Jak opublikować komentarz?
Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:
- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.
- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.
W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.
Takie nic to jest coś!
OdpowiedzUsuńTo poważne wyzwanie, aby przyjść nie "na coś" ani "po coś" lecz "z czymś".
Przypomina to zapomniany już chyba zwyczaj spotkań ludzi bez okazji, tak dla wymiany wiadomości, opinii czy po prostu okolicznych ploteczek.
I właśnie to uczyniłaś. Przyszłaś z wiadomością o czymś, co jest nieco zapomniane.
UsuńPrzyjmuję i dziękuję, stawiam na czyściutkim obrusie i odnotowuję na tej czystej kartce.
Jak ja uwielbiam "ploteczki"! Takie niewinne, niezłośliwe, niekrzywdzące, ale niezbędne aby wiedzieli sąsiedzi jak kto siedzi!
UsuńMam sąsiadkę, która interesuje się tym, co u kogo w trawie piszczy, ale w sensie pozytywnym. Nie ma mowy, żeby do kogokolwiek włamali się złodzieje. Sąsiadka usłyszy, zauważy, złodzieja spłoszy. Nawet, jak za długo z piwnicy nie wracasz, to sprawdzi, co tam robisz, czy przypadkiem nie zasłabłaś.
UsuńCzyli nie da się "zgrzeszyć w piwnicy" z innym sąsiadem... To już zakrawa na szpiegostwo:))
UsuńNie spojrzałam na to pod kątem "grzeszenia". :)))
UsuńNo przecież na pisałam "grzeszenie", a nie grzeszenie. Po cóż nam zgorszenie?
UsuńJeszcze w cudzysłowie i w piwnicy nie grzeszyłam... ;) :)))
UsuńA kto rozpala w kotle w dni zakazane? No kto?
UsuńNo i tak. :) Takie grzechy jednak się nie liczą. W niedzielę i święta też musi być ciepło.
UsuńPS. Odzyskałam logowanie na blogu, ale poczta dalej się blokuje.
To mi wygląda jak "tabula rasa".
OdpowiedzUsuńMoże tylko za "tabulę" robi? ;) :)
UsuńMożna ją "podrasować"...
UsuńA tak na poważnie, to "tabula rasa" naprawdę jest "tabula", czy tylko zapisków nie widzimy?
UsuńAzaliż mnie też się z tym skojarzyło od razu. Chyba mamy filozoficzne ciągoty ;)
Usuń... azaliż, ciągoty ... no kurde, to nie wystarczy laskę Hamerykanom zrobić? ;)
UsuńZ lasek to zdecydowanie najbardziej lubię te Gandalfa :D
UsuńNo proszę, jak filozoficzne ciągoty się przyciągają. :)
UsuńJa tam wolę swoją. Też ładna. ;)
UsuńCo swoje, to swoje, o!
UsuńJeśli obrus odporny na plamy, to można degustować wszystko:-)
OdpowiedzUsuńZ obrusem dowcip mi sie przypomniał: w karczmie nocują goście, nagle karczmarz budzi śpiących nad ranem słowami
- śpijcie szybciej, bo wasze prześcieradła na obrusy potrzebne...
Fajny pomysł tego czystego obrusa na blogu :-)
Hi, hi, hi... Dobre!
Usuń- Czy w tej restauracji zmienia się obrusy?! - pyta rozgniewany klient kelnera.
- Ależ oczywiście proszę pana. Obrus z pańskiego stołu cały ubiegły tydzień leżał na tamtym stoliku pod oknem.
Też dobre :-) a potem odwracają na drugą stronę :-)
UsuńNastępnie na trzecią stronę, czyli tę, która czyściejsza.
UsuńElu, za takie wpisy po prostu Kocham Cię. Niby nic.... . A nie. Tam jest tyle treści, że na dzisiaj, nie ogarniam. ;) Wydaje mi się, że powinienem więcej, ale ...może jutro. Jesteś zdolniacha. Pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńKocham być kochana. Któż tego nie kocha?
UsuńRównież pozdrawiam i zapraszam, czy ogarniasz, czy nie...
Trochę późno zajrzałam , więc mogę życzyć miłych snów :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Posiaduszki dozwolone o każdej porze dnia i nocy. Nikt nie jest spóźnialski. Celowo nie wyświetla się godzina przybycia.
UsuńI to jest dopiero wyzwanie. :) Nie rozgrzebię tematu polityki, bo to akurat zły pomysł. Mogę rozgrzebać temat historii, bowiem czytam taką zgrabną książeczkę autorstwa Romualda Romańskiego pt. ,,Niewyjaśnione zagadki historii świata". Bardzo lubię takie pozycje do czytania, bowiem dają do myślenia bardzo dużo. A w tej książce już pierwsza sprawa ze starożytnej Grecji jest znakomita. Chodzi o to czy uszkodzenie posągów Hermesa miało znaczenie bardziej obrazoburcze (czyli czy sprawca był świętokradcą) czy może raczej sprawca stał się ofiarą demokracji (bardzo skomplikowane losy po donosie na niego, elementy niemal jak z Jamesa Bonda albo kryminału).
OdpowiedzUsuńAkurat nieprzygotowany byłem w tym śnie, a poza tym te dźwięki zza okna mnie zbudziły w złym momencie. :)
Pozdrawiam!
Dziękuję, że "zapodałeś" Romualda Romańskiego. Ja dorzucam jego książkę pt. „Królewskie dzieci z nieprawego łoża. Dzieje polskich bękartów”. Książka ciekawa nie tylko dla historyków. Opisując poszczególne postaci, autor pokazuje je na tle zmieniającego się spojrzenia Kościoła na potomków z nieprawego łoża. Np. za panowania dynastii piastowskiej pozycja bastardów nie różniła się od pozycji dzieci ze związków legalnych. Zmieniło się to po Soborze Trydenckim. Wtedy dzieci nieślubne niemal wykluczono ze społeczeństwa tak dalece, że nie mogły po ojcu dziedziczyć majątku, ani nosić jego nazwiska. To się zmieniło w XVIII wieku, kiedy zwyczajem i modą stały się związki pozamałżeńskie. Królowie, książęta, i panowie arystokraci, którzy nie mieli kochanek wręcz narażali się na śmieszność.
UsuńPoplotkujemy?
OdpowiedzUsuńWiecie,co? Białowieska się puszcza! Z drwalami..
Białowieska uchodzi za porządną. To może być gwałt na niej.
UsuńBardzo póżno było, gdy tu wczoraj zaglądałam... a dzis tyle tu się wydarzyło/napisało!
OdpowiedzUsuńMogę tak trochę osobiście?
Albo nie... Nie będę się z obnosić z moimi tęsknotami... Pójdę na spacer.
Faktycznie dużo się dzieje, a ja od rana do godz. 17:30 nie miałam tu wejścia. Jakiś chochlik mi nie pozwałał zalogować się. Całe szczęście, że informatyk zechciał w niedzielę przyjechać.
UsuńTylu chętnych.
OdpowiedzUsuńLubię chętnych, o! :)))
UsuńTo właśnie jest To.
UsuńI wyszła rymowanka.
UsuńA z symbolicznym półliterkiem można wpaść?
OdpowiedzUsuńZapewne znajdą się chętni na "symbolikę". Wystawiam kieliszki. :)
UsuńTo ja wrzucę temat do plotek- już znam dzień swego wyjazdu i....biorę się za dopinanie różnych spraw i ...pakowanie.Życzliwi twierdzą, że mi życia na to pakowanie nie starczy;))))
UsuńWyjeżdżamy 30 września.
Miłego;)
No to wypijmy za terminowe spakowanie i udany wyjazd!
UsuńAnabell, a ja mam pewność, że z pakowaniem uporasz się doskonale. Tylko niech Boja za dużo toastów nie wznosi, bo przy takim przedwzięciu trzeba trzymać się pionu.
UsuńBoja, ale tylko jeden toast,o!
No tak nie można. Po tylko jednym toaście krzywo spakowane będzie! Dwa toasty to minimalne minimum!
UsuńNo, dobrze... Ale podmieniam kieliszki na mniejsze. :)))
UsuńDodaj do nich gustowną lupę...
UsuńHi, hi, hi... Toasty pzez lupę. Tego jeszcze nie grali. :)))
UsuńSkoro zmniejszasz kieliszki to trzeba sobie jakoś radzić:)
UsuńI słusznie. Zaradnym jest lepiej.
UsuńWitaj :) a ja wpadam z pysznym ciasteczkiem i dobrym winkiem (chociaż nie wiem czy lubisz) na ploteczki i odlądanie zdjęć i innych ciekawostek.
OdpowiedzUsuńmiłego.
Najbardziej ciasteczka lubię. Miłego oglądania zdjęć i podglądania ciekawostek. :)
UsuńDzień dobry... gdybym był piekarzem, na owym obrusie, pozostawiłbym w wiklinowym koszu bochen rumianego, parującego zapachem pieca chleba; gdybym był kawiarennikiem (po części jestem nim :-), ustawiłbym na nim kremowe filiżanki z kawą, tudzież cynamonowe, kruche ciasteczka, ewentualnie piekielnie tuczącą napoleonkę na, rzecz jasna, francuskim cieście; gdybym był babuleńką z nićmi szczeropurpurowymi i igłami, wyhaftowałbym na onym obrusie konwalię, gołąbka albo inne, niekoniecznie latające stworzenie, gdybym był akurat powrócił z antykwariatu, dałbym obrusowi do poczytania jedną z powieści Ladislava Fuksa, ewentualnie "Profesora Tutkę" Szaniawskiego; gdybym zaś nie mógł wytrzymać bez pisania, sympatycznym atramentem pozostawiłbym po sobie jakąś mądrzejszą od siebie myśl albo zacytował Gałczyńskiego, zaczynając choćby od frazy...
OdpowiedzUsuń"Ile razem dróg przebytych,
ile sciezek przedeptanych,
ile deszczów,ile śniegów,
wiszących nad latarniami (...)"
pozdrawiam serdecznie... (obrusik również)
Już czuję zapach chleba, kawy i cynamonowych ciasteczek... Już upycham w biodra smaczną napoleonkę... Już widzę różne stworzenia na konwaliowej polance... Już zakładam okulary i pochylam się nad ksiązkami... Już recytuję:
Usuń"(...) Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek? (...)
Hmmm> pukam tu po raz trzeci a nikt się nie odzywa. Nikt nie wie, że tu przybywam, bo nie chce mi się internet otworzyć na klikaniu w te obrazeczki.Jakie licho nadało takie hasło?
OdpowiedzUsuńA przynoszę uśmiech i pozdrowienie - dla WSZYSTKICH;więc proszę, posuńcie się na tej ławeczce na przypiecku :)
Aisab, uśmiech i pozdrowienie odwzajemnione jak najbardziej.
UsuńSzkoda,że jakiś chochlik się tu się zakradł. Klaterkowi rozciągnął komentarz, mnie wcale tu nie wpuszczał przez cały dzień, a Tobie obrazki podsuwa.
Mnie nareszcie ulżyło. Chciał minister "od lasów" ciąć je, to natura sama ułatwiła mu "sprawę". Trochę w innym miejscu, ale co tam. Niech się cieszy chłopina.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
A mnie przygnębiło. To tragedia! Sześć osób zabiły drzewa, wiele jest rannych, a domy i gospodarstwa zniszczone. Biedni ludzie, jak się podnieść po takim horrorze...
UsuńLudzi mi żal, fakt!
UsuńMoże do zimy zdążą się ciepło i sucho oraz pod dachem urządzić.
UsuńMoże im się uda!
UsuńPoszkodowani przez nawałnice podobno otrzymuję po 6 tys. zł zapomogi i do 200 tys. zł na odbudowę domu. Przy takiej pomocy da się udźwignąć ten ciężar.
Usuń:) Lubię co jakiś czas sięgnąć po książkę historyczną, niekoniecznie w stylu podręczników szkolnych do tego przedmiotu. Nie wiem czemu ale niemal od początku ich czytania dostawałem alergii na zamieszczone tam treści. A historię świata można podawać w różny sposób, tak jak czyni to jeden z moich ulubionych autorów pan Jerzy Besala.
OdpowiedzUsuńO, to ciekawe co piszesz. Jakiś czas temu czytałem książkę o małżeństwach Piastów, to także bardzo intrygujące zagadnienie, w jaki sposób rozszerzano swoje wpływy poprzez małżeństwa z odpowiednimi paniami.
Pozdrawiam!
Jerzy Besala nie jest mi znany. Zajrzałam do Wikipedii i przeczytałam, że opisał nawet alkoholowe dzieje Polski. Wpadło mi w oko kilka tytułów.
UsuńAndrzeju Art Klater,
OdpowiedzUsuńusnunęłam Twój komentarz, ponieważ wkradł się do niego jakiś chochlik, który bardzo rozciągnął blog, co utrudnia odwiedziny innym Posiaduszkowiczom. Nie gniewaj się, proszę. :)
A ja stawiam kwiaty na stole, kosz z owocami i placek ze śliwkami i cynamonem. Niech zapachy rozwiązują języki i przydadzą radości temu domowi.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Klik dobry:)
UsuńPrzy tak zastawionym stole nie może być inaczej, jak tylko radośnie. Dziękujemy. :)
Zauważam, że już drugi raz pojawia się na tym stole cynamon. Coś jest w tej przyprawie, że tak chętnie jest wystawiana jako "poprawiacz" nastroju i symbol przyjaznej atmosfery, prawda?
UsuńCynamon po prostu dezynfekuje atmosferę. Także rozjaśnia umysł, dzięki czemu dyskusja przy stole staje się światła... :)
UsuńAcha, zatem wołam: więcej cynamonu!
UsuńCynamon reguluje także poziom cukru we krwi, więc ciastko podobno można bezkarnie zjeść.
UsuńSzczypta cynamonu dodana do kawy podnosi jej smak. Sprawdziłem!
UsuńJeśli to prawdziwy cynamon cejloński o delikatnym, szlachetnym smaku z nutą goździkową - to TAK. Ten ostry czerwonobrązowy chiński, którego więcej na półkach sklepowych, nie smakuje mi, wręcz psuje smak wszystkiego. Uwielbiam np. szarlotkę, ale jak ktoś przedobrzy z tym chińskim cynamonem, to nie mogę przełknąć jednego kęsa.
UsuńNawet po najlepszej (najzdrowszej) potrawie spożytej w nadmiarze można "w trybie żadnym" wylądować na cmentarzu. Tak więc masz rację alEllu - bez przesadyzmu. ;)
UsuńI to w dodatku w postaci zmumifikowanej ;) :), bo cynamon dobry do mumifikacji.
UsuńNie miałam pojęcia że są różne pochodzenia cynamonu... Szybko sprawdziłam na opakowaniu, pochodzi z Indonezji. Liczy się jako dobry?
UsuńJa mogę zaliczyć. :) Nie wiem jednak, co na to obecnie mówi Unia Europejska. Jakiś czas temu czytałam o walce z groźną kumaryną zawartą w cynamonie innym, niż cejloński. Przypuszczam, że o tym, co dobre a co złe, w dużej mierze decyduje polityka ekonomiczna i ekonomia polityczna. ;)
UsuńMoim nowym hobby stało się poszukiwanie cejlońskiego cynamonu. Sprawa nie jest prosta gdyż etykiety nie informują o pochodzeniu. Jedynie na opakowaniu firmy PRYMAT jest informacja, że ostatnia cyfra numeru partii oznacza kraj pochodzenia. Wymieniono tylko dwa: 1-Indonezja 2 - Wietnam. Pozostałe firmy nie podają nawet takiej informacji. Znalazłam jednak torebkę produktu pod tytułem "Przyprawa do szarlotki z cynamonem cejlońskim". Niestety skład zawiera sporą dawkę cukru z dodatkiem owego cynamonu.
UsuńIleż to mądrości człowiek się uczy na Posiaduszkach! Do tej pory cynamon znaczył dla mnie tylko cynamon. Nie przyszło by mi do głowy sprawdzać jego pochodzenie:))
Na cejlońskim powinno pisać "Cinnamomum Verum", a na tych innych "Cinnamomum Cassia". A może poszukaj laseczki rurkowej. Poznasz po tym, że rurka jest z wielu warstw, jakby z płatków ciasta francuskiego i jest krucha. Rozkruszysz palcami. Ten niedobry jest ciemniejszy, a rura zwykła jak rura i tak twarda, że koło młyńskie nie zaradzi, a młynek nie zmiele. No i po cenie poznasz. Nawet 7-10 razy droższe te dobre rury.
Usuń- niedobre rury: http://polki.pl/foto/4_3_LARGE/czy-cynamon-szkodzi-zdrowiu-403543.jpg
- cejlońskie rury: http://natvita.pl/1556-thickbox_default/cynamon-caly-laska-10-cm-cena-sklep-cinnamomum.jpg
Są obrazki w internecie. Wpisz w google-grafika: laski cynamonu cejlońskiego.
O! Tu dobrze widać różnice bo są oba rodzaje rur obok siebie:
Usuńhttp://www.akademiawitalnosci.pl/wp-content/uploads/2013/07/prawdziwy-cynamon.jpg
Nic z tego, na opakowaniach nie ma żadnej łacińskiej nazwy. Pisza tylko: kora cynamonowa. A rur nie sprawdzę jakie mają warstwy bo opakowanie zgrzewane jest i jak zajrzę do środka?
UsuńW normalnych sklepach cynamony maja zbliżone ceny. Chyba trzeba do jakichś specjalistów przyprawowych zajrzeć.
A mówią, że teraz wszystko jest. :)
UsuńBo jest! W sklepach internetowych ze zdrową lub ekologiczną żywnością. Nawet nie jest tak szaleńczo drogi - 50g około 5 zł ale dodać koszt wysyłki to już się robi drogo.
UsuńChyba z ciekawości kupię aby sprawdzić jak duża jest różnica w stosunku do tego indonezyjskiego.
A wiesz, co Ci przyślą? Może najpierw zajrzyj do sklepu ziołowo - przyprawowego.
UsuńRóżnica smakowo - zapachowa jest niewielka. Tylko po co sypać do ciastek czy kawy tę groźną kumarynę? Szczególnie, gdy ktoś cynamon nadużywa albo stosuje jako lekarstwo.
No to mi odeszła chęć na kawę i naleśniki z cynamonem, bo do tej pory używałem głównie zmielonego.
UsuńTaka dawka kumaryny co ją zjesz z naleśnikiem chyba nie zabije.
UsuńPomyślmy ile różnej trucizny zjadamy każdego dnia nawet tego nie wiedząc. A kumaryna nie jest taka zła - dużo jej zawiera siano traw i dlatego tak przyjemnie pachnie.
Też jestem tego zdania, że nie da się wyeliminować z życia wszystkich trucizn. A jajko w tych naleśnikach to jakie bywa i nawet o tym nie wiemy.
UsuńCynamon cejloński ze Sri Lanki produkowany w Zarzeczu, kupiłam w aptece ziołowej. 9 zł za 50 g.
UsuńJa też:)))) Za 9,90!
UsuńTo możemy Anzaia zaprosić na kawę i naleśniki.
UsuńChętnie na Twoim białym obrusie postawię półmisek z panierowaną cukinią, bo nareszcie odróżniam cukinię od kabaczka.
OdpowiedzUsuńPochwalę się, że już w tym tygodniu po raz drugi udało mi się ją usmażyć. Tylko trzeba szybko jeść, bo potem staje się wodnista i niesmaczna.
Serdecznie pozdrawiam.
Trafiłaś w mój smaczek, Anno. Bardzo lubię cukinię panierowaną. Takie usmażone plastry nazywam "schabikami z ogródka". Polecam także pokrojoną w kostkę i duszoną ze smażonym mięskiem oraz pomidorami. Trzeba tylko uważać, żeby nie zrobił się z kostek cukinii krem - szybko się rozgotowuje. I obowiązkowo zielony koperek. Można wykorzystać wczorajszy gulasz, który pozostał z obiadu. Wkroić cukinię i prawie gotowe.
UsuńPrzed chwilą mąż przywiózł z działki niewielką cukinię i zrobię ją pojutrze pokrojoną w kostkę, bo będę robić gulasz.
UsuńNareszcie się zmobilizowałam do napisania postu na Onecie, bo ileż można było się lenić?!
A ja dostałam od działkowicza patisony. Będą faszerowane mięsem, które miało być na gołąbki.
UsuńPonieważ moje skarby nie lubią cukinii, zrobiłam dżem z galaretką cytrynową i nawet do głowy im nie przyszło, że naleśniki posmarowały cukinią.
OdpowiedzUsuńMam olejek cynamonowy, więc świątecznie laskę chińskiej wanilii pokropię, a wszyscy pytają, dlaczego ta moja taki piękny ma zapach.
Serdeczności zasyłam
Niektóre mamy przerabiają cukinię na ananasa, żeby dzieci zjadły. Podobno smakuje.
UsuńWyzwanie. A wiesz, że niedawno myślałam z wielkim zainteresowaniem, co by się wydarzyło, gdybym opublikowała post jednozdaniowy, mówiący o tym, że to pole należy do komentujących? Czy napisaliby sami post na moim blogu, który następnie ja bym skleiła do kupy w sensowny (bądź chaotyczny) tekst i opublikowała jako zwięzłą notatkę?
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe...
To bardzo ciekawe wyzwanie. U mnie np. tak powstała "Świąteczna księga tradycji".
UsuńJak się masz?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=f1tLAyHYnr4
z pozdrowieniami Basia
Dziękuję, dobrze. Ach, jak przyjemnie! Przebój ponadczasowy!
UsuńJak dobrze, że przyniosłaś piosenkę na spotkanie Posiaduszkowiczów.
Ależ fajny pomysł z tym pustym stołem!
OdpowiedzUsuńPrzynoszę nań odpowiednią dla sporej grupy liczbę butelek z zimnym piwem :)
Dziękuję pięknie, także w imieniu Gości.
Usuń...a przy piwie języki się rozwiążą i tematy do rozmowy będą się mnożyć jak grzyby po deszczu :)
UsuńMnie piwo usypia, ale chętnie posłucham przez sen. ;) :)
UsuńWitaj,Maleńka! Wiem,że mnie za chwilutkę skasujesz,ale powtarzam popowtórnie: Miłości skasować się nie da!
OdpowiedzUsuńDo miłości trzeba mieć jakąś osobowość, a nie chować się za anonimowością. Oczywiście, że idiotyczne komentarze, a już szczególnie takie, które obrażają Gości tego bloga będą usuwane.
UsuńNo cóż, kiedy już tak pięknie pobiesiadujecie, to ja w ramach "przyniesionego" po prostu posprzątam i wypiorę obrus:)A na razie bawmy się dalej:):):)
OdpowiedzUsuńZaliczam do "przyniesionego" nawet same chęci. :)
UsuńA coś dobrego do jedzenia tu dadzą, bo na tym obrusie powinno coś pysznego jeszcze być.
OdpowiedzUsuńToż stół zastawiony po brzegi. Ponad setka wniesionych dobrodziejstw, to za mało?
UsuńBiały obrus , a za oknem idzie piękna jesień. Spokòj napawa optymizmem.Nie załączając telewizora, bo nie usłyszymy liści szumiących o nocy...
OdpowiedzUsuńgoodmornin73.blogspot.com
zolza73.blogspot.com
Można jeszcze rozpalić w kominku... Choć wolałabym aby lato trwało do wiosny.
UsuńUpocimy się Eluś przy tym białym obrusie i rozpalonym kominku. Grzejmy się historiami rodem z blogów:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że jeszcze komiek niepotrzebny, wszak lato mamy.
UsuńTabula rasa... Może niech taka pozostanie, mimo Gości?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:P)
Już Goście wiele napisali na tej czystej tablicy...
UsuńBędąc dziecięciem malutkim przypadkowo widziałem reformy mojej babci..Przepraszam,mamusiu..ale były brzydkie i włochate..Tak sobie wówczas myślałem.. Do czasu! Teraz to dopiero są reformy!
OdpowiedzUsuńParaaam! Tra ta ta!
Obecnie panie chętniej zakładają spodnie, więc nie potrzebują reform.
UsuńalEllu,resume:uruchomiłaś diabła to i masz!
OdpowiedzUsuńA trza trzymać krótko towarzycho,bo się weżmie i zbiesi!
Pardon..nie trzeba mówić"trza",trza mówić"trzeba!"
Towarzystwo dobieram starannie.
UsuńPozdrawiam serdecznie, życzę dobrych i szczęśliwych dni.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bardzo. Wzajemnie!
UsuńalEllu! Nadmiar nie jest wskazany w niczym, nawet w stosowaniu cynamonu.Z tym, że ja lubię cynamon. Ten szlachetny, oczywiście:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ostatnio nie znajduję w sklepach lasek cynamonowych, a zmielonemu w 100% nie wierzę, czy jest szlachetny.
UsuńCiekawy, minimalistyczny pomysł na rozkręcenie rozmowy :)
OdpowiedzUsuńJa powoli wracam do netu, życia i pisania po całkiem sporej zmianie w życiu (przynajmniej z mojej perspektywy...).
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i dalej będziesz mi towarzyszyć :)
Ściskam mocno!
I ja już niedługo opublikuję nową notkę. Najpierw jednak odpowiem na komentarze i poodwiedzam znajome blogi.
UsuńOczywiście, że dalej będę towarzyszyć na polance.
Jak się masz? Jesiennie, szaro, ponuro;-) Jesień przybyła zdecydowanie za wcześnie. A moje stawy odczuwają niestety wilgoć w powietrzu:((
OdpowiedzUsuńBardzo dużo tej wilgoci. Stanowczo za dużo. Dla "stawowców" to męka. Łączę się w bólu i słońca życzę.
UsuńMelduję się zgodnie z obietnicą z mojego bloga, że będę za trzy tygodnie. :)
OdpowiedzUsuńMiałem pewien kontakt z Internetem przez komórkę, starałem się jednak skupić na muzyce, książkach itp.
Pogoda całkiem dobra była, wypoczynek też zaliczam do udanych, a chwilami nawet bardzo.
Pozdrawiam!
Skoro wypoczynek udany i jesteś zadowolony... to i ja się cieszę. Lubię, gdy ludzie się radują.
UsuńLubię się tak spotkać z przyjaciółką bez powodu, bez okazji. Nie czuję konieczności przynoszenia ze sobą niczego oprócz dobrego nastroju. Siedzimy przy herbacie czy tam kawie, rozmawiamy i wszystko, co się liczy to jesteśmy my. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, szkoda, że dołączyłam tak późno, ale trochę byłam w rozjazdach, a to nie współgra ze spotkaniami ze znajomymi. :)
pozdrawiam serdecznie
Też lubię. Takie spotkania są bardzo przyjemne, a może nawet najprzyjemniejsze. Te szykowane długo - uzgadnianie terminów, suknia, fryzjer, prezenty ... niezbyt lubię.
UsuńTo ja podrzucę obrazy śniadań: E.Maneta, F. Bouchera i C. Moneta, choć niekoniecznie muszą leżeć te obrusy tylko na stołach.
OdpowiedzUsuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aniadanie_na_trawie
Serdecznie pozdrawiam
Ale... dlaczego tylko kobieta jest naga na tym śniadaniu na trawe, a mężczyźni kompletnie ubrani?
UsuńElunia,pardon,alElunia..No weż i nie katuj mnie jako też innych komenciarzy..Wpadam tu jak dzik,żądny wrażeń,a tu ni chu,chu..Toż to apokalipsa!
OdpowiedzUsuńWaszku, ostatnio ani aura, ani czas nie pozwala na atywność na blogach.
Usuń