15 października 2020

Ostrożność, czy to już obłęd?

 Autorytet - Mąż Stanu  pilnie poszukiwany!

       Bardzo zmieniło się w ostatnim czasie pojęcie czystości i brudu. Przed pandemią wystarczyło włożyć okulary i już było widać, co należy wyszorować, co wytrzeć, co uprać, co wypolerować a co zdmuchnąć. Czasem tylko powąchać lub sprawdzić palcem. Dziś nawet lupa nie pomoże, aby odróżnić rzeczy czyste od brudnych. Śmiertelnie groźny brud jest niewidoczny! Przez to używane siatki, torebki, apaszki, czapki i jesienne rękawiczki oraz blaty, na których coś się położyło, zaczęły mylić się z nieskażonymi.

       Pandemia wzmaga się, a letni ultrafiolet wcale koronawirusa - jak ogłosił latem Pan Premier - nie unicestwił. Z mediów dochodzą naukowe głosy, że zaraza utrzymuje się na różnych powierzchniach i materiałach. Do domu czasem trzeba do jakiejś awarii zaprosić majstra, który rozgląda się, gdzie postawić swoją torbę i położyć czapkę. Ja sama, gdy wracałam do domu z zakupami, miałam problem z rozpakowywaniem, ponieważ obawiałam się zanieść cokolwiek bezpośrednio do kuchni i lodówki. Zastanawiałam się, gdzie tymczasowo - zanim zdejmę kurtkę i zabłocone buty - rzucić klucze, położyć maseczkę i powiesić siatki, które potem wyrzucę lub poddam dekontaminacji… itd… itp…

Urządziłam więc w przedpokoju „śluzę”  na zakupy i używane na ulicy czy w sklepie drobiazgi oraz wygospodarowałam szufladę „sanepidową”, aby akcesoria antycovidowe mieć pod ręką przy drzwiach wejściowych do mieszkania.

Na strefę brudną przeznaczyłam wózek kelnerski, a w rolę blatu czystego wcieliły się blachy z piekarnika. Już wypróbowałam!  „Śluza” zdała egzamin!


 

       Maseczkę jednorazową od razu wyrzucam do postawionego w progu specjalnego kosza na śmiecie, natomiast rzeczy wielokrotnego użytku - przeznaczone do prania lub parowania - takie, jak jesienne rękawiczki czy berecik, do durszlaka. Zakupy idą na półki wózka. Wszystko -  wraz ze swoimi ewentualnymi drobnoustrojami - grzecznie czeka, aż „pani i władczyni” sama siebie najpierw ogarnie.



       Jednak dzisiaj rano zaczęłam zastanawiać się, czy moja zapobiegliwość nie przeradza się już w fobię a działanie nie staje się paniczne?

       Jak żyć Panie Premierze? Proszę, bardzo proszę o powołanie Autorytetu - Męża Stanu, któremu zaufam bezgranicznie i zastosuję wszystkie jego rady. Naukowe! Rzetelne! Spójne! Media natomiast wzywam do kategorycznego zaprzestania wywiadów z politykami udającymi znawców wszystkich dziedzin, a w naukach medycznych „mądrzejszych” od lekarzy - profesorów klinicznych. Człowiek potrafi sobie radzić w różnych nieszczęściach. Jednak w panice i niespójności epidemiologicznych /politycznych?/ przekazów nie da się żyć, o!

     Dbajcie o siebie drodzy Posiaduszkowicze! Nośmy wszyscy maseczki! Zaszczepmy się przeciwko grypie!  Wprawdzie Pan Prezydent nie lubi maseczek i nie szczepi się „bo nie”, co publicznie zakomunikował, ale nie bierzmy z niego przykładu. Przecież przykład nie musi iść z góry, o!

***

Polecam post blogerki Bet - http://koszyk-bet.blogspot.com/2020/10/list.html
/…/ słowa zdesperowanych mieszkańców odsłaniają pomijane w mediach szczegóły w kwestii przygotowania szkoły do pracy w warunkach wciąż panującej pandemii /…/


8 października 2020

Jeszcze w zielone gramy


       Jesień zaczyna roztaczać już gamę swych barw, lecz wiosenna i  letnia zieleń jeszcze nie całkiem daje się przemalować.  Zauważyłam to podczas spaceru, na który udałam się ze smartfonem, by wypróbować fotografowanie nim. O ile kolory świata urzekły mnie, o tyle „smartfonowanie” zdjęć wcale. Co innego aparat fotograficzny.  Lubię mieć chociaż maleńki wpływ na to, jak uda się zdjęcie i w urządzeniu poustawiać coś niecoś po swojemu. Pamiętam, jaka dumna byłam z fotografii  lodowca, gdy udało mi się wybrać w funkcjach aparatu odpowiedni balans bieli.

       Wracam jednak do tematu notki.

Liście żywopłotów pokrywają się kolorem żółtym i czerwonym - jak wschodzące i zachodzące słońce,  ale drzewa i trawniki - jak wiosna - jeszcze soczyście zielone.



Brzoza naprzemiennie prezentuje liście złotawe i zielonkawe. Na iglaku młodziutka - nie zbrązowiała - szyszka. Czubki wypłowiałej paproci, niczym zarazą, ścięte na brunatno.



Szczególnie pięknie prezentują się drzewa o jesiennie przebarwionych liściach na tle tych... Jeszcze całkiem letnich.




"Smartfonowanie" nie uznałabym za ważne, gdybym nie znalazła dorodnego zielonego kasztanowca i jarzębiny czerwonej. Złote kuleczki też się nadają na korale.




Na najniższym poziomie różnie. Niemal wszystkie kolory. Zieleń jednak dominuje.


Jeszcze w zielone gramy?


Czy piosenka Mistrza Wojciecha Młynarskiego 
- w dobie pandemii koronawirusa - nie nabiera nowego wymiaru?