7 marca 2021

Chmura czy papier - współczesne wyzwanie

 Wspomnienia do chmur! Papier do szafy!

       Podczas przeglądania przepisów babci i mamy, rodzinnych papierowych zdjęć, listów pisanych ręką dziadków i rodziców, pocztówek przysyłanych z różnych miejsc wakacyjnych, naszła mnie refleksja związana z pamiętaniem i wspominaniem. Czy cyfryzacja pomoże w ocalaniu wspomnień, czy wręcz odwrotnie, przyczyni się do zapomnienia? Czy historia spisywana i dokumentowana cyfrowo nie zostanie wyczyszczona jednym guziczkiem "delete", albo unicestwiona jakąś kosmiczną strzałą niszczącej energii? Czy nazwiska, daty i miejsca urodzenia nie będą wycięte razem z korzeniami, jeśli nie mamy papierowego papierka w realnie realnym kuferku? Czy po różnych historiach zaszyfrowanych skomplikowanymi HaTeeMeLami nie zostanie tylko „błąd nr...", "taka strona nie istnieje", „usługa przechowywania zdjęć została zamknięta”  i ... Chyba to wszystko, co zostanie, o!

       Syn nie przeczyta listów od matki, matka nie poogląda zdjęć dzieci, które daleko wyjechały, wnuczka nie dowie się, co babcia gotowała i piekła, ani jak wyglądał warsztat czy rower i kapelusz dziadka... etc… etc…

       A wspomnienia, refleksje, ciekawe felietony spisywane na blogach? Wystarczy kliknąć w zachowane w blogowych linkowniach adresy, by przekonać się, że po wielu nic nie pozostało.


       Zastanawiam się, czy nie warto zatroszczyć się także o papierowe świadectwa życia tu i teraz. Może trzeba zrobić analogowe odbitki  cyfrowych zdjęć, które warto zachować dla potomnych? Wiele z takich fotografii, niestety, przepadło w chmurach, a karty z aparatu na bieżąco czyściło się. Dawne kasety wideo są zupełnie nieprzydatne, ponieważ trudno zdobyć staroświecki odtwarzacz. Po starych, stareńkich zdjęciach pozostają chociaż klisze. Po notatkach spisywanych piórem i długopisem - zeszyty lub pożółkłe arkusze papieru podaniowego. Z nich czerpiemy informacje o pradziadach, nauczycielach, naszych autorytetach.

Co zostanie po nas? Błędy  w kosmicznych chmurach?


44 komentarze:

  1. Hmmm... A ja się zastanawiam czy następne pokolenia będą wiedziały co to jest papier i pismo odręczne? Może dla nich warto wznieść się do chmur?
    Dla nas papierowe zapiski mają wartość bo niosą w sobie cząstkę ludzi którzy ich dotykali, ale czy dla naszych praprawnuków będzie to miało znaczenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może aż tak sentymentalnego znaczenia, jak dla nas, nie będzie miało. Jednak, gdy zechcą dowiedzieć się czegoś o przodku, to gdzie znajdą informacje, jeśli właściciel serwerowni ją zamknie? To mi wygląda na powierzanie własnego życia komuś/czemuś niepewnemu.

      Usuń
    2. A cóż może być pewniejsze niż niebiosa?

      Usuń
    3. No i tak! Ale szafa i kuferek też nie zaszkodzi. ;) :)))

      Usuń
  2. Już teraz zdarza się, że przez pomyłkę usuwamy zdjęcie, tekst, wiadomości z telefonu.
    Dlatego dobrze robić kopie, zapisywać na dysku zewnętrznym. Nawet papier może ulec zniszczeniu. Koleżanka straciła rodzinne fotki po powodzi i zalaniu domu.
    Nie ma chyba recepty, bo i cyfrowe dokumenty mogą ulec zniszczeniu lub nie odczytamy nic z braku prądu lub Internetu.
    Jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z receptą różnie bywa także w sensie dosłownym. Nie można nabyć lekarstwa w aptece, jeśli w systemie wystąpi błąd i nie da się sprawdzić kodu recepty.

      Usuń
  3. Już od ponad 30 lat staram się równolegle zapisywać te najważniejsze dane z komputera, ale i tak nie zawsze to się udaje. A więc to co można należy "wywoływać" u fotografa, teksty drukować, a resztę zapisywać równolegle na czym się da i gdzie się da. Ja mam jeszcze perforowane taśmy papierowe z Odry 1305 na których zapisany jest mój pierwszy prymitywny obraz jaki wykonałem ok. 1975 r.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co teraz z tą taśmą zrobić, żeby mieć obraz? Do muzeum trzeba iść?

      Usuń
    2. U mnie w Łodzi jest kilkanaście firm usługowych, które za ok. 15-20 zł. kopiują taśmę długości ok. 1h na zapis cyfrowy (najczęściej pendrive).

      Usuń
    3. Czyli powstała nowa profesja. Zastanawiam się, czy ma nazwę. Może... Odtwarzaciel starych nośników?

      Usuń
    4. Ta profesja "odtwarzaciela" funkcjonuje już od ponad 100 lat. Pamiętasz pierwsze filmy śmiesznie odtwarzane z dużą prędkością, albo głos Piłsudskiego nagrany na walcu? Teraz zapisujemy w "chmurze", ale za kilka lat (bo to już się dzieje) będziemy zapisywali w genach. Problemem nie jest jednak sposób zapisu, ale selekcja nadmiaru informacji jakie chcemy utrwalić.

      Usuń
    5. O! Jakich ciekawych rzeczy dowiedziałam się. Dziękuję pięknie, dyg, dyg...

      Doskonale pamiętam stare filmy. Nazywałam je "bieganymi".

      Usuń
  4. Kto może niech archiwizuje, bo przyszłość, na mój gust nie rysuje się wesoło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesoło już było. Obecnie najgorsze jest to, że niczego nie można zaplanować.

      Usuń
  5. Ważne pytania. Sam nie wiem czy to co robię, robię dla potomnych czy dla siebie. No i z drugiej strony kiedyś namawialiśmy do oszczędności papieru bo to jednak lasy kosztuje sporo drzew. I tak sobie pomyślałem ... niech się dzieje wola nieba...to wszystko samo się jakoś rozwiąże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co gorsze. Papier, czy urządzenia elektroniczne mające w swoim składzie substancje szkodliwe nie tylko dla ludzi, ale również zwierząt i całego środowiska. Plastik rozkłada się 500 lat. Elektrośmieci zawierają ołów, rtęć, związki bromu, kadm, azbest, freon, a to co zniszczą nie da się tak łatwo odtworzyć, jak drzewo, które można posadzić.

      Usuń
  6. Ja wciąż wywołuję zdjęcia i układam w albumach. Piszę też swojego rodzaju pamiętnik. Po mnie coś tam zostanie, ale zgadzam się z Tobą... to jak dziś utrwalamy wspomnienia jest coraz bardziej ulotne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że odwiedzający mnie goście bardzo chętnie oglądają zdjęcia w papierowych albumach, natomiast przed komputerem nie chcą zasiadać. Mieliby więc u Ciebie ucztę.

      Usuń
  7. Kopie są ważne, a nośniki danych zmieniają się na lepsze, pojemniejsze niemal z roku na rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego robię kopie na dysku zewnętrznym.

      Usuń
    2. Wtrącam się, ale w dobrej sprawie. To co zapisujemy na zewnętrznych nośnikach należy 2-3 razy w roku defragmentować. Jeżeli ta przestarzała aplikacja jest niedostępna to wystarczy jeszcze raz zapisać te same dane, ale w innej kolejności. Zapis, także jak dysk, podlega starzeniu, jeżeli sektory są niezmieniane.

      Usuń
    3. Trzeba mieć dużą wiedzę aby utrwalać ważne - naszym zdaniem- informacje.. A co będzie gdy potomni sprzątając po nas lokal wywalą to do śmieci

      Usuń
    4. Lubię takie wtrącanie, bo jest pożyteczne. Dziękuję!

      O starzeniu, defragmentacji i zmianie kolejności nie wiedziałam. Jednak co jakiś robiłam przeflancowania na dysku zewnętrznym. Czyniłam to całymi działami. Mam „działy”: DOKUMENTY, OBRAZY, PREZENTACJE i FILMY, a w każdym z tych „działów” różne foldery i pliki, które w głównym komputerze nieustannie zmieniają się. Ponieważ nie chce mi się wyławiać dodanych nowych lub usuniętych niepotrzebnych folderów czy pojedynczych plików, na dysk zewnętrzy kopiuję cały „dział”, wyrzucając stary „dział” o tej samej nazwie. Czy taka operacja to jest to odnowienie/zmiana kolejności?

      Usuń
    5. Tatulu, to sprawa potomnych, co z tym zrobią. To już ich problem, czy chcą mieć zdjęcia przodków lub życiorys matki pisany jej ręką.

      Usuń
    6. Czasem zamiast folderów wystarczy zmienić jeden dłuższy plik, bo wtedy automatycznie dokonuje się refragmentacja plików. Najgorzej, gdy skopiowany dysk/nośnik odkładamy "na półkę", bo wtedy po kilku latach możemy się nieco rozczarować utratą danych.

      Usuń
    7. Dziękuję bardzo, Anzai. :)

      Usuń
  8. Ja mam niewielką ilość zdjęć robionych przez członków rodziny w albumie, ale też część robionych po roku 1989 w komputerze. Nie mam zielonego pojęcia jak coś skopiować na dysk zewnętrzny dlatego mój pierwszy blog zniknął wraz z likwidacją platformy, a obecny zostanie skasowany z chwilą mojej śmierci. Znalazłam zapiski wyblakłe i niewyraźne robione przez moją matkę. Wiele dni poświęciłam na ich rozszyfrowanie i zapisanie w laptopie. Potem syn konfigurował komputer i skasował nie tylko ten mój trud. Nie ma chyba skutecznej metody zachowania przeszłości. Chociaż zanim zaczęto zapisywać na papierze(papirusach, tabliczkach), przekazywano sobie z ust do ust i opowieści te przetrwały chyba najdłużej. Jestem wielką zwolenniczką papieru, dlatego wszelkie notatki robię najpierw na papierze, a dopiero potem przenoszę do laptopa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisywanie na dysk zewnętrzny to nic trudnego. Wystarczy umiejętność "kopiuj - wklej". Może zwykły pendrive wystarczy? Warto mieć kopie zewnętrzne, ponieważ dysk na komputerze może w każdej chwili paść.

      Usuń
  9. Chyba najważniejsze jest to aby zachować równowagę. Ja czasami wysyłam normalne kartki poczotwe czy widokówki z życzeniami....
    Ale bardzo istotny problem poruszyłaś.
    Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie życzenia oraz pozdrowienia z wakacji przeważnie wysyłam na tradycyjnych kartkach. Czasem są problemy ze znalezieniem znaczka pocztowego, jeśli w pobliżu nie ma poczty.

      Usuń
  10. Właśnie ja większość cyfrowych fotografii przedstawiających różne sytuacje staram się wywoływać. Głównie dlatego, że lubię wracać do tych chwil, a nie zawsze chce mi się uruchamiać ku temu komputer. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dużo ludzi tak robi, o czym świadczą funkcjonujące zakłady wywoływania zdjęć.

      Usuń
  11. Pamietam Ellu czas, gdy w szkole uczono nas pisac pismem kaligraficznym. Pamietam, jak bardzo bylam skupiona, aby jak najpiekniej napisac list do rodzicow piorem, tym tradycyjnym, ktore co chwilke maczalo sie w atramencie. To byl piekny czas, poniewaz do dzis bardzo staram sie pisac ladnie i schludnie; uzywam wiecznego piora. Mam do dzis caly zestaw kaligraficznego pisania, lacznie z papierem z tamtych lat, taki z wydrukowana delikatna liniatura. A zdjecia? Najpiekniejsze sa rodzinne albumy z fotografiami, ktore moga przegladac cale pokolenia. Wierze, ze przenigdy nie znikna, ze do konca swiata cieszyc beda nasze oczy, dlonie i serca. Cyfryzacja jest wspanialym wynalazkiem, lecz chyba nigdy nie zastapi pewnych tradycyjnych metod zatrzymywania w czasie najpiekniejszych chwil zycia.
    Przesylam serdecznosci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także miałam kaligrafię w szkole. A jakie nasze zeszyty były piękne...

      Usuń
  12. Elu, jakże ja żałuję, że nie ostało się w mojej rodzinie zbyt wiele pamiątek pisanych i fotograficznych, także na przykład moich listów z wojska, tudzież rozlicznych kartek pocztowych. Szczerze boleję nad tym i uważam, że takie wspomnieniowe dokumenty to prawdziwy rarytas z komercyjnego sklepu, i aby ubrać moje myśli w piękniejsze słowa, zacytuję:
    "Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,
    Wokoło lecą szmaty zapalone;
    Gorejąc nie wiesz, czy stawasz się wolny,
    Czy to, co twoje, ma być zatracone?
    Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
    Co idzie w przepaść z burzą? – czy zostanie
    Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
    Wiekuistego zwycięstwa zaranie..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na podstawie listów i kartek pocztowych można odtworzyć historię przodków. Szkoda więc, że nie zachowały się. Ostatnio, z papierowej fotografii z dedykacją, dowiedziałam się, gdzie pracowała moja mama w latach 1940-41. Fotografia była wklejona do albumu i nigdy wcześniej nie obejrzałam rewersu. zdjęcia.

      Usuń
  13. Podobał mi się ten artykuł, dobre pytanie w tytule. Osobiście lubię papier pod palcami, tak samo jak pisać piórem :)
    Cyfrowe grobowce danych... może użyję tego określenia w mojej powieści o Stefanie, której dalsza część mogłaby być już na papierze ;)
    Sokrates, Seneka... oni są nieśmiertelni, a nie potrzebowali wujka Google :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomimo trudności fizycznej i to dłoni mam dość duże trudności i to nie tylko w pisaniu.
    Aby jednak pomóc rehabilitacyjnie moim "szarym komórkom" spędzam jednak wiele godzin przy komputerze dostarczając im do pracy nowe lub poszerzając stare informacje.
    Oczywiście systematycznie bywam na Twoim blogu, oczywiście również na blogu Bety.
    Jak sobie przypominacie zawsze miałem i mam wielki szacunek dla Kobiet, oraz ich znaczenia
    A oto dzisiejsza informacja o Kobiecie, która w razie konfliktu militarnego będzie dowodziła obroną mórz bałtyckiego i arktycznego:
    Kontradmirał Ewa Ann-Sofi Skoog Haslum z domu Skoog (ur. 26 marca 1968 r.) - szwedzka oficer marynarki wojennej. Obecnie służy jako szef marynarki wojennej .
    Przesyłam Wam aEllu i Bety, oraz Waszym gościom wyrazy szacunku i sympatii Mirek Galczak Cześć ! Czołem ! Czuwaj !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Druhu Mirku i odwzajemniamy.
      Czuj! Czuwaj! Czuj!

      Usuń
  15. To co dałam radę zgromadziłam.Przeprowadzając się do Berlina zabrałam ze sobą to co zdołałyśmy z córka "zdobyć" w ramach historii rodziny" a co sięga zapisków do XVI wieku. A teraz niech się córka męczy co z tym dalej.Bardzo dużo informacji można zasięgnąć u....Mormonów, bo oni szukając swoich wyznawców pospisywane mają dane z najstarszych ksiąg parafialnych chyba całej Europy. Problem jest z tymi papierowymi zdjęciami- niszczeją, jak wszystko. I leżą u mnie wydruki z ksiąg parafialnych, stosy zdjęć i stwierdziłam- swoją część pracy w tej materii wykonałam- gdy odejdę- będzie już to zmartwieniem mojej córki.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, aż XVI wieku... To się chwali, że zdołałaś taką historię zgromadzić.
      Zdjęcia papierowe faktycznie niszczeją. Niektóre kruszą się, jak opłatek.

      Usuń
  16. No i jak zwykle złamałem obowiązujące na blogach zwyczaje przestrzegania wpisywania komentarza lub uzupełniania tematycznego do Blogu. Bardzo, bardzo przepraszam !

    02 stycznia ukończyłem 87 lat mają więc prawo atakować mnie wszystkie dolegliwości atakujące ludzi starszych. Ludzi, których organizm stracił możliwości bronienie się organizmu przed atakami chorób i i niesprawności. Przecież znana jest Wam jedna z wielu niesprawności a mianowicie sztywnienie stawów dłoni.

    Postaram się jednak dodać swój komentarz do tematu. Oczywiście, że ogromne znaczenie miały rodzinne zdjęcia, listy, rachunki i inne dokumenty a także wspomnienia, nawet te dziecięce. To przecież te wszystkie elementy składają się na historie Rodzin, wiosek, miast, kraju i świata. Mój nauczyciel historii wpoił nam zasadę, że: Historia jest wiedzą absolutnie potrzebna nie tylko nam współczesnym ale i pokoleniom następnym. Podkreślał o przestrzeganiu zasady, że możemy fakt skomentować po zapoznaniu się z okresem w którym on nastąpił , miejscu, klasie społecznej, kulturze, religii, wewnętrznej i zewnętrznej sytuacji ideologicznej, ekonomicznej, militarnej...............

    A oto taki dość znany i dość znamienny przykład historyczny Lukrecji Borgio, która do dzisiejszego dnia jest przykładem historycznym i wzorem prostytutki i trucicielki Prostytuowała się Ona od06 roku życia. Prawdopodobnie do 15-tego roku życia. W tym okresie Włochy składały się z kilku samodzielnych księstw i tworzonym przez papieża Aleksandra IV Borgio i jego syna Cezarego państwa watykańskiego. Przez wile wiele lat istniał zwyczaj żenienia już dzieci włącznie z kładzeniem ich razem do łóżka i wtedy uczestniczący w tym świadkowi podpisywali dokument, że "małżeństwo zostało skonsumowane".

    Po uzyskaniu pełnoletności Lukrecja opuściła Watykan i Rzym. Wyjechała do jednego z księstw włoskich i zamieszkała w pałacu swego ojca Aleksandra IV. Wyszła za mąż za władcę tego księstwa. Zgodnie z zapisami tamtejszych, ówczesnych Kronikarzy była wspaniałą księżną, żoną i matką.

    Oczywiście przypominam, że był to okres przed wprowadzeniem celibatu. Lukrecja była wychowywana przez Papieża. Rzeczywiście tych kilku kolejnych "mężów" Lukrecji nie pasujących do planów Aleksandra i Cezarego ci kandydaci na ewentualnych mężów Lukrecji, zięciów Aleksandra i szwagrów Cezarego schodzili z tego świata.

    Moja Żona zmarła w 1999 roku. Ponieważ po Jej śmierci wpadłem w traumę postanowiłem odszukać ludzi o tym samym nazwisku. Zacząłem od znalezienia w komputerze ilu i gdzie mieszkają ci ewentualni krewni. Udało mi się odnaleźć ponad 200 osób. Nawiązałem z większością z Nich kontakt telefoniczny, mailowy i skejpowy. Efektem tego był sierpniu 2006 I Zjazd Rodziny na którym było 187 Galczaków. Spotkania takie odbywały się do 2.019 roku. Ich uczestników nie dzieliły różnice wiekowe, majątkowe, wykształceniowe, ideologiczne.......... ważna była i jest empatia. Parafrazując mego przyjaciela Jacka Kuronia: "NIE ODTWARZAJMY UGRUPOWAŃ IDEOLOGICZNYCH, ODTWARZAJMY RODZINY"

    Przesyłam wszystkim swym Druhnom, Druhom, Przyjaciółkom i Przyjaciołom wyrazy szacunku i serdeczności Mirosław Galczak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druhu Mirku, nie przestrzegamy zbyt surowo trzymania się tematu notki. Lubimy czasem - jak to nazywamy - "chodzić na manowce".

      Pozdrawiamy serdecznie i zapraszamy zawsze.

      Usuń

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.

W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.