25 kwietnia 2021

Szkolne dylematy i dziecięce strachy

Hej ho! Do szkoły by się szło albo lepiej nie? 

       Najlepsze, co mnie spotkało w czasie pandemii, to zamknięcie szkolnego internatu znajdującego się po sąsiedzku. Chociaż lubię młodzież i młodzieńczą wrzawę, to jednak cisza i spokój są przyjemniejsze. Poza tym na osiedlu zrobiło się czyściej. Znikły pety oraz puszki i butelki po napojach pozostawiane przez uczniów we wnękach klatek schodowych oraz na podwórku. Nie fruwają kolorowe torebki po chipsach, murki nie są pozalewane moczem. Do osiedlowego sklepu nie przychodzą grupami młodzieńcy - bezmaseczkowcy, a na ulicy nie parkują samochody podskakujące od muzyki włączanej na cały regulator, którą w domu było słychać nawet przez zamknięte okna. Podczas lockdownu mogę upajać się dźwiękami, które lubię i oglądać telewizję bez zagłuszającego „umpa… umpa”. Wcześniej często nie słyszałam własnych myśli. Nawet ptaszki nie lubiły przycupnąć na okolicznych drzewach i pośpiewać.

        Gdy wiosna zaczęła nadchodzić, a słońce coraz śmielej świecić, wyruszyłam na wspaniały teren do spacerów. Wystarczy przejść przez ulicę, minąć internat, szkołę oraz halę sportową, by za bramą zdjąć maseczkę i zacząć oddychać pełną piersią. Zieleń, przestrzeń, czyste powietrze i pustka…

Jeszcze tylko obejrzałam się, by zrobić zdjęcie widoku za plecami, po czym wdrapałam się na skarpę otaczającą piłkarskie boisko.



Oto zdjęcia z mojego bezmaseczkowego spaceru, a właściwie sprężystego marszu. Po nabraniu sił może nawet tutaj pobiegam?











       Koło boiska spotkałam dwóch chłopców z plecakami. Natychmiast założyłam maseczkę i zapytałam, czy mają jakieś zajęcia w szkole.

- Nie! Dotleniamy się! - Odpowiedzieli.

- Zapewne tęsknicie już za szkołą. - Kontynuowałam.

- Tęsknimy, ale nie chcemy wracać w tym roku szkolnym. Dopiero od września. Teraz stresujemy się i martwimy o oceny, ponieważ straszą nas ostrym nadrabianiem materiału, jeśli minister szkoły w maju otworzy.

W oczach chłopców widać było żal i strach przed tym nadrabianiem, więc nie kontynuowałam rozmowy, aby ich bardziej nie zasmucić.  Życzyłam więc powodzenia i zdrowia, a w myślach zadawałam sobie pytanie, czy w tak ciężkiej psychicznie dla uczniów sytuacji szkolnictwo nie powinno przyjąć łagodniejszej, a nawet całkiem innej  taktyki? Może w pierwszym rzędzie zajęcia poprawiające kondycję psychiczną? Może nacisk na aktywność fizyczną? Może więcej lekcji laboratoryjnych z ciekawymi doświadczeniami? Może na historii, WOS-ie czy geografii  zastosować jakieś techniki obrazowania?

Przecież podstawa programowa nie ucieknie. Wszystkiego można nauczyć się w przyszłości. Wiedzę da się uzupełnić stopniowo… Łagodnie… Bez stresujących nacisków na szybkie nadrabianie. A w ogóle co to za słowo to NADRABIANIE i dlaczego się nim dzieci straszy? Może wyrzucić je w ogóle ze słownika?

Żal mi się zrobiło uczniów, na których w pierwszej części notki trochę ponarzekałam. Szczerze żal…

 

***

       W ramce „Zdjęcia google” dodałam album „Chełm. Dzikie Pole przy ul. Wiejskiej Batorego, Wyszyńskiego oraz tereny szkolne i MOSiR” - https://photos.app.goo.gl/RsVTYptLj3B5qpbW6

52 komentarze:

  1. Najlepsze co mnie spotkało w pandemii to fakt, że nie jestem już czynnym nauczycielem. Och, jak dobrze nie musieć odnajdować się w tej nienormalnej sytuacji. Nawet bym nie umiała i serdecznie podziwiam wszystkich nauczycieli, którzy muszą się z tym zmierzać.
    Dzieciom i młodzieży współczuję podwójnie.
    Z tym bieganiem wokół boiska to niezły pomysł. Ja mam obok prawdziwy stadion i jak dotąd wcale go nie używałam. A nikt nie zakazuje wstępu.
    To co, motywujemy się do stadionowania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjaliści w ministerstwie już dawno pełną parą powinni pracować nad programem szkolnym wychodzenia z psychozy. Czy to nauczyciele z własnej inicjatywy straszą uczniów nadrabianiem w maju i czerwcu, czy takie wytyczne dostali?

      Oczywiście, że trzeba stadionować. Stopniowo zwiększać szybkość marszu i ilość okrążeń, a docelowo zacząć bieganie.

      Usuń
    2. Straszyć - absolutnie nie! Ja bym postawiła na to aby wpierw dać się dzieciom nacieszyć powrotem do grupy. Lekcje plenerowe, wycieczki dydaktyczne małe i większe...
      Odpuścić! Odpuścić nadrabianie bo to i tak nie jest możliwe aby wtłoczyć nagle ogrom materiału w organizmy osłabione z długą zimą, odosobnieniem, brakiem ruchu, itp

      Usuń
    3. Bet na ministra szkolnictwa "polockdownego", o!
      Wracaj do pracy, o! Potrzebna jesteś dzieciom, o!

      Usuń
    4. Obecny brak "chodzenia do szkoły" porównuję z okresem wojny kiedy to dzieci 6 lat nie miały normalnej nauki. Pomimo to wojenne pokolenie zdołało odbudować kraj i zbudować gospodarkę, a kto chciał wykształcenie uzupełnił. To jest duże uproszczenie myślowe, bo i zakres wiedzy oraz czasy inne itp, ale coś tam znaczy.

      Usuń
    5. Oczywiście, że znaczy. To przykład na to, że wszystko można w swoim czasie. Po co na siłę nadrabiać czas? Dzieci padną z wyczerpania!

      Usuń
    6. A w ramach zwiększającego odporność "stadionowania" proponuję notkę konkurencyjną ;) :)) o boisku krakowskim Wędrownej Mrówki.

      Usuń
    7. Propozycja przyjęta z ochotą:)

      Usuń
  2. Dobrze jest popatrzeć na takie przestrzenie , perspektywa daje oczom wytchnienie.
    Maluchy chętnie wracają do szkoły, ze starszymi jest gorzej.
    Jak zwykle ludzie pracujący z uczniami bezpośrednio podpowiadają ministrowi właściwe rozwiązania, ale nasz minister od edukacji ma swoje zdanie i broni go, głuchy na sugestie.
    Już dawno mówiono o przeładowanych programach, a relacji i uspołecznienia nie da się nadrobić, tymczasem minister chce dodatkowych lekcji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatkowo w takim plenerowym miejscu czuję się komfortowo, chociaż jestem sama. Nie boję się, że jakiś zbir zza krzaka wyskoczy.

      Wnuczka mojej siostry - uczennica VI klasy - siedzi nad lekcjami do północy. Co będzie, jeśli minister wprowadzi jeszcze dodatkowe lekcje. Czy on całkowicie rozum postradał?

      Usuń
  3. Rzeczywiście, mieszkanie w okolicach szkoły może być uciążliwe. Dobrze mieć taką możliwość relatywnie szybkiej ucieczki tam gdzie spokój i cisza i odetchnąć można pełną piersią.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szkoła zostanie otwarta, to miejsce to zapełni się młodzieżą, więc nie zechcę tam chodzić na spacery.

      Usuń
  4. Mój starszy wnuczek cały poprzedni tydzień był w szkole (w przełożeniu na warunki polskie to 8 klasa podstawówki a u niego 4 klasa gimnazjum)- no koszmar, jak się oduczył chodzenia do szkoły. Od jutra będzie chodził co drugi dzień metodą w jednym tygodniu tylko dwa dni, w kolejnym trzy dni w tygodniu, reszta zdalnie. Młodszy cały czas chodzi tym systemem i też jest nieszczęśliwy, a kończy właśnie 4 klasę podstawówki. Po wakacjach będzie 5,6,7,8 klasę przerabiał w gimnazjum(program jest rozszerzony w stosunku do "zwykłej " podstawówki a od 9 klasy do matury językiem wykładowym będzie język francuski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce część dzieci zniknęła z systemu szkolnego. Nawet ich rodzice nie odbierają żadnych wiadomości ani telefonów. Nikt nie wie, co się dzieje w domach uczniów i czy w ogóle żyją. Znana pani psycholog określiła takie zdalne nauczanie totalnym zaniedbaniem i systemowym porzuceniem dzieci.

      Usuń
    2. No to będzie pełne zaskoczenie gdy kiedyś się pojawią w szkole;) To będzie prawdziwy szok!

      Usuń
  5. Patrząc na te zdjęcia czuje się powiew "świeżego powietrza". Użyłem cudzysłowu, bo wydaje mi się, że takie świeże to tylko z butli tlenowej.😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie "butlowe", ale tego dnia faktycznie powietrze było świeże i dodatkowo wiał lodowaty wiatr.

      Usuń
  6. Z przerażeniem czytam informacje o nauczaniu przez internet. Żaden monitor nie zastąpi nauczyciela, z którym na żywo można porozmawiać i o coś zapytać.
    Nie wszystkie dzieci mają śmigające komputery, większość z nich się zawiesza i część lekcji umyka.
    Wczoraj czytałam artykuł o nauczycielu, który obiecywał uczniom, że na egzaminie ich "dojedzie", jeśli nie wkują materiału. Przecież tu nie wchodzi o wkuwanie, tylko o zrozumienie.
    Nie wiem, jakie jest lekarstwo na naukę szkolną, ale na pewno nie takie, jakie jest teraz.
    Już nie wspomnę o nerwicy panującej wśród uczniów i braku psychologów i psychiatrów. Biedne dzieci, które nagle zostały wrzucone w otchłań pandemii.
    Co do pierwszej części Twego postu, to nie tylko wina uczniów, ale też nauczycieli. Przed szkołą powinni być nauczyciele dyżurni, których obowiązkiem jest pilnowanie porządku i zachowania uczniów.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre dzieci w ogóle nie mają komputera albo warunków do nauki w domu. One przed pandemią chodziły lekcje odrabiać na świetlicę. Nawet niedaleko mnie jest taka placówka.
      Czy ten nauczyciel takie pokrzywdzone przez los i/lub rodziców dzieci także "dojedzie"? Powinno się jego pozbawić prawa wykonywania zawodu.

      Usuń
    2. Kilka miesięcy temu w niedużej miejscowości kilkorgu dzieciom szkoła wypożyczyła laptopy. Dwóch tatusiów natychmiast zaniosło je do lombardu, ale na szczęście to się wykryło.
      Obawiam się, że gdy teraz dzieci wrócą do szkół, natychmiast zachorują na koronawirusa. Wszak prezenterka pogody, Dorota Gardias zaraziła się od córki, która chorobę przeszła dość lekko, zaś matka do tej pory odczuwa skutki choroby.

      Usuń
    3. Oby tak się nie stało, jak po styczniowym otwarciu szkół. Uczniowie pozostają zagrożeni, ponieważ nieprędko będą dla nich szczepienia. Może więc chociaż będzie testowanie uczniów?

      Usuń
    4. Ale co da testowanie, chyba tylko potwierdzi głupotę ministra, do którego pasuje jego nazwisko.
      Profesor Horban też nie jest za powrotem uczniów do szkół. To i tak jest rok stracony.

      Usuń
    5. Nie wiem, co da. Tak sobie napisałam, sugerując się apelami specjalistów o powszechne testowanie. Mówili o konieczności testowania od początku pandemii.

      Gdy od roku słucham konferencji o zamykaniu/otwieraniu, mam wrażenie, że dzieci testuje się, ale pod kątem ich wpływu na zachowanie się wirusa.

      Usuń
  7. Na tym boisku w czasach młodości, graliśmy piękne mecze w ramach TKKF-u. Raz byłem nawet królem strzelców!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Nie wiedziałam, że na Posiaduszki przychodzi król. Gratuluję tytułu.

      Usuń
  8. Nie ma złotego środka na nauczanie w czasie pandemii. Na pewno nie jest nim straszenie dzieci czymkolwiek. Dzisiejsza młodzież i tak jest znacznie słabsza fizycznie i psychicznie od swoich rówieśników z wcześniejszych pokoleń. A do ministrów edukacji, to nie mamy szczęścia od dawna. Może to jest taka polityka państwa, bo wiadomo, że ludźmi zastraszonymi łatwiej się steruje i manipuluje. Gratuluję spaceru i trzymam kciuki za stadionowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastraszanie i na mnie podziałało. Nigdy w życiu tak się nie bałam czegokolwiek, jak teraz. Obecna młodzież, choć słabsza fizycznie i psychicznie, to jednak bardziej światła i świadoma. Strach może przerodzić się w bunt.

      Stadionowanie musi poczekać na lepszą pogodę. Na razie lodowaty wiatr uniemożliwia bieganie. Spacery i marsze jak najbardziej - w każdą pogodę mi się udają.

      Usuń
  9. Obecna polska szkoła to smutny żart. Od dwóch lat moja córa jest w edukacji domowej i nas problemy państwowej szkoły nie dotyczą. Siedzimy w prywatnej szkole, znajomych można mieć poza szkołą, nie ma klasówek ani gonienia z programem. I już. W ogóle nie wiem, po co jest obowiązek szkolny, i tak kto umie, ten umie, a kto nie, tego i szkoła nie zmusi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkich rodziców stać jednak na prywatne szkoły, a dzieci powinny się uczyć.

      Usuń
    2. Ale my nic nie płacimy! My jesteśmy w prywatnej szkole ZA DARMO! I tylko raz w roku córka się pojawia w tej szkole, by zdać egzamin z całego roku. Koniec. Poza tym mamy nieustające wakacje. :)

      Usuń
    3. Aaa... To co innego. Dotąd nie słyszałam o prywatnych szkołach za darmo.

      Usuń
    4. Edukacja domowa jest bezpłatna, szkoła otrzymuje subwencję od państwa, prywatna też. Więc wystarczy przepisać dziecko do prywatnej szkoły, przyjaznej edukacji domowej i mieć święty spokój od lockdownów, kwarantann i wirusów. Dziecko ma swoją grupę znajomych nie ze szkoły, tylko np. z sąsiedztwa albo zajęć dodatkowych i już. Żadnych przypadkowych osób, zwłaszcza takich, co posyłają chore dzieci do przedszkola lub szkoły.

      Usuń
    5. Ktoś nad tą domową edukacją musi jednak czuwać i dzieckiem opiekować się. Dobrze, jeśli mama albo tata nie pracuje.

      Usuń
    6. Wcale nie trzeba. Dziecko wszystko ogarnia samo. Przecież nie trzeba korzystać nawet z podręczników ani ćwiczeń. Nauka do egzaminu w 1 klasie nie wymaga więcej niż 1 godziny tygodniowo, więc wiesz. Moja córka od dwóch lat niczego nie robi, a i tak zdaje, bo nauczyła się czytać i pisać w zerówce, to do końca 3 klasy już nie musi się tego uczyć, bo umie. Po prostu czyta sobie książki, które lubi. Ma dużo więcej czasu od szkolnych dzieci. W podstawie programowej jest może 30% tego, co wymaga się od dzieci w szkole, a i tak potem dzieci tego nie pamiętają po miesiącu. Szkoda czasu dzieci i nauczycieli. Znam ludzi na etatach, co mają dzieci w edukacji domowej. Jest wiele darmowych lub prawie darmowych sposobów. Niania na godziny nie jest droga. A starsze to już nie potrzebują niani przecież. :)

      Usuń
    7. Trudno mi ocenić, czy to dobrze czy źle. Ogólnie jestem jednak za chodzeniem do szkoły. Oczywiście szkoły dobrej, z mądrymi nauczycielami. Jak usłyszałam, że wnuczka mojej siostry do północy pisała referat na temat piłki nożnej zadany przez pana od gimnastyki, to zdębiałam.

      Usuń
  10. Stracony rok szkolny - oby tylko jeden. Wnuczek poszedł od 6 lat na nauki szkolne, czyli ma jeden rok w zapasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczenie ma nie tylko szkoła, ale i dom. Są dzieci, które całe dzieciństwo mają stracone pomimo chodzenia do szkoły. Myślę, że w perspektywie życia rok w tę czy w tamtą nie ma wielkiego znaczenia. Bo co oznacza "stracony rok"? Czy to, że w określonym przez jakiegoś ministra czasie nie poznało się przekroju przewodu pokarmowego żaby albo nie zrozumiało teorii ciał i wielomianów? Dzieci jednak patrzą na to z innej perspektywy.

      Usuń
  11. Bliski mi temat. Zainteresowanie jest spore, jednak komentarzy ze strony środowiska szkolnego brak.
    Nasze wypowiedzi nie są w stanie niczego zmienić, ale nie można przemilczać narosłych problemów. Może choć wypłyniemy na opinie o nauczycielach i ich zwierzchnikach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypowiedzi wybitnych profesorów i ekspertów często nie są w stanie niczego zmienić ani na kogokolwiek wpłynąć, a co dopiero nasze blogi...
      Myślę jednak, że zbierając materiały do różnych opracowań naukowych, trafiają na nasze wypowiedzi i wykorzystują je. Wiem o tym, ponieważ zaprzyjaźniony blog "Pogadajmy o peerelu" cały został na naukowo opracowany oraz był przedmiotem Interdyscyplinarnej Konferencji Naukowej, natomiast niektóre moje teksty inspirowały scenarzystę filmu dokumentalnego, a jedna opowiastka znalazła miejsce w opracowaniu naukowym Polskiej Akademii Nauk.
      Tak więc, coś jednak dajemy...

      Usuń
    2. PS. Są tutaj komentarze nauczycielki.

      Usuń
  12. Szkoła juz daleko za nami, jak i przed nami (może kiedyś dzieci nasze).
    Jest to smutne co się robi z młodymi uczniami, bo psychicznie ciągłe zamknięcie i brak kontaktu na pewno nie pomoże.
    Oby jak najszybciej wszystko wróciło do normy.
    Serdeczności na majówkowy czas.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja córka już się boi tego powrotu do szkoły. Trochę się już pewnie odzwyczaiła od normalnego trybu nauki i nie wie co ją czeka. Ona też mi mówi, że wolałaby wrócić do szkoły dopiero od września...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre dzieci natomiast bardzo czekają na pójście do szkoły.

      Usuń
  14. Ja myślę, że wiele zależy od nauczycieli. Wielu z nich rozumie sytuację i zadbają o uczniów jak trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zadbają. Wiele jednak zależy od wymagań stawianym nauczycielom przez ich wyższe instancje. Zależy więc od tego, na co te instancje położą nacisk.

      Usuń
  15. Mnie też żal uczniów, bo w końcu ta pandemia odbije się nie tylko na wynikach w nauce, ale także na ich psychice. W końcu zaprzepaszczają cząstkę swego dzieciństwa i młodości. Niestety nie sądzę, aby po likwidacji obostrzeń związanych z pandemią, nauczyciele mogliby w czymś im pomóc, bo skoncentrują się pewnie na tym odrabianiu strat, gdyż u nas program to jak Biblia - rzecz święta. Ale w końcu obecnemu ministrowi edukacji raczej religia w głowie, więc z boską pomocą uczniowie wybrną z tarapatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci, które znam, padają z wyczerpania. Nad lekcjami siedzą do północy. To nie dzieciństwo.

      Usuń

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.

W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.