Ukraino! Sercem jestem z Tobą!
Kijów - Odessa - Krym - Lwów - wspomnienie z 2011 roku.
Pierwsze etapy wycieczki wiodą przez Wołyń, Polesie, Podole. Gdy pokazuje się Statua Matki Ojczyzny nad Sławną Rzeką Dniepr... już wiemy, że dotarliśmy do Kijowa. Tu czekają nas Złote Wrota, pomnik Bogdana Chmielnickiego, perła architektoniczna z XI wieku - Sobór Sofijski, klasztor i sobór św. Michała, Kijowsko - Peczerska Ławra, Park - Muzeum II Wojny Światowej, oraz Kresztatik ze znanym z Pomarańczowej Rewolucji Placem Niepodległości. Program bogaty, uwijamy się więc jak mrówki.
Z Kijowa... przez Sienkiewiczowskie Dzikie Pola, po dobrach Branickich i
Potockich, stepem i ponad limanami, w których na swych czajkach skrywali
się kozaccy piraci... przejazd do Odessy. Zdumiewa 500 kilometrowa
autostrada wciąż prosto, bezkres nagiego krajobrazu i przestrzeń.
Po
morskiej kąpieli w Morzu Czarnym, wspaniały spektakl w odeskim delfinarium i
romantyczny spacer po mieście w świetle wieczornym. Ogromne wrażenie robi
Cerkiew Św.Trójcy, Stara Giełda, Port Morski, Kościół św.Piotra, Teatr Opery i
Baletu, ulica Deribasowska, Park Miejski, Nadmorski Bulwar ze słynnymi Schodami
Potiomkinowskimi.
W czwartym dniu przejazd na Krym. Po sforsowaniu Tureckiego Wału wpływamy
na suchego przestwór oceanu. Z czasem ukazują się góry i stragany z
girlandami suszonych ryb. Serce tatarskiego Chanatu Krymskiego zdaje się być
bardziej rosyjskie niż tatarskie czy ukraińskie. W miejscowości Ałuszta,
gdzie zakotwiczamy na cztery dni, dogłębnie analizujemy sonety krymskie naszego
wieszcza Adama Mickiewicza. Niektórzy może po to przyjechali?
Wer den Dichter will
verstehen - Kto poetę chce zrozumieć,
Mus in Dichter's Lande gehen - Musi pójść w kraj poety. /Goethe/
Po nasyceniu się poezją i najsłodszymi na świecie krymskimi owocami oraz dokonaniu - podczas wieczorku integracyjnego - korekty sonetu o górze Ajudah, a także jednodniowym utrwalaniu letniej opalenizny na wydzielonej dla nas plaży... Kierunek Jałta i okolice.
Oglądamy
pałace carów rosyjskich: Liwadia - pałac Mikołaja II (miejsce
konferencji jałtańskiej), Gaspra - zamek na skale Jaskółcze Gniazdo, Ałupka
- park i pałac Woroncowów - jeden z najpiękniejszych na Krymie.
W Jałcie
- niedaleko portu spotykamy ‘wiecznie żywego’ (a jakże!) Lenina.
Uwieczniamy go cyfrówkami jeszcze bardziej i wchodzimy na statek
spacerowy, by od strony morza zobaczyć urokliwy południowy brzeg Krymu.
Dominuje zieleń w różnych odcieniach i rudawy brąz... Charakterystyczne
płaskowyże ze stromymi brzegami... I tylko szare socrealistyczne budynki
zakłócają piękno wybrzeża. Ciekawe, czy naszemu wieszczowi by się spodobały?
Choć rejs jest relaksujący, na twarzach niektórych uczestników wycieczki widać
zmęczenie. A jeszcze czeka nas uwolnienie z jasyru koleżanek i znów pracowite
zwiedzanie.
Bakczysaraj czyli ‘pałac w sadzie’ - dawna stolica Chanatu Krymskiego. Tu spotykamy, wprawdzie nie skośnookich, ale łatwo rozpoznawalnych po ciemnej karnacji Tatarów. Zapraszają na obiad, ale nie mamy czasu by się gościć. Zwiedzamy pałac Chanów Krymskich z fontanną łez, haremem, meczetem. Kupujemy perfumy ‘zapach Krymu’ i udajemy się do skalnego klasztoru Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny oraz skalnego miasta Czufut-Kale. Tu trzeba się wdrapać po kamiennych ścieżkach. Dwa kilometry pod górę. Słońce doskwiera, ale najwytrwalsi wędrują. Im wyżej, tym ‘bardziej na golasa’. Podziwiamy pozostałości murów obronnych, kenasy Karaimów i krajobraz... Co za widok! Niesamowity! Jedyny taki! Czujemy się, jak byśmy byli na ‘minarecie świata’.
My pędzimy do przodu, a czas goni nas. I już ostatnia noc na Chersonezie Taurydzkim (Tauryda - Krym). Pilot podkreśla, że zadowolona wycieczka - to wycieczka wyspana. Po harcach w hotelowym basenie grzecznie usypiamy...
Nocy
wschodnia! ty na kształt wschodniej odaliski
Pieszczotami
usypiasz, a kiedym snu bliski,
Ty
iskrą oka znowu budzisz do pieszczot. (z sonetu ‘Ałuszta nocą’)
Rankiem ruszamy w drogę powrotną. Ciężki etap, a mamy chorych na
pokładzie. Teraz do pokonania w jednym odcinku nieustannej jazdy jest ponad 800
kilometrów. Dobrze, że pan Pilot troskliwy. Dba o wysikanie, napalenie i
napojenie grupy. Starosta rozlewa trunki sponsorowane i rozpoczyna się program
kulturalny ‘jak oni śpiewają’. Za oknami autokaru monotonny pejzaż...
stepowy... Horyzont tak daleko, że oko nie sięga... Nie ma wiosek? Nie ma
miast? Są! Wreszcie! Po obiedzie o północy - odpoczywamy w Winnicy.
Jeszcze tylko pełen Polaków Zbaraż i ‘bierzemy’ Bar.
Ostatni przystanek - Lwów wynagradza trudy tego maratonu. Oglądamy ul.Gródecką, więzienie ‘Brygidki’ (dawny klasztor), kościół św.Anny,
Uniwersytet Jana Kazimierza, kościół św.Elżbiety, budynek dworca kolejowego,
gmach Politechniki Lwowskiej, kościół św.Marii Magdaleny, pałac Sapiehów,
budynek Ossolineum. Także katedrę greckokatolicką św.Jura, Cmentarz Łyczakowski
i Cmentarz Orląt Lwowskich, pochodzące z różnych okresów historycznych
kamienice Starego Miasta, budynek Ratusza, 300 letnią polską aptekę, hotel
George i jeden z najpiękniejszych w świecie pomnik Adama Mickiewicza. Choć to
nie maj, kwitną we Lwowie kasztany. Tak! Tak! Zakwitły we wrześniu. Może
specjalnie dla nas?
Zdyscyplinowanie grupy, doskonała organizacja wycieczki i kreatywność
Pilota pozwoliły jeszcze poza programem obejrzeć typowo kresowy zamek obronny w
miejscowości Międzybuż.
Ukraina dostarcza wiele wrażeń. Jest zróżnicowana. Można zwiedzać i wypoczywać za przysłowiowy grosik, a także pławić się w luksusie komfortowych hoteli, jak ten stylowy ośrodek, w którym spaliśmy pod Lwowem. Z kapciami dla gości, szlafrokami, barkiem i satynową pościelą.
(...)
Ale
najcenniejsze są perły architektoniczne i krajobrazowe. Czy Europa
wie o tych skarbach?
O Ukrainie, jaką pamiętam, pisać jest łatwo.
Co dzisiaj mogę napisać?
Wojna! Barbarzyński najeźdźca Putin ostrzeliwuje niewinnych ludzi i niszczy Ukrainę. Słowa więdną w gardle... Współczucie rozrywa serce... Żal... Strach... Rozpacz...
Czy ci chłopcy jeszcze zagrają?
Muzycy w Kijowie. Unikalny instrument muzyczny - bandura. |
No i na koniec czytania popłakałam się...
OdpowiedzUsuńCóż tu jeszcze można powiedzieć? Jak dobrze, że chowasz przyjemne wspomnienia - uwierzmy, że "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie".
Płakałam przy każdym wklejanym zdjęciu, a w rękach tych grających na bandurach chłopców, zamiast instrumentów zobaczyłam broń...
UsuńNa Ukrainie byłem jeszcze w czasach radzieckich. teraz mam paru znajomych i podobne wspomnienia ze starych czasów. Czuję z nimi jakieś pokrewieństwo duchowe. Chcemy wiedzieć jedno - jeszcze będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńW starych czasach jeździłam do Łucka i Kowla, żeby reperować niedostatki domowe. Przywoziłam rąbankę, spirytus (za który u nas można było prawie wszystko dostać), telewizor kolorowy, sokowirówkę, pościel, zastawy stołowe, a jak się udało - to i złoto. Poznałam wtedy wspaniałych ludzi, którzy to wszystko załatwiali. Gościli, zapewniali wikt i nocleg, chociaż im wcale lekko nie było. Narażali się, pomagając upłynnić towary, które Polacy przywozili.
UsuńKochana, jak to dobrze, ze masz te wszystkie zdjęcia, przecież tyle zniszczeń teraz, kto wie, co z tego zostanie?
OdpowiedzUsuńNie byłam tam nigdy, więc tym chętniej u Ciebie obejrzę!
Jeśli jesteś, Jotko, zainteresowana, to w albumach jest więcej zdjęć. Można kliknąć w tytuły Kowel, Krym, Lwów lub w linki zamieszczone w ramce "Zdjęcia Google".
UsuńTak zrobię, dziękuję:-)
UsuńMam zdjęcia jeszcze z innych ukraińskich miast, ale to by było za dużo do jednej notki.
UsuńNie byłam na Ukrainie, a już od dawna mówiliśmy, że to jest jedna z naszych wakacyjnych destynacji. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie taka możliwość. Piękny ten Twój wpis, piękne zdjęcia, piękny kraj!
OdpowiedzUsuńI ja mam taką nadzieję. Ale... Z Putinem nigdy nie wiadomo, co jeszcze zrobi...
UsuńJeszcze będzie normalnie. Wierzę, że Ukraina odrodzi się jeszcze piękniejsza. Kiedyś...
OdpowiedzUsuńKiedyś... Powiadasz... Jak ukraiński naród - ten, co przeżyje - będzie żyć do tego kiedyś?
UsuńByłem na Ukrainie za czasów ZSRR .. wtedy poruszać się swobodnie nie można było. Jechaliśmy samochodem do Bułgarii i trasa była wytyczona, żadnych w lewo, czy w prawo.
OdpowiedzUsuńWycieczka godna pozazdroszczenia, zwłaszcza, że nawet gdyby nie wojna to Krym i tak byłby poza zasięgiem.
Gdy do ZSRR przyjeżdżało się pociągiem, to pod dworcem czekały taksówki. Były tak tanie, że do innego - odległego - miasta jechało się taksówką. Zastanawiałam się, dlaczego taksówkarze wożą prawie za darmo? Z czasem zrozumiałam, że chodziło o to właśnie "w lewo, czy w prawo" i taksówkarze dbali o to, by właściwą drogą dotrzeć do miejsca docelowego, gdzie trzeba było zameldować się w odpowiednim urzędzie.
UsuńTo co dzieje się wokół nas jest takie smutne i przygnębiające. Moi znajomi ze Lwowa milczą od tygodnia. Sami nie mogli wyjechać z miasta, a nie chcieli też wysyłać swoich rodzin mimo proponowanej przez nas pomocy. Prosili tylko o rzeczy dla dzieci i kobiet, które przyjeżdżają cięgle do miasta ze wschodu kraju.
OdpowiedzUsuńNie chcę myśleć nawet, że Lwów jaki znam może zostać zniszczony tak jak inne miasta. Cieszę się, że utrwaliłaś jego klimat na zdjęciach. Pozdrawiam, bakalia.
Lwów ma klimat wyjątkowy.
UsuńMoi znajomi także nie chcą opuszczać Ukrainy. W tej chwili pomagają ludziom ze wschodu.
Tak rzadko odwiedzasz Posiaduszki, Bakalio. Zapraszam częściej i serdecznie pozdrawiam.
Dziękuję, czytam bardzo chętnie wszystko co piszesz. To są super teksty. Pozdrawiam gorąco, bakalia.
UsuńDziękuję za pochwałę tekstów.
UsuńUściski!
I ja mam piękne wspomnienia z Ukrainy. Byłam w tym kraju dwa razy i bardzo wiele miejsc zwiedziłam...
OdpowiedzUsuńJest tak wiele ciekawych i zachwycających miejsc, a ludzie tak gościnni, że trudno o wspomnienia inne, niż piękne.
UsuńSwój pierwszy kolorowy telewizor przywiozłem z Kijowa a najdalej byłem w Odessie. Z tych wycieczek pamiętam tylko posąg Lenina na dworcu.
OdpowiedzUsuńObrazy Lenina były oprawiane w wielkie i piękne złocone ramy. Samych ram by się nie przewiozło przez granicę, bo podpadały pod dzieło sztuki, ale z Leninem przeszła każda ilość.
UsuńA, i w leninowych obrazkach lub figurkach świetnie chowało się złoto. Potrafili sprawdzać nawet ginekologicznie, czy ktoś złota nie przewozi, ale Lenina nie mieli odwagi przeszukiwać. :)))
UsuńByłam w maju 2017 roku na wycieczce studyjnej we Lwowie. Zachwycałam się jego polskimi akcentami, wzruszałam na Cmentarzu Łyczakowskim oraz Cmentarzu Orląt(ek) Lwowskich(wybacz zdrobnienie, ale dla mnie to nie byli orlęta, ale wręcz orlątka, niewinna młodzież oddająca życie za wolność swojego miasta). A dzisiaj... Dzisiaj serce mi płacze wyobrażając sobie, co musi się tam dziać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCmentarz Łyczakowski jest tak pięknie położony, jakby sama przyroda chciała być mogiłą. Spacer po nim rozpoczęłam od odwiedzin grobu Marii Konopnickiej, na którym widnieje:
UsuńProście wy Boga o takie mogiły,
Które łez nie chcą, ni skarg, ni żałości,
Lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły
Na dzień przyszłości. /Maria Konopnicka/
Wzruszyłam się. Potem to uczucie stale narastało, coraz bardziej i bardziej… Apogeum osiągnęło na Cmentarzu Orlątek. Wszyscy tam zalali się łzami.
Uciekają Ukraińcy przed wojną, uciekają... spotkałem ich ostatnio w pociągu, dostawali darmowy poczęstunek, były to głównie matki i dzieci. To wszystko co się dzieje tam na wschodzie bardzo przykre, dopiero dzięki Tobie poznałem takie niesamowite miasta, te krajobrazy naskalne niczym ze snu.
OdpowiedzUsuńDzięki Ci za Twoją pracę i piękno, które rozsiewasz - wszystkiego najlepszego z okazji Twego dnia, Grycelko!
Skalny klasztor Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny oraz skalne miasto Czufut-Kale faktycznie jest, jak ze snu. Coś niezwykłego, nadzwyczajnego... Jeśli Ciebie interesuje, to więcej zdjęć jest tutaj: https://grycela.blogspot.com/2012/02/krym.html
Usuńhttps://grycela.blogspot.com/2012/02/droga-nad-przepascia-w-czufut-kale.html
Pięknie dziękuję za życzenia i docenienie.
Spoko, nie ma sprawy.
OdpowiedzUsuńZabrnąłem chyba jeszcze dalej niż Anzai -
https://aleblogowanie.wordpress.com/2009/10/17/barwy-pana-wrzesnia/
Jak dla mnie to romantyczna Pani Wrzesień! ;)
Panowie też bywają barwni i romantyczni...
UsuńWielokrotnie planowałam jakąś wycieczkę do Ukrainy, ale jakoś nigdy mnie nie powiało w tamtą stronę. Tylko za podrostka byłam w Odessie i bardzo dobrze wspominam to piękne miasto. A na liście do odwiedzenia później był i Lwów, i Kijów ... Mam nadzieję, że ci chłopcy ze zdjęcia albo ich następcy jeszcze zagrają. Oby jak najszybciej zakończyła się wojna.
OdpowiedzUsuńPowtarzam nieustannie, oby jak najszybciej zakończyła się wojna. Zaraz jednak rodzi się pytanie, ile jeszcze istnień ludzkich do tego czasu pochłonie?
UsuńTego nie wiemy. Wiemy jedynie, że dla dyktatora ginący żołnierze to mięso armatnie, a naród podbijany, w tym cywile to jeszcze mniej warta masa.
UsuńOkrutne, ale prawdziwe.
W tej chwili się zastanawiam, co musiało się stać, że putin zdecydował się na agresję przeciw Ukrainie i jak miałby wyglądać przywrócenie porządku w Europie i na świecie. Bo rosji mogą cofnąć sankcje, ale co czeka zbrodniarza wojennego, którym jest on już w tej chwili okrzyknięty na całym świecie?!?
Myślę, że skoro potwora uznawało się, to potwór się ośmielił. O tym, że putin jest zbrodniarzem ogłoszono już dawno. I co z tego mówienia wynikło? Ściskano putinowi rękę, napełniano jego skarbiec, dzięki czemu mógł rozbudowywać swoją zbrodniczą machinę. Spadały bomby już nie raz i nie w jednym miejscu, a gaz rosyjski i węgiel kupowało się dalej. Świat z wartościami na ustach sam tuczył potwora.
UsuńA wojna? Wojna na Ukrainie zaczęła się osiem lat temu. I co? I zapomniano?
A dzisiaj? Też nie nakłada się sankcji na wszystko do końca, bo... Bo co? Bo trzeba by było miesiąc - dwa pomarznąć?! Toż wiosna jest i lato idzie. Za tydzień może zrobi się coś więcej, a za dwa jeszcze coś. Gadu... gadu... gadu... gadu... a ludzie, w tym dzieci giną, albo trwają w zimnych piwnicach bez jedzenia i picia. No, ale przecież w krajach, gdzie ludność przyzwyczajona do wygody, troszkę pomarznąć nie można.
Gadu... gadu... gadu... gadu... Na ustach decydentów w ładnych garniturach same wzniosłe wartości, a przez granicę polsko-białoruską ciężarówki przewożą zaopatrzenie dla barbarzyńcy.