Na życzenie blogowych koleżanek publikuję wspomnienia
z podróży odbytej w 2003 roku.
Cytaty pochodzą z powieści Miki Waltariego
pt. „Egipcjanin Sinuhe”.
„Lepiej niż woda i piwo, lepiej niż dym kadzidła w świątyni i kaczki w sitowiu Wielkiej Rzeki oddaję treść życia w Egipcie, gdzie nic się nie zmienia z upływem czasu, lecz wszystko zostaje po staremu."
„Nie ma żadnej różnicy między ludźmi, każdy człowiek przychodzi na świat nagi i serce ludzkie jest jedyną miarą różnic między ludźmi. Człowieka nie możemy mierzyć według koloru skóry czy według języka, nie wolno go oceniać według jego odzieży czy ozdób, które nosi, ani też według jego bogactwa czy biedy, lecz tylko według jego serca. Dobry człowiek lepszy jest od złego, sprawiedliwość lepsza jest niż niesprawiedliwość. Nie wiem nic innego, a to jest wszystko, co wiem.”
Na statek „Miss World” pływający po Nilu weszliśmy zmęczeni, ale pod
wielkim wrażeniem pierwszego zetknięcia ze starożytnością. Za szklanymi
drzwiami holu przy recepcji powitano nas odświeżającymi ręcznikami oraz sokiem
pomarańczowym. Bardzo rozbawił nas widok pracownika odzianego w galabiję, w lateksowych
rękawiczkach, który szczypcami podawał mokre ręczniki starannie ułożone w
kuwecie na nóżkach.
- Odkażają nas?
- A obiad ugotują z wody z
Nilu. Skomentowaliśmy jednogłośnie ten miły i zaskakujący epizod z podróży.
Ceremoniał taki odbywał się
za każdym razem, gdy wracaliśmy z wycieczki na pokład statku.
„I gospodarz przywołał swojego niewolnika
i kazał
przynieść dzban z wodą
i polać nią ręce przybyłym na ucztę”
Tak było... i tak jest...
Okazały hol z recepcją i kanapami
wypoczynkowymi zrobił wrażenie gustownego przepychu i wygody. Wszystko tu było rozmieszczone
ze smakiem i z troską o szczegóły. Nasze
walizki wnieśli do kajut tragarze, oczywiście za stosowny bakszysz. O
bagaże nie martwiliśmy się zresztą
podczas całej podróży po Egipcie. Zawsze trafiały tam, gdzie należy. Kajuta
ładna i przestronna. Wygodne łóżka z włoskimi materacami, komfortowo wyposażona
łazienka ze śnieżnobiałymi ręcznikami i urządzeniami sanitarnymi,
starannie zasłane (wymawiam głoskę „r.”) łóżka, fotel i stolik z marmurowym
blatem tuż przy panoramicznym rozsuwanym oknie, stylowa i duża toaletka
z kryształowym lustrem, klimatyzacja regulowana w pokoju, telewizja
satelitarna, telefon.
To wszystko sprawiło, że
pomimo zmęczenia podróżą poczułam, jak bardzo chce mi się żyć. Przegrałam
jednak walkę ze zmęczeniem i po kolacji, zamiast bawić się na powitalnym
balu kapitańskim, położyłam się na pokładzie widokowym, wyposażonym w leżaki rozstawione przy basenie, by pod
gwiazdami, w ciszy i skupieniu przeżywać swoje pierwsze spotkanie z kulturą
starożytną. Ciągle jeszcze miałam przed oczami dziecko czyszczące turystom
buty, maleńką dziewczynkę - pucybucika i obraz ten powraca każdego wieczora do
dziś, przysłaniając i zacierając wygląd wielkiego kompleksu świątynnego Luksor -
Karnak.
Słońce znikło za górami na zachodzie i
na niebie zapaliły się gwiazdy. Patrzyłam na Wielką Niedźwiedzicę, szukałam Gwiazdy Polarnej i starałam się rozpoznać na podstawie gwiazd strony świata, które
stale w Egipcie myliły się podróżnikom. Może to się wydawać dziwne, ale tam tak
właśnie jest.
”A krokodyle leżały jak kłody na brzegu, nie
zadawały sobie nawet trudu, by bić ogonami, lecz przeciągały się z otwartymi
paszczami...”
Tak było, ale nie jest!
To chyba jedno z niewielu, co nie zgadza się z tym, co było, a co jest. Po krokodylach pozostało w Dolinie Nilu tylko wspomnienie. Podobno są dwa w delcie Wielkiej Rzeki. Jeden zaś na moim łóżku.
Po nocy pod gwiazdami „w pustyni i dookoła nas stało się jaśniej, a
góry przede nami rozpaliły się złotem i słońce wzeszło.”
Tak było... i tak jest...
Ciekawa wschodu słońca,
wstaję na kilkanaście minut przed nim. Nie żałuję snu. Zza skalnych wzgórz
szybko wyłania się jasna kula. Unosi się w górę tak szybko, jak wypuszczony z
rąk dziecka balonik. Podobnie szybko w Egipcie słońce opuszcza się w dół, gdy zachodzi.
Po prostu spada i ginie. Ciemność zapada tak samo gwałtownie, jak staje się
jasność. Nie widziałam zmierzchu, tylko jasność i ciemność, a
ciemność ta jest prawdziwie egipska. Teraz wiem, dlaczego Egipcjanie tak bardzo
czcili słońce.
O świtaniu na kilka chwil
przed wschodem słońca niebo bieleje.
Po śniadaniu do statku podpływają
małe łodzie motorowe, którymi udajemy się na zachodni brzeg Nilu, na miejsce
spoczynku władców egipskich.
„I myślałem
o porannym wietrze, który bez wioślarzy pędził lekkie łódeczki
od murów Złotego
Domu na drugą stronę na zachodnie wybrzeże Teb.”
Tak było... i tak jest...
„Tak więc stała przede mną otworem zakazana dolina,
śmiertelnie milcząca
i w całej swej pustynności, bardziej majestatyczna w moich
oczach,
niż byli kiedykolwiek za życia i na tronie faraonowie”.
Tak było... i tak jest...
Dolina Królów
Ze statku przesiadamy się do małej łodzi motorowej, którą płyniemy na drugą stronę Nilu.
Dolina Królów, położona wśród wzgórz tebańskich, miała być miejscem wiecznego spoczynku faraonów. Niestety, ich grobowce, wykute w niedostępnych miejscach skał zostały splądrowane przez złodziei. W pobliżu doliny, jeszcze w starożytności powstała wioska grabieżców, która istnieje do dziś, a plądrowanie grobów stało się profesją przekazywaną z ojca na syna.
W dolinie Królów jakiś Arab
zawiązuje mi na głowie turbanik z białego szala. Jeden koniec bawełnianej
tkaniny pozostawia luźno, jako powiewające na wietrze nakrycie karku, a drugi
skręca w ścisły powróz i owija wokół głowy, a następnie polewa mi głowę
wodą i uczy, jak się to robi, aby nie zamoczyć twarzy. Przy tym wskazuje ręką
na pomalowane oczy. Poczułam wielką ulgę w tym nakryciu. Słońce momentalnie
stało się zupełnie bezsilne i niegroźne. Przestało parzyć w głowę i męczyć. Po Dolinie Królów wożono nas
spacerowymi wagonikami. Spośród sześćdziesięciu
grobowców do zwiedzania udostępnionych jest zaledwie kilka. Wewnątrz ich
niczego już nie ma, ale warto natrudzić się wejściem chociaż do dwóch, trzech,
by poczuć ich nieziemską atmosferę i zobaczyć, jak były budowane,
zdobione, maskowane.
Pomyliłam się sądząc, że Egipcjanie
są tak usłużni i troskliwi. Ta życzliwość i uprzejmość nie jest bezinteresowna.
Za wiązanie turbanu musiałam dać bakszysz, a biały szalik przymusowo kupić. W
rezultacie wzięła go moja koleżanka Lodzia za 10 funtów. I wszyscy byli uradowani,
a najbardziej sprytny sprzedawca, który doskonale wyczuwa potrzeby turystów i
gra na ich psychice oraz słabościach. Tym miłym akcentem pożegnaliśmy skaliste
stoki Doliny Królów, pocięte wieloma ścieżkami.
Pierwotnie był tu tylko
niewielki przełom pomiędzy górskim rozpadliskiem, ale i dzisiaj, pomimo
wybudowania wielu dróg ułatwiających dojazd, miejsce to pozostaje jakby
nietknięte i wciąż zachowuje swą fascynującą tajemniczość.
Historia tutaj zaczęła się
od nietypowej decyzji faraona Tutmozisa I, by zbudować grobowiec dla siebie nie
tylko z dala od znanych nekropoli i nie w monumentalnej budowli, lecz w jakimś
romantycznym, zakonspirowanym miejscu. Jego postanowienie zburzyło tradycję
liczącą ponad tysiąc siedemset lat. W samotnej dolinie architekt
Ineni zaprojektował dla swojego władcy grobowiec przypominający studnię. W ten
sposób powstała tradycja naśladowana przez następnych faraonów. Nie zaznali
jednak wiecznego spoczynku w dolinie. Ciągłe grabieże, plądrowanie, włamania,
poszukiwanie klejnotów i innych bogactw spowodowały, że niektórych królów
grzebano kilkakrotnie, zaś sarkofagi trzydziestu sześciu faraonów zgromadzono
na jednym, odosobnionym, dobrze ukrytym cmentarzysku.
Egipt. Gurnah |
Sekretu tego strzegła rodzina zamieszkała w Gurnah - wiosce grabieżców. Kiedy tajemnicę odkrył dyrektor muzeum kairskiego i udał się w miejsce przypominające sztolnię, zobaczył ziemskie szczątki wielkich władców świata starożytnego, a wśród nich Amozisa I, Amenhotepa I, Tutmozisa III i Ramzesa II, już za życia zwanego Wielkim.
Był rok 1881. Dwunastu ludzi
spakowało mumie, by następnie przenieść je w dół doliną do statku, który miał
przewieźć je do Kairu. Na wieść o tym, że faraonowie opuszczają swoje
cmentarzysko, okoliczni chłopi wraz z rodzinami zebrali się na brzegu rzeki, a
gdy statek przepływał przed nimi, oddawali cześć swoim władcom. Mężczyźni
strzelali w powietrze, a kobiety przeraźliwie zawodząc i lamentując, posypywały
głowy popiołem. Aż do samego Kairu wody
Nilu niosły tę żałość.
Najciekawszą i najbardziej skomplikowaną konstrukcję ma grobowiec Setiego I. Znajdują się w nim liczne wielopoziomowe schody i galerie, sale wspierane przez filary, a sarkofag faraona jest wyrzeźbiony z pojedynczego alabastrowego bloku. Wewnątrz jest dużo przestrzeni, a ochroniarz za dolara pozwala robić zdjęcia.
Pozaziemski majestat tego miejsca nie pozwalał jednak wdzięczyć się do obiektywu aparatu fotograficznego.
Och, poczułam żar Doliny Królów... Pomysł z wiązaniem turbana bardzo sprytny! Nie przypuszczałam, że kajuta może być przestronna. Samo słowo "kajuta" kojarzy mi się z ciasną klitką:))
OdpowiedzUsuńWszyscy tam na statku mówili "kajuta", więc i ja - jak papuga - powtarzam. To był przestronny 5-gwiazdkowy pokój z panoramicznym widokiem.
UsuńMyślę, że Egipcjanie wszystko zrobią dla bakszyszu, bo z tego utrzymują siebie i swoją rodzinę.
OdpowiedzUsuńChyba już nigdy nie zaznasz takiego luksusu jak na tym statku. Przypomina mi to statek w powieści Agaty Christie "Śmierć na Nilu", tylko chyba kajuty nie były takie duże, ale cóż, to inne czasy.
W filmie "Egipcjanin Sinuhe" widziałam Dolinę Królów i mam nadzieję, że faktycznie w tej dolinie był kręcony film.
Serdecznie pozdrawiam.
Przed chwilą obejrzałam fragment filmu z Doliną Królów, żeby sobie przypomnieć. Rozpoznaję mijaną przez Sinuhe piramidę El Kurn oraz świątynię Hatszepsut u stóp gigantycznej ściany skalnej w Deir El Bahari. Wygląda na to, że scenę pochówku rodziców Sinuhe nakręcono faktycznie w Dolinie Królów. Wejścia do grobowca, na tle którego rozgrywa się akcja nie rozpoznałam.
UsuńW filmie dolina nie robi na mnie takiego wrażenia, jak w rzeczywistości. Nie oddano jej pozaziemskiego klimatu i majestatu. Nie to chyba było intencją filmu. No, i scena - piknik na cmentarzysku - nieco rozprasza, ponieważ w naszej kulturze nie piknikuje się na cmentarzach.
Znalazłam zdjęcie z piramidą EL KURN /za wagonikiem/, którą widać także na filmie. Wstawiłam zdjęcie w tekście notki. O świątyni Hatszepsut będzie oddzielna notka i też mam zdjęcie, jak z filmu "Egipcjanin Sinuhe".
UsuńTak, tak! Agata Christie i jej "Śmierć na Nilu" przypomina się bardzo wyraźnie. Dobrze, że Twoja podróż obyła się bez takich sensacji:))
UsuńKsiążkę czytałam na pewno, ale zupełnie nie przypomiam sobie filmu "Śmierć na Nilu". Szukam w internecie, ale nie znajduję wersji z polskim lektorem lub napisami.
UsuńSensacja była, ale na sąsiednim statku, którym płynęli Hiszpanie. Był to zamach terrorystyczny. Na szczęście nikt nie zginął, ale wieść o zamachu zmroziła wycieczkowiczków na wszystkich statkach.
Znalazłam! https://www.cda.pl/video/5876048c
UsuńO ile dobrze pamiętam, W TVP był emitowany spektakl Teatru Telewizji według scenariusza opartego na tej powieści. Chyba stąd pamiętam tę historię.
UsuńObejrzałam wczoraj film. Poza początkiem, kiedy uczestnicy rejsu schodzili ze statku, żeby zwiedzać, dzięki czemu przypomniałam sobie wszystko to, co sama widziałam, dalsza część - śledztwo - znudziło mnie.
UsuńŚwietna podróż tylko pozazdrościć, czułabym się jak odkrywca z zeszłego wieku , historyczne miejsca jednak . :-)
OdpowiedzUsuńPo tej podróży wręcz zafascynowała mnie historia starożytna. Zawsze uważałam, że podróż to pierwszy krok do fascynacji i to się sprawdziło.
UsuńElunia,wróćmy z Afryki do Polski..A tu czeka na Ciebie kosz kwiatów i życzenia,abyś wszystkie kontynenty,a nie tylko Afrykę przetuptała tup,tup! Najlepszego z okazji Twego święta,Maleńka..
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za życzenia. Na myśl o wyprawie gdziekolwiek już przebieram nogami. :)
UsuńO, taka podróż to jest coś! Przypomniałaś mi także film i książkę z Poirotem w roli głównej "Śmierć na Nilu"
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą znalazłam film z polskim lektorem i zaraz zacznę oglądać.
UsuńCzęsto oglądałam filmy dokumentalne o Egipcie, a szczególnie o Dolinie Królów, o wnętrzach piramid, o grobowcu Tutenhamona.
OdpowiedzUsuńChyba za czasów Sinuhe nikogo nie raził piknik na cmentarzu. Zresztą Cyganie też ucztują nad grobami swoich bliskich i nawet groby polewają wódką.
Egipcjanie nawet żyją w grobowcach całymi rodzinami.
UsuńNieco to makabryczne, ale jeśli nie mają gdzie mieszkać, to chłodny grobowiec jest w sam raz. Najważniejsze, że jest już pusty.
UsuńW Kairze na terenie nekropolii nazwanej "Miastem Umarłych" żywi ludzie współistnieją razem ze zmarłymi. Pozakładali tam nawet sklepiki, bary, punkty usługowe, a także szkoły. Żeby im ulżyć, za darmo podciągnięto na ten cmentarz prąd i wodę z miasta. Mieszkają w grobowcach, dzieci bawią się między grobami.
Usuń"Afryka moja":
http://afrykamoja.bloog.pl/id,328641661,title,Miasto-Uumarlych,index.html
Już kiedyś czytałam ten wpis, ale teraz zrobiłam to jeszcze raz. Najgorzej, że cały pierwszy akapit przysłoniła mi z lewej strony jakaś reklama, której nie można było zamknąć.
UsuńDzieci chyba nie znają innego życia niż to, do którego przywykły. Bawią się tak, jak potrafią, najłatwiej zrobić latawce.
Smutne, ale skoro państwo nie da rady zapewnić tym ludziom normalnych mieszkań, to będą tak żyć jeszcze przez długie lata.
I ja nic nie mogę zrobić z tą reklamą. Nie dość, że blog jest zablokowany, to jeszcze zasłonięty. Nie chce mi się użerać z tym portalem, ponieważ i tak likwidują blogi.
UsuńReklamy są wszechobecne czy chcemy tego, czy nie.
UsuńZ portalem nie ma co się użerać, tylko skoro zablokowali Ci bloga, to jeszcze jakim prawem wklejają wielką reklamę.Szczerze mówiąc, nawet nie zwróciłam uwagi, co na niej jest, jedynie szukałam krzyżyka, aby ją zamknąć i nie znalazłam.
Z reklamami pogodziłam się. Skoro chcę za darmo korzystać z ich usług, muszę zaakceptować reklamy. Nie może być jednak tak, że reklama uniemożliwia czytanie, ponieważ nie da się jej zamknąć.
UsuńalEllu czekam na kolejne egipskie opowiaski i zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńSikoreczko, mało mam zdjęć z Egiptu i w dodatku kiepskie.
UsuńPiękna wycieczka!!!
OdpowiedzUsuńW Egipcie byłem wielokrotnie. Tygodniowe pobyty w Kairze na wymianie załóg, wycieczki, min. do Aleksandrii, wynajętą taksówka. Port Said, podczas rejsów przez Kanał Suezki i Morze Czerwone do Zatoki Bengalskiej, lecz do Doliny Królów nigdy nie trafiłem. Raz już byłem zdeterminowany tam pojechać, ale kilka dni przedtem uległ poważnemu wypadkowi autobus, który wiózł tam polskich turystów (miejscowi kierowcy jeżdżą jak wariaci), co skutecznie mnie zniechęciło. Widziałem tych biednych, połamanych ludzi, kiedy odwoziliśmy ich do Polski naszym samolotem.
Serdecznie pozdrawiam:))
Mówi się, że tamtejsi kierowcy stosują tylko dwa przepisy:
Usuń1/ na czerwonym świetle można jechać, a na zielonym trzeba;
2/ większy ma pierwszeństwo.
Ruchem natomiast kierują klaksony.
Moi znajomi jeżdżą do Egiptu, ale nie wychylają nosa poza eksluzywny hotel, bo boją się "zemsty faraona", kłopotów, napaści i spotkania z tubylcami.
OdpowiedzUsuńZdjęcia super i refleksje doskonałe.
Serdecznie pozdrawiam
Zdjęcia są zrobione ze zdjęć papierowych. Nie miałam wtedy cyfrowego aparatu fotograficznego.
UsuńKraj kontrastów, niezwykle ciekawy obyczajowo , ale chyba już bez wiedzego znaczenia ekonomicznego.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGospodarka Egiptu głównie opiera się na Kanale Sueskim i turystyce. Kiedyś także na żyznych gruntach wzdłuż Nilu. Jednak po wybudowaniu tamy w Asuanie Nil przestał wylewać i nanosić żyzny muł niezbędny dla upraw.
Usuń