24 września 2012

Raport z terenu Ściany Wschodniej w sprawie bezrobocia


       Ścianę Wschodnią niektórzy nazywają „ścianą płaczu” i zadają sobie pytanie: jak żyć? Według spisu powszechnego z 2011 roku jest tu najwyższe bezrobocie i najniższe zarobki.

Ludzkie problemy giną w politycznych sloganach o zrównoważonym rozwoju, nowoczesnej wschodniej wsi, wyrównywaniu szans, gonieniu reszty Polski - tak zwanej „A” i wsparciu dla Ściany Wschodniej. Nic z tych rzeczy. Polska „B” konsekwentnie oddala się od „A”. 

Ale... ale...
Ja chyba znam jedną z przyczyn bezrobocia. To może być lenistwo i liczenie „na drapane”. Mieli przyjść wielcy inwestorzy. Kto będzie inwestował wśród leniuszków uwielbiających korzystać z pomocy państwowej, społecznej i charytatywnej?
Taką teorię uknułyśmy z sąsiadką panią Jasią. Zarówno ona, jak i ja, od dłuższego czasu poszukujemy kogoś do mycia okien (to 70 zł raz w kwartale), sprzątania mieszkania (to 50 zł raz w tygodniu) oraz przynoszenia opału z piwnicy - to 20 zł raz w tygodniu za 3 - 4 kursy piwnica - pierwsze piętro trwające nie dłużej niż kwadrans. Wszystko pomnożone przez nas dwie. Osób potrzebujących pomocy, za którą oferują wynagrodzenie, na samym moim osiedlu jest znacznie więcej. Nietrudno policzyć, ile mógłby zarobić miesięcznie ktoś pracujący na przykład  8 godzin przez 5 dni w tygodniu.
I co? I nico!  Nie ma chętnych ani za te pieniądze, ani za żadne inne oraz wszelkie skarby świata...

       Trwały też poszukiwania chętnych do noszenia opału wśród młodzieży z pobliskiego internatu. Widać, że część uczniów się nudzi, bo przesiadują na murkach pod naszymi oknami, hałasują, słuchają muzyki. Co by im szkodziło popracować kilkanaście minut tygodniowo?
I co? I nico!

       W centrum miasta często stoi pani prosząca o pieniądze. Wygląda na zdrową i dziarską kobietę około pięćdziesiątki. Zwraca się do niej moja znajoma:

- Może ogarnęłaby mi pani dzisiaj mieszkanie, zamiast tu stać? Zapłacę 100 złotych. Pracy na góra 4 godziny.

I co? A to: żebrząca kobieta prychnęła, parsknęła i ofuknęła.

- Dobrze ci tak, zażartowałam. Kobieta nie prosiła ciebie o pracę, tylko o pieniądze. Nie dawaj komuś tego, czego nie potrzebuje.

Więc tak sobie przewrotnie myślimy z panią Jasią, że praca chyba nie każdemu bezrobotnemu potrzebna do życia...

To co? Niech żyje bezrobocie?

PS. Aż paluszki swędzą, aby przerobić/uaktualnić wiersz o leniu Jana Brzechwy. Wybacz Mistrzu!

W centrum miasta stoi leń,
nic nie robi cały dzień.

 "O, wypraszam to sobie!
 Jak to ja nic nie robię?
 A kto tu pieniądze zbiera?
 A kto puszki piwa otwiera?
 A kto do MOPS’u* wysłał żonę,
 Po darmową węgla tonę?

 Przepraszam! A winka nie piłem?
 A w  pośredniaku nie byłem?
 A nie wykiwałem  sąsiada?
 A nie żebrzę, choć deszcz pada?
 A nie zrobiłem urzędniczki w pic?
 To wszystko nazywa się nic?"

Nie przyjął pracy, bo mu się nie chciało,
nie pomógł nikomu, bo czasu miał za mało.
Stale uważa, że nad czymś ogromnie się trudzi
Lecz żadną robotą rąk sobie nie zbrudzi.

*/ MOPS - Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej





21 września 2012

Ukraina - Krym - Jaskółcze Gniazdo

KLIK  w zdjęcia - powiększa je





Haspra koło Jałty.
Zamek Jaskółcze Gniazdo na skale Aj-Todor
na szczycie klifu Aurora /40m wys./
      Ten malowniczo wyglądający budynek nazywany bywa krymskim kiczem wszechczasów.  Niektórzy porównują jego kiczowatość do jelenia na rykowisku. Jednak, czy się podoba, czy też nie, stał się wizytówką Krymu i zwabia turystów z całego świata. W moich oczach ten zameczek jest tak niegustowny, że aż cudny.  Uroczo nazywa się „Jaskółcze Gniazdo”.

„Jaskółcze Gniazdo” wybudował zruszczony Niemiec - baron von Stengel, który wzbogacił się na ropie z Baku. Potem właścicielem został moskiewski kupiec, który dość praktycznie potraktował ten neogotycki w stylu zameczek i urządził w nim restaurację. Po rewolucji październikowej „Jaskółcze Gniazdo” pełniło różne funkcje. A to bazy turystycznej, a to biblioteki sanatoryjnej lub kawiarni.

       W latach dwudziestych, podczas silnego trzęsienia ziemi, spod fundamentów zamku odpadł kawał skały. Wpadły też do morza szpice z wieży. Czy „Jaskółcze Gniazdo” miało szczęście, czy to zasługa architekta i budowniczych, że budowla się ostała? Po 40 latach zameczek wzmocniono i wyremontowano. Od tej pory cieszy turystów i pensjonariuszy sanatoriów znajdujących się w okolicy. Cieszy widokiem, bo nie każdego stać na posiłek w znajdującej się obecnie w Jaskółczym Gnieździe restauracji. Podobno najdroższej na Krymie, a może i w całej Ukrainie. Żeby się do niej dostać, też trzeba  po drodze zapłacić. Nie ma bowiem oglądania za darmo.



Widok na „Żagiel” - skałę po klifie, 
który osunął się do morza podczas trzęsienia ziemi.






14 września 2012

Masz przerąbane? Ogrzej się przy kominku!


Zrobiło się chłodniej. 
Kwitnące w ogrodach astry i zimowity zapowiadają jesień.




       Pora zainaugurować sezon kominkowy. Garbaty powrócił z wędrówki, założył kapotę w kratę i pragnie się grzać. Afryka w tym roku była dla niego wyjątkowa. Na Saharze padał śnieg i pojawił się mróz. Napotkani w oazach ludzie powiedzieli, że biały puch jest dobry dla palm, ponieważ zabija pasożyty. Mam nadzieję, że także rozprawił się z wielbłądzimi pchłami.


fot. http://www.tvnmeteo.pl/

W Libii ulepił bałwana, 
w Tunezji pozdrowił pingwina

i udał się w dalszą drogę.




       Kiedy roje szarańczy pustynnej splądrowały Libię, Algierię i Niger oraz pojawiły się w północnym Mali,  z głodu uciekł do Republiki Południowej Afryki. Tam ugrzązł w śnieżnych zaspach. Myśmy zmagali się z upałami i nawałnicami, a Garbaty marzył o tym, by znów zostać Wielbłądem Gniazdownikiem. Wymarzł się biedaczek, ale za to sierść mu zgęstniała i nabrała połysku. Zyskał też błysk w oku, zielony pompon w uprzęży i w nowej szacie powrócił przedwcześnie do gniazda. Niech nie myśli jednak, że kogokolwiek tym oczaruje i jak cesarz, co ma klawe życie, będzie leniwie gniazdował przed kominkiem. Nie ma lekko. Na ciepło należy zapracować. Grzeje się ten, kto drewno rąbie.


       Po wysłuchaniu opowieści Garbatego o anomaliach pogodowych, zaczęłam zastanawiać się, czy na pogodę ma wpływ polityka, układy i miłość? Ktoś zażartował, że kiedy byliśmy w Układzie Warszawskim /sojuszu  polityczno - wojskowym  państw bloku wschodniego z dominującą rolą ZSRR/ i ustawowo kochaliśmy Związek Radziecki, mieliśmy mroźne zimy. Po wstąpieniu do NATO /organizacji polityczno - wojskowej, której początkowym celem istnienia była obrona militarna przed atakiem ze strony Związku Radzieckiego i jego satelitów/ oraz bezkrytycznym pokochaniu czegokolwiek, co ‘hamerykanskie’,  pojawiły się w naszym regionie tornada.  Ale czym uzasadnić zimowe ataki w Afryce? Pomyślę jutro. Tymczasem trzeba rąbać.




Masz przerąbane? Ogrzej się przy kominku! 



Wystawiam do światła archiwalną notkę - KLIK  - "ortograficzna rewolucja", ponieważ za sprawą dyskusji u Bet - TUTAJ,  uaktualniła się.


9 września 2012

alElla pięknie prosi, pan Filipek pięknie tańczy



Pan Filipek

       Odwiedziłam znajome blogi, a nie na wszystkich pokazały się moje komentarze. Zapewne wpadają do spamu. Nie przypuszczam, aby były kasowane, bo i za co?

Pięknie proszę Posiaduszkowiczów o wejście /na blogach blogspotowych/ do:      
  
   - PROJEKT 
   - - KOMENTARZE 
   - - - SPAM 

i zaznaczenie przy moim komentarzu, jeśli tam się znalazł, że to "NIE SPAM". 



Może dzięki temu nie zostanę do końca życia "spamerką" :)

W nagrodę za fatygę, tańczący skrzydlaty Filipek. To wyjątkowy pan papuga, który nigdy nie chciał mieć żony. Wszystkie swatane kandydatki nie zostały przez niego zaakceptowane. Prześliczne panny papużki przepędzał i bił. Jego ulubienicą stał się włóczkowy pompon, który... obtańcowywał?