Dla
wielu koniec roku jest okazją do odcięcia się od czasu przeszłego i
wszystkiego, co się nie udało. Ludzie obiecują sobie także zmiany. To dobrze,
bo każda próba zmiany w sobie czegokolwiek świadczy o tym, że dostrzegamy
własne niedoskonałości, że nie stoimy w miejscu, lecz nieustannie się
rozwijamy, uczymy, ulepszamy.
Nie wiem, czy jestem w większości, czy mniejszości, ale dla mnie noc sylwestrowa nie jest nigdy grubą kreską służącą do odcięcia się od przeszłości. Z sentymentem oraz przyjemnością wspominam czas przeszły. Nie czynię też podsumowań, bo nie jestem księgową i na bilansach się nie znam. Śmiem nawet twierdzić, że życie to także humanizm, a nie tylko matematyka, w której jednoznacznie i łatwo zestawia się wartości po stronie „winien” i „ma”. Taki czarno - biały bilans matematyczny nijak się ma do życia mieniącego się wszystkimi kolorami tak, jak pory roku w naszej strefie klimatycznej. Życie też nie jest szare, bo barwny i piękny jest każdy człowiek w swojej istocie.
Nigdy też wielkiej wagi do dat umownych nie przypisuję. Okazja do balu (lubię, gdy kończy się grubo przed północą) czy kameralnego spotkania każda dobra. A Sylwester najmniej (oczywiście dla mnie i w moim subiektywnym odczuwaniu i rozumowaniu), skoro żadnego znajomego o tym imieniu nie mam, nie widzę powodu, dla którego miałabym celebrować hucznie jego imieniny przez całą noc bez snu i ulubionej podusi. Wiem… Wiem… Nie o imieniny chodzi, a o NOWE, co nadchodzi…
Nowe?
Dla mnie NOWE jest wtedy, gdy coś się budzi do życia, coś rodzi albo rozwija,
przełom poparty pamiętnym wydarzeniem, które stało się początkiem WIELKIEGO
albo INNEGO. Czego NOWEGO symbolem jest Nowy Rok? Czym Sylwester? Zapytuję sama
siebie. Źródła podają, że Sylwester nie ma nic wspólnego z obrzędowością
słowiańską. Jego korzeni należy szukać na południu Europy, w Rzymie.
Przepowiednia mówiła, że 1 stycznia 315 roku nastąpi koniec świata. Papież
Sylwester I tak się przestraszył, że zmarł. Ludność wyszła wówczas na ulice i
czekała, by zobaczyć, co się stanie. Ale koniec świata nie nadchodził. Kiedy
wybiła północ wszyscy zaczęli więc świętować. I to świętowanie trwa po dziś
dzień. Tak mówi jedna z legend. Kto dziś pamięta Sylwestra Pierwszego?
I
tak jak w 315 roku, tak i w 2013 przecież nic się właściwie nie zmieni.
Obudzimy się tylko może nieco później, popatrzymy przez okno, by zobaczyć, jaka
jest pogoda, napijemy się kawy. Wczorajsze, czyli zeszłoroczne problemy i tak
nie znikną, zmartwienia, jeśli takie mieliśmy nie uciekną. Nawet katar, jeśli
nam dokuczał, nie zniknie wraz z wystrzałami szampańskich korków i fajerwerków.
Już po kilku dniach zauważymy, że coś, co dzięki umownej dacie miało się
zmienić, zacznie się od początku i nie pomoże sylwestrowa, cudowna, dziecinna
wiara w magiczną moc zmieniania rzeczywistości.
Życzenia
też rzadko się spełniają. Może dlatego, że nie wiemy, co komu życzyć? Nie
dostrzegamy, o czym marzy i czego pragnie osoba, z którą całujemy się przy
lampce szampana? Stąd często spotykane w Internecie prośby - żartobliwe na pewno - by
nie składać życzeń, które się nie spełniają, lecz przysyłać talony do supermarketu czy pieniądze na konto. Oprócz żartu upatruję w tym głębszy sens i w zasadzie
dowcipnisiom przyznaję rację, bo cóż na przykład po życzeniach: spełnienia
marzeń dla osoby, jeśli do ich urzeczywistnienia potrzebne pieniądze, których
nie ma? Cóż po życzeniach: zdrowia dla osoby chorej nie mającej szansy na zakup
potrzebnego lekarstwa bez finansowego wsparcia? Potrafimy jednak sprawiać
radość sobie i otoczeniu. Potrafimy życie i świat czynić piękniejszym. I tego
sobie i Wszystkim życzę z całego serca na cały 2013 rok. Możemy też na przykład zrezygnować z jednej butelki wódki na Sylwestra, a zaoszczędzone w ten sposób 20 złotych wysłać potrzebującemu.
A jednak coś zaksięguję. W roku
2012:
- Najszczęśliwszy i najpiękniejszy dzień - 24 grudnia.
- Najdroższy i najbardziej trafiony prezent - książka Tadeusza Chudeckiego „Wspaniałe podróże na każdą kieszeń” zapakowana z chałwą i dodanym komentarzem: lubisz chałwę i podróże!
- Najważniejsza wiadomość - cofnięcie się ilości złych komórek z ponad 40 do 5 w szpiku bliskiej osoby.
- Największa nagroda - wycieczka do Szwajcarii.
- Najlepsze zakupy - wózek kelnerski do przewożenia ciężkich przedmiotów w domu, a w sytuacjach kryzysowych służący jako balkonik oraz telewizor słusznej wielkości do oglądania bez lupy i z odpowiedniej odległości.
- Najcenniejsze zobowiązanie - dobry uczynek - systematyczne donoszenie opału przez nowego sąsiada.
- Najbardziej wzruszająca przesyłka pocztowa - sianko z małopolskiej stodoły.
- Najwyższe uznanie na niwie blogowej - za artykuły o Ukrainie z Krymem.
- Najbardziej oryginalne powitanie - chlebem z moimi inicjałami i chałwą - przez słonia w Krakowie.
- Największe moje osiągnięcie techniczne - rozebranie i złożenie laptopa oraz naprawienie „ulepszonego” bloga onetowego.
***
Drogim Posiaduszkowiczom, Wędrowcom
Drogim Posiaduszkowiczom, Wędrowcom
oraz przelotnym Czytelnikom tego
bloga
wszystkiego najlepszego w Nowym Roku
życzą:
alEllaGrycela,
życzą:
alEllaGrycela,
garbaty zza pustynnej wydmy,
oraz uroczy „Nowy Roczek”
No, i... tych "talonów", żeby nikomu nie brakowało, o!
A świerszcz za kominem cyka. Cyk za pomyślność! Cyk za zdrowie!
A świerszcz za kominem cyka. Cyk za pomyślność! Cyk za zdrowie!