18 grudnia 2014

Komu prezent, komu?

Według mojej teorii, każdy prezent dobry, jeśli jest trafiony. Musi po prostu wstrzelić się w upodobania i potrzeby, albo marzenia obdarowywanej osoby.


       Pewna dziewczynka po każdych świętach ciężko chorowała, bo nieświadoma zagrożenia ze strony bliskich, zjadała słodkości przynoszone jej przez ciocie i wujków, którym przecież ufałaRodzicom natomiast trudno było odbierać dziecku prezenty w dniach wyjątkowych, magicznych. Czy aż tak wiele trudu kosztuje zapamiętać informację powszechnie znaną w rodzinie i wśród przyjaciół, że mała nie toleruje laktozy i trzeba wybierać dla niej smakołyki bezmleczne? Nie sztuka kupić pięknie zapakowany, skrzący się celofanem w złote gwiazdki gotowy zestaw. Czy - w szale zakupów - pomyślano o potrzebach tej dziewuszki? Raczej egoistycznie o sobie, by czuć się hojnym  i w świąteczny czas błyszczeć we własnych oczach, o! 




       Półki w moich szafkach uginały się od różnych przedmiotów, które otrzymałam w prezencie. Pomimo, że były niepotrzebne i bardzo mi przeszkadzały, latami pielęgnowałam je. Odkurzałam, myłam, wycierałam, prałam...  Pewnego dnia cały prezentowy majątek umieściłam w specjalnie zbudowanym pawlaczu. Na nic! Jeszcze gorzej!  Odkurzanie w pozycji drabinowej niewykonalne. Wdrapywanie się pod sufit, by przegonić pająki i koty, stało się zmorą. Nie jestem przecież wiewiórką, by sprawnie funkcjonować na wysokościach.
Udręczona „łapaczami” kurzu i pająków, popakowałam prezenty w kartony /przez kilka dni znoszone z marketu/ i wyniosłam do piwnicy. Pawlacz zaś potraktowałam piłą i siekierą. Kiedy już piwnica zaczęła pękać w szwach,  z wielką przykrością wywaliłam wszystko na śmietnik. Czego tam nie było... Od ekspresów do kawy, poprzez maskotki, czajniczki, tacki, podstawki, korale, kolczyki, puzderka, rajstopy /nie noszę, bo uczulają mnie/, apaszki i bluzki /do ciała mogę przytulić tylko nieliczne rodzaje tkanin/, obrazy, ramki, świeczniki, flakoniki... aż po  rękodzieła.  Te ostatnie lubię. Potrafię  docenić wkład pracy i serce włożone w wykonanie. Cóż z tego, skoro każdy kolejny bibelot - w kompozycji z posiadanymi - często przestaje zdobić. Trudno jest zadowalająco zmieniać cudze entourage dziełem sztuki z innej bajki.




       Napisałam listy do Mikołaja, by ewentualne prezenty - zamiast do mnie - kierował do potrzebujących. Nie posłuchał! Przyniósł kosmetyki, jakich nie będę używać.  Sam jakiś kolagen do twarzy wart około 200 zł.  O cenie pozostałych nie wspomnę, bo na wysokich półkach nie znam się. Tak więc Święty Mikołaj okazał się dla mnie Wielkim Kłopotem, bo zobowiązanie mam, a smarowidła i tak wyrzucę. Przede wszystkim jednak gnębi mnie, że tyle dobra za takie pieniądze można było uczynić...

Drogi Mikołaju! Proszę, zadawaj sobie trud i przeprowadzaj akcję wywiadowczą, skoro zadaniem twoim jest obdarowywanie. Masz przecież wielkiej piękności armię elfów do pomocy.

A ja? Cóż ja... Niezmiennie lubię chałwę i podróże, o czym każdy zainteresowany elf wie.  Jeśli już muszę otrzymać prezent, to aktualnie marzę o koszyku na cebulę i latarce na dynamo. 

A  T U T A J  można się dowiedzieć, o czym marzą  niezwykłe Damy i nietuzinkowi Kawalerowie. Mikołaju! Czasu już mało do świąt. Spiesz do najmocniej ciebie oczekujących!



Posiaduszkowiczom stałym 
oraz
Gościom przelotnym i przejezdnym
życzę magicznych Świąt Bożego Narodzenia,
trafionych prezentów,


pomyślności w Nowym 2015 Roku.


10 grudnia 2014

Zamieszajmy!


       Chałwianki i Chałwianie wiedzą, że z całego jedzenia na świecie najlepsza jest chałwa. Nie tylko pieści kubki smakowe, ale sprzyja miłości oraz wzmaga potencję potrzebną do pieszczenia innych zakamarków ciała. Jest po prostu afrodyzjakiem, o czym już starożytni Grecy wiedzieli. Tunezyjczycy sprzedający chałwę nawołują polskich turystów słowami „wiagra dla szwagra!”. Wiedzą, co mówią.

Chałwa produkowana według dawnej receptury - z mielonych nasion sezamu - jest bardzo zdrowa. Łatwo się trawi, ma potas, magnez, proteiny, błonnik. Nie zawiera cholesterolu i substancji konserwujących.
Można jeść bez żadnych dodatkowych zabiegów kulinarnych, ale smaczna jest także pokrojona w plastry skropione cytryną i posypane cynamonem. Dodatki te znakomicie podkreślają orzechowy smak chałwy. Pamiętajmy, że cynamon także bilansuje/obniża cukry w organizmie.

Dobra jest z lodami i owocami albo krystalizowana przez dziesięć minut w piekarniku. O tortach chałwowych nie wspomnę. Mniamm...
Ileż można jednak jeść na sucho? Zdałaby się jakaś chałwówka, o!



Tak sobie pomyślałam, żeby rozgniecioną widelcem chałwę umieścić w misce na garnku z parującą wodą. Dodać mleko skondensowane i mieszać dotąd, aż się składniki połączą. Potem nieco ostudzić i blenderem rozbić ewentualne pozostałe grudki. A jak jeszcze bardziej ostygnie dolać wódkę albo spirytus w odpowiedniej proporcji z wodą. Czy to się harmonijnie połączy? Czy wskazane szybkie mieszanie jakimś urządzeniem, czy lepiej delikatne palcem albo łyżką? Jakie proporcje wymienionych składników?

Takie i inne /które nie przyszły mi do głowy/  pytania kieruję do wszystkich, co potrafią namieszać, zamieszać, pomieszać, bełtać, integrować, kombinować, związywać, przyprawiać, scalać, tonować, ważyć, mierzyć, przerabiać, dosalać, słodzić, dopieprzać... etc... etc...
Może wspólnymi siłami stworzymy przepis na napój chałwowy z procentami?  A co?! Niech i chałwa - ta miłosna słodycz - daje kopa także innego rodzaju. Chociaż od święta, o!


A wielkie przedświąteczne zalewanie jest  T U T A J.

W przerwach technologicznych robimy „Robótkę”. Przepis  T U T A J.

1 grudnia 2014

Taki mamy klimat


Śnieg przysypał góry liści. A to drań! Nie mógł poczekać na jesienne porządki?





Trzeba liście zebrać,  aby śnieg równo leżał,  jak dopada. Do roboty „Kopciuszki”! Przebieramy! Płatki śniegu zostawiamy a liście na furę! A może śnieżynki na prawo, listki  na lewo, a środek do zagospodarowania? Segregacja musi być!




Co? Zimno? Ręce w kieszeniach? Maszerowaniem się rozgrzewamy?  Nie ma lekko, taki mamy klimat.







No, to, wio! Nie zapomnijcie w maju przyjechać po śnieg.




Włodarzom miasta Chełma polecam kalendarz czynności gospodarskich. Można znaleźć  na blogu Wachmistrza.