilka dni i nocy... Zastanawiam
się także, czy ze mną coś nie tak? Kiedy już ochłonę, dla pewności sprawdzam dach i kolor okienek w piwnicy. Białe! Jak bum cyk cyk białe, a nie brązowe! Dach - jak boni dydy - spadzisty, a nie płaski. Sąsiedzi i plany budowlane to potwierdzają! To znaczy, że nie zwariowałam i nie mam zaburzeń wzrokowo - kolorystycznych oraz złudzeń żabio - perspektywicznych, hi, hi...
Ufff! Co za ulga...
Ha, mam zupełnie tak samo! T.z.n. wiem coś na pewno, bo brałam udział w zdarzeniu, albo widziałam na własne oczy, nawet spieram sie w imię prawdziwej prawdy, a potem wracam do domu i sprawdzam jeszcze raz, bo KTOSIU zasiał wątpilwości... I też mam nieprzespane noce, bo nie potrafiłam udowodnić, że: nie jestem idiotka, kłamczucha lub oszustka :-)
OdpowiedzUsuńMyślę,że KTOSIOWI nie da się udowodnić prawdziwej prawdy. KTOSIU zawsze wie lepiej, chociaż go tam nie było, nie widział i nie słyszał.
UsuńA ja sobie myślę tak; nawet świadkowie tego samego wydarzenia potrafią zauważyć [zobaczyć] inne szczegóły, bo punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia [stojenia], dlatego aby był pełny obraz należy uwzględnić wszystkie świadectwa i zdania. Ktosiowi także dać pole do popisu, a potem...walnąć mu przed oczy dowód, a nie zadręczać.Choćby trzeba było naprędce okno przemalować z białego na brązowy czy odwrotnie. Będzie mu łyso , a co! Niech ma za swoje, byle moje było na wierzchu :) cha...cha....
OdpowiedzUsuńA kto KTOSIA zadręcza i czym? To KTOŚ zadręcza ludzi, którzy boją się albo już nie chcą cokolwiek mu opowiadać, bo wszystko zakwestionuje.
UsuńCo do miejsca siedzenia i punktu widzenia pełna zgoda. Także w kwestii zauważania różnych szczegółów.
Zaczynam się zastanawiać czy jestem takim ktosiem. Jestem?
UsuńBet, może jakoś to sprawdzimy? ;) :)
UsuńalElla> w moim komentarzu chochlik zeżarł jedno słowo> "się"; tam powinno być "nie zadręczać się ". To jest tak, że jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy" i chochliki podsyła;
Usuńpozdrawiam :)
Aaaaaa... To zmienia postać rzeczy. :)
UsuńA swoją drogą, także mam tak jak Ty. Tłumaczenie się, a czasami brak możliwości udowodnienia swej racji sprawia, że się denerwuję [w realu podnoszę głos, jakby to coś dało :( ] ale jak widzę, że Ktoś idzie w zaparte, to schodzę mu z drogi. Fakt, kac moralny pozostaje, ale...czas leczy i takie rany.
UsuńCzęsto się nawet nie chce udowadniać, bo co da? Często też nie można udowodnić. Jeśli np. KTOŚ zakwestionuje to, że dzisiaj jeszcze nie jadłam śniadania, to jak mu to udowodnię? Na gastroskopię pójdziemy?:))) Po co? Toż i lekarzowi nie uwierzy.
UsuńZrobi mi się przykro, że mi nie wierzy, ale też pomyślę o KTOSIU - jako przypadku do badań psychologicznych, hi, hi...
Takie osoby trzeba eliminować z grona swoich znajomych. Ja po prostu unikam takich wszechwiedzących. Wolę mieć znacznie mniejsze grono znajomych, za to ludzi normalnych a nie wszechwiedzących wszystko lepiej i dokładniej niż jest w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
I tak najlepiej postępować, bo innej rady nie ma.
UsuńKiedyś się mówiło, że "jak ci trzecia spotkana osoba mówi, że jesteś pijany, to idź spać". Czasy się zmieniły, i dzisiaj tą trzecią osobę walimy w mordę, będąc przekonanymi, że jesteśmy przedmiotem zbiorowego spisku, i to my mamy rację. :-D
OdpowiedzUsuńŻeby chociaż się położyć, jeśli nie chce się spać...
UsuńNo pewnie, że po takim czymś nie chce się spać. ☺
UsuńSłusznie zakładasz istnienie różnych punktów spojrzenia na te same zdarzenia. Ale takie jest życie. Nie ma sensu przekonywać wszystkich wokół, że nie jesteś wielbłądem. Zresztą przytoczę Ci przykład z obszaru edukacyjnego.
Jak wiadomo fizyka (a teraz i inne nauki opierające się na zasadach mechaniki kwantowej) wykładana jest na różnych poziomach nauczania tak, aby uczniowie mogli przyswoić sobie podstawowe zagadnienia w miarę rozwoju umysłowego. I tak w podstawówce uczy się tego co potem w szkole średniej należy zastąpić nową inną wiedzą. To czego nauczyliśmy się w szkole średniej należy natychmiast zapomnieć po zapoznaniu się z zasadami obowiązującymi w kwantowym świecie. Ale niestety i na studiach, nawet magisterskich na kierunkach ścisłych, nie dowiemy się wszystkiego o teoriach względności, które dopiero można poznać na studiach doktoranckich, nieraz dopiero w procesie habilitacyjnym.
Podobnie jest w życiu. Przecież nie przekonasz głąba, że jak wymieni okna brązowe na białe to mu Google natychmiast przyjadą, zrobią zdjęcie i zaktualizują kolor. Dlatego ja np, oponentów "walę w mordę".☺☺☺
Pozdrawiam.
PS. Chyba też kilka razy byłem KTOSIEM, ale staram się tego unikać, a jak już się zdarzy to od razu wyjaśniam swój błąd.
Zwykle z przekonywania się wycofuję, ale boli... bardzo boli, kiedy prawda i racja są niemal z góry kwestionowane. Też pewnie zdarzało mi się być KTOSIEM. Rzecz jednak w umiarze, i jak mówisz, w wyjaśnieniu błędu.
Usuńniezależnie od perspektywy, skrótu, horyzontu czy umiejętności patrzenia prawda leży tam, gdzie leży ...
UsuńA wszystkiemu winna "żaba". Aby mieć właściwe spojrzenie trzeba spoglądać z perspektywy "żyrafy"!
UsuńAlbo wejść na stołeczek:)))
Skoro Malinka mówi, że prawda leży tam, gdzie leży, to zapewne - Bet - raz trzeba po żabiemu a innym razem po żyrafiemu. :)))
UsuńW życiu różna mina,
OdpowiedzUsuńnie trzeba "przeginać".
Wietrze zwiej
UsuńTego, co przegina,
Hej!
a jak zwiejesz
Usuńto się zaśmiejesz
:-)
a jak się śmiejesz
Usuńto piękniejesz
:)
Hej!
Usuń:-)
Hej! Ho!
UsuńTakiemu "KTOSIU" warto ze słodką miną zaaplikować chałwę, chałwa cudownie na nerwy działa ale gagatkowi zaaplikować należy słodycz w ilościach ... przeczyszczających , dobrze wpływa na lotność umysłu, może mu się perspektywa zmieni z żabiej na taką bardziej z lotu ptaka ... może oprzytomnieje "lekutko" ?
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że i to nie pomoże.
Usuńmyślisz , radykalniej ???? ale co ?
UsuńMyślę, że chałwę trzeba było z mlekiem matki wyssać, a potem systematycznie - po okruszku - chałwować się. Jedna wielka dawka nie pomoże.
UsuńW takich chwilach, przydałaby się opcja, ban. Klik i po sprawie. :) Niestety, tak niema. Zasada wpuszczania jednym uchem i wypuszczanie drugim, niestety też nie jest uniwersalna. Jakieś rany pozostawia, co widać w Twoim wpisie. Są ludzie (cała masa), którzy chętnie napisaliby Ci scenariusz życia, na swoich przykładach. Rozwiedziony da Ci radę, jak stworzyć dobry związek, bankrut, jak zarządzać finansami i prowadzić firmę, bezrobotny podpowie jak znaleźć świetną pracę, laluś mieszkający całe życie z rodzicami będzie snuł opowieści o rodzinie itd.. Ale oni czują się świetnie w takich sytuacjach i nie wyobrażają sobie jak można osiągnąć szczęście, robiąc cokolwiek innego, niż oni. ;) Z tym, że chyba to nie jest prawda. Raczej próbują Twoim kosztem, usprawiedliwić swoje dziadostwo. Ściągnąć Cię do swojego poziomu. W grupie raźniej. :) Ale nie wiem czy mam rację. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy tak jest na pewno, ale sądzę, że masz rację. Dodałabym tylko, że bywają też wśród nich "wampiry", które wprost się tym żywią, czerpią z tego energię do życia. To się chyba potwierdza, bo dlaczego po spotkaniu z jednym człowiekiem jesteśmy naładowani radością i energią, a po kontakcie z innym czujemy spadek sił witalnych?
Usuńja tam po wyjści z tego miejsca zawsze jestem podładowana :-)
UsuńSama także naładowujesz to miejsce poztywną energią.
UsuńAlEllu, niestety, są na świecie tacy ludzie, którzy wiedzą wszystko lepiej od nas.
OdpowiedzUsuńGdybyś w Google obejrzała mój wieżowiec, załamałabyś ręce, bo jest obrzydliwy. Tymczasem kilka lat temu ocieplono go i pięknie pomalowano.
Na starych blogach na Onecie, gdy nie trzeba było wpisywać swego maila, znajdowało się mnóstwo przemądrzałków, którzy zawsze wiedzieli lepiej od właściciela bloga.
Najlepiej z KTOSIEM zerwać wszelkie kontakty, bo szkoda zdrowia.
Gorąco pozdrawiam w mroźny dzień.
Szczególnie, gdy blog się znalazł na głównej stronie Onetu, to przemądrzałków były dziesiątki. Potrafili do góry nogami wywracać życie człowieka, w ogóle nie znając.
UsuńNie wiem, czy dostałaś kiedyś ankietę na temat zmian na blogu na Onecie.
UsuńJa na jej wypełnienie poświęciłam ponad pół godziny i na pytanie, czy chcę, aby na blogu umieszczano reklamy, odpisałam, że nie chcę. Na pytanie, czy chcę, aby mojego bloga polecano, również odpowiedziałam, że nie chcę. Po co mi głupie komentarze. Skoro o czymś piszę, to chyba się do tego przygotowałam.
Kiedyś jeden chłopak udowadniał mi, że nie byłam nauczycielką. Zaproponowałam mu, aby podał mi swoje imię i nazwisko, a znajdę go na naszej klasie i zaproszę do znajomych, wtedy zobaczy, czy piszę prawdę. Już się nie odezwał, choć wcześniej kilkakrotnie mi ubliżał. Uznał, że lepiej się nie ujawniać.
Nie przypominam sobie ankiety, ale wiele razy prosiłam Onet, aby nie polecali mojego bloga i nie zmieniali tytułów notek. Początkowo nawet cieszyłam się, widząc swój kominek na głównej stronie Onetu. Z czasem stało się to nie do zniesienia właśnie przez komentatorów KTOSIOWYCH.
UsuńMoże Ci nie wysłali tej ankiety, ale wiem, że andante dostała. Ja się przy niej namęczyłam, bo nie chciałam pisać zbyt ostro, co myślę o zmianie bloga, który do tej pory mi się nie podoba i tęsknię za starym.
UsuńPoczątkowo mi pochlebiało, gdy na głównej stronie Onetu widziałam adres mego bloga, potem zaczęło mnie to denerwować.
P.S. A co by było, gdybyś KTOSIA poczęstowała "bombonierką"?
Nie wiem, nie wiem, co by było. Trzeba chyba wypraktykować. :)
UsuńMam "żabi" dylemat skoro Donald wygrał. Świat zwariował albo ja?
OdpowiedzUsuńJa przypuszczałam, że wygra Donald. Może świat ma już dość i potrzebuje zmian? Jakichkolwiek, byle zmian?
UsuńJakby chcieli zmian to by wybrali kobitkę:)) To jest zmiana!
UsuńA jeśli już jest tak jak mówisz to dlaczego ta zmiana musi być w kierunku tych co plotą prymitywne bzdury? To się podoba w obecnym świecie, styl tabloidalny i magia miliardera-bogacza. Wrr....
Słuchałam wypowiedzi różnych ekspertów i także zastanawiają się, dlaczego? Zadają sobie pytania i nie znajdują odpowiedzi.
Usuń"A wszystko bez te nawozy śtucne..." Może coś w tym jest?
Usuń... i stonkę ziemniaczaną. :)))
UsuńDawno juz nie widziałam stonki ziemniaczanej, może wyginęła? Notuję, aby zaobserwować plantacje ziemniaków w przyszłym sezonie.
UsuńJa nawet plantacji ziemniaków dawno nie widziałam.
UsuńWitam po przerwie.
OdpowiedzUsuńNie ma ludzi takich samych, każdy z nas ma jakieś wady i walory. A czy "Ktoś" wie, że też ma wady? Nie cierpię takich "Ktosiów", którzy widzą wszystko złe u innych, tylko nie u siebie.
Pozdrawiam serdecznie.
Oczywiście, że każdy ma jakieś wady. Tylko po co swoimi wadami zadręczać innych?
UsuńNa szczęście, ja takimi "Ktosiami" się nie przejmuję :)
UsuńPozdrowionka.
I ja muszę się nauczyć nie przejmować.
UsuńKoniecznie, od razu lepiej się poczujesz :)
UsuńJednak to bardzo trudne.
UsuńBop racja to musi być zawsze po naszej stronie :D. Jeżeli nie, to gorzej dla niej.
OdpowiedzUsuńPrzychodzi dwóch Żydów do rabina, by ten rozsądził spór między nimi. Pierwszy opowiada, jak to wygląda z jego strony. Opowiada żarliwie całą historię, na co rabin odpowiada:
Usuń- Masz rację.
Po nim opowiada drugi historię ze swojego punktu widzenia i stara się dowieść, że słuszność leży po jego stronie. Także na jego wywód rabin odpowiada:
- Masz rację.
Na te słowa nie wytrzymała przysłuchująca się wszystkiemu żona rabina i mówi:
- Przecież to niemożliwe! Oni spierają się ze sobą, o to który ma rację, a Ty mówisz, że mają ją obaj? To niemożliwe!
Rabin ze spokojem odpowiada:
- Ty też masz rację!
A ja znam inny ;
UsuńPunkt pierwszy- szef ma zawsze rację.
A jak szef nie ma racji, to patrz punkt pierwszy- szef ma zawsze rację. Wystarczy więc być szefem i problem rozwiązany.
Kto przychodzi do szefa ze swoimi przekonaniami - wychodzi z przekonaniami szefa.
Usuńuhmmm - chyba, że szef taka lebioda, jak ja ...
UsuńOjtam,ojtam! Jaka lebioda? To słodkie chałwiostwo. :)
Usuńpocieszaj mnie, pocieszaj ...
UsuńSzefowa architekt
UsuńKonstruktorów miała.
Zamiast ich ustawiać
Chałwę podjadała.
Też bym miała dylemat, gdyby ktoś lepiej wiedział ode mnie, jak wygląda mój dach ;)
OdpowiedzUsuńI...masz rację. Niektórym wydaje się, że wiedzą WSZYSTKO ;)
Niech tam sobie wiedzą i delektują się tym. Ale po co wpierają innym swoją wszechwiedzę?
UsuńMiło witam na pierwszej posiaduszce i zapraszam na kolejne. :)
Ostatnio spotkałam na swojej drodze osobę niezwykle toksyczną,nie tylko mnie doprowadziła do pasji. Unikam takich osobników. Ludzie są różni, trzeba i takich jakoś tolerować. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOj trzeba, trzeba tolerować...
Usuńech - nie spotkałam jeszcze konstruktora, co by się nie znał lepiej na architekturze, niż architekt ... w samym moim domu trzech takich :-) ti już z definicji i natury rzeczy tak jest i ja z tym z całą przyjemnością się godzę , uśmiecham i mówię - a ku ku ...
OdpowiedzUsuńDobrze mają z Tobą ci konstruktorzy. Wprost malinowe życie. :)
Usuńja z nimi też dobrze mam
UsuńI tak trzymać, o!
UsuńWydaje mi się, że to jakaś nasza rodzima wada, by czuć się czasem jak wszystkowiedzący. Na szczęście są jeszcze osoby na tym świecie, które tak nie mają. :)
OdpowiedzUsuńCóż jest to jakiś argument, ale jak jest na minusie przez jakiś czas i spada śnieg nowy to zostaje ładny, przynajmniej na tydzień czy dziesięć dni. ;)
Pozdrawiam!
A może to zaleta?
UsuńW sumie może zależy to od sytuacji? Bo tak się zdarza, że wada staje się momentami zaletą.
OdpowiedzUsuńNo ja tam nie wiem. Mnie poza brzydotą tej budowli poraża ilość pieniędzy na nią przeznaczonych.
Pozdrawiam!
Wiele też zalet ma cechy wspólne z wadami.
UsuńA ja wierzę ludziom i nie sprawdzam niczego.
OdpowiedzUsuńA Tobie wierzę,bezgranicznie,
Słonecznie pozdrawiam.
Tak całkiem bezgranicznie, Bob, to trochę niebezpiecznie. ;) Czasem wątpliwości są wskazane. :)
UsuńNo cóż, wielu jest takich KTOSIÓW...
OdpowiedzUsuńNiech sobie żyją...
Pozdrowienia:))
... i żyć dają innym.
UsuńChyba nie warto KTOSIAMI się przejmować, oni mają taką perspektywę i ich nie zmienisz...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie zmienię i nawet nie zamierzam. Oby tylko tak bardzo życia innym nie obrzydzali.
UsuńCzasem zazdroszczę tym Ktosiom tej samozadowolenia z siebie. Ja zawsze mam wobec siebie wątpliwości. Teraz też czy ta zazdrość jest uzasadniona
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I ja należę do tych z wątpliwościami wobec siebie. To chyba niedobrze, bo łatwo nas skrzywdzić.
UsuńCzekam na nową notkę- tym razem na Twoją [nie żabią] perspektywę :)
OdpowiedzUsuńa oczekując pozdrawiam :)
Już się pisze! Z bardzo ciekawej perspektywy... ;)
UsuńJa też jestem z tych osób co to się przejmują opiniami Ktosiów. Potrafią mi popsuć humor na długo. Choć sobie tłumaczę: Iwonka, daj spokój, są ludzie i ludziska... to jednak boli. Skąd się te Ktosie biorą z tą swoją nieomylnością?
OdpowiedzUsuńMoże to osoby, które żywią się ludzkim bólem, jak wampiry krwią, a kanibale mięsem?
Usuń